Strona główna Grupy pl.sci.medycyna Ciekaw jestem jak pojawiają się myśli w ludzkim mózgu

Grupy

Szukaj w grupach

 

Ciekaw jestem jak pojawiają się myśli w ludzkim mózgu

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 24


« poprzedni wątek następny wątek »

11. Data: 2007-01-16 16:09:42

Temat: Re: Ciekaw jestem jak pojawiają się myśli w ludzkim mózgu
Od: "TK(JS)" <p...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora

> > a może horup? Pszeciesz po co sie zastanawjać czy ma być tak czy tak.
> > łatfjej się takie coś rozumje.
> NIE , zasady reformy - uproszczenia ortografi są dość precyzyjne.
> Precyzyjnie określają zmany dotyczące "rz", "ch", "ó" i "-ii".
> Nie precyzyjnie (ale tylko na razie nieprecyzyjnie) określają zmiany
dotyczące
> pisania kropki i pisowni łącznej i rozdzielnej.
> Teksty pisane w nowej- uproszczonej ortografi zawierają od 7 do 15 razy mniej
> odstępstw od tradycyjnej ortografi, niż teksty bez ą, ę, ś, ć, ń, ż, ź, ó, ł.
> A to jakoś ludziom nie pszeszkadza. Dlaczego?
>
> Bo do nieudacznictwa i ignoranctwa, jakim jest nieumiejęctność używania
> komputera można się w Polsce pszyznać. Za to logika jest tępiona.
> To ci Polska, snobistyczna, wspomagana pszez obce siły, głupota.
>
> > > (tekst w nowej ortografi: ó->u , ch->h ,rz->ż lub sz, -ii-> -i)
> > > Ortografia to NAWYK, często nielogiczny,
> > > ktury ludzie ociężali umysłowo
> > > nażucają bezmyślnie następnym pokoleniom.
> >
> > A powiedz tak szczerze: zastanawiałaś się kiedyś, CO TO JEST ortografia,
> Ortografia to zasady zapisu. Są potszebne i nie jestem wrogiem słownika.
>
> > DLACZEGO jest i dlaczego każdy język ją ma?
> Jest i nie jest.
> Każdy wie, jak się czyta "sz" i jak się zapisuje dźwięk "sz".
> A jednak mimo tej oczywistej zasady Rada Języka Polskiego dopuszcza
> zamiast "sz"  pisanie "sh", mnożąc wyjątki, podobnie z "cz", a nawet
> z "ó" czytanego według Rady "o" (nazwa własna).
> Więc gdzie ta ortografia?
> Po prostu Rada Języka Polskiego już ją likwiduje.
>
> Ortografia jest potszebna by alfabet pozostał alfabetem.
> By zanki odpowiadały dźwiękom.
> Nie jest tak np. w angielskim, i naszym zadaniem ,jest by nie dopuścić do
> takiego bałaganu jaki jest w angielskim, i do bałaganu właśnie dąży obecna
Rada
> Języka Polskiego.
>
> > Wiesz co, jak piszesz w taki
> > sposób, to tak jakbyś flagi narodowej używała jako ręcznika, a hymn
> > podśpiewywała na libacjach. Ja mam takie zdanie.
> Z takim sposobem myślenia Polacy szybko wyginą,
> bo nie będą mogli porozumieć się we własnym języku,
> nie będą umieli  pisać ani czytać, za to umrą śpiewając hymn,
> a trumna będzie pszykryta biało czerwoną flagą.
>
> > tylko
> > na to, że się głupio lansujesz, a niewiele Ci z tego wychodzi.
> Pożyjemy, zobaczymy.
>

John Shade pozdrawia dzielna Stokrotkę! Chciałbym aby to zostało
zapamietane "Stokrotka zglosila się pierwsza!".

Opowiem Ci coś - napisalem kiedyś (w grudniu 2002 dokładnie).
Pewno opowiadanie, a dokładniej to ...

