| « poprzedni wątek | następny wątek » |
1. Data: 2003-09-23 20:40:41
Temat: Re: Przyjazn M i K - a jednak MAM problem... (b.dlugie)"cbnet" <c...@o...pl> wrote in news:bkqahk$p72$1@news.onet.pl:
> No bo skad nagle ta Twoja zaborcza pozadliwosc... jesli nie z milosci? :]
Bosh...ales ty glupi.
--
KOMINEK [uowca uosi]
Skargi, wnioski, propozycje: k...@o...pl
G-Gadu-1209534 [czynne cala dobe]
Sa ludzie, ktorych uznano za odwaznych, bo strasznie bali sie uciec
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
1. Data: 2003-09-23 22:00:25
Temat: Re: Przyjazn M i K - a jednak MAM problem... (b.dlugie)
Użytkownik "cbnet" <c...@o...pl> napisał w wiadomości
news:bkqahk$p72$1@news.onet.pl...
> > ... Nie wiem, czy KOCHAM - nie wydaje mi sie, aby to byla milosc
>
> Ale to musisz sie dobrze zastanowic w takim razie. ;)
> No bo skad nagle ta Twoja zaborcza pozadliwosc... jesli nie z milosci? :]
Ja nie rozumiem, skad Ci sie wziela ta 'pozadliwosc'. Wyjasnij mi to prosze,
bo nie pamietam, zebym napisal cos na ten temat - choc moglem zazartowac
sobie o ochocie na jej dupe - nie pamietam. Ale jesli nawet, byl to tylko
ZART!
Gdybys chcial jeszcze dokladniej, znam ta dziewczyne 12 lat, a przez
ostatnich 5-6 lat nie utrzymywalismy zadnych kontaktow. Kiedys bylismy sobie
dosc bliscy, bawilismy sie razem, swietnie sie rozumielismy, a obecnie - po
tych wszystkich latach, uleglem chyba jakiejs fascynacji. Wrocily dawne
wspomnienia, uczucia z dziecinstwa i pogubilem sie w tym wszystkim troche,
ale juz wiem, jak sobie poradzic i wiem, na czym polegal moj blad. Nadal
jednak nie rozumiem, o co Ci chodzi z ta pozadliwoscia, wiec prosze o jakies
blizsze dane, bo w tej chwili nie potrafie odpowiedziec na Twoje pytanie...
:)
Pozdrawiam
zf
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2003-09-24 07:38:11
Temat: Re: Przyjazn M i K - a jednak MAM problem... (b.dlugie)zwykly_facet:
> Ja nie rozumiem, skad Ci sie wziela ta 'pozadliwosc'. Wyjasnij mi
> to prosze, bo nie pamietam, zebym napisal cos na ten temat - choc
> moglem zazartowac sobie o ochocie na jej dupe - nie pamietam.
Zaborcza pozadliwosc... :)
Zaborczosc ktora mam tu na mysli, objawia sie u Ciebie pragnieniem,
aby Twoja kolezanka w bliskich relacjach z mezczyznami ograniczala
sie wylacznie do Ciebie. W tym sensie zle znosisz wszelkie oznaki,
ktore swiadcza, ze tak nie jest np kiedy widzisz ja w towarzystwie
narzeczonego.
Czyli wydajesz sie bardzo zaborcza jednostka tak w ogole. ;)
Dodatkowo koncentrujesz na kolezance swoja pozadliwosc (ktora
jest oczywiscie zaborcza).
W jaki sposob? Chocby pragnac stac sie dla niej kims, kim obecnie
jest jej narzeczony.
Bo wiesz, zdarza sie ze pozadliwosc nie jest zaborcza, ale u Ciebie
pozadliwosc jest tu zaborcza. :)
Czarek
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2003-09-24 12:18:56
Temat: Re: Przyjazn M i K - a jednak MAM problem... (b.dlugie)
Użytkownik "cbnet" <c...@o...pl> napisał w wiadomości
news:bkrhfg$632$1@news.onet.pl...
> Zaborcza pozadliwosc... :)
Zaraz, zaraz... A co Ty wlasciwie rozumiesz pod pojeciem 'pozadliwosc'? Czy
tak, jak ja to zrozumialem, a wiec 'pozadanie', czy raczej pragnienie
stworzenia z kims zwiazku uczuciowego? Bo to jest raczej dosc istotna
roznica... :)
> Zaborczosc ktora mam tu na mysli, objawia sie u Ciebie pragnieniem,
> aby Twoja kolezanka w bliskich relacjach z mezczyznami ograniczala
> sie wylacznie do Ciebie. W tym sensie zle znosisz wszelkie oznaki,
> ktore swiadcza, ze tak nie jest np kiedy widzisz ja w towarzystwie
> narzeczonego.
