Strona główna Grupy pl.sci.psychologia Prawo adopcyjne

Grupy

Szukaj w grupach

 

Prawo adopcyjne

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 7


« poprzedni wątek następny wątek »

1. Data: 2014-11-25 12:14:37

Temat: Prawo adopcyjne
Od: glob <r...@g...com> szukaj wiadomości tego autora

Dlaczego w Polsce można adoptować dziecko dopiero po 3 roku życia jeśli trafili do
placówki katolickiej.?
A dlatego, że gdy mamy mamusie, co odda siostrom zakonnym dziecko, do tak promowanego
medialnie okna życia, do trzeciego roku życia państwo daje tak ogromne dotacje, że
siostrzyczki żyją w luksusie, a po trzecim roku państwo zmiejsza dotacje i rodzice
adoptujący państwo ma zupełnie gdzieś.
W świeckich ośrodkach dziećmi zajmują się profesjonaliści, kontrolowani przez państwo
jaką wiedzę posiadają, w ośrodkach katolickich nikt siostrzyczek nie sprawdza czy
posiadają wiedzę na temat i mamy co chwila afery z dziećmi i ich traktowaniem w tych
ośrodkach. To było wiadomo, bo jak ktoś jest nieprofesjonalny to będą afery.
Zarabijają na dzieciach, więc i traktują jak dochód a nie ludzi.

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


2. Data: 2014-11-25 13:06:52

Temat: Re: Prawo adopcyjne
Od: "Chiron" <c...@o...eu> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "glob" <r...@g...com> napisał w wiadomości
news:eb75a60c-43c0-49f9-ad47-2d253a04abee@googlegrou
ps.com...
>Dlaczego w Polsce można adoptować dziecko dopiero po 3 roku życia jeśli
>trafili do placówki katolickiej.?
>A dlatego, że gdy mamy mamusie, co odda siostrom zakonnym dziecko, do tak
>promowanego medialnie okna życia, do trzeciego roku życia państwo daje tak
Nie glob. Nie dlatego. To tragedia- ale jak wszedłem do PAŃSTWOWEGO
dziadulca dla dzieci do lat 3 to w pewnym momencie żona zapytała: dlaczego
tu tak cicho, przecież dzieci w takim wieku zawsze płaczą, hałasuja- a te
milczą? Dowiedzielismy się, że dziecko płacze- bo jest nauczone, że wtedy
przychodzi mama i załatwia jego problem. Te dzieci nie płaczą- bo nikt na
ich płacz nie reaguje. Jak już ochłonęliśmy spytalismy, dlaczego dzieci do
lat 3 są w ogóle tutaj, a nie są adoptowane? Otóż okazało się, ze matka może
w szpitalu zrzec się dziecka- i wtedy (bodajże w ciągu 6 tygodni) ktoś je
może adoptować- w sposób zupełny (zmiana aktu urodzenia, zatarcie nazwiska
matki biologicznej, etc). Jednakże jeśli matka sobie po prostu pójdzie (albo
podrzuci dziecko- wtedy akurat powstawały takie okienka życia)- to polskie
prawo zakłada, że matkę należy przez 3 lata szukać. Poza tym- w ciągu 3 lat
może się zgłosić, udowodnić, że to jej dziecko- i zażądać wydania go jej.
Ba! Może nie od razu- ale bez większych problemów- dostanie je. No tak, po
99% nikt się nie zgłosi. No ale takie jest prawo. Dla WSZYSTKICH- nie dla
katolickich ośrodków. Czasami matka jest znana- i wtedy opiekunki dziecka
proszą ją o sądowne zrzeczenie się praw- dla dobra dziecka. Często matki to
robią- a tam, gdzie są okienka życia- matka zawsze pozostaje nieznana.
Wiem, że to cię nie otrząśnie z twojego antychrześcijańskiego amoku- chociaż
łatwo te informacje sprawdzić.