Nina, obraz Niny

Nie jest mi łatwo przypomnieć sobie jak wygląda czyjaś twarz, ale twarz Ninki
pamiętam.
Po pierwsze wąskie usta z kącikami ściągniętymi w dół, co wyglądało tak, jak
gdyby
ciągle się chmurzyła. Dalej blond włosy i blada cera - pamiętam skądś meszek
bladych włosków, ciepło i suchość skóry jej rąk, które starałem się dotykać jak
najdelikatniej (ja, wypada tu dodać straszny ciamajda, niezgrabiasz,
brzydal - nie całkiem kontaktujący się z powszechną rzeczywistością - któremu
trafił się taki skarb)
Jeśli chodzi o jej postać Ninka miała w sobie dużo z baletnicy, niewysoka i
dynamiczna, bez przerwy istaniała w mojej świadomości jako obraz. Jeśli
coś istniało, choćby przez kilka sekund, na zbliżonych prawach, zamiast niej,
obok niej, to raz tylko kolorowa reprodukcja obrazu impresjonistow (pole
maków),
który wskazała i przytwierdziła do szafy.
Kiedy ją odwiedzałem samą kilka razy w jej pokoju przyjmowała gibkie pozy
na kanapie i pisała coś w swoim zeszycie. Na przykład drobne bose
stópki w rajstopach na brzegu kanapy, zeszyt oparty na udach, ja tuż obok
siedziałem bokiem na kanapie, zwrócony ku niej i przerzucałem
strony nieciekawego pisma zadając jej jakieś pytania.
Innym razem przyglądałem się jej jak coś pisała półleżac na tapczanie
z poduszką za plecami, w krótkich szortach. Wyprosiła mnie wtedy,
podreptała za mną do drzwi i zamknęła je za mną.
Miała niski przepiękny (szczęście, szczęście) głos, moje imię wymawiała
przeciągle (czasem pytająco) rozciągając drugą samogłoskę do dwu
samogłosek. Śmiała się głośno "Cha! Cha! Cha!" (odkrycie, był to zupełnie
nowy rodzaj śmiechu). Pamiętam, że wymieniła kiedyś z Lizą jakąś
uwagę o książce o sztuce miłości.
Znalazłem też kiedyś, i zachowałem, w gazecie zdjęcie dziewczyny
podobnej na nim do niej (nazwisko tej aktorki: Teresa Tuszyńska),
są tu jej cztery zdjęcia, tylko na jednym jest podobna do Niny - ma warkocz,
czarną opaskę na włosach, jest ubrana w jasną bluzkę z krótkim rękawem
przepasaną czarnym paskiem i ma na szyi ciążki medalion na łańcuchu,
zawadiacki wyraz twarzy.
Włosy jasny blond, długie, ale nie bardzo dlugie, proszę mi wybaczyć
nieumiejętność opisania fryzury, jak Madleine z francuskiej bajki tylko
blond, sięgające kilka centymetrów poniżej lini ramion, nie całkiem
proste, posiadające fakturę, trochę jak futro jakiegoś cennego zwierza
lub upierzenie bajkowego ptaka (szczotkowała je mocno - pamiętam jeden
taki wypadek, rozmawia ze mną - siedzi na brzegu swojego łóżka,
ciężka spódnica opada jej łagodnym rowkiem (w cosinus hiperboliczny)
między udami, twarz obrócona w bok i czesze z tyłu mocno szczotką
włosy - dla mnie! Powiedziałem chyba, że lubię na nią patrzeć,
jej zapach).
Oczy uważne i badawcze. Nos wąski, czoło gładkie i jakby nagie
(cos z niej w zarysie czoła czy brody zwidywało mi się w widzianych
na ulicach dziewczynach, myliłem się nawet przez moment, że
to moze ona, uważałem też miesiącami za możliwe, że ona przyjdzie
do mojego instytutu)
Chodziła w kapeluszu, było to nietypowe wśród koleżanek tamtego
roku. Szarawy kapelusz z niewielkim rondem, no i miała swój krótki
ciemnozielony płaszcz z kapturem, który wywoływał we mnie
drgnienie serca, kiedy wracaliśmy (ja i Z.) do mieszkania i
wisiał na wieszaku.
Pamiętam jej rajstopy (szare? granatowe?) i jej wełnianą, ciężką
spódnicę błękitno-szarą w czerwoną lub liliową kratę. Tak lub jakoś
tak ubraną, w spódnicy, rajstopach, płaszczu i kapeluszu ujrzałem
(bez kapelusza? złociste wlosy? bez kapelusza w jasnoczerwonej
koszulce, dziewczyna o spokojnej, nieruchomej twarzy. Tak to wyglądało:
ja na nią patrzę, ona wie o tym, ale jej twarz jest nieruchoma, ani
