Data: 2010-08-28 15:06:04
Temat: Re: Boję się zewnętrza
Od: Ikselka <i...@g...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Dnia Sat, 28 Aug 2010 11:35:41 +0000 (UTC), kszeslaf hoopqa napisał(a):
> Wed, 25 Aug 2010 10:17:33 +0200, tako rzecze Ikselka:
>
>>>>> Skąd wiadomo, że to nie jest jakiś egzotyczny dla kogo innego rodzaj
>>>>> szczęścia? Mnie się wydaje, że naiwnym byłoby wyrokować o kimś tylko
>>>>> na podstawie jego mimiki, albo zeznań i nie wydaje mi się, by mogły
>>>>> być tu możliwe jakieś rozstrzygnięcia,
>>>>
>>>> Ani na podstawie mimiki, ani zeznań. Ludzi szczęśliwych poznaje się po
>>>> nich całych, po ich stosunku do życia i siebie nawzajem. A ci dwoje
>>>> nie są szczęśliwi. Owszem, mają tematy zastępcze - bawienie się domem,
>>>> samochodami itp. Ale nigdy nie widziałam u nich marnego gestu czułości
>>>> wobec siebie nawzajem, nie mówiąc o tym, że nie mają dzieci, a widać,
>>>> że może i chcieliby mieć - może dlatego, że inni mają, a oni nie?
>>>> Odnoszę wrazenie, że tylko dlatego. Ożywiają się tylko, kiedy mowa o
>>>> pieniądzach, samochodach, gadżetach - tak na chwilę się zapalają i...
>>>> gasną.
>>>
>>> Widzę, że zna się pani na rzeczy,
>>
>> Na pewno wiele wyciągam z obserwacji - a już trochę lat mam, więc i
>> bagaż obserwacji duży, generalnie ludzie jako ludzie, w tym ich
>> motywacje i emocje, to mój konik...
>
> To niekoniecznie jest mile widziane, zwłaszcza gdy stanowi pasję,
> ale to zależy jeszcze od powiązań między podmiotem i obiektami
> obserwacji.
Chyba mylisz obserwację z gapieniem się lub podglądaniem. Obserwacja to
ukierunkowane rejestrowanie faktów w celu wyciągnięcia z nich wniosków.
>
>>> ja tego o sobie powiedzieć nie mogę, natomiast słyszałem, że
>>> szczęśliwym się bywa, choć może to być opinia ludzi, którzy nie mają w
>>> genach zapisanej wzorcowej szczęśliwości,
>>
>> Otóż to, dokładnie to, z małym wyjątkiem - te "geny" potraktuję jako
>> przenośnię, bo "Kowalem swego szczęścia..." itd.
>
> Posłużyłem się pewnym uproszczeniem, nie chodzi bowiem tylko o geny
> posiadacza, ale także środowiska, w szczególności najbliższego.
Geny nic nie mają do zapisu szczęścia. Gdyby tak było, już dawno
wyizolowanoby gen wiecznej radości.
>
>>> poza tym wiele zależy od towarzystwa, nie w każdym ludzie czują się na
>>> tyle dobrze by ewentualne swoje szczęście chcieć i potrafić
>>> manifestować,
>>
>> Towarzystwo to mały gwizdek. Można w nim manifestować szczęście, którego
>> wcale nie ma. Niektórzy to potrafią perfekcyjnie. Jednakże mnie jeszcze
>> w tym nikt nie zwiódł, żtp. Może właśnie dlatego niektórzy się mnie
>> boją...
>
> Towarzystwo może być okazją do poszukania szczęścia, choć rzecz jasna
> skutek zależy to nie tylko do towarzystwa, ale i od posiadanych zdolności
> do jego wynajdywania.
Raczej od posiadanych/wykształtowanych zdolności doceniania tego, co się
już ma. Nie od genów. Bez tej zdolności NIGDY nie jest możliwe osiągnięcie
szczęścia, niezależnie od tego, jak wiele się osiągnęło.
>
>>> nie wszyscy mają zwyczaj/czują się w obowiązku/ chcieliby się nim
>>> dzielić/innym narzucać/kłuć w oczy, ludzie wszak różni są.
>>
>> Owszem, to prawda. Jednak to prawdziwe (powiedziałąbym: zwyczajne)
>> szczęście nie potrzebuje manifestacji ani ukrywania, nie sądzisz?
>> Ono po prostu jest i je widać, a ukryć się nie da :-)
>
> Nie wiem czy w ogóle istnieje, wolę nie sugerować się pozorami.
Istnieje.
|