Data: 2001-08-22 22:00:02
Temat: Re: Arachnofobia
Od: "... z Gormenghast" <p...@p...promail.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
No cóż tu uczynić... Ja Cię doskonale rozumiem Natchniuzo - od pająków ;)
ale pozwól mi na lekkie potraktowanie tematu (poważnie juz było, a lekko
nie do końca).
Otóż powiem Ci, że na zamku zawsze było multum tych stworzeń i co ciekawe
nigdy nie wynikły z tego żadne konflikty z ludźmi (z wyjatkiem moze jednego,
dotyczącego kucharza, ale o tym potem...) Może dzięki dobrej tradycji
własnie. Były one zawsze uważane za strażników pokoju i dobrobytu, gdyż
najwięcej ich lokowało się na strychach, pod dachami...
Pamietam pierwsze spotkanie z nimi Tytusa, gdy wrócił zarumieniony z podniecenia
po tym, jak jakaś dziewka dworska narobiła wrzasku znalazłwszy takiego jednego
na swoich gołych plecach w czasie gdy przebywała w ... tzw. ustronnym miejscu.
Miejsce było ustronne ale miało również daszek, a pod nim oczywiscie tysięczne
kolonie naszych ulubieńców...
Wiesz co mówią stare księgi Gormenghast? Że wszyscy oni są naszymi przodkami,
w każdym z nich siedzi kawałek któregoś z mieszkańców zamku jaki w nim oddał
duszę w ciągu tych 600 lat historii rodu... Tak przynajmniej zapewniał mnie
Barquentine - straznik tradycji... Ech... długo by opowiadać ;)). Ale wiem,
ze to nie na Twoje uszy Natchniuzy...
W kazdym razie zabijać nie wolno. Jak któryś przeszkadza to jest prosty sposób.
Wziąć szklenicę o gładkich ściankach i, gdziekolwiek by nie był przykryć go nią.
Wraz ze szklenicą w drugą rękę najlepiej wziąć od razu sztywny kawałek kartonu
(na zamku ostatnio coraz więcej komputerów a wraz z nimi nie wiem skąd takie karty
dziurkowane prostokątne... ze ściętym rozkiem- one doskonale do tego się nadają).
I gdy juz szklenica na biedaku spoczywa, wsuwa się tę kartę pod nią, oczywiscie bez
unoszenia. Potem mozna spokojnie wszystko unieść i obrócić a Twój wróg a nasz
przyjaciel spokojnie będzie czekał swego losu na dnie szkła...
Nie zabijać!! Wyciepnąć przez okno... Oczywiście bez szklenicy.... I patrzeć, jak
nieborak majestatycznie, nieruchomo opuszcza się na skrzydłach wiatru w dół...:))
Wdzięczny!:))
A z tym kucharzem... No cóż. Kiedyś na strychu odbywał sie pojedynek o północy.
Na śmierć i zycie. Między Flayem i Swelterem... Fascynujący !! Oni mnie nie widzieli,
ale ja ich tak !:))... Szkoda, ze nie pora na opowieści...
W kazdym razie gdy Swelter już unosił nad leżącym Flayem swoje stalowe ostrze
tasaka, by z rozkosza uderzyć po raz ostatni... na jedyne jakie mu zostało widzące
oko przemaszerował ogromny, czarny, włochaty ... pająk czyniąc mrok w jego głowie...
Zanim sie zorientował co się stało - Flay wykorzystał tę zbawczą pomoc...
Jak? Nie moge juz dłużej... Wybacz Natchniuzo. Wybaczcie Wszyscy...
Sepulchrave
~~~~~~~~~
> Grzesie?
> Pozdrawiam
> *Madzia vel Natchniuza* ~ Spammers Club
===============================
|