Data: 2003-06-01 19:26:26
Temat: Re: A co jesli ja chce dziecka?
Od: "Habeck" <h...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
> Wszelkie spekulacje typu byla w ciazy, poronila odpadaja - bylem pierwszy
i
> wiem to na pewno :-) Co do tego ze nie moze miec dzieci to tez watpie, ona
> wyraznie boi sie zajsc w ciaze, gdyby wiedziala ze nie moze miec dziecka
to
> pewnie bylby luz.
Więc tłumaczenie najprostsze jest najlepsze. Przy okazji - też byłem
pierwszy
i ona była dla mnie pierwsza. Wiem to na pewno :-).
> > Moja żona... cóż... bała się porodu. Bała się ciąży.
>
> Ale chciala dziecka?
Ogólnie chciała. Kiedyś... w przyszłości. Problem był inny niż u Ciebie.
Chciała się dorobić czy raczej ustawić. Na szczęście rzeczywistość
zweryfikowała jej marzenia (dziękujemy Bogu /a dla niewierzących - losowi/,
że Asia nie była
planowana). Świadomość tego, że "jestem w ciąży" bardzo ją dobiła... na
tydzień, może dwa. Potem rozmowy (to podstawa związku, a nie jak niektórzy
twierdzą - sex /choć bez niego też ani rusz :)/), rozmowy... potem pierwsze
zdjęcie niuni na USG i radość do dzisiaj.
>
> Pozostaje mi tylko pogratulowac, pozazdroscic i uzbroic sie w cierpliwosc
> :-)
Dzięki. Pamiętaj, że życie weryfikuje wiele rzeczy. Nie słuchaj tych, którzy
mówią, że odmienne zdanie u partnerów (nawet w tak ważnych kwestiach jak
rodzicielstwo, wychowywanie, sex, pieniądze) jest podstawą nieudanego
związku.
Pamiętam nauki przedmałżeńskie (polecam przyszłym małżonkom takie 3-dniowe,
ekspresowe /po szczegóły - wawa i okolice - zapraszam na priva/, a odradzam
te typowo kościelne, gdzie najczęściej nikt się na niczym nie zna, albo zna,
ale od strony kościoła, co na jedno wychodzi :) ), które m.in. polegały na
tym, aby narzeczeni poruszali ważne dla nich tematy (moderatorami były inne,
leciwe już stażem małżeństwa) i okazało się, że moje zdanie w wielu
nieporuszonych, bo wydawałoby się oczywistych, dotąd kwestiach znaczenie się
różni od zdania mojej żony. No i nawet na takich naukach nie obyło się bez
dyskusji-kłótni. Aha... prowadzący się śmieli, że to nauki antymałżeńskie bo
na jakieś 15 par ok. 2 po tych naukach się rozchodziło. I po tych 3 dniach
wcale się nie zdziwiłem tym stwierdzeniem.
Dobra... nie zanudzam.
Pozdrawiam,
Habeck
P.S. W naszym życiu wszystko przychodziło na czas. Nawet wtedy, kiedy czegoś
nie chcieliśmy, okazywało się, że to coś pojawiło się w najlepszym możliwym
momencie. Oczywiście przekonywaliśmy się o tym po czasie :).
|