Data: 2009-12-09 21:42:37
Temat: Re: 2 matki
Od: Hanka <c...@g...com>
Pokaż wszystkie nagłówki
On 9 Gru, 21:31, medea <e...@p...fm> wrote:
> Chciałabym tylko dodać do całej tej pięknej Twojej wypowiedzi, żebyśmy
> nie zapominali o tym, że człowiek jest istotą dynamiczną, że wiele może
> się jeszcze zmienić na dobre w życiu "dziewczyny o zgaszonych oczach".
> To przecież jeszcze nie koniec dla niej. Przyjdzie chwila, że się obudzi
> z tego letargu, że płaszcz wypierze i do dziecka się uśmiechnie. Czasem
> trzeba do tego niewiele, wystarczy iskra, a czasem trzeba włożyć więcej
> wysiłku. Ale chyba da się zawsze?
Nie wiem, czy zawsze.
Aby metamorfozy byly skuteczne i trwale, trzeba wlozyc
w to sporo pracy, a takze pilnowac owych na nowo zapalonych
iskierek niby plonacego ognia.
Mysle, ze moze sie zdarzyc, iz nie kazdemu starczy sil, by
z popiolow, jak Feniks, powstac, na nowo.
Ponoc nadzieja to matka glupich.
Lecz tez: mowia, ze nadzieja umiera ostatnia.
Bez nadziei, tylko szarosc.
Teraz, gdy juz umiem smiac sie do rozpuku,
gdy potrafie marzyc, brac, dawac, cieszyc sie
z kazdej chwili, staram sie wykorzystywac te,
nieco spoznione, lecz obecne wreszcie w moim zyciu,
przymioty.
Dobrze znamy slowa:
Spieszmy sie kochac ludzi; tak szybko odchodza.
Powiem cos takiego:
Spieszmy sie z kochaniem siebie, z czerpaniem
radosci z istnienia.
Lecz niekoniecznie stajac sie z automatu typem sybaryty.
Chodzi mi bardziej o CZUCIE istnienia jako radosci.
O CHŁONIECIE kazdej chwili.
Wszak nigdy nie wiadomo, ktora z nich bedzie ostatnia :)
|