Data: 2005-10-21 12:00:11
Temat: Re: Co to jest szczęście...
Od: "... z Gormenghast" <a...@p...not.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
"Flyer" w news:dj695i$5u4$1@atlantis.news.tpi.pl...
/.../
> /.../ chorobą jest klasyfikowanie
> nie ze względu na treść, ale ze względu na przystawalność do norm
> społecznych - ale to już choroba psychologów - niech oni się martwią.
Niech się martwią i niech doskonalą odwzorowania norm społecznych,
gdyż, zdaje się, nie mają innego wyjścia. Są zapewne od tego wyjątki,
ale z naturalnych, powiedział bym, powodów, tworzenie nowych norm
podlega zasadniczym ograniczeniom. Nie tak mocnym jak zmiany genetyczne,
niemniej podobnie - możnaby je nazwać zmianami memetycznymi.
> > Napisałem wyżej, że /.../
> Może jeszcze raz przeczytasz de Mello? Skąd przykład z mistykiem, który
> nie chciał zadawac pytań?
;). Dokonał pełnej racjonalizacji?
Abstrahując - czy racjonalizacje doskonałe nie są samodławiącą pętlą
na szyi nawet największego mistyka? Czy nie ma w tym sprzeczności?
Jak myślisz - czy wypięty tyłek Milarepy to kwintesencja wystarczająco
spektakularna, aby przypadkowi widzowie byli godni jej smakowania?
A jeśłi chcemy, aby byli? A jeśli chcemy nawet tylko intuicyjnie?
Cóż wart jest mistrz, który nie doczekał się swych następców?
Czas papieru nie trwa wiecznie, i jak widać, nawet po 2 tysiącach lat
może pojawić się wątpliwość.
> > > > Dlaczego tak trudne jest Twoim zdaniem zawieszanie czegokolwiek
> > > > w niestabilności? (o ile się z tym zgadzasz - oczywiście).
> > > Nie pisałem, że jest trudne - mniejsza o to.
> > Czekaj, czekaj!! /.../ Przecież ja Cię nie oskarżam,
> > że coś takiego pisałeś. To ja twierdzę, że tak jest, a chcę się przy okazji
> > naszej rozmowy dowiedzieć, jakie jest Twoje zdanie. /.../
> Oznacza to tylko tyle, że [alternatywnie] nie zamierzam drzeć szat o
> sformułowanie "twoim zdaniem" - jak sam zauważyłeś i przy okazji sobie
> zaprzeczyłeś - "To Ty twierdzisz, że tak jest". Pytaj, ale nie wysuwaj
> zbyt daleko idących sugestii jakie jest moje niewypowiedziane zdanie. ;)
Nie - nie rozumiemy się. Zareagowałeś na pierwsze skojarzenie z hasłem
"twoim zdaniem" ~nie doczytawszy~ następnego w nawiasie - "o ile z tym
się zgadzasz - oczywiście". To drugie jest poprawnym kluczem, więc
nie ma tu żadnego zaprzeczania sobie. Jeszcze raz powiem - to ja twierdzę,
że zawieszanie czegokolwiek w niestabilności jest trudne i nieczęste. Że
zazwyczaj ludzie czują się zmuszeni do stawiania kropek nad "i" wszędzie,
bez względu na stan posiadanej na dany temat wiedzy. Że takie zachowanie
wymuszane jest z jednej strony przez zjawisko zwane "wyścigiem szczurów"
(kto pierwszy z finalną konkluzją, ten lepszy), a z drugiej przez _strach_,
który jest napędem fundamentalnym wszelkich zachowań społecznych
i aspołecznych. Wreszcie, że zachowania takie nie muszą mieć cokolwiek
współnego z dochodzeniem prawdy, co jednak im nie przeszkadza w aktywnym
tworzeniu warunków zewnętrznych w otoczeniu, a więc poniekąd nawet
stwarzanie podwalin pod nowe normatywy społeczne. I w tym finalnym
znaczeniu są - moim zdaniem - bardzo niezdrowe.
