Data: 2011-01-13 09:02:13
Temat: Raport MAK
Od: "cbnet" <c...@n...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
1. Załoga popełniła wiele błędów i to było bezpośrednią przyczyną
tej strasznej katastrofy.
Ale czy inni piloci na miejscu załogi tego samolotu gwarantowaliby,
że do katastrofy by nie doszło? Jest oczywiste, że NIE.
Z rozmów wynika, że załoga nie była zainteresowana tym, aby
lądować w Smoleńsku i oceniała to lądowanie w krytycznie trudnych
warunkach, których była w pełni świadoma, jako "nic z tego nie będzie".
2. Gen. Błasik zachował się jak skończona PI**A. Zamiast zastanawiać
się w nieskończoność czy postawić się tym troglodytom urągającym
gatunkowi ludzkiemu posługującemu się mózgiem (zamiast prymitywnymi
chcicami) z otoczenia ex-prezydenta, powinien był to zrobić.
Podkreślam: _powinien_ był to zrobić.
Nie zrobił tego i tym samym wyindukował w załodze postawę uległości
wobec nacisków wiadomych pasażerów samolotu.
Taka jego postawa nie była godna roli Dowódcy Sił Powietrznych RP.
Natomiast nie łączę działań gen. Błasika z aktywnym udziałem
w wywieraniu presji na załogę samolotu 101.
3. Dla mnie po tym co usłyszałem (i też zobaczyłem) stało się jasne,
że w 90% (czyli niemal w całości) odpowiedzialność za tę katastrofę
ponosi Lech Kaczyński i jego bezmózgie otoczenie.
Notabene wcześniej byłem daleki od takiego wniosku.
4. Rosjanie mogli zamknąć lotnisko lub zabronić lądowania, jak również
ostrzec załogę kilka-kilkanaście sekund wcześniej, że samolot za szybko
schodzi w pionie, oraz mogli nakazać mu natychmiast wrócić na pozycję
decyzji (czyli na 100m), a następnie przerwać manewr lądowania,
ale nie mieli obowiązku (nie musieli) tego robić.
Mogli to zrobić, ale nie musieli, a to co zrobili oprócz tego nie budzi
żadnych poważnych zastrzeżeń.
Nie można oczekiwać od rosyjskich kontrolerów lotu, że będą dbać
o bezpieczeństwo pasażerów bardziej od osób odpowiedzialnych
za to na pokładzie samolotu, czy że bezwzględnie powinni wtrącać się
w każde dyskusyjne działanie załogi w dowolnej sytuacji.
Nie obwiniam Rosjan za tę katastrofę w stopniu o jakim wartoby
w ogóle mówić.
--
CB
|