--

Chiron


---
Ta wiadomość została sprawdzona na obecność wirusów przez oprogramowanie antywirusowe
Avast.
http://www.avast.com

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


3. Data: 2014-11-25 14:02:21

Temat: Re: Prawo adopcyjne
Od: glob <r...@g...com> szukaj wiadomości tego autora

Chiron
Nie, w normalnym domu dziecka, czyli świeckim, jest priorytet by jak najszybciej
znaleźć mu dom, bo najlepsza jest rodzina, gdyż dziecko wręcz chłonie postawy
rodziców, dla dobra dziecka jak najszybciej trzeba znaleźć mu rodzinę. W katolickim,
siostry zakonne wygaduj głupoty typu; dwa pokoje to za mało, rodzina nie chodzi do
kościoła, pensja rodziców za mała itd. Tylko z jednej przyczyny, bo do trzeciego roku
życia państwo ogromne sumy przeznacza dla opiekujących się.

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


4. Data: 2014-11-25 14:27:44

Temat: Re: Prawo adopcyjne
Od: glob <r...@g...com> szukaj wiadomości tego autora

granic, o czym przekonujemy się średnio raz na tydzień.
Zakładając najbardziej pesymistyczny scenariusz, dziecko trafia do domu dziecka, a
tam Siostry zakonne! Bo kościół, miłosierny i kochający wszystkich bez wyjątku,
wysyła swoje służebnice, żeby opiekowały się porzuconymi dziećmi. Czyżby osoby
świeckie stroniły od pomocy potrzebującym? Ależ oczywiście, że nie. Osób, które chcą
pracować z dziećmi i mają do tego kwalifikacje nie brakuje. Niemniej jednak miłość
kościoła do dzieci nie zna granic, o czym przekonujemy się średnio raz na tydzień,
słysząc doniesienia z polskich i nie tylko polskich parafii, które stały się oazą
rozdawnictwa dzieciom miłości. Szkoda, że fizycznej, ale to się wytnie. Wracając do
tematu. Człowiek, który chce pracować z dziećmi musi spełnić szereg wymogów odnośnie
wykształcenia. Jest zobowiązany permanentnie podnosić swoje kwalifikacje i podlega
kontroli instytucji państwowych (o absurdalności tej kontroli lepiej nie wspominać).
Wymagań tych nie muszą spełniać siostry zakonne, prawdopodobnie dlatego, że są
dostatecznie uduchowione, a ich poczynaniami kieruje Bóg, więc są nieomylne. Tym
sposobem okupują domy dziecka serwując piekło na ziemi przebywającym w nim osobom -
dzieciom i pracownikom świeckim, jeśli jakimś cudem tacy się tam znajdą. O tym, że
miłość do dzieci przesłaniają im pieniądze tłumaczy chociażby tak prozaiczny fakt,
jak niemożliwość adopcji dziecka do trzeciego roku życia i możliwość tej samej
adopcji po trzecim roku życia. Wystarczy spojrzeć, jaka suma złotówek spływa od
państwa na dziecko do trzech lat, a jaka powyżej trzech lat i problem niespełniania
przez rodzinę adopcyjną warunków, które zapewniłyby dziecku normalne życie wyklaruje
się sam.

Bo dwa pokoje to za mało, bo zarobki za niskie, bo rodzina nie głosi wiary w
Chrystusa i nie chodzi do kościoła.
Swoją drogą normalność rozumiana w nauce kościoła trąca patologią. Czy ktoś z Was
złożyłby swoje dziecko w ofierze dla ludzkości i pozwolił je ukrzyżować? Bez
przesady. O tym, jakie warunki panują w domach dziecka nie trzeba mówić. Dzieciom
brakuje zainteresowania i serdeczności, brakuje zwyczajnej rodzicielskiej miłości.
Rodziny bezdzietne z kolei nie wiedzą, co zrobić ze swoją miłością, która w pewnym
momencie wkrada się w ich życie i nie chce się uciszyć. Można znaleźć wspólny
mianownik? Można znaleźć kompromis? Oczywiście, że tak i oczywiście, że nie, bo
siostry zakonne wiedzą lepiej. Bo dwa pokoje to za mało, bo zarobki za niskie, bo
rodzina nie głosi wiary w Chrystusa i nie chodzi do kościoła. Powód znajdzie się
zawsze, żeby zachować u swojego boku kilkadziesiąt złotych w postaci niczemu nie
winnego dziecka. W domach dziecka wychowankowie mają do dyspozycji jeden pokój na
sześć osób, sporą sumę pieniędzy, z których znaczna porcja przypada siostrom i
modlitwę przed każdym posiłkiem. Czego chcieć więcej? Czy w ogóle jakakolwiek rodzina
jest w stanie dać dziecku więcej?