jakiegos uniku ani próby rozmowy, nieruchoma.) ją po raz pierwszy. Stała na
korytarzu gdy wychodziłem z pokoju, ona powiedziała cos do Lizy lub Liza
odkrzyknęła coś do niej, zdziwiłem się i wyszedłem.
Jej bluzek nie pamiętam dokladnie, przebijał z nich jakiś motyw
marynarski, raz pamiętam jak przyprowadzilem ją znowu do Lizy
(w przerwie między jej zajęciami wyłowioną z jej wydziału,
usiadłem tam i czekałem, dopoki nie zjawiła się
na korytarzu - co zaimponowało K.) usiadła przy stoliku i odrabiała
ćwiczenia na francuski. Wtedy pisała w jakiejś białej bluzce w
granatowe paski. (Ninka była dla mnie jakimś nowym typem
kobiety, nie jest dzieckiem, dziewczynką, nie jest kobietą kojarzącą
się w jakiś sposób z makijażem, jest niezależnym oryginalnym
zjawiskiem, myśle, że jest jedną z królewskich corek, których tylko jeden
milion jest w całym kosmosie. Kiedy umrę chcę ją odnaleźć,
chciałbym aby mnie odnalazła, wyobrażam sobie poruszenia obrazów,
jakieś szuranie.)
Na piętrze nasze pokoje przylegały do siebie wychodząc na wąski
korytarz, czasem nie zamykaliśmy drzwi i przez nie widziałem Ninę
jak wspina się na palce (ale to może tylko moja wyobraźnia)
aby zdjąć, odczepić z wieszaka płaszcz, jej czoło i włosy zsuwające
się na plecy.
Mieszkała z Lizą jeden zimowy miesiąc, później wiosną poszedłem do niej
na uczelnię i sprowadziłem ją do pokoju Lizy jeszcze na tydzień.
Chodzę po pokoju, staram się jej powiedzieć coś o jej malarskości,
siedzi w kącie pokoju na swoim tapczanie, jest zaciekawiona
(Liza nosi jakieś talerze, Z. słucha tego o czym mówimy).
Okazalo się, że kupiła zbiór opowiadań pisarza, ktorego uważam za
najlepszego (o zdecydowanie) i rozmawialiśmy o tym, kiedy zacząłęm
o nim mówić. Kiedys później oznajmiła, że nie mogła ich
przeczytać (jak rozumiem są zbyt trudne/niezrozumiałe/okrutne)
Nie całkiem zauważyłem, że jestem w niej zakochany. Logiczniej byłoby
stwierdzić, że po prostu nigdy nie stwierdziłem, że nie jestem w
niej zakochany. To marzenie nigdy nie pękło. Czulem jak się okazywało
w stosunku do niej pewne specjalne bariery.
K. przyniósł skądś troszeczkę marichuany, którą chciałem wypalić
ale nie mieliśmy zapałek. Należalo chyba iść pożyczyć zapalniczkę
dla tego niecnego celu od niej (zapalały nią świeczki). Poszedłem
wtedy po zapałki do gospodyni (i z wielkim smakiem zjadłem
kanapkę z majonezem).
Wieczór u Lizy i Ninki, ja i Z. przedstawiamy im Krzysztofa. Rozmowy.
(Obaj Z. i K. są gentlemanami, młodzieńcami o duzym uroku osobistym, Liza
zbierała
wtedy materiały do pracy magisterskiej o hormonie snu) K. przy
biurku, które tworzy opuszczony blat barku, ogląda okładkę kasety z
jazzem Brubecka - który na niej jest podobny do magistra X.
mojego wykładowcy algebry. Z. i ja siedzimy na podlodze, Ninka
na swoim tapczanie po prawej ode mnie. Przysuwam się nagłym wypadem,
strącam jej dłonią buta z jej stopy po czym znowu odsuwam się w swoj
kąt. K. powiedział później, że była zdziwiona czy zmieszana.
W Andrzejki odlala sobie z zielonego wosku, jak spostrzegł Z.,
wyraźne mięsiste serce z dwiema tętnicami (nim do nas dołączyła
siedzieliśmy (Z. leżał) wcześniej we trójkę na podłodze dookoła
świecy, pamiętam piękne palce Lizy z umalowanymi na brązowo
paznokciami dookoła płomienia.
Później jeden wieczór, muzyka z płyt, świeca, podpełzłem do niej,
Z. i Liza zostawili nas w pokoju, pocałowaliśmy się. Ninka stężała,
patrzyla na mnie, leżeliśmy obok siebie na lóżku. Później był
weekend pojechałem do domu, tam cokolwiek robiłem myślałem o niej.
Później przez wiele miesięcy po kilka godzin dziennie, całymi
wieczorami i po przebudzeniu myślalem o niej, to było ustawiczne
ciągłe przeżywanie miłości.