Nie! Nie tak! Wydaje mi sie, ze pomyliles troche mezczyzn jako takich, a
wiec takze innych jej kolegow i przyjaciol, z jej 'narzeczonym'. Jeszcze
niedawno chcialem (pragnalem, marzylem), abym to wlasnie JA byl dla niej tym
jedynym i byc moze jeszcze nie do konca mi to przeszlo, choc w opisanych
okolicznosciach nie widze juz najmniejszych szans, ani jakiegokolwiek sensu
trzymania sie tych moich 'pragnien' i pozostaje mi tylko usunac sie w cien,
jako potencjalny partner zyciowy tej dziewczyny. Natomiast to, o czym
piszesz to zwyczajna zlosc, czy tez zal, ze to ON wygral i nie dziw sie, ze
szlag mnie trafial, gdy widzialem, jak sie przytulaja i caluja. Widzac ich
razem dotarlo do mnie, ze ja - w rozumianych przeze mnie kategoriach -
przegralem z nim, ale to nie ma nic wspolnego z zaborczoscia. Czy gdybys Ty
latami marzyl o zwiazku z jakas kobieta, a nagle okazaloby sie, ze ona jest
juz z kims zwiazana, bylbys szczesliwy i ot tak po prostu splyneloby to po
Tobie? Nie wydaje mi sie...
> Czyli wydajesz sie bardzo zaborcza jednostka tak w ogole. ;)
No jasne... :))
> Dodatkowo koncentrujesz na kolezance swoja pozadliwosc (ktora
> jest oczywiscie zaborcza).
> W jaki sposob? Chocby pragnac stac sie dla niej kims, kim obecnie
> jest jej narzeczony.
No coz - przyznaje, ze 'wolalbym' byc na jego miejscu, ale nie ma w tym
chyba nic nienormalnego, czy tym bardziej zaborczego, prawda? Teraz to juz i
tak bez znaczenia, a mnie pozostaje ograniczyc sie do kolezenstwa z ta
dziewczyna, a w dodatku (najlepiej) w taki sposob, aby to ona przejawiala
jakakolwiek inicjatywe w tej znajomosci, bo ja juz nie mam na co liczyc, a
to co obecnie mam z jej strony jest i tak czyms wiecej, niz dotychczas
mialem.
> Bo wiesz, zdarza sie ze pozadliwosc nie jest zaborcza, ale u Ciebie
> pozadliwosc jest tu zaborcza. :)
Nadal nie rozumiem dlaczego... Juz wiem, ze zbyt mocno jej pragnalem, moze
nawet obsesyjnie i wiem, ze nie potrafilem pogodzic sie z tym, ze ona jest z
innym, ale nadal nie mam pojecia, co Ty tak czepiles sie tej mojej
domniemanej zaborczosci... :))
Pozdrawiam
zf
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2003-09-24 12:18:56
Temat: Re: Przyjazn M i K - a jednak MAM problem... (b.dlugie)
Użytkownik "cbnet" <c...@o...pl> napisał w wiadomości
news:bkrhfg$632$1@news.onet.pl...
> Zaborcza pozadliwosc... :)
Zaraz, zaraz... A co Ty wlasciwie rozumiesz pod pojeciem 'pozadliwosc'? Czy
tak, jak ja to zrozumialem, a wiec 'pozadanie', czy raczej pragnienie
stworzenia z kims zwiazku uczuciowego? Bo to jest raczej dosc istotna
roznica... :)
> Zaborczosc ktora mam tu na mysli, objawia sie u Ciebie pragnieniem,
> aby Twoja kolezanka w bliskich relacjach z mezczyznami ograniczala
> sie wylacznie do Ciebie. W tym sensie zle znosisz wszelkie oznaki,
> ktore swiadcza, ze tak nie jest np kiedy widzisz ja w towarzystwie
> narzeczonego.
