Path: news-archive.icm.edu.pl!pingwin.icm.edu.pl!mat.uni.torun.pl!news.man.torun.pl!n
ews.icm.edu.pl!news.ipartners.pl!news.task.gda.pl!not-for-mail
From: "Iwcia&Pstryk" <p...@o...pl>
Newsgroups: pl.soc.rodzina
Subject: Re: Co byscie zrobili? - (rozwod)
Date: Tue, 26 Nov 2002 08:21:10 +0100
Organization: CI TASK http://www.task.gda.pl
Lines: 50
Message-ID: <arv7b7$dl4$1@korweta.task.gda.pl>
References: <artfqo$gs4$1@news.tpi.pl>
Reply-To: "Iwcia&Pstryk" <p...@o...pl>
NNTP-Posting-Host: pcnb18.mir.gdynia.pl
X-Trace: korweta.task.gda.pl 1038295207 13988 153.19.105.46 (26 Nov 2002 07:20:07
GMT)
X-Complaints-To: a...@n...task.gda.pl
NNTP-Posting-Date: Tue, 26 Nov 2002 07:20:07 +0000 (UTC)
X-Priority: 3
X-MSMail-Priority: Normal
X-Newsreader: Microsoft Outlook Express 5.00.2919.6600
X-MimeOLE: Produced By Microsoft MimeOLE V5.00.2919.6600
Xref: news-archive.icm.edu.pl pl.soc.rodzina:26110
Ukryj nagłówki
> Ciekaw jestem waszych opinii, jak zachowalibyscie sie w takiej sytuacji:
> Mieszkam (mieszkalem) z zona wraz z dwojgiem malych dzieci w jej
mieszkaniu,
> jestesmy w trakcie sprawy rozwodowej, konczy sie trzymiesieczny okres na
> "dogadanie sie". Kilka dni temu zona kazala mi spakowac swoje zeczy i
oddac
> klucze od mieszkania co tez uczynilem. Nastepnego dnia wnioslem do sadu
> pozew o kontynuowanie postepowania rozwodowego. Po tym Zona wykrzykuje mi,
> ze bedzie utrudniac mi kontakt z dziecmi jednak na razie tego nie robi,
> widuje sie z nimi codziennie po 1-2 godz. I tu powstaje pytanie czy w
takiej
> sytuacji, z punktu widzenia prawa powinienem zaniechac na razie, do czasow
> rozprawy kontaktow z dziecmi i nachodzenia zony w jej mieszkaniu, czy
wrecz
> przeciwnie dalej postepowac jak dotad tzn. przychodzic po pracy do dzieci.
>
> Pomijam tutaj wzgledy uczuciowe, ktore oczywiscie nakazuja mi codzienne,
jak
> najdluzsze kontakty z dziecmi ale ciekaw jeste Waszych opinii, jak
zachowac
> sie w takiej sytuacji?
Wiesz... może ja nie będę zbyt popularna... ale znam dwie bliskie mi kobiety
po traumatycznych rozwodach...i mimo tego że tak na codzień są bardzo
sympatycznymi egzemplarzami płci pięknej to wtedy wychodziły z nich
harpie...Wydawało mi się że to był taki skumulowany efekt wszystkich
niedopowiedzeń w małżeństwie, efekt tłumienia w sobie uczuć, rozczarowań,
czego tam jeszcze... myślę że niewiele jest kobiet które potrafią nad tym
zapanować. Ja nie wiem czy w takiej sytuacji bym umiała (no ale z drugiej
strony ja wylewam swoje żale nie czekając na rozwód...).
Także przykro mi, ale uważam że jeżeli chcesz widywać dzieci nie możesz iść
w zaparte jak ci to radzi kolega B., bo co prawda teoretycznie bedziesz mogl
widywac dzieci, ale była żona "praktycznie" i skutecznie może to
uniemożliwić. Arsenał jest całkiem spory. Nie mówiąc o innych atrakcjach...
Moja rada jet taka żeby skulić pod siebie ogon, pozwolić się wykrzyczeć... a
najlepiej iść do psychologa i zapytać się jaki sposób byłby najwłaściwszy na
Twoją byłą. Na każdego jakiś jest. Ona może czuć się przez ciebie
emocjonalnie zagrożona bo sama nie pozbierała się jeszcze po zakończeniu
waszego związku. To naprawdę trudne.
Z dziećmi nie powinieneś przestać się spotykać zdecydowanie. Nie wiem tylko
na ile ostentacyjnie jedno i drugie z Was przedstawia rozwód przed nimi...
może czesciej spotykac sie z nimi gdzies indziej - nie w mieszkaniu?
No tak, teraz przeczytałam że chodzi o to jak sprawa wygląda z prawnego
punktu widzenia, a ja się rozpisałam o czymś innym... z prawnego - niestety
nie wiem. Tyle że Twoje kontakty lub nie z dziećmi mogą posłużyć jako
argument na właściwej sprawie rozwodowej.
Powodzenia
Iwcia
|