Pamiętam jej ciemne w półmroku oczy, którymi wpatrywała się
we mnie (równocześnie z przestraszoną i zbolałą miną)
z bliska tej godziny kiedy pocałowaliśmy się. Na drugi dzień
(piątek) zobaczyłem ją na korytarzu, wyszedłem na zajęcia.
W domu w weekend myślałem o niej caly czas, pamiętam jak wyraźnie
widziałem kolory, przedmioty, czy też pustą przestrzeń
na parapecie okna w łazience, smugi, blask słońca na nim,
białą firankę. W poniedziałek poczęstowały nas jakąś sałatką,
wieczorem wyszły do miasta, we wtorek zaprosiły nas
(mnie i Z.) do siebie, trochę pijane szampanem.
N. leżała płasko na plecach na łóżku ze stopami dotykającymi dywanu
z nogami zgiętymi w kolanach "nie mow im bo oni..."
O czymś krótko mówiliśmy, one mówiły coś do siebie, wyszliśmy
po momencie. Ninka szlocha w łazience. Rozmowa z Lizą na
korytarzu "chciałbym iść do niej", "tak idź". Powiedziałem
Lizie, że nie wiem czegoś co, jak się zorientowałem, ona
założyła, że wiem, nie uwierzyła, że nie wiem, do tej pory nie
wiem tego czego nie wiedziałem. Co się później działo przez te
kilka lub kilkanaście dni nim Ninka wyjechała nie pamiętam
dokładnie (dlaczego? Dlatego, że jak patrzę w kalendarz po
prostu już niedużo czasu nam zostało, ledwie kilka dni,
na czwartek szesnastego umówiliśmy się na święto z okazji
odjazdu Ninki) Jadłem zupę z oliwek z przezroczystego
talerza, którą mnie częstowały, były zajęcia na uczelni,
rozmowy z Z. i K. w barach, wizyty w sklepach, śnieg
na chodnikach.
Kiedy wyjeżdżała zatrzymala się w korytarzu, niepewnie
uśmiechnięta "Cześć wam", jasna twarz i jasne włosy na ciemnym
tle, rękawiczki, jakieś krotkie serdeczne pożegnanie i poszły.
Trochę nawet rozpaczałem. Ninka wyjeżdżała, ale co mogłem zrobić?
Nie wiedziałem. Dalej byłem zakochany i pijany miłością
do niej mimi, że jej tu nie było. Kiedy chlopak Lizy wyjechał
na tydzień poszedłem na uczelnię N. (29 luty)
Gospodyni przywitała ją "Ninka! Ninka!" (Ninka dwa, czy trzy
lata wcześniej mieszkala z koleżanką (Y.) w moim i Z. pokoju.)
Nina zaczęła jej na przywitanie coś opowiadać, później
wchodziliśmy po schodach na górę. Pani X. woła, że bylibyśmy
udaną parą, mówi do niej, mnie zawsze mogłaby sobie wychować
(żartobliwie). Nina pospiesznie wchodzi na górę, odpowiada coś
wesoło ale i z powagą (Ninka odkrzykiwala coś wesołego
po czym zaraz zapadała się w swoją poważną minę).
Bylibyśmy dwunastym czy trzynastym małżeństwem skojarzonym
pod protektoratem pani X. Latem kiedyś pani Helena powiedziała
mi, że ma jej adres, mogłaby mi go dać.
Nie potrafiliśmy razem rozmawiać, ja jej cos mówiłem zachwycony nią,
ona cośtam odpowiadała. Czasem mocno i uważnie reagowała
na moje słowa.
Po tym jak odrabiała ten francuski. Odprowadzałem ją na zajęcia,
czas uciekał. Ja z prawej ona z lewej, drepcze w płaszczu szybko
idąc (śpiesząc się na zajęcia). W pięciu kolejnych
zdaniach "Muszę ci coś powiedzieć", kolejne trzy zakończyłem
"czuję do ciebie miłość". Z a t r z y m a ł a się
(a ona w takich chwilach rozmawia tak, że patrzy twarzą
w twarz) i pyta "czego chcę" Ja ba to, że dokładnie nie wiem
chciałbym abyśmy dzielili razem rzeczywistość - odpowiedziała coś
czego w pełni nie zrozumiałem, ale czego geometryczny sens
jest taki, że w ogóle to nie, ale teraz tak (?)
Szliśmy dalej, ulice, które mieliśmy przejść miały razem
około 2 km. Ja uparcie drążyłem sprawę i gdy dochodziliśmy do
celu wydobyłem z niej "nie", nawet powtórzone jeszcze raz
"nie, nie" gdy zamykała furtkę.
Wracałem trochę zdruzgotany i o mało nie wpadłem pod osobowy
samochód, ale nie czułem nigdy naprawdę poważnego bólu, dwa
razy łzy ciekły mi z oczu, raz kiedy wracałem lasem
po definitywnym rozstaniu z nią (druga i ostatnia wizyta
na jej uczelni, spacer z nią) drugi raz jeszcze kiedyś
(samotny sierpień) ale nie był to właściwie ból.
Później wieczorem, zawołałem ją gdy wychodziła umyta
z łazienki w białej koszuli nocnej w jakieś kwiatki i
odbyliśmy wesołą, acz błazeńską rozmowę po której wyszła
z pokoju.
Na resztę tygodnia rozminęliśmy się, to one gdzieś wychodziły
to ja wyjechałem na dwa dni. Nie, nie wtedy wyjechałem, to było
tego tygodnia latem. Później jeszcze kiedyś latem pojawiła się
kaszląca na jeden albo dwa wspólne ze mną dni, ale wtedy już byłem
przekonany o beznadziejności sytuacji, wyszedłem z domu z
Z. i K. wieczorem (choć jescze czułem skłonnośc do marzeń,
aby położyć się obok niej, dotknąć czołem jej czoła,
otoczyć jej przeziębieniem, przeniknąć się wszystkimi jej
zarazkami i wyznawać jej, choćby milcząco, miłość.
Nie wiem - choć bardzo chciałem wiedzieć - co ona myślała o mnie,
wypowiadała jakieś pojedyńcze słowa kiedy leżałem obok niej pod
kocem i gładziłem kciukiem jej czoło i kosmyk włosów, ale obawiam
się, że nie były to dla mnie dobre słowa - nie rozumiałem ich
zresztą. Skleciłem z kilku jej odrębnych słów z całego tego okresu
taką teorię, która jest dosyć wątpliwa ale chyba najbardziej
prawdopodobna, że lubiła być kochana, czy potrzebowała tego ale
uważała, że mnie oszukuje. Mi było wszystko jedno, w tym sensie,
że była to mocna miłość, mocne uczucie, takie wyciskające łzy z
oczu, jeśli je sobie przypomnieć, gdy tylko mogłem być obok
niej, gdy zderzyliśmy się pośpiesznie zębami, albo gdy prowadziła
mnie za rękę, w cień, do innego pokoju. Gdzie był mrok, jakieś
poruszenia w ciemności. Wszystko przeżywalem wiele razy w pamięci.
"Guess now you know I love you so"
Ale jeśli mowa o łzach to łzy piękna nie łzy żalu, nawet rok,
dwa lata po tych zdarzeniach ciągle nie wiadomo było, kiedy
to wspominałem, co jest możliwe, ona była tam, ja byłem tu.
Ciągle tak jest.
Kiedy przeglądam jakieś swoje zapiski z tamtego roku, to
oceniam siebie jako niegodnego chama mówiąc w skrocie,
co dwie linijki wspominana jest jakaś dziewczyna, na którą
zwracałem uwagę, ale tak nie było, lub nie calkiem tak
było jak ów niegodny cham mógłby to wyrażać ale tak jak odcisnęło
się to obrazami cudownej wizji w mojej pamięci i wokół mnie.