Nie! Nie tak! Wydaje mi sie, ze pomyliles troche mezczyzn jako takich, a
wiec takze innych jej kolegow i przyjaciol, z jej 'narzeczonym'. Jeszcze
niedawno chcialem (pragnalem, marzylem), abym to wlasnie JA byl dla niej tym
jedynym i byc moze jeszcze nie do konca mi to przeszlo, choc w opisanych
okolicznosciach nie widze juz najmniejszych szans, ani jakiegokolwiek sensu
trzymania sie tych moich 'pragnien' i pozostaje mi tylko usunac sie w cien,
jako potencjalny partner zyciowy tej dziewczyny. Natomiast to, o czym
piszesz to zwyczajna zlosc, czy tez zal, ze to ON wygral i nie dziw sie, ze
szlag mnie trafial, gdy widzialem, jak sie przytulaja i caluja. Widzac ich
razem dotarlo do mnie, ze ja - w rozumianych przeze mnie kategoriach -
przegralem z nim, ale to nie ma nic wspolnego z zaborczoscia. Czy gdybys Ty
latami marzyl o zwiazku z jakas kobieta, a nagle okazaloby sie, ze ona jest
juz z kims zwiazana, bylbys szczesliwy i ot tak po prostu splyneloby to po
Tobie? Nie wydaje mi sie...
> Czyli wydajesz sie bardzo zaborcza jednostka tak w ogole. ;)
No jasne... :))
> Dodatkowo koncentrujesz na kolezance swoja pozadliwosc (ktora
> jest oczywiscie zaborcza).
> W jaki sposob? Chocby pragnac stac sie dla niej kims, kim obecnie
> jest jej narzeczony.
No coz - przyznaje, ze 'wolalbym' byc na jego miejscu, ale nie ma w tym
chyba nic nienormalnego, czy tym bardziej zaborczego, prawda? Teraz to juz i
tak bez znaczenia, a mnie pozostaje ograniczyc sie do kolezenstwa z ta
dziewczyna, a w dodatku (najlepiej) w taki sposob, aby to ona przejawiala
jakakolwiek inicjatywe w tej znajomosci, bo ja juz nie mam na co liczyc, a
to co obecnie mam z jej strony jest i tak czyms wiecej, niz dotychczas
mialem.
> Bo wiesz, zdarza sie ze pozadliwosc nie jest zaborcza, ale u Ciebie
> pozadliwosc jest tu zaborcza. :)
Nadal nie rozumiem dlaczego... Juz wiem, ze zbyt mocno jej pragnalem, moze
nawet obsesyjnie i wiem, ze nie potrafilem pogodzic sie z tym, ze ona jest z
innym, ale nadal nie mam pojecia, co Ty tak czepiles sie tej mojej
domniemanej zaborczosci... :))
Pozdrawiam
zf
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2003-09-24 13:13:15
Temat: Re: Przyjazn M i K - a jednak MAM problem... (b.dlugie)
Użytkownik "cbnet" <c...@o...pl> napisał w wiadomości
news:bkrhfg$632$1@news.onet.pl...
> Zaborcza pozadliwosc... :)
Zaraz, zaraz... A co Ty wlasciwie rozumiesz pod pojeciem 'pozadliwosc'? Czy
tak, jak ja to zrozumialem, a wiec 'pozadanie', czy raczej pragnienie
stworzenia z kims zwiazku uczuciowego? Bo to jest raczej dosc istotna
roznica... :)
> Zaborczosc ktora mam tu na mysli, objawia sie u Ciebie pragnieniem,
> aby Twoja kolezanka w bliskich relacjach z mezczyznami ograniczala
> sie wylacznie do Ciebie. W tym sensie zle znosisz wszelkie oznaki,
> ktore swiadcza, ze tak nie jest np kiedy widzisz ja w towarzystwie
> narzeczonego.
Nie! Nie tak! Wydaje mi sie, ze pomyliles troche mezczyzn jako takich, a
wiec takze innych jej kolegow i przyjaciol, z jej 'narzeczonym'. Jeszcze
niedawno chcialem (pragnalem, marzylem), abym to wlasnie JA byl dla niej tym
jedynym i byc moze jeszcze nie do konca mi to przeszlo, choc w opisanych
okolicznosciach nie widze juz najmniejszych szans, ani jakiegokolwiek sensu
trzymania sie tych moich 'pragnien' i pozostaje mi tylko usunac sie w cien,
jako potencjalny partner zyciowy tej dziewczyny. Natomiast to, o czym
piszesz to zwyczajna zlosc, czy tez zal, ze to ON wygral i nie dziw sie, ze
szlag mnie trafial, gdy widzialem, jak sie przytulaja i caluja. Widzac ich
razem dotarlo do mnie, ze ja - w rozumianych przeze mnie kategoriach -
przegralem z nim, ale to nie ma nic wspolnego z zaborczoscia. Czy gdybys Ty
latami marzyl o zwiazku z jakas kobieta, a nagle okazaloby sie, ze ona jest
juz z kims zwiazana, bylbys szczesliwy i ot tak po prostu splyneloby to po
Tobie? Nie wydaje mi sie...