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


5. Data: 2014-11-25 14:29:32

Temat: Re: Prawo adopcyjne
Od: glob <r...@g...com> szukaj wiadomości tego autora

granic, o czym przekonujemy się średnio raz na tydzień.
Zakładając najbardziej pesymistyczny scenariusz, dziecko trafia do domu dziecka, a
tam Siostry zakonne! Bo kościół, miłosierny i kochający wszystkich bez wyjątku,
wysyła swoje służebnice, żeby opiekowały się porzuconymi dziećmi. Czyżby osoby
świeckie stroniły od pomocy potrzebującym? Ależ oczywiście, że nie. Osób, które chcą
pracować z dziećmi i mają do tego kwalifikacje nie brakuje. Niemniej jednak miłość
kościoła do dzieci nie zna granic, o czym przekonujemy się średnio raz na tydzień,
słysząc doniesienia z polskich i nie tylko polskich parafii, które stały się oazą
rozdawnictwa dzieciom miłości. Szkoda, że fizycznej, ale to się wytnie. Wracając do
tematu. Człowiek, który chce pracować z dziećmi musi spełnić szereg wymogów odnośnie
wykształcenia. Jest zobowiązany permanentnie podnosić swoje kwalifikacje i podlega
kontroli instytucji państwowych (o absurdalności tej kontroli lepiej nie wspominać).
Wymagań tych nie muszą spełniać siostry zakonne, prawdopodobnie dlatego, że są
dostatecznie uduchowione, a ich poczynaniami kieruje Bóg, więc są nieomylne. Tym
sposobem okupują domy dziecka serwując piekło na ziemi przebywającym w nim osobom -
dzieciom i pracownikom świeckim, jeśli jakimś cudem tacy się tam znajdą. O tym, że
miłość do dzieci przesłaniają im pieniądze tłumaczy chociażby tak prozaiczny fakt,
jak niemożliwość adopcji dziecka do trzeciego roku życia i możliwość tej samej
adopcji po trzecim roku życia. Wystarczy spojrzeć, jaka suma złotówek spływa od
państwa na dziecko do trzech lat, a jaka powyżej trzech lat i problem niespełniania
przez rodzinę adopcyjną warunków, które zapewniłyby dziecku normalne życie wyklaruje
się sam.

Bo dwa pokoje to za mało, bo zarobki za niskie, bo rodzina nie głosi wiary w
Chrystusa i nie chodzi do kościoła.
Swoją drogą normalność rozumiana w nauce kościoła trąca patologią. Czy ktoś z Was
złożyłby swoje dziecko w ofierze dla ludzkości i pozwolił je ukrzyżować? Bez
przesady. O tym, jakie warunki panują w domach dziecka nie trzeba mówić. Dzieciom
brakuje zainteresowania i serdeczności, brakuje zwyczajnej rodzicielskiej miłości.
Rodziny bezdzietne z kolei nie wiedzą, co zrobić ze swoją miłością, która w pewnym
momencie wkrada się w ich życie i nie chce się uciszyć. Można znaleźć wspólny
mianownik? Można znaleźć kompromis? Oczywiście, że tak i oczywiście, że nie, bo
siostry zakonne wiedzą lepiej. Bo dwa pokoje to za mało, bo zarobki za niskie, bo
rodzina nie głosi wiary w Chrystusa i nie chodzi do kościoła. Powód znajdzie się
zawsze, żeby zachować u swojego boku kilkadziesiąt złotych w postaci niczemu nie
winnego dziecka. W domach dziecka wychowankowie mają do dyspozycji jeden pokój na
sześć osób, sporą sumę pieniędzy, z których znaczna porcja przypada siostrom i
modlitwę przed każdym posiłkiem. Czego chcieć więcej? Czy w ogóle jakakolwiek rodzina
jest w stanie dać dziecku więcej?