grudzień 2002

...i ludzie czepiali się tego że w srodku wyraz marichuana jest napisany
przez ch a nie przez h. Ja zawsze o marichuanie/marihuanie myslalem
tak jakby była pisana przez ch tak ze mimo ze pewnie nawet moze i
gdybym zwrocil na to uwagę to napisalbym to przez h, ale bylo mi
to i jest w sumie nadal niezbyt przyjemne ze marichuana jest dla
ludzi w jezyku taka "hemiczna/hemyczna" a nie florystyczna.
Podobnie z pewnego rodzaju poprawnoscią fraz, czy jak to nazwać,
- gdy pisalem to opowiadanie bardzo pilnowalem swoistego tonu mysli
i wydawalo mi sie ono niemal doskonale w tym sensie - najgorsze
jest to niemal bo ono nie jest doskonale, a teraz albo balbym sie
go dotknac i poprawic albo co gorsza niebalbym sie go dotkanac i
poprawic i bym je "poprawil" i nieco zepsuł. Teraz tego się
nawet az tak bardzo nie boję ale z powodów sentymentalnych i
szacunku dla samego siebie wolalbym je chyba zostawic tak jak
jest. Chyba dlatego wszystkiego promowany przez ciebie pomysł
- mimo ze dla mnie kompletna nowość i zaskoczenie - jakos podoba
mi sie, choć nie jest latwo się rozstac z kawałem języka polskiego -
musialbym to chyba dobrze przemysleć. Mam teraz też pomysł
napisania (dokladnie tylko nie wiem kiedy - w ciagu najblizszego
roku czy dwu? nie wiem - nie czuje sie zbytnio na silach ale
moze sie mylę - oby) - powiesci (o kwiatach i kobietach) moze
nawet mógłbym zaryzykowac i postarać się napisać ją w "nowej
ortografii" moze to pozwoliloby mi się wyzbyć części lęku
przy jej pisaniu?

