Data: 2003-06-01 16:49:42
Temat: Problem ze sobą? (dlugawe)
Od: "Marcin" <s...@A...poczta.onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Witam!
Mam chyba, a raczej na pewno problem ze soba i to zapewne od dawna (pewnie
gdzies od dziecka ;) ). Bylem juz kilka razy (na razie 3) u psychologa.
Kolejna wizyta pod koniec tygodnia, ale jest co raz gorzej (przynajmniej
teraz) - pewnie jakis kryzys, dlatego prosze o rade:
Moj problem polega na tym, ze:
a. Ciagle porownuje sie do innych (chce byc chyba idealny)
b. Nie potrafie siebie zaakceptowac.
c. Wydaje mi sie, ze jestem do kitu i w ogole...
d. Boje sie popelniac bledy (przynajmniej caly czas mi sie wydaje, ze je
popelniam i nic mi sie nie udaje) - to chyba strach przed karą, albo czyms
nieprzyjemnym (nie wiem)
e. Niby wiem ze tak czy siak powinno sie postepowac, ale caly czas narzucam
sobie sam auto-ograniczenia, co jest silniejsze ode mnie. Probuje sobie
wiele rzeczy tlumaczyc na swoj sposob - robiac z siebie (chyba) ofiare
Jak moglo sie cos takiego we mnie wytworzyc?
Wiele juz sobie wyjasnilem z psychologiem, ale jak z jednym jest lepiej to z
drugim gorzej (patrz pkt. e)
Dostalem wytyczne co do technicznej proby zmiany siebie: wypisac sobie i
powtrarzac:
1. Lubie siebie
2. Sam ze soba czuje sie swietnie
3. Moge popelniac bledy
4. Jestem wazny, bo zyje
Teraz, gdy staram sobie powtarzac te 4 ww punkty, to cos we mnie sie drze,
zapiera, buntuje, twierdzi, ze "co ja robie?". Kaze przestac i nadal
umartwiac sie, czuc sie slabym, gorszym itp. Ja nie chce. Przeciez slabe
(psychicznie tez) jednostki krocej zyja.
To, czego wczoraj doswiadczylem, nigdy nie zapomne. Multum, poprostu nawal,
nieograniczona liczba odczuc. Od nienawisci, przez zniechecenie do
wszystkiego (swiata, siebie, ukochanych) do niesamowitej radosci i znow
powrot do zniechecenia i beznadzieii.
Czytaliscie "Kordiana" ja tez juz trace sily. Wczoraj poprostu juz niemalze
mialem noz w rece przy swoim nadgarstku. Takie mysli nachodza mnie juz od
jakiegos czasu (od roku - ?). Teraz poprostu jest juz tak, ze czuje sie jak
w takim wielkim, ciemnym dole beznadzieii. Postaram sie wytrwac, ale co raz
mniej sil...
Jak walczyc z soba? Cos wiecej mozna dodac do tego powtarzania sobie tych 4
regul?
Jak przestac wreszcie sie za wszystko obwiniac?
Jak przestac porownywac sie do innych chcac byc idealnym? (a moze lepszym)
Jak przestac sobie tlumaczyc rozne rzeczy na swoj sposob, tak aby czuc sie
gorszym?
W chwili obecnej nie jestem w stanie wogole logicznie myslec. Ta walka
samego ze soba mnie wykancza.
Sorki za przydlugi, nieskladny i pewnie bez sensu post, ale mam nadzieje, ze
ktos mnie zrozumie i powie, czy mozna jeszcze cos z tym zrobic. Czekam na
kolejna wizyte u psychologa, ale to dopiero pod koniec tygodnia... Przydadza
sie pewnie tez poglady innych osob...
Prosze tych, co chcialo sie to czytac i maja jakies pomysly / doswiadczenia
o pomoc, podpowiedzi.
Z gory bardzo dziekuje
--
Pozdrawiam wszystkich
Marcin
----------------------------------------------------
--
Odpisując na priv popraw adres
|