Data: 2008-02-01 16:01:37
Temat: Re: Co robię źle??
Od: "Basia Z." <bjz_(usun_toto)@poczta.onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "Lolalny Lemur" :
> Siwa, weźże się puknij w łeb. Jakiej orientacji do cholery? Co Cię tak
> ubodło? Że chłopak potrzebuje dorosłego "chłopaka" na wzór? Starszego
> brata? Kolegę? Wujka? Mozesz mi wyjasnić co jest tak strasznie bezczelnego
> w tej prawdzie objawionej? Czy może to że napisałam "Bysiek"? Dziecka nie
> uważam za w jakikolwiek sposób pokrzywdzone, są tysiące gorszych rzeczy na
> świecie niż nieobecność w domu męskiego wzoru. Ciebie za idiotkę też nie.
> Więc chyba jednak czegoś w mojej wypowiedzi nie zrozumiałaś.
Abstrahując tak całkiem od nieporozumienia, akurat zrozumiałam (chyba) co
Loja miała na myśli.
Ale z pewną poprawką.
Zauważylam u swoich chłopaków (21 i 16 więc trochę starsi od Byśka) ze tak
około 15-16 roku życia na prawdę na gwałt potrzebowali męskiego autorytetu.
I to uwaga - zdecydowanie nie ojca. W owym czasie do rodziców ma się
stosunek olewczy i cokolwiek rodzice by nie zrobili robią źle i nie tak jak
trzeba.
Natomiast autorytet "zewnętrzny" i to męski jest poszukiwany bardzo pilnie.
Niestety w dzisiejszych czasach o ten autorytet bardzo trudno. Mój starszy
syn miał szczęście, bo fajnego wychowawcę zarówno w gimnazjum jaki w liceum
(i to takich, którzy umieli wymagać), rozsądnego drużynowego i mojego
kolegę, z którym chodził po górach w klubie turystycznym. Na szczęście
fajnych kolegów - prowadzących kursy przewodnickie, zajęcia z biegów na
orientację itd. mi nie brakuje i mogę im powierzyć swoje skarby.
Ale nie daj Bóg trafi taki młodzieniec na kogoś z Mlodzieży Wszechpolskiej,
lub z sekty, kto mu w owym czasie zaimponuje "męskością" - i może być
niefajnie. Skądś się w końcu biorą ci idioci w szeregach M.W.
Ja cały czas mam nadzieję ze wczesniejsze wychowanie i to co się temu
młodemu do głowy przez kilkanaście lat nakladlo ma jakieś pozytywne skutki,
ale do końca nie jestem pewna co mu kiedyś nie odbije.
To co piszę - to tylko na podstawie wlasnych obserwacji swoich synów i
rozmów z przyjaciółmi płci męskiej, którzy ten etap przechodzili, ale to
chyba jest jakaś prawidlowość rozwojowa.
Wielu kolegów mi mówiło - coś w tym stylu "w drugiej klasie liceum
nauczyciel zaczął zabierać na s w góry - i to potem zaważyło na moich
późniejszych zainteresowaniach".
Pozdrowienia
Basia
|