TK(JS)






> --
> (tekst w nowej ortografi: ó->u , ch->h ,rz->ż lub sz, -ii-> -i)
> Ortografia to NAWYK, często nielogiczny,
> ktury ludzie ociężali umysłowo
> nażucają bezmyślnie następnym pokoleniom.
>
>
> --
> Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl


--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


12. Data: 2007-01-22 11:47:26

Temat: Re: Ciekaw jestem jak pojawiają się myśli w ludzkim mózgu
Od: "JS" <p...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora

> > tylko
> > na to, że się głupio lansujesz, a niewiele Ci z tego wychodzi.

> Pożyjemy, zobaczymy.

A mogłabyś może napisać tutaj lub na specjalnej grupie a tu podać
mi linka więcej o tym? Ja niestety póki co slabo się na tym znam,
wiesz może ile jest fonemów w języku polskim, 40? (??)
Mogłabys może podać mi profesjonalnego linka. Cała moja styczność
z tą tematyką to chyba male słowniczki ortograficzne w dzieciństwie.
(Ewa i Feliks Przyłubscy). Boję się
ze gdybyśmy się przestawili na zupełnie uproszczony nowy pisany
język polski to stracimy kontakt ze swoimi wspanialymi korzeniami
(kochanowski, tuwim, fredro i inni których nie znam).

Powiem ci że mnie rażą troszkę inne rzeczy niż "rz" np w "przyszedł"
Gorsze są chyba technicyzmy i techniczne anglicyzmy (zwł z mojego punktu
widzenia) Nawet bardziej we francuskim niż polskim (ale i w polsce
myślę tez to jest problem). Słyszałem że Francuzi ostro protestują
przed angielskimi wtrętami w swoim języku a i mnie skręciło jak
zobaczyłem jeden kawałek francuskiego - piekna potoczysta jakbym to
nazwał linijka francuskiego a później ni z gruszki ni z pietruszki
angielskie słowo "bug" (karaluch, pluskwa). Zadziwiająco dziwnie
wyglądające w tym kontekscie. :)

Tomasz Kamiński (pseud. John Shade) /









> --
> (tekst w nowej ortografi: ó->u , ch->h ,rz->ż lub sz, -ii-> -i)
> Ortografia to NAWYK, często nielogiczny,
> ktury ludzie ociężali umysłowo
> nażucają bezmyślnie następnym pokoleniom.
>
>
> --
> Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl


--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


13. Data: 2007-01-22 12:03:03

Temat: Re: Ciekaw jestem jak pojawiają się myśli w ludzkim mózgu
Od: "Jurek" <m...@o...pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "Stokrotka" <o...@a...pl> napisał w
wiadomości news:5f73.000000d3.45acb315@newsgate.onet.pl...
>> a może horup? Pszeciesz po co sie zastanawjać czy ma być tak czy tak.
>> łatfjej się takie coś rozumje.
>
Jedź miła stokrotko do Stanów Zjednoczonych i nawracaj Amerykanów, bo oni
zupełnie co innego mówią, a co innego piszą...
A może w Chinach są jakieś znaki do zmienienia...?
Pozdrawiam Jurek M.



› Pokaż wiadomość z nagłówkami


14. Data: 2007-01-22 19:22:49

Temat: Re: Ciekaw jestem jak pojawiają się myśli w ludzkim mózgu
Od: "komandor tarkin" <p...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora

>
> Użytkownik "Stokrotka" <o...@a...pl> napisał w
> wiadomości news:5f73.000000d3.45acb315@newsgate.onet.pl...
> >> a może horup? Pszeciesz po co sie zastanawjać czy ma być tak czy tak.
> >> łatfjej się takie coś rozumje.
> >
> Jedź miła stokrotko do Stanów Zjednoczonych i nawracaj Amerykanów, bo oni
> zupełnie co innego mówią, a co innego piszą...
> A może w Chinach są jakieś znaki do zmienienia...?
> Pozdrawiam Jurek M.
>

Moim skromnym zdaniem twoja wypowiedz jest dosyć chamska czyli jest
wypowiedzią chama. Nazywasz stokrotkę droga stokrotką równocześnie
dajac jej i mi zrozumienia pewną niechęć do niej, tak to odbieram -
myslę ze to zrozumiesz bez problemu bo nie trzeba tu specjalnej
przenikliwości -
w moim rozumienieu tego słowa jesteś więc podójnym chamem (chamem
z autoasekuracją), nie jedynie wprost jestes wredny ale jeszcze
nazwalbym to wredny z oslizlym usmiechem. Wybacz jesli cie zbyt
uraziłem - nie sadze zresztą abys był zbyt wrażliwy.

