Strona główna Grupy pl.sci.psychologia Poskładałem tłumaczenie dwóch ewangelii Jezusa o chciwości i czujności, świetnie to się przekłada na współczesność.

Grupy

Szukaj w grupach

 

Poskładałem tłumaczenie dwóch ewangelii Jezusa o chciwości i czujności, świetnie to się przekłada na współczesność.

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 1


« poprzedni wątek następny wątek »

1. Data: 2012-07-08 10:18:07

Temat: Poskładałem tłumaczenie dwóch ewangelii Jezusa o chciwości i czujności, świetnie to się przekłada na współczesność.
Od: Voyager <r...@g...com> szukaj wiadomości tego autora

Tak to jest, że pogrążeni w iluzji konsumpcyjnego raju sami redukujemy
swoją wolność, swoje bogactwo życia. Wmawiamy sobie, ze szczęśliwsi są
ci, którzy mogą więcej kupić. I kupujemy coraz więcej. Nasza praca
zaczyna powoli zastępować nasze życie, rodzinę, przyjaźń. Staje się
celem samym w sobie, pochłania nas zupełnie. A w zamian otrzymujemy
coraz większe uczestnictwo w konsumpcyjnym raju. To staje się jak
narkotyk, bez którego nie możemy żyć.
Muszę jeszcze kupić najnowszy telewizor kolorowy, ten z cienkim
ekranem! Mamy za małe mieszkanie! Będziemy mogli żyć naprawdę, jak
przeprowadzimy się do większego! Albo: Musze zdobyć kolejny stopień
naukowy, wtedy dopiero otworzą się dla mnie perspektywy dalszej
kariery!
Wiadomo oczywiście, że wszystkie te potrzeby same w sobie są
naturalne. Trzeba starać się żyć w jak najlepszych warunkach. Problem
jednak w tym, że angażując wszystko czym jesteśmy do zdobycia tych
dóbr zapominamy o naszych najgłębszych pragnieniach: o miłości i
przyjaźni, o wychowywaniu dzieci, przez częstą obecność z nimi, o
potrzebie uczestniczenia w naszej społeczności, w jej kształtowaniu.
Zachowujemy się tak jakby kolorowy telewizor lub nowy samochód miał
nam zastąpić przyjaźń czy szacunek otoczenia. Szkoda nam czasu na
rozmowę z żoną, z dziećmi.
Porozmawiamy później, jak skończę kolejny projekt i przeprowadzimy się
do nowego domu! I tak pomału odzwyczajamy się od życia rodzinnego, od
bezinteresownej przyjaźni i miłości, od rozmowy z bliskimi. Praca,
która miała być jedynie środkiem staje się celem.

Wiemy jak to jest trudne. Zaczynamy pracę zawodową po to, by zapewnić
rodzinie niezbędne do życia warunki i bardzo szybko ta praca staje się
celem samym w sobie. To jej podporządkowujemy całe życie. Rodzina
zaczyna żyć rytmem naszej pracy. Ciągle myślimy, że jeszcze muszę
zrobić, to czy tamto. Jeszcze zdobędę kolejny stopień w karierze. A
potem już zajmę się rodziną, życiem. I tak w pogoni za pieniędzmi,
karierą czy sławą mija nam życie.

Spotkałem raz we Francji Anglika, który większość życia spędził w
Londynie pracując na londyńskiej giełdzie. Ciężko pracował. Mieszkał
na przedmieściach Londynu. Dlatego musiał codziennie wychodzić z domu
o szóstej rano i wracał bardzo późno, o 10 czy 11 wieczór. Zarabiał
bardzo dużo, więc rodzina mogła żyć w dostatku. Tyle, że praktycznie
bez ojca.
I tak mijały lata. Aż pewnej niedzieli, siedząc przy stole zauważył
nagle, że jego córki są już prawie nastolatkami, a on nawet nie
zauważył jak dorastały. Był tak zajęty swoją pracą, że nie widział
życia toczącego się w domu. Nie dzielił ze swoimi córkami ani ich
problemów ani radości. Tego dnia był wstrząśnięty. Zauważył, że już
dawno utracił czujność. Stracił to, co najważniejsze.
Wkrótce potem rzucił pracę na giełdzie i razem z rodziną osiedlił się
we Francji. Zamieszkał w małej wiosce, gdzie prowadzi hodowlę
pstrągów. Kiedy z nim rozmawiałem, powiedział mi, że w tej chwili są
znacznie biedniejsi. Czasami z trudem wiążą koniec z końcem. Ale
niczego nie żałuje. Jest szczęśliwy, że może żyć z córkami i żoną i
dzielić z nimi wszystkie troski i radości.
Może jest to przykład ekstremalny. Jednak pokazuje on dobrze to, jak
potrafimy się w życiu zagubić. Jak to, co ma być jedynie narzędziem
umożliwiającym nam życie, staje się celem samym w sobie. Stajemy się
ślepi na to, co dzieje się wokół nas. Nasza czujność zostaje uśpiona.
Koncentrujemy się na rzeczach, które tak naprawdę nie mają większego
znaczenia. Odgradzamy się od innych i często od samych siebie
niewidzialną przepaścią.
Nie zawsze powodem tego zagubienia jest praca zawodowa. Czasami są to
nasze zranienia, lęki i frustracje, które kierują nami przez całe
życie. To przez ich pryzmat postrzegamy drugiego człowieka i życie. I
też tracimy czujność! Nie potrafimy żyć pełnią życia, żyjemy w niewoli
naszych stereotypów i opinii. Nie musimy już słuchać tego, co mówi
nasza córka czy sąsiadka. Bo już z góry wszystko wiemy i o nich i o
tym, co mogą nam powiedzieć. My wiemy lepiej!
Mąż nie ma zamiaru wnikać w to, co czuje, myśli jego żona. To nie jest
rzecz, którą będzie zaprzątał sobie głowę. Pracodawcę zupełnie nie
interesuje myślenie czy w ogóle życie pracowników. Ale i odwrotnie!
Pracownicy to często ostatni ludzie, którzy mogliby się wczuć w
dylematy swoich szefów.
Nie chcemy żyć problemami innych ludzi! Zamykamy się w naszych
hermetycznych i sterylnych wieżach Babel, gdzie każdy mówi,
niezrozumiałym dla innych językiem. Troszcząc się wyłącznie o własne
sprawy.

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


 

strony : [ 1 ]


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

Egzystencja i esencja.
Internet przejmują człowiekowaci.
Won
Wyszło szydło z worka
Naukowcy:(

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

samotworzenie umysłu
Re: Zachód sparaliżowany
Irracjonalność
Jak z tym ubogacaniem?
Trzy łyki eko-logiki ?????

zobacz wszyskie »