Data: 2009-12-04 21:58:49
Temat: Re: Alefia urojeniowa
Od: XL <i...@g...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Dnia Fri, 4 Dec 2009 13:49:18 -0800 (PST), de Renal napisał(a):
> XL wrote:
>> Dnia Fri, 4 Dec 2009 13:18:25 -0800 (PST), de Renal napisaďż˝(a):
>>
>>> XL wrote:
>>>> Dnia Fri, 4 Dec 2009 11:52:15 -0800 (PST), de Renal napisaďż˝(a):
>>>>
>>>>> Przyjrzyjmy si� ludziom przysz�o�ci, ludziom naukowym i dzisiaj ich
>>>>> nie brak, co raz g�ciej si� pleni�. Jedno jest wstr�tne w takim
>>>>> naukowcu; jego u�miechni�ta bezsilno��, pogodna bezradno��. Podobny
>>>>> jest rurze, kt�ra przepuszcza pokarm, ale go nie trawi; nigdy ta
>>>>> wiedza jego nie staje si� w nim osobista, jest od st�p do g��wy
>>>>> narz�dziem tylko, instrumentem= podobie�stwo z Robakksem. Rozmawia z
>>>>> takim profesorem, jak z ryb� wyj�t� z wody, ka�dy z nich umiera, gdy
>>>>> go wydoby� z jego specjalno�ci-- to jest zawstydzaj�ce, trzeba si�
>>>>> czerwieni�. Skromni? Ja na ich miejscu tak�e by�bym skromny, jak�e nie
>>>>> by�, gdy nic z tego , co si� osi�ga, nie wchodzi w krew.? Przekl�te
>>>>> �lepe kury, kt�rym zdarza si� ziarno. �lepi murarze, od tysi�cleci
>>>>> k�ad�cy cegie�k� na cegie�ce, ale nie wiedz� co buduj�. S�
>>>>> pracownikami. S� wsp�pracownikami. Je�li jeden powiedzia� ''a'',
>>>>> drugi m�wi'' b'', a trzeci ''c'' i tak urabia si� zdanie dominuj�ce,
>>>>> ka�dy jest funkcj� ka�dego, ka�dy pos�uguje si� ka�dym, wszyscy
sďż˝
>>>>> zawsze s�ugami-- wyssani przez wampira intelektu, zepchni�ci w d�
>>>>> przez szybuj�c� w g�rze My�l, co raz bardziej nieosi�galna.
>>>>> Jeszcze za mojej m�odo�ci �miano si� z profesora, abstrakcyjnego
>>>>> dziadka gubi�cego kapelusz. Dzi� ju� nikt si� nie �mieje, zaczynamy
>>>>> si� kurczy�, kuli�, robi si� nam jako� niewyra�nie, gdy widzimy,
jak
>>>>> dobrotliwe gremium specjalist�w dobiera si� nam do sk�ry-- przetwarza
>>>>> nam geny-- w�azi nam w sny-- przeinacza kosmos, zapuszcza igie�k� w
>>>>> centra nerwowe, obmacauje te organy nasze wewn�trzne, poufne, kt�re
>>>>> nie powinny by� dotykane. Ten rozpoczynaj�cy si� bezwstyd, ta
>>>>> nikczemna bezceremonialno��, to �wi�stwo poczynaj�ce dzia� si� z
nami
>>>>> jeszcze nas dostatecznie nie przera�a-- ale wkr�tce poczniemy wy�, jak
>>>>> ta przyjaci�ka, dobrodziejka, Nauka, coraz bardziej rozp�tana, staje
>>>>> si� bykiem bior�cym nas na rogi, �ywio�em bardziej nieobliczalnym od
>>>>> wszystkich, z jakim dot�d mieli�my do czynienia. Wzmagaj�ce si�
>>>>> �wiat�o , przeobrazi si� w ciemno�� i znajdziemy si� w nowej nocy ,
>>>>> najgorszej.
>>>>
>>>> Tak jest, masz racjďż˝.
>>>> --
>>>>
>>>> Ikselka.
>>>
>>>
>>> Ej obud� si�, najpierw si� zgadzasz p�nej nie, to s� konsekwecje
>>> naukowego ch�odu, �e go wywalono, pomy�l jak czujesz si� nas sali
>>> operacyjnej gdy jeste� tylko mi�sem do naprawienia, a wszelkie ciep�e
>>> s�owo jest uwa�ane za zbyteczne i taki lekarz bezceremonalnie wk�ada
>>> ci palce..... bez �adnego ciep�ego s�owa.
>>> Czyli jesteďż˝ przedmiotem.
>>
>> Zgadzam si� z fragmentem, kt�ry zacytowalam powy�ej.
>> Nie zgadzam si� z nies�uszno�ci� wywa�ki z pracy, bo to akurat ma si�
do
>> tego, co powy�ej piszesz, jak pi�� do nosa.
>> �le zaklasyfikowa�e� sytuacj� z tym zwolnieniem. Zwolnienie by�o
s�uszne:
>> profesjonalista powinien wykonywac swj zaw�d bez ukrytych intencji. A skoro
>> tego JEDNEGO pana wywalono, to znaczy, �e wyszed� poza kompetencje i
>> zaistnia�y okoliczno�ci dzia�ania na niekorzy�� pacjenta -
>> najparwdopodobniej chodzi o pr�b� wkradniecia si� w sfer� zaufania w celu
>> odniesienia korzy�ci materialnych (zapis notarialny, wy�udzenie itp).
>> Niedawno w TV (jaki� rok do dw�ch) by� program o mi�ym ch�optasiu,
kt�ry w
>> ten w�a�nie spos�b "obskakiwa�" kilak starszych, samotnych os�b. jedna z
>> nich op�aca�a mu studia, od ka�dego co� wy�udzi�.
>> --
>>
>> Ikselka.
>
> Zgadzasz się z fragmentem cytatu, który jest konsekwentny w całości,
> tylko tam było ogólnie, a przykład jest konkretny= czyli nie rozumiesz
> z czym się zgadzasz.
To autor całości nie rozumiał, co w niej połączył.
--
Ikselka.
|