A jakie jest Twoje zdanie?
I taki sens miało moje pytanie - z pewnością niefortunnie sformułowane,
skoro wywołało niezamierzony skutek.
> > Zmuszasz interlokutora do nieustannego podróżowania w zindywidualizowanej
> > koleinie. Inaczej mówiąc - więcej abstrakcji, a będzie więcej swobody
> > i punktów zaczepienia.
> A Ty próbujesz mu [interlokutorowi] wmówić, że Twoje koleiny są jego
> koleinami. ;)
Albo? ;)))
> Co do pytanie - bo ludzka niestabilność jest quasiniestabilnością - co
> to za niestabilność, która owszem wewnątrz ma odpowiednią strukturę,
> ale wymaga ostro nakreślonych granic? - zasadę działania tokamaków
> kojarzysz? - potrafisz sobie ją zwizualizować? ;) Jeżeli odrzucisz
> imperatyw ostrego nakreślania granic [ale nie ingerujących w treśc
> procesu], to nigdy nie zrozumiesz niestabilności.;)
Otóz to!! To właśnie miałem nadzieję od Ciebie usłyszeć!:))
Tyle tylko, ze zdaje się wstawiasz mnie tu jako autora tego błędu,
a to jest bład - zresztą nieistotny dla wywodu. Klucz widzę w zdaniu
"nie ingerujacych w treść procesu".
Przy okazji tokamaków - ~nie znam~ zasady ich działania, ale wiem jedno.
Gdyby była taka potrzeba i czas na ich opracowanie, z pewnością bym
to zrobił. I nie zaczynałbym od szukania rozwiazania w googlach, czy
literaturze tematu, bo nie w tym rzecz. Doświadczenia tysięcy głów
(dążenia małymi krokami do perfekcji) nigdy nie jesteśmy w stanie dogonić,
jednak posiadanie określonych fundamentów umożliwia samodzielne
rozwiazanie każdego zadania. Nie będzie ono dokonałe - ba, będzie
zapewne jak nieudolny rysunek latających maszyn Leonarda, niemniej
nie jest wykluczone, że niezależnie od poprawnie nakreślonej ścieżki
rozwoju, znajdzie się w nim element, który okaże się zupełnie nowym
i nieznanym pomysłem. I to właśnie różni twórczość od jej kopiowania.
Dzięki takiemu podejściu można się spokojnie spodziewać, że ... gdy
przyjdzie komuś ochota na chodzenie w unikatowym kapeluszu, sam go
dla siebie wykona (nie będąc zawodowym krawcem oczywiście),
albo też... gdy przyjdzie komuś ochota pojeździć unikatowym samochodem,
sam go sobie wykona (nie będąc zawodowym mechanikiem oczywiście).
A gdy będzie mu potrzebna znajomość pojęcia hamiltonianu - zapyta
o to fachowców, tak formułując pytanie by dostać to, co potrzebne.. ;).
/.../
> Ech - starzeję się, co powtarzam po raz wtóry, inaczej działam - teraz
> kontroluję [również poprzez pisanie na psp] ten proces - a apatyczność -
> zwalanie wszystkiego na mózg nie jest najlepszą drogą - jest zimno,
> można się zaziębić, nawet kilka razy. ;)
;)). A do tego jeszcze ta groźba śmiertelnego zejścia w zderzeniu z ptasią
grypą...
> /.../ Nie uważasz, że piękno i wolność tkwi w tym, że jesteśmy
> zdysocjowani - możesz w pewnym zakresie kszałtować dowolnie
> racjonalizacje [bo nie oddają one prawdziwości/identyczności procesów
> fizjologicznych], to jak budowanie budowli z klocków - chemia to klocki
> - to, co z nich sobie zbudujesz zależy również od treści racjonalizacji,
> które stworzysz - proste wykorzystanie słabości, a nie siły, schematu.
