Data: 2003-06-08 14:35:43
Temat: Re: !!!!!!!
Od: "brow\(J\)arek" <b...@w...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "Krystyna*Opty*" <k...@p...onet.pl> napisał w
wiadomości news:bbtmtu$agn$1@news.onet.pl...
> Obalać? Przebadali wstępnie, wyniki mimo ich negatywnego nastawienia
okazały
> się pozytywne, ale i tak odwrócili kota ogonem twierdząć, że dieta
> wysokotłuszczowa jest szkodliwa bo... tak głosi cały świat i już.
Te wstępne wyniki to można gdzieś znaleźć ?
> Widocznie ja nie jestem NORMALNA, bo mi to NORMALNE jedzenie
> nie służyło.
No cóż, jak widać nie wszystkim służą pewne rzeczy.
Ciekawe co u Ciebie znaczyło "normalne jedzenie". Bo np. Mike (który
startuje właśnie z DO) napisał: "Ale różnie
z tym wychodziło i nieraz kończyłem cały dzień ze śniadaniem złożonym
z
6-ciu pączków z budyniem i z lukrem". Sęk w tym, że wiele chorych
(otyłych, czy po rostu z problemami osób) właśnie tak pojmuje normalne
jedzenie. Ja normalne definiuję trochę inaczej.
> To mów od razu - chebek dla Ciebie jest pyszny i nie jesteś w stanie
go
> odstawić na dalszy plan jako sporadyczny i niewielki dodatek do
Twojego
> żywienia. Zgadza się, są ludzie, którzy bez chleba - jako podstawy
żywienia
> - żyć nie potrafią.
> Na oliwce - powinieneś, a nie na "szkodliwym" masełku, powinieneś
szanować
> wyniki NORMALNEJ diety... ;)
Mylisz się, chleba jem ilości naprawdę niewielkie i po różnych
eksperymentach (w tym z DO) nie czuję jakiejś szczególnej potrzeby
opychania sie tym badziewiem, które proponują piekarnie. Natomiast gdy
ostatnio upiekłem sobie sam dwa chlebki (pszenno-żytni i żytni) to
była zupełnie inna sprawa.
Co do masełka - nie uważam go za szkodliwe, a wręcz przeciwnie pod
warunkiem, że jest to masło z mleka krowiego, bez barwników,
utrwalaczy i dodatków... Widzisz - nie trzeba być na DO by jeść
masełko.
> > i to mnie nie dziwi - zwłaszcza jak sobie uświadomię jaki jest
> > współczesny chleb oraz to, że makaron to chyba taki stosunkowo
nowy
> > wynalazek (ziemniaki mnie osobiście nigdy nie pociągały)
>
> No to jesz ten PYSZNY CHLEBEK, czy nie jesz?
Już wyzej odpowiedziałem. Jak mam ochotę to jem dobry chleb.
> > No, rosnie za to z powodzeniem rzepak
>
> Rzepak? Potrafisz go jeść na surowo? Chyba przewód pokarmowy
> człowieka nigdy nie miał okazji się przystosować do jego trawienia.
Mięsko tez jesz surowe ? I o ile rzepaku na surowo nie jadam, o tyle
słonecznik i oliwki - czemu nie ?
> I właśnie te rzeczy jem, nie mam powodów zeskrobywać tłuszczu z
mięska,
> które także mi w pewnej ilości smakuje i jest mi potrzebne. Gdybym
jadła
> coraz więcej węglowodanów - to z pewnością miałabym coraz większą
awersję do
> mięsa i tłuszczów zwierzęcych. Tak działa metabolizm u wszystkich
zwierząt
> włącznie z wszystkożernym człowiekiem.
Ciekawe, jem te węglowodany i nie mam awersji do mięsa i tłuszczów
zwierzęcych. Co wiecej "statystyczny" Polak wcinający ziemniaki też od
mięska i tłuszczów nie stroni.
> Oczywiście dieta niskokaloryczna to pojęcie dość enigmatyczne i nie
tożsame
> z dietą śródziemnomorską (jakaś nietykalna, poza wszelką krytyką)
Cos chyba w dziwnym kierunku dryfujesz. Dieta niskokaloryczna to chyba
nie tyle jest nietożsama ze śródziemnomorską co w ogóle tych pojęć nie
należy mieszać
>Wg
> powyższego sondażu aż 63,5% bardzo się stara zdrowo odżywiać, unikać
> produktów wysokokalorycznych, a choroby i otyłość mnożą się wtempie
> piorunującym, nie widzisz tu sprzeczności?
