Strona główna Grupy pl.soc.rodzina Co byscie zrobili? - (rozwod)

Grupy

Szukaj w grupach

 

Co byscie zrobili? - (rozwod)

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 5


« poprzedni wątek następny wątek »

1. Data: 2002-11-25 15:27:28

Temat: Co byscie zrobili? - (rozwod)
Od: "Marcin Z" <m...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora

Witam.
Ciekaw jestem waszych opinii, jak zachowalibyscie sie w takiej sytuacji:
Mieszkam (mieszkalem) z zona wraz z dwojgiem malych dzieci w jej mieszkaniu,
jestesmy w trakcie sprawy rozwodowej, konczy sie trzymiesieczny okres na
"dogadanie sie". Kilka dni temu zona kazala mi spakowac swoje zeczy i oddac
klucze od mieszkania co tez uczynilem. Nastepnego dnia wnioslem do sadu
pozew o kontynuowanie postepowania rozwodowego. Po tym Zona wykrzykuje mi,
ze bedzie utrudniac mi kontakt z dziecmi jednak na razie tego nie robi,
widuje sie z nimi codziennie po 1-2 godz. I tu powstaje pytanie czy w takiej
sytuacji, z punktu widzenia prawa powinienem zaniechac na razie, do czasow
rozprawy kontaktow z dziecmi i nachodzenia zony w jej mieszkaniu, czy wrecz
przeciwnie dalej postepowac jak dotad tzn. przychodzic po pracy do dzieci.

Pomijam tutaj wzgledy uczuciowe, ktore oczywiscie nakazuja mi codzienne, jak
najdluzsze kontakty z dziecmi ale ciekaw jeste Waszych opinii, jak zachowac
sie w takiej sytuacji?

Z gory dziekuje za wszystkie opinie,
--
Marcin Z

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


2. Data: 2002-11-25 16:17:12

Temat: Odp: Co byscie zrobili? - (rozwod)
Od: "Sandra" <d...@w...pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik Marcin Z <m...@p...onet.pl> w wiadomości do grup
dyskusyjnych napisał:artfqo$gs4$...@n...tpi.pl...
> rozprawy kontaktow z dziecmi i nachodzenia zony w jej mieszkaniu, czy
wrecz
> przeciwnie dalej postepowac jak dotad tzn. przychodzic po pracy do dzieci.

to Twoje prawo i nikt nie może Ci tego zabronić kochać dzieci...
>
> Pomijam tutaj wzgledy uczuciowe, ktore oczywiscie nakazuja mi codzienne,
jak
> najdluzsze kontakty z dziecmi ale ciekaw jeste Waszych opinii, jak
zachowac
> sie w takiej sytuacji?

brak kontaktu wykorzystuje się do pozbawienia władzy rodzicielskiej
...kobiety są niekiedy okropne Proszę Pana .
Jeśli władza jako rodzica nie narusza praw i obowiązków z tego wynikających
jestem zdania ,że nie ma prawa nikt zabronić jej pełnienia.

Sandra


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


3. Data: 2002-11-25 19:53:14

Temat: Re: Co byscie zrobili? - (rozwod)
Od: Bischoop <B...@K...RUSSIA> szukaj wiadomości tego autora

W artykule Marcin wystukal(a)
> Po tym Zona wykrzykuje mi, ze bedzie utrudniac mi kontakt
> z dziecmi jednak na razie tego nie robi, widuje sie z nimi codziennie
> po 1-2 godz. I tu powstaje pytanie czy w takiej sytuacji, z punktu
> widzenia prawa powinienem zaniechac na razie, do czasow
> rozprawy kontaktow z dziecmi i nachodzenia zony w jej mieszkaniu, czy wrecz
> przeciwnie dalej postepowac jak dotad tzn. przychodzic po pracy do dzieci.
>
> Pomijam tutaj wzgledy uczuciowe, ktore oczywiscie nakazuja mi codzienne, jak
> najdluzsze kontakty z dziecmi ale ciekaw jeste Waszych opinii, jak zachowac
> sie w takiej sytuacji?

Niech se kobieta pokrzyczy, moze jest jeszcze w jakiejs nerwicy,
zabronic dzieci widywac ci nie moze, gdyby cos takiego uczynila sama
naruszyla by prawo, prawo widywania dzieci moze ci zabronic tylko sad, a
ten musi miec uzasadnienie.