> Czyli wydajesz sie bardzo zaborcza jednostka tak w ogole. ;)
No jasne... :))
> Dodatkowo koncentrujesz na kolezance swoja pozadliwosc (ktora
> jest oczywiscie zaborcza).
> W jaki sposob? Chocby pragnac stac sie dla niej kims, kim obecnie
> jest jej narzeczony.
No coz - przyznaje, ze 'wolalbym' byc na jego miejscu, ale nie ma w tym
chyba nic nienormalnego, czy tym bardziej zaborczego, prawda? Teraz to juz i
tak bez znaczenia, a mnie pozostaje ograniczyc sie do kolezenstwa z ta
dziewczyna, a w dodatku (najlepiej) w taki sposob, aby to ona przejawiala
jakakolwiek inicjatywe w tej znajomosci, bo ja juz nie mam na co liczyc, a
to co obecnie mam z jej strony jest i tak czyms wiecej, niz dotychczas
mialem.
> Bo wiesz, zdarza sie ze pozadliwosc nie jest zaborcza, ale u Ciebie
> pozadliwosc jest tu zaborcza. :)
Nadal nie rozumiem dlaczego... Juz wiem, ze zbyt mocno jej pragnalem, moze
nawet obsesyjnie i wiem, ze nie potrafilem pogodzic sie z tym, ze ona jest z
innym, ale nadal nie mam pojecia, co Ty tak czepiles sie tej mojej
domniemanej zaborczosci... :))
Pozdrawiam
zf
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2003-09-24 13:39:11
Temat: Re: Przyjazn M i K - a jednak MAM problem... (b.dlugie)
Użytkownik "zwykly_facet" <z...@t...pl> napisał w wiadomości
news:bks4ud$8fq$2@nemesis.news.tpi.pl...
>
> Użytkownik "cbnet" <c...@o...pl> napisał w wiadomości
> news:bkrhfg$632$1@news.onet.pl...
Laaa... OE cos pomieszal i dlatego wyslalo trzy razy... :-/
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2003-09-24 21:34:20
Temat: Re: Przyjazn M i K - a jednak MAM problem... (b.dlugie)zwykly_facet:
> Zaraz, zaraz... A co Ty wlasciwie rozumiesz pod pojeciem
> 'pozadliwosc'?
Pozadliwosc to cos w rodzaju dosyc intensywnego pragnienia. ;)
> ... to, o czym piszesz to zwyczajna zlosc, czy tez zal, ze to ON
> wygral i nie dziw sie, ze szlag mnie trafial, gdy widzialem, jak sie
> przytulaja i caluja.
No wlasnie, zareagowales zazdroscia, ale nie taka zwykla, ale wrecz
bardzo zaborcza.
> ... Czy gdybys Ty latami marzyl o zwiazku z jakas kobieta, a nagle
> okazaloby sie, ze ona jest juz z kims zwiazana, bylbys szczesliwy
> i ot tak po prostu splyneloby to po Tobie? Nie wydaje mi sie...
Pytasz czy gdybym pragnal zwiazku z kobieta, z ktora z jakichs
powodow, takich czy innych, moj zwiazek z nia bylby nierealny,
to czy bylbym w stanie to zaakceptowac bez zalu?
Owszem, tak. :)
> No coz - przyznaje, ze 'wolalbym' byc na jego miejscu, ale nie ma
> w tym chyba nic nienormalnego, czy tym bardziej zaborczego, prawda?
Owszem, w pewnym sensie jest. ;)
> ... nadal nie mam pojecia, co Ty tak czepiles sie tej mojej domniemanej
> zaborczosci... :))
Wielka zaborczosc jak dla mnie to bardzo nedzna cecha swiadczaca
o niezdrowo wysokim poziomie egoizmu, co jest z kolei niejako przyczyna
wystepowania niezdrowych problemow w blizszych relacjach z otoczeniem
- pewnie dlatego. ;)
Czarek
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2003-09-25 08:03:03
Temat: Re: Przyjazn M i K - a jednak MAM problem... (b.dlugie)cbnet wrote:
> Bo wiesz, zdarza sie ze pozadliwosc nie jest zaborcza, ale u Ciebie
> pozadliwosc jest tu zaborcza. :)
Jaka by nie była, nie jest dowodem na miłość.
Powiem więcej.
Każda zaborczość, może swiadczyć właśnie o jej braku.
GABi
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2003-09-25 08:04:08
Temat: Re: Przyjazn M i K - a jednak MAM problem... (b.dlugie)cbnet wrote:
> No bo skad nagle ta Twoja zaborcza pozadliwosc... jesli nie z milosci? :]
Litości....
--
GABi
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
| « poprzedni wątek | następny wątek » |