Tomek K






--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


15. Data: 2007-01-22 19:31:31

Temat: Re: Ciekaw jestem jak pojawiają się myśli w ludzkim mózgu
Od: "Jurek" <m...@o...pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "komandor tarkin" <p...@p...onet.pl> napisał w
wiadomości news:56e4.000000ee.45b50f07@newsgate.onet.pl...
>>
>> Użytkownik "Stokrotka" <o...@a...pl> napisał w
>> wiadomości news:5f73.000000d3.45acb315@newsgate.onet.pl...
>> >> a może horup? Pszeciesz po co sie zastanawjać czy ma być tak czy tak.
>> >> łatfjej się takie coś rozumje.
>> >
>> Jedź miła stokrotko do Stanów Zjednoczonych i nawracaj Amerykanów, bo oni
>> zupełnie co innego mówią, a co innego piszą...
>> A może w Chinach są jakieś znaki do zmienienia...?
>> Pozdrawiam Jurek M.
>>
>
> Moim skromnym zdaniem twoja wypowiedz jest dosyć chamska czyli jest
> wypowiedzią chama. Nazywasz stokrotkę droga stokrotką równocześnie
> dajac jej i mi zrozumienia pewną niechęć do niej, tak to odbieram -
> myslę ze to zrozumiesz bez problemu bo nie trzeba tu specjalnej
> przenikliwości -
> w moim rozumienieu tego słowa jesteś więc podójnym chamem (chamem
> z autoasekuracją), nie jedynie wprost jestes wredny ale jeszcze
> nazwalbym to wredny z oslizlym usmiechem. Wybacz jesli cie zbyt
> uraziłem - nie sadze zresztą abys był zbyt wrażliwy.
>
Tak, ta wypowiedź miała być i złosliwa i chamska, ponieważ temat poruszony
nie dotyczy tej grupy. Ale Tobie to pisało już wiele osób tylko Ty swoim
chamstwem i nachalstwem udajesz błazna, który tego nie rozumie.
Pozdrawiam Jurek M.



› Pokaż wiadomość z nagłówkami


16. Data: 2007-01-22 21:11:12

Temat: Re: Ciekaw jestem jak pojawiają się myśli w ludzkim mózgu
Od: "JS" <p...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora

>
> Użytkownik "komandor tarkin" <p...@p...onet.pl> napisał w
> wiadomości news:56e4.000000ee.45b50f07@newsgate.onet.pl...
> >>
> >> Użytkownik "Stokrotka" <o...@a...pl> napisał w
> >> wiadomości news:5f73.000000d3.45acb315@newsgate.onet.pl...
> >> >> a może horup? Pszeciesz po co sie zastanawjać czy ma być tak czy tak.
> >> >> łatfjej się takie coś rozumje.
> >> >
> >> Jedź miła stokrotko do Stanów Zjednoczonych i nawracaj Amerykanów, bo oni
> >> zupełnie co innego mówią, a co innego piszą...
> >> A może w Chinach są jakieś znaki do zmienienia...?
> >> Pozdrawiam Jurek M.
> >>
> >
> > Moim skromnym zdaniem twoja wypowiedz jest dosyć chamska czyli jest
> > wypowiedzią chama. Nazywasz stokrotkę droga stokrotką równocześnie
> > dajac jej i mi zrozumienia pewną niechęć do niej, tak to odbieram -
> > myslę ze to zrozumiesz bez problemu bo nie trzeba tu specjalnej
> > przenikliwości -
> > w moim rozumienieu tego słowa jesteś więc podójnym chamem (chamem
> > z autoasekuracją), nie jedynie wprost jestes wredny ale jeszcze
> > nazwalbym to wredny z oslizlym usmiechem. Wybacz jesli cie zbyt
> > uraziłem - nie sadze zresztą abys był zbyt wrażliwy.
> >
> Tak, ta wypowiedź miała być i złosliwa i chamska, ponieważ temat poruszony
> nie dotyczy tej grupy. Ale Tobie to pisało już wiele osób tylko Ty swoim
> chamstwem i nachalstwem udajesz błazna, który tego nie rozumie.
> Pozdrawiam Jurek M.
>

Ja raczej nie udaję błazna - choć tematyka błaznów jest na pewno ciekawa -
lubię kwiecisty styl - mam zamiar napisać ksiązkę - wszystko co kojarzy
sie z kwiatami (deszcz, fortepian) jest mile widziane..