--
% Bischoop | LRU: #260447 %
% bischoop(at)go2.pl | GG:4510058 |ICQ:159794827 %
% Szanuj siebie i blizniego swego, zielen i netykiete %

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


4. Data: 2002-11-26 07:21:10

Temat: Re: Co byscie zrobili? - (rozwod)
Od: "Iwcia&Pstryk" <p...@o...pl> szukaj wiadomości tego autora

> Ciekaw jestem waszych opinii, jak zachowalibyscie sie w takiej sytuacji:
> Mieszkam (mieszkalem) z zona wraz z dwojgiem malych dzieci w jej
mieszkaniu,
> jestesmy w trakcie sprawy rozwodowej, konczy sie trzymiesieczny okres na
> "dogadanie sie". Kilka dni temu zona kazala mi spakowac swoje zeczy i
oddac
> klucze od mieszkania co tez uczynilem. Nastepnego dnia wnioslem do sadu
> pozew o kontynuowanie postepowania rozwodowego. Po tym Zona wykrzykuje mi,
> ze bedzie utrudniac mi kontakt z dziecmi jednak na razie tego nie robi,
> widuje sie z nimi codziennie po 1-2 godz. I tu powstaje pytanie czy w
takiej
> sytuacji, z punktu widzenia prawa powinienem zaniechac na razie, do czasow
> rozprawy kontaktow z dziecmi i nachodzenia zony w jej mieszkaniu, czy
wrecz
> przeciwnie dalej postepowac jak dotad tzn. przychodzic po pracy do dzieci.
>
> Pomijam tutaj wzgledy uczuciowe, ktore oczywiscie nakazuja mi codzienne,
jak
> najdluzsze kontakty z dziecmi ale ciekaw jeste Waszych opinii, jak
zachowac
> sie w takiej sytuacji?

Wiesz... może ja nie będę zbyt popularna... ale znam dwie bliskie mi kobiety
po traumatycznych rozwodach...i mimo tego że tak na codzień są bardzo
sympatycznymi egzemplarzami płci pięknej to wtedy wychodziły z nich
harpie...Wydawało mi się że to był taki skumulowany efekt wszystkich
niedopowiedzeń w małżeństwie, efekt tłumienia w sobie uczuć, rozczarowań,
czego tam jeszcze... myślę że niewiele jest kobiet które potrafią nad tym
zapanować. Ja nie wiem czy w takiej sytuacji bym umiała (no ale z drugiej
strony ja wylewam swoje żale nie czekając na rozwód...).
Także przykro mi, ale uważam że jeżeli chcesz widywać dzieci nie możesz iść
w zaparte jak ci to radzi kolega B., bo co prawda teoretycznie bedziesz mogl
widywac dzieci, ale była żona "praktycznie" i skutecznie może to
uniemożliwić. Arsenał jest całkiem spory. Nie mówiąc o innych atrakcjach...
Moja rada jet taka żeby skulić pod siebie ogon, pozwolić się wykrzyczeć... a
najlepiej iść do psychologa i zapytać się jaki sposób byłby najwłaściwszy na
Twoją byłą. Na każdego jakiś jest. Ona może czuć się przez ciebie
emocjonalnie zagrożona bo sama nie pozbierała się jeszcze po zakończeniu
waszego związku. To naprawdę trudne.
Z dziećmi nie powinieneś przestać się spotykać zdecydowanie. Nie wiem tylko
na ile ostentacyjnie jedno i drugie z Was przedstawia rozwód przed nimi...
może czesciej spotykac sie z nimi gdzies indziej - nie w mieszkaniu?
No tak, teraz przeczytałam że chodzi o to jak sprawa wygląda z prawnego
punktu widzenia, a ja się rozpisałam o czymś innym... z prawnego - niestety
nie wiem. Tyle że Twoje kontakty lub nie z dziećmi mogą posłużyć jako
argument na właściwej sprawie rozwodowej.
Powodzenia
Iwcia


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


5. Data: 2002-11-26 15:05:19

Temat: Re: Co byscie zrobili? - (rozwod)
Od: krys <k...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora

Marcin Z wrote:

I tu powstaje pytanie czy w takiej sytuacji, z punktu widzenia prawa
> powinienem zaniechac na razie, do czasow rozprawy kontaktow z dziecmi i
> nachodzenia zony w jej mieszkaniu, czy wrecz przeciwnie dalej postepowac
> jak dotad tzn. przychodzic po pracy do dzieci.

Z punktu widzenia prawa, to nie wiem, ale gdyby mojemu mężowi odbiło, to
tylko bym się cieszyła, że nie chce stracić kontaktu z dziećmi. Jeśli nie
chcesz nachodzić żony w mieszkaniu, to zabieraj dzieci na spacer, przez
godzinę czy dwie nic im nie będzie, nawet, jeśli będzie chłodniej, niż
teraz.

Poza tym, gdybyś zaniechał kontaktów z dziećmi, to potem może się okazać, że
"proszę wysokiego sądu, on się w ogóle dziećmi nie interesuje"
--
Pozdrawiam
Justyna
"Lepiej grzeszyć, i potem żałować,
niż żałować, że się nie grzeszyło"

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : [ 1 ]


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

O byciu ojcem raz jeszcze.
co robic...?
Tesknota
nie chcę slubu! co robic?
kochana rodzinka

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

"Nie będziesz cudzołożył."
Znalazłam kanał na YouTube dla dzieci i nie tylko i poszukuję podobnych
Mechanizmy obronne a zakazowe wychowanie dzieci.
Mechanizmy obronne a zakazowe wychowanie dzieci.
Mechanizmy obronne a zakazowe wychowanie dzieci.

zobacz wszyskie »