« poprzedni wątek | następny wątek » |
1. Data: 2006-11-09 08:03:19
Temat: PsycholoG... Komu jest potrzebny?
Mam problem i nie wiem jak go rozwiązać. Mam jakiś plan, ale jest
może ktoś, kto przeszedł coś podobnego, potrafi podpowiedzieć mi i
dać jakieś wskazówki.
Problem ten znam nie od dziś, bo sytuacja się powtarza tyle, że
poprzedni schemat dotyczył mojej 9 lat starszej siostry, a nie mojego
10-letniego syna.
Narasta już od jakiegoś czasu konflikt między moją mamą, a moim
synem. Jeśli w pobliżu jestem ja, to wszystko jest jak trzeba, ale
gdy mnie nie ma to sytuacja jest stale jednakowa.
Moja mama w dziwny sposób stara się zdobywać miłość mojego syna,
co On świetnie nauczył się wykorzystywać. Do pewnego momentu nikomu
to nie przeszkadzało, a ja miałam się nie wtrącać, bo mnie "to nie
dotyczy" jak mi wmawiała mama. Dziś jest znacznie gorzej. Nie można
nazwać tego problemem, a chorobą. Relacja między nimi przerodziła
się w swoistą walkę pod tytułem: "kto w stadzie jest wyżej w
hierarchii"? Poza wrzaskami mojej mamy (odkąd odszedł ojciec moja
mama uczyła się krzyczeć i podniesionym głosem starała się
wzbudzić w nas szacunek i respekt), kopaniem, biciem i szarpaniem są
płacze, wrzaski i katowanie słowami. Moje dziecko zostało nauczone
przez babcię, czego ma od Niej wymagać i jak egzekwować, jeśli
babcia stawia opór na wykonanie zadania. Najczęściej odbywa się to
poza mną, bo akurat jestem w pracy, albo na chwilę wyszłam. Nie mam,
więc możliwości interwencji natychmiastowej. Podczas mojej
obecności najczęściej takie sytuacje nie mają w ogóle miejsca.
Co robić?
Rozmawiam z mamą o tej sytuacji ciągle. Staram się przekonać Ją,
że potrzebna jest tu pomoc psychologa, ale Ona na tą się nie zgodzi.
Jest to wykluczone, choć ja tego nie wykluczam i kiedyś (chyba, że
wcześniej się pozabijają) do tego doprowadzę. Szukam doraźnego
środka na uspokojenie sytuacji. W tej chwili nie mogę ruszyć się z
domu, bo jak tylko wychodzę, to są awantury.
Może ktoś spytać, jaka jest różnica wieku między nimi.
Babcia ma lat 62, a syn 10. Łatwo, więc policzyć, że różnica
między nimi to dokładnie 52 lata. Czasem zastanawiam się tylko,
które z nich jest młodsze.
Sytuacja pogarsza się z dnia na dzień. Nie mam możliwości
wyprowadzenia się od mojej mamy, bo zamiast mi i dziecku pomóc jego
ojciec, a mój były mąż pozbawił nas mieszkania. Nie mam gdzie się
wyprowadzić, by ograniczyć kontakty syna z babcią,
Nie mam już siły być rozjemcą awantur. Sama wiele przeszłam i
dalsze życie w takim stresie mnie wykańcza. Zastanawiam się skąd w
ogóle we mnie taka siła i chęć walki o to by zmienić babcię,
wciąż rozmawiać o problemie z Nią. Trzymać dziecko w "ryzach" i
jednocześnie starać się jeszcze jakoś zarabiać na życie, co im
dalej tym bardziej niemożliwe. Muszę przecież nieustannie
interweniować w ciągłych awanturach.
Mam dość. Nie chce mi się już żyć. Nie wiem czy lepiej czekać
aż któreś wsadzi drugiemu nóż w plecy, czy skończyć ze sobą i
mieć wreszcie święty spokój.
Może ktoś wie, co lepsze?
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
« poprzedni wątek | następny wątek » |