> ;)
Tak jest. W każdym miejscu i czasie nalezy się spodziewać działania
sprzężeń zwrotnych. I to działających we właściwych - przynoszacych
subiektywną korzyść - kierunkach.
/.../
> > I dlatego sugerowałem Ci poszerzenie widełek Twoich racjonalizacji.
> > Niekoniecznie w kierunku nastolatek i zupełnie nie w kierunku zaspokajania
> > pierwotnych potrzeb seksualnych.
> :))) Ty o moich racjonalizacjach, a ja o czymś większym - definicji.
OK :)). W końcu wszyscy jesteśmy niewolnikami własnych balastów,
tego, co najlepiej znamy, i operowanie konkretem jest zdecydowanie
łatwiejsze niż gonienie cudzych abstrakcji ;))). Ale...
trzeba to wiedzieć, akceptować i starać się ...
Komar nie zając ... ;)).
/.../
> Tatuuusiuuuu, czy po obiedzie będę mógł pobawić się z kolegami na
> dworze? ;)
A kiedy uczynisz mnie dziadkiem - synu!!!!??
;))))). Z zabawy z kolegami to tego raczej nie będzie......
> To Ty chcesz widzieć niechęć do 25-latek i stereotyp - ja po prostu nie
> odczuwam szczególnego pociągu do osób w tym wieku, tak samo jak do
> trzymania hipopotama w łazience, co nie oznacza, że nie chcę widzieć
> hipopotamów albo wręcz mam do nich obrzydzenie ;) - ale dlaczego w
> łazience? ;)
OK! OK!! Przeciez doskonale Cię rozumiem.
[z rozsądnym przybliżeniem oczywiście].
> To pisz tak od razu. ;)
;)).
> To może ja najpierw skończę remont łazienki - patrząc obiektywnie, po
> socjalistycznemu, może za kilka lat. ;)
A nie myślałeś o tym, by ... rzucić te balasty w cholerę i wyjechać na przykład
do Norwegii? Wprawdzie nie wiem jak wyglądają tamtejsze hipopotamy, ale
zawsze to jakiś inny horyzont.
> "A wiesz, tak sobie wyszedłem z domu i pomyślałem, że chleb musze kupić
> - miałem kilka godzin wolnego czasu, to wsiadłem w pociąg, przeszedłem
> te parę kilometrów i popatrz jaki traf - akurat wybrałem sklep w Twoim
> bloku." :)))))))))
No tak... Liczysz jednak na cud.
Tak tez można.
> > > Nic, bo nie było to wspomniane zjawisko [przy okazji, bardzo uwłaczające
> > > określenie dla krótkowidza :))))))))]
/.../
> > A wiesz - to może być jakiś znaczący ślad.
> Ślad to może być w tym, dlaczego jakoś *szczególnie* [odpowiednie słowo]
> nie angażują mnie nastolatki - bo po prostu nie widzę niuansów ich
> makijażu, za to widzę główne cechy ich twarzy, które szczególnie nie
> różnią ich od osób w starszy wieku. ;)
Sądzę, że również w tym, zasada doboru naturalnego może spokojnie umoczyć
swoje palce. Powiem więcej - z pewnością umoczy!!
> Kiedyś czytałem sugestię, że geny krótkowzroczności nie zaginęły, bo
> takie osoby mają lepsze widzenia "z bliska" [czyli np. jubilerzy].
No właśnie. Mamy tu więc rolę sprawczą przypadku. Równie dobrze mógłbyś
otrzymać jakiś znaczący spadek i zainwestować w te błyskotki, a wówczas,
wieeeele hipoptamów różnej maści zaczęłoby Cię nie tylko dostrzegać, ale
i zostawiać własne oferty. A Ty byś tylko przebierał.... w szkiełkach
i diamentach.