Pozornie widzę. Jednak gdy poobserwujesz ludzi, którzy starają sie
jeść niskokalorycznie i zdrowo bardzo łatwo zrozumiesz czemu im nie
wychodzi. Co więcej, ja tez nie uważam, że niskokalorycznie znaczy
zdrowo.
> Co więcej Kreteńczycy żyją na naszym globie chyba
> > trochę dłużej niż J.Kwaśniewski więc ich "poczynania żywieniowe"
> > trochę łatwiej zweryfikować i wyciągnąć wnioski.
>
> My jesteśmy w Polsce, a nie na Krecie.
No i... ?
Diety, czy modelu odżywiania z Krety nie widzisz w Polsce ale za to DO
uważasz za intenacjonalny model żywienia, który można stosować
wszędzie.
>Żydom z ich "plackiem-macą" też chyba
> > nie wiedzie się najgorzej...
>
> Daj spokój, na samych plackach to oni byłi w Egipcie i chyba im się
to mocno
> nie podobało, skoro podjęli wielki exodus i wielkie ryzyko byleby
tylko
> zmienić swoją egzystencję.
W Egipcie nie bylo im źle. Ale dostali nakaz i trzeba było iść. Placki
nie miały tu nic do rzeczy.
Wiesz czym żywili się "po drodze" - prawda ?
> Nie będę Cię przekonywać. Ja to przerabiałam. Kupowaliśmy i piliśmy
ich
> coraz więcej i więcej...
A ja jakos sie nie uzależniam. Najlepiej wchodzi mi woda lub woda z
sokiem, gdzie sok jest tylko malutkim dodatkiem.
> Nie, nie będę Cię przekonywać, jedz sobie na zdrowie. Widocznie
jeszcze
> za mało zjadłeś owoców z tego drzewa "poznania dobra i zła" ;)))
> Ja juz swoje zjadłam i poznałam... : )
Nie przekonuj - jabłek w zasadzie nie jadam. U mnie węglowodany
pochodzą głównie z ryżu, bananów i suszonych owoców.
> Doświadczyłam i tego. Na niskotłuszczowej diecie miałam też
uczulenie na
> słońce,
> nie mogłam też nie nosić okularów przeciwsłonecznych i pewnie nie
uwierzysz.
> Od kilku lat mogę się opalać i nie ma wysypki. I nawet słońce bez
okularów
> mi
> juz nie przeszkadza. Oczywiście powiesz pewnie, że to przypadek.
Nie powiem. Przez 2 ostatnie lata "kichawę" chcialo mi urwać o tej
porze roku. W tym roku nic. "Powiesz pewnie, że to przypadek", a ja
powiem, że ma to związek ze zmianą nawyków żywieniowych i życiowych
(0,5 litra zsiadłego mleka dziennie, dużo wody, brak słodyczy, klusek
i makaronów, dużo ruchu [choć ciągle jeszcze za mało])
> > O czym sie przekonałaś, że błonnik grozi zaparciami czy, że
NADMIAR
> > błonnika grozi zaparciami ?
>
> Nadmiar.
Widzisz. Według mnie szkodzi (i to nie tylko o błonnik chodzi) przede
wszystkim BRAK UMIARU (również w LIMITOWANIU).
> > No nie wszyscy. Zacytowany powyżej pan doktor (lekarz, dietetyk
czy
> > jak mu tam) napisał, że nadmiar błonnika nie jest "cacy".
>
> No wiesz, zaczyna się to odwracanie kota, nie tylko ogonem, ale i do
> góry nogami, poczekaj, wszystko jeszcze przed nami... ;)
Tak źle i tak niedobrze.
> O! To Ty nawet piwko bardzo lubisz ;)
Nawet bardzo.
A wczoraj to nawet za bardzo. Jeszcze raz potwierdza się, że NADMIAR
szkodzi. Muszę sobie wyprodukować takie sumeryjskie piwo. Musiało być
ono całkiem inne od współczesnego skoro potrafili wypijać go dzień w
dzień po kilka litrów.
--
brow(J)arek pozdrawia
|