Data: 2002-01-31 14:54:48
Temat: Re: Blagam - pomozcie !!! OT
Od: "Krystyna *Opty*" <k...@v...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "Tomek Wilicki" <t...@w...pl> napisał w wiadomości
news:3c5635c4@news.vogel.pl...
>
> Użytkownik "Krystyna *Opty*" <k...@v...pl> napisał w wiadomości
> news:a33jj2$4ng$1@news.onet.pl...
> > organizm sładników). Wątroba jest jedynym organem zdolnym do eliminacji
> > cholesterolu z ustroju drogą syntezy kwasów żółciowych.
>
> No dobra, dalej tam nie widzę dlaczego przy tej produkcjie nie tworzą się
> kamienie żołciowe, ona tworzą się przy nagłym wydzieleniu żółci, czyli
przy
> każdym większym wysiłku. Nikt mi nie wmówi że jak się cały czas je to żółć
> wydziela się ciągle... To tak jakby mówić że serce odpoczywa przy bardzo
> dużym wysiłku, ale ciągłym
>
Kamienie mają lepsze warunki do tworzenia się, gdy jest bardzo mały przepływ
żółci .Gdy nie ma tłuszczu zjedzonego w jelitach -> nie ma potrzeby
wydzielenia (skurczu woreczka) żółci. Wtedy zalegająca w woreczku żółć traci
wodę, zagęszcza się i łatwo wytrącają się kryształy.
Pobudzenie systematycznym, tłustym jedzeniem uaktywnia tę cyrkulację między
odprowadzaniem zużytych substancji i cholesterolu LDL z zalegających
zakamarków ciała _do_ wątroby w celu utylizacji i wytworzenia żółci, która z
kolei przy następnych dowozach tłustego pokarmu (i obecnego w tym momencie w
jelicie cienkim), powoduje skurcz woreczka i wysłanie gotowej porcji na
spotkanie z tłuszczem w jelicie w celu emulgacji (przygotowania do
wchłonięcia przez ściany jelit), część innych składników tej żółci trafia do
recyrkulacji żyłą wrotną do wątroby, a pozostała wykorzystana i zbędna ilość
zużytych już składników trafia do jelita grubego, co z łatwością (niewielki
tłuszcz i niewielka ilość masy) zostaje wydalone bez trudności.
> > Przechodzi wtedy na rodzaj zasilania wewnętrznego, można powiedzieć:
> > sam siebie żywi, produkując proporcję białka, tłuszczów i węglowodanów
> > wg własnego, wewnętrzego uznania. Akurat ta proporcja jest zbliżona (o
> > paradoksie!) do... optymalnej : )
>
> hehe, to może odżywiajmy się krwią jelitową....?
Nie rozumiem. Czemu jelitową? W jelitach w czasie głodówki nie ma nic. Cały
organizm pokłada nadzieję w wątrobie, szczególnie te najsłabsze komórki
(czekają na zasiłek, lub rentę ; ) ). Inne trochę silniejsze jakoś sobie
radzą, na różne sposoby (czasem "niemoralne" wobec słabszych sąsiadek), ale
często mają na tyle dobrą kondycję, że spalają zalegające złogi (na zasadzie
jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma).
Ponieważ tej mieszanki nie
> wstrzykuje się dożylnie a podaje doustnie to takie dywagacje trącą
> sofistyką... delikatnie mówiac
>
Myślę, że zjawisko uaktywnienia się sofistyki rzeczywiście może mieć miejsce
w sytuacjach skoków na szersze pole odkrywanej wiedzy i jednoczesnym
deficycie słów, którymi można pewne zjawiska jednoznacznie określać.
To fakt, że mam często problem ze ścisłym wyrażeniem tego, co widzę w
wyobraźni. Moim zdaniem o słabej kondycji jakiegoś narodu świadczy ilość
synonimów i ten deficyt adekwatnych słów,
(kiedyś bawiłam się w rozwiązywanie rebusów, szarad, anagramów itd.)
ale to ludzie tworzą język, im wyższa inteligencja - tym bogatszy język.
Ale to NTG.
> nie, po prostu ma to swoje źródło w tym że organizm za wszelka cenę unika
> stresu i związanego z tym dodatkowego obciążenia
>
Tak jest zawsze, dlatego bardzo ważne jest starać się zrozumieć własny
organizm. On w zasadzie ma tylko jeden sposób na przekazanie nam swojej
informacji - ból. Sygnał bólu powinien uczyć, ostrzegać. Uśmierzanie go
farmaceutykami _bez_ jednoczesnego usuwania prawdziwej przyczyny bólu - to
zwykła walka z własnym organizmem. Można i tak (gdy się jest
niedoinformowanym), aż do granic wytrzymałości człowieka, który staje się
jednym, wielkim bólem. I w takiej sytuacji ucieczka w dobrowolną śmierć
(eutanazja) wydaje się być dla niego większą wartością niż życie.
A więc nie życie jest największą wartością. Największą wartością jest
szczęście, poczucie spełnienia, satysfakcja z tego co robimy, uczucie
przydatności dla innych, a więc poczucie własnej wartości i... brak bólu.
> akurat mięśnie to dość szybko zaczyna spalać, fragment o wątrobie jest
> niejasny, ciąg przypuszczeń bez potwierdzenia jak dla mnie w faktach.
> Wątroba oczyszcza z toksyn? co oczyszcza? jak?