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


6. Data: 2014-11-25 14:44:56

Temat: Re: Prawo adopcyjne
Od: glob <r...@g...com> szukaj wiadomości tego autora

Miłość kościoła do dzieci nie zna granic, o czym przekonujemy się średnio raz na
tydzień.
Zakładając najbardziej pesymistyczny scenariusz, dziecko trafia do domu dziecka, a
tam Siostry zakonne! Bo kościół, miłosierny i kochający wszystkich bez wyjątku,
wysyła swoje służebnice, żeby opiekowały się porzuconymi dziećmi. Czyżby osoby
świeckie stroniły od pomocy potrzebującym? Ależ oczywiście, że nie. Osób, które chcą
pracować z dziećmi i mają do tego kwalifikacje nie brakuje. Niemniej jednak miłość
kościoła do dzieci nie zna granic, o czym przekonujemy się średnio raz na tydzień,
słysząc doniesienia z polskich i nie tylko polskich parafii, które stały się oazą
rozdawnictwa dzieciom miłości. Szkoda, że fizycznej, ale to się wytnie. Wracając do
tematu. Człowiek, który chce pracować z dziećmi musi spełnić szereg wymogów odnośnie
wykształcenia. Jest zobowiązany permanentnie podnosić swoje kwalifikacje i podlega
kontroli instytucji państwowych (o absurdalności tej kontroli lepiej nie wspominać).
Wymagań tych nie muszą spełniać siostry zakonne, prawdopodobnie dlatego, że są
dostatecznie uduchowione, a ich poczynaniami kieruje Bóg, więc są nieomylne. Tym
sposobem okupują domy dziecka serwując piekło na ziemi przebywającym w nim osobom -
dzieciom i pracownikom świeckim, jeśli jakimś cudem tacy się tam znajdą. O tym, że
miłość do dzieci przesłaniają im pieniądze tłumaczy chociażby tak prozaiczny fakt,
jak niemożliwość adopcji dziecka do trzeciego roku życia i możliwość tej samej
adopcji po trzecim roku życia. Wystarczy spojrzeć, jaka suma złotówek spływa od
państwa na dziecko do trzech lat, a jaka powyżej trzech lat i problem niespełniania
przez rodzinę adopcyjną warunków, które zapewniłyby dziecku normalne życie wyklaruje
się sam.

Bo dwa pokoje to za mało, bo zarobki za niskie, bo rodzina nie głosi wiary w
Chrystusa i nie chodzi do kościoła.
Swoją drogą normalność rozumiana w nauce kościoła trąca patologią. Czy ktoś z Was
złożyłby swoje dziecko w ofierze dla ludzkości i pozwolił je ukrzyżować? Bez
przesady. O tym, jakie warunki panują w domach dziecka nie trzeba mówić. Dzieciom
brakuje zainteresowania i serdeczności, brakuje zwyczajnej rodzicielskiej miłości.
Rodziny bezdzietne z kolei nie wiedzą, co zrobić ze swoją miłością, która w pewnym
momencie wkrada się w ich życie i nie chce się uciszyć. Można znaleźć wspólny
mianownik? Można znaleźć kompromis? Oczywiście, że tak i oczywiście, że nie, bo
siostry zakonne wiedzą lepiej. Bo dwa pokoje to za mało, bo zarobki za niskie, bo
rodzina nie głosi wiary w Chrystusa i nie chodzi do kościoła. Powód znajdzie się
zawsze, żeby zachować u swojego boku kilkadziesiąt złotych w postaci niczemu nie
winnego dziecka. W domach dziecka wychowankowie mają do dyspozycji jeden pokój na
sześć osób, sporą sumę pieniędzy, z których znaczna porcja przypada siostrom i
modlitwę przed każdym posiłkiem. Czego chcieć więcej? Czy w ogóle jakakolwiek rodzina
jest w stanie dać dziecku więcej?

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


7. Data: 2014-11-25 15:28:40

Temat: Re: Prawo adopcyjne
Od: glob <r...@g...com> szukaj wiadomości tego autora

http://m.youtube.com/watch?v=1cmrF2E6w24#

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : [ 1 ]


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

Socjopata jak przeżyje
Kolejni wrogowie kościoła
Przychodzi szef PKW do psychiatry
Co ma wspólnego talib polski z talibem islamskim?
Pruderia

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

samotworzenie umysłu
Re: Zachód sparaliżowany
Irracjonalność
Jak z tym ubogacaniem?
Trzy łyki eko-logiki ?????

zobacz wszyskie »