> Od siebie dodam sytuacje, kiedy przydaje się widzenie "intuicyjne' np. w
> ciemności. Inna sprawa, że krótkowzroczność może być również mechanizmem
> stabilizującym, dostosowującym ilość i jakość bodźców do konstytucji
> psychicznej osoby - ciekawe jak przedstawia się psychotyczność
> krótkowidzów i jej dziedziczenie. ;)
Mam wrażenie, że jest ich coraz więcej (nie widać ich, bo są w szkłach
kontaktowych - ech, ta zwodnicza technologia ;). A skoro tak, to znaczy,
że wspomniane geny całkiem dobrze sobie radzą, nawet jak część
psychologów podejrzewa je o odstępstwa od norm.
Trzeba by zapytać Czarka ;) - on zna się szczególnie na tych zagadnieniach -
kolor oczu i te sprawy....;))))
> > A wiesz co mnie intryguje?
> >
> > Intryguje mnie, co sprawia, że gołąb interesuje się gołębiem, wróbel
> > wróblem, kot kotem, mucha muchą... i tak dalej i w każdym przypadku.
> > Chodzi tu o znalezienie tego wspólnego wszystkim gatunkom NOŚNIKA
> > informacji o płci przeciwnej, klucza do zachowania gatunku.
> To akurat jest proste jak zapałka - środowisko, w którym dana jednostka
> się wychowała i "czułość" na określony typ bodźców - z tym, że
> wspomnianą czułość może w pewnym zakresie kształtować środowisko lub
> przypadek, a nie fizjologia.
Ekhmmm..... ;))). Czy ja nie ostrzegałem, żebyś na to nie odpowiadał? ;)))
> > /.../ No ale nie mogę o tym z Tobą pogadać, bo masz
> > zbyt wiele spraw własnych na głowie ;)))).
> Pedo nie radzę ruszać, bo za jednym zamachem trzeba by obalić "instynkt
> macierzyński" - nie sądzisz, że to karkołomna sprawa? ;))))
Obalić??? A może ugruntować?!!
Węszę w tym momencie u Ciebie podobnego hamulcowego, jakiego zwęszyłem
ostatnio w Trenie (gdy upiera się dzielić swiat na czarny i biały). Czy jesteś
tak naiwny (przepraszam za wyrażenie), aby sądzić, że jeśli ktokolwiek
wymyśli cokolwiek znaczącego w dowolnej dziedzinie owianej współcześnie
mgłą makatek zastępczych, będzie się z tym ukrywał przed światem???
Chcesz wstrzymać pęd ludzkości ku doskonaleniu? Ku wiedzy?
Chcesz te wiedzę w jakikolwiek sposób reglamentować?
No chyba się przesłyszałem.... ;))))
/.../
> Tia - dodaj jeszcze z parę okresleń, a na pewno osoba czująca się dobrze
> w pewnym układzie poczuje się w nim bardzo źle. Nie to, żebym był
> idealistą, ale coś mi się widzi, że pewne "mądre" wyjaśnienia skutkują
> zupełnie nieciekawymi efektami.
Czyli jednak... reglamentacja.
Albo inaczej - wiedza dla wybranych a papka czarno-biała dla mas.
Jak myślisz - jak długo taka filozofia się utrzyma? Uważasz, że populacja
PSPowiczów jest jakaś ułomna i trzeba ją chronić przed myśleniem?
> > /.../ Może z seriali TV? Tych brazylijskich i domorosłych?
> > Jeśli tak, to ... trzeba tego zabronić!!....;))))))
> Ja tam bym seriali zabronił - ponad rok temu o tym pisałem - powodują,
> że osoba je oglądająca ma wrażenie, że w życiu ciągle coś powinno się
> dziać i wpada w doła [osoba], bo *nic_się_nie_dzieje* .
No widzisz ;)). Ja bym też zabronił, ale... trzeba jednak pamiętać, że nie
każdemu w żłoby dano to samo, jak też, że nie każdy wie, iż to, co mu dano
może w zupełności wystarczyć. Oczywiście nie bez własnego wysiłku.
Czasem również rzeczywiście "szczęścia".
> Flyer
All
|