Do wątroby wchodzą dwa naczynia krwionośne: t ę t n i c a
w ą t r o b o w a zaopatrująca wątrobę w krew utlenowaną, odżywczą,
i ż y ł a w r o t n a , doprowadzająca do wątroby krew żylną z
nieparzystych narządów jamy brzusznej, zawierająca produkty trawienia
jelitowego białek i węgli oraz produkty rozpadu krwinek czerwonych ze
śledziony. Opuszczają natomiast przewody żółciowe. Te trzy elementy stanowią
tzw. triadę wątrobową i występują razem w nadrobniejszym składniku
strukturalnym wątroby - zraziku.
Wątroba spełnia cztery funkcje:
m e t a b o l i z m (procesy syntezy i rozpadu składników biochemicznych) ,
d e t o k s y k a c j a (bilirubiny, amoniaku leków, alkoholu i
zanieczyszczeń środowiska),
w y d a l a n i e (bilirubina, kwasy żólciowe, cholesterol),
ma g a z y n o w a n i e (glikogen, białka, żelazo, miedź, witaminy)
że odpoczywa to się zgodzę,
> pewnie nawet całkowicie prawie zawiesza sie w dzialaniu...
>
: ))) no nie zupełnie : ) - przy głodówce wątroba wzmaga aktywność przemian
między B:T:W do stosownych potrzeb, jakie ma w tym momencie organizm,
uruchamiając przy tym zapasy ze swego magazynu i czerpiąc z dostaw z tętnicy
wątrobowej (żyła wrotna z jelita podczas głodówki praktycznie nic jej nie
dostarcza), za to ma sporo uwalnianych z tkanek toksyn do utylizacji i
usunięcia. W tym momencie także wzmaga się wytwarzanie żółci właśnie w celu
usunięcia tych odpadów wraz z żółcią (co jest jednocześnie okazją do
rozpuszczania ewentualnych kamieni obecnych w woreczku). Przy tym wszystkim
magazyn się wyczerpuje. Gdy jest już prawie pusty i toksyny z organizmu
przestają napływać, głodówkę lepiej zakończyć "by nie zjeść samego siebie"
; )
(syndrom obozu koncentracyjnego, lub przykład anoreksji).
Czyli sztuką stosowania głodówek jest kiedy ją zacząć i kiedy skończyć.
A to wymaga wiedzy, co tam w środku w nas się dzieje.
> > Wazne jest to że dieta ziarnowa jest
> > > w makrobiotyce dietą "optymalną", idealną dla ustroju
> > >
Dla ziarnojadów tak. Przy trawieniu ziarna w naturalnej postaci potrzebny
jest wyrostek robaczkowy, ale nie w stanie zaniku, tak jak to jest u
człowieka, ale w stanie dużej aktywności podczas trawienia ziarna. Przewód
pokarmowy człowieka z surowym, niełuskanym ziarnem by sobie nie poradził.
Zapytaj znajomych lekarzy: jaką funkcję pełni u człowieka wyrostek
robaczkowy. Najczęściej nie wiedzą. Przecież to relikt z przeszłości,
wiadomo że nieużywany narząd zanika. Był nawet systemowy zwyczaj usuwania
wyrostków robaczkowych przy okazji innych operacji. Jednak lekarze się
zreflektowali.
Ja przypadkiem dowiedziałam się, że u ptaków ziarnojadów wyrostek
robaczkowy jest dobrze rozwinięty.
> no własnie, każde zjedzone zwierze to cios w serce naszej planety
wg tej zasady musiałbyś wszystkim zwierzętom na każdym szczeblu łańcucha
pokarmowego zabronić jeść to co jedzą, przecież to absurd. Nawet gdybyś
znalazł na to sposób i wszystkie organizmy zmusił do jedzenia tylko roślin,
ogromna część środowiska roślinnego natychmiast by zniknęła z powierzchni
ziemi, zwierzęta zmuszone do wege zdechłyby z braku pokarmu, człowiek w
walce o pokarm roślinny tym zwierzętom także nie dałby szans, sam by wolał
zjeść niż podzielić się z głodnym stadem dzikich roślinożerców. Obecnie też
się to dzieje, człowiek zajmuje coraz więcej przestrzeni wypierając tym
samym dziko żyjące zwierzęta z ich odwiecznych terenów.
> (zainteresowanych sensem tego zdania odsyłam do każdego opracowania na >
temat szkodliwości przemysłu mięsnego, mleczarskiego i jakiego tam tylko
> związanego z mięsem)
>
Ten proces destrukcji jest ściśle związany z ekspansją człowieka w sensie
liczebności. Obecnie jest tragicznie zaburzona proporcja międzygatunkowa, a
to jest wynikiem ogromnego przeludnienia (zaznaczam w stosunku do wydolności
planety jako całości z optymalną ilością zwierząt i roślin w każdym
środowisku).
Akcje społeczne niewiele zmienią. Trzeba w sposób przemyślany zatrzymać
tempo rozmnażania się człowieka (na razie najbardziej widoczne jest to w
krajach trzeciego świata). Obecne tempo nie jest jego naturalnym tempem
rozmnażania się. Ale to długi temat...
(I znowu zabrnęliśmy w szczegóły... ; )
> sęp.........? nie, dziękuję, nie sprawdzę czy ta dieta akurat mi
> odpowiada....
>
I słusznie, tę lekcję człowiek też ma już dawno za sobą, pozostały nam
bakterie fermentacji roślinnej. Bakterie w jogurcie też nam służą.
Bakterie z mięsa sobie odpuściliśmy ; )
> ziarna zbóż mają praktycznie komplet tego, co człowiekowi potrzebne. I nie
> trują
>
Na zbożu się nie znam, ale myślę, że nasze ciało jednak się różni od ciała
ziarna
bardziej niż od np. befsztyka (biochemicznie i strukturalnie).
Łatwiej i szybciej zbudować dom z gotowych prefabrykatów niż z gliny.
|