Data: 2010-07-21 13:12:50
Temat: Re: BLAGAM trzese sie Jak sobie siebie opanowac
Od: "Strachu S." <s...@o...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
XLka:
> Otóż ja spotkałam psychiatrę, który pomógł mi przede wszystkim rozmową, nie
> załował na to czasu, a leki zapisał jedynie wspomagająco. taki bardziej
> psychoanalityk niż psychiatra.
> Może ja mam po prostu szczęście, albo może po prostu to był DOBRY
> psychiatra.
I szczescie i dobry lekarz.
Ja bylem i u psychiatry, i u psychologa na NFZ.
Psychiatra wylacznie pisal.
Pisal, pisal, pisal cos.
Na mnie nie spojrzal.
Gdy mowilem co sie dzieje, jakie sa objawy, co dreczy mnie, to powiedzial ze
przypisze leki, i skieruje do psychologa.
Kontrola po miesiacu polegala na jeszcz krotszej wizycie, lekarz znowu pisal,
pisal, pisal.
I zapisaniu kolejnego pudelka lekow.
"Jak dlugo panie doktorze lykac?" - "Nie wiem, proponuje conajmniej pol roku".
Gdy pytalem co robic, jak sie zachowac, jak wplynac na interesujace mnie
relacje odpowiedzial, ze to mam isc do psychologa.
Katastrofalne podejscie, facet wystraszony, przerazony.
Na srodku stolika miedzy nami tykal budzik na ktory wciaz spogladal.
Pani psycholog sluchala.
Byla to moja pierwsza w zyciu wizyta u psychologa (u psychiatry zreszta tez).
I zawsze myslalem, ze to ma byc cos a'la 'cywilny ksiadz', ze cos poradzi,
nakieruje, moze zada jakies "pytanie pomocnicze" dla mnie, by latwiej bylo mi
cos zrozumiec, zmienic w sobie.
Wiec wchodze, a nprzeciwko mnie siedzi ... dziecko.
Pani psycholog nie mogla miec wiecej niz 25-27 lat.
Atrakcyjna, ladna, apetyczna, ale... dziecko - co moze wiedziec tak mloda
osoba, w czym ma mi pomoc?
Oczywiscie, wiek niczego nie implikuje, byc moze i tak mlodzi terapucie mja
doswiadczenie i potrafia pomoc, ale tutaj...
Ta dziewczyna siedziala przede mna, i:
suchala, sluchala, sluchala.
Przez przeznaczone na mnie 50 minut (tez z budzikiem!) sluchala, i jedynie co
kilka moich zdan, mojego monologu wydawala z siebie dzwieki:
"naprawde?", "i co wtedy?", "ojej, i co pan wtedy zrobi?", "naprawde?"
To byly ptania osoby zaskoczonej, niedowierzajacej, nierozumiejacej.
Zapytania niczym ze spotkania w gronie psiapsiulek, opowiadajacych sobie
jakiego fallusa ma nowy narzczony, albo jak to ktoras zlamla obcas.
Ale nie psychologa.
Nie bylo zadnej porady, zadnego komantarza, zadnego nakierowania, NIC.
--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl
|