TK





--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


17. Data: 2007-01-23 07:33:25

Temat: Re: Ciekaw jestem jak pojawiają się myśli w ludzkim mózgu
Od: "JS" <p...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora

...

podobno pochodził z niedalekiej gminy pokrenej klimatem krainie wiecznej zimy
(na tyle na ile mozna okreslic jakies jego konkretne pochodzenie)

podobno kiedyś dziłał razem z Boba Fett
potem ich drogi rozdzielily się

mozna sie było domysleć ze to pan komandorze Tarkin to zrobił

--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


18. Data: 2007-01-23 08:21:49

Temat: Re: Ciekaw jestem jak pojawiają się myśli w ludzkim mózgu
Od: "Krzysztof (Suzuki Kokushu)" <k...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora

komandor tarkin napisał:
> Moim skromnym zdaniem twoja wypowiedz jest dosyć chamska czyli jest
> wypowiedzią chama. Nazywasz stokrotkę droga stokrotką równocześnie
> dajac jej i mi zrozumienia pewną niechęć do niej, tak to odbieram -
> myslę ze to zrozumiesz bez problemu bo nie trzeba tu specjalnej
> przenikliwości
W Twoim rozumieniu osoba dobrze wychowana powinna być milusia dla każdego:
poczytaj kotku słodki o co chodzi, kto to jest Stokrotka, jak zrozumiesz,
to będziesz mógł się wypowiadać. Stokrotka sobie na wszelkie inwektywy
zasłużyła, nie tylko na nie-pełne-dostatecznego-uwielbienia stwierdzenia
Andrzeja (z którym NB się zgadzam po raz pierwszy).


--
Krzysiek, EBP
Polacy potrafią wykończyć się sami, bez pomocy ościennych mocarstw

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


19. Data: 2007-01-23 10:26:08

Temat: Re: Ciekaw jestem jak pojawiają się myśli w ludzkim mózgu
Od: "Stokrotka" <o...@a...pl> szukaj wiadomości tego autora


> A mogłabyś może napisać tutaj lub na specjalnej grupie a tu podać
> mi linka więcej o tym?

Wstępna propozycja:
http://reforma.ortografi.w.interia.pl/

--
--
(tekst w nowej ortografi: ó->u , ch->h ,rz->ż lub sz, -ii-> -i)
Ortografia to NAWYK, często nielogiczny,
ktury ludzie ociężali umysłowo
nażucają bezmyślnie następnym pokoleniom.




--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


20. Data: 2007-01-23 10:43:07

Temat: Re: Ciekaw jestem jak pojawiają się myśli w ludzkim mózgu
Od: "JS" <p...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora

>
> > A mogłabyś może napisać tutaj lub na specjalnej grupie a tu podać
> > mi linka więcej o tym?
>
> Wstępna propozycja:
> http://reforma.ortografi.w.interia.pl/
>
To mi się spodobało (jako nieznawcy tematu) :

W 100 letnim okresie pszejściowym wszystkie 3 wersje słowa są poprawne:
chórzysta, chużysta, hużysta.
Jednak nawet w 100 letnim okresie pszejściowym wyraz &#8222;rzaba&#8221; będzie
niepoprawny, gdyż nie jest napisany ani w starej , ani w nowej ortografi, ani
też w żadnej formie pszejściowej tego słowa.
Żaba pozostanie więc żabą.

Podoba mi sie ten okres przejsciowy - ale bez okreslenia
docelowości (za sto nawet za 20 lat język moze być na tyle inny
że rada mogla by juz mieć inne zdanie) - dzieciaki by się ucieszyły
gdyby każde moglo pisać swoim ulubionym stylem (była by mas smiech
jak myslę) :)

JS


--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : 1 . [ 2 ] . 3


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

Chcę przeprosić
Chcę przeprosić.
Rozciągnięcie Achillesa przez ON.
siniak
pominelam 2 tabl.z opakowania

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

Demokracja antyludowa?
Semaglutyd
Czym w uk zastąpić Enterol ?
Robot da Vinci
Re: Serce - które z badań zrobić ?

zobacz wszyskie »