Data: 2003-12-03 14:49:34
Temat: Re: Co zrobić?...życie jest smutne:( [długie]
Od: "zabity" <t...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
> Dużo ostatnio poruszanych jest spraw związanych z odejściem mężów,żon itd.
więc
> zdecydowałem się napisać o mojej sytuacji...
Hej, nie jesteś sam, wiem że to nie pociesza ale zycie jest takie pokrecone
że.... ech zobacz poniżej jaka jest moja sytuacja...
> Od początku:
> Jestesmy małżeństwem od 10 lat,ja mam 30 a żona 28.Wcześnie
> zaczeliśmy,oczywiście dziecko było powodem...
Za 3 miesiące jest nasza 10 rocznica ślubu. Ja mam 29 lat żona 30.
Oczywiście dziecko przyspieszyło naszą decyzję o śłubie....
> Ja ją kochałem w jakiś tam sposób(byłem małolatem)-chyba bo wybaczyłem
to,ona
> chyba nie za bardzo kochała-czasem słyszałem teksty ze wyszła za mąż bo
> musiała,tak wypadało...
Ja ją kochałem pierwszą czystą idealistyczną miłością, ona mowiła że mnie
tez, ale teraz mówi ze tak wypadało, ze nie było wyjścia... To boli!
>Po za było tak iż mieszkalismy wjednym pokóju u jej
> dziadków (u mnie nie chciała) i ciągle na głowie miałem jej mamę,czyli
> tzw.kochaną teściową.
My wynajmowaliśmy kawalerke przez 1,5 r potem zaczelismy mieszkać u jej
babci z tą babcią mieszkamy do dziś.
>Kiedyś
> 2 razy kazała mi wypierd...z domu,oczywiscie wyszedłem poczym jak się
uspokoiła
> wracałem.
W ostrą zimę wracając kiedyś z pracy zobaczyłem spakowaną torbęz moimi
rzeczami i wyrzuciła mnie z domu, tak od razu, bez slowa wyjaśnień, mowiąc
"bo tak... wynos sie"
>Kocham bardzo swoje córeczki i to jest główny powód powrotów.
Mój też - kocham coreczkę, kochałem żonę (wtedy mielismy tylko 1 dziecko
jeszcze) zreszta poa paru dniach ona mnie porposiła zebym wrocil...
>Np. na
> wczasach ciagłe jakieś pretensje o byle co.
Ze mną nie chciala juz jezdzić od 2 lat na wczasy... Mówi że nie chce "bo
nie!"
>Małżonka (...).Jest też materialistą,dla
> niej np nie liczy się zkąd mam kase-był taki czas ze nie mieliśmy,wtedy
głównie
> o to się kłóciła.Teraz mam jej sporo,żyje się materialnie dobrze.Ale co z
tego
> jak...Nigdy nie dochodziło u nas do rękoczynów,awantur zwykłe małżeńskie
> kłótnie,sprzeczki.
Wydawała zarobki co do grosza, tak ze czasami, mimo ze zarabiam ostatnio
dobrze, to i tak ok. 20-25 dnia kazdego miesiaca mialem prawie 0 na rachunku
lub wrecz debet. To bylo u niej zawsze glownym powodem awantur. Kasa i
kasa - dlaczego tak mało, jak jest dużo to dlaczego nie mozna wszystkiego
wydać, po co oszczędzać itp.
> I tak wszystko toczyłoby się pewnie dalej,ale człowiek im starszy zaczyna
się
> nad wszystkim zastanawiać, myśleć głębiej. Kiedyś miałem już tak
serdecznie
> dość że powiedziałem jej że już nie kocham jej i coraz częściej
zastanawiam się
> nad tym żeby odejść. Od tego momentu moje i jej życie stało się małym
> koszmarem. Nie mam żadnej kochanki,-wyjasniam.
U mnie odwrotnie - to ona powiedziala mi ze mnie nie kocha nie che juz
dluzej znac, żąda zebym sie wyniosł. Mamy 2 malych dzieci (synek ma 2
latka)i ona nie chce ze mną rozmawiac o przyszlości naszych dzieci, nie
widzi żadnej rodziny już.
Dodatkowo przyznala sie ze jest zakochana od wielu miesiecy - w kobiecie....
W dawnej kolezance z pracy. Spotykaja sie, wyjezdzaja ze sobą, w ciagu 6
miesiecy zrobiłą 15 tys. km samochodem - głównie na dojazdy do swojej
dziewczyny bo ta mieszka poza miastem. Chcą ze sobą żyć.
> naprawdę już nie kocham, szanuje ją,kocham bardzo dzieci-ona też. Czy
lepiej i
> dla niej i dla mnie będzie jak odejdę nagle, postawią ją przed faktem
dokonanym
> czy poczekać żeby się z tym pogodziła…
Ja nie wiem czy ją kocham, nie mogę sobie z tym poradzić, nie umiem "zabić"
tej miłości, mimo że chcę, ale ciagle jestem w stanie wszystko jej wybaczyć,
nienormalny jestem chyba...
W czasie mojego krotkiego wyjazdu zlozyła pozew o rozwod. Ostry i kłamliwy.
Niezgodny z prawdą. Bez mojej wiedzy i w ogóle rozmowy na ten temat.
Postawiła mnie przed faktem. To mnie zabija od paru tygodni...
>
> Przepraszam że tak dużo tego. Napisałem to jak widziałem to ze swojej
> strony,wiem że sam nie jestem ideałem i mam jakieś wady i też jej
dokuczałem.
> Ale nie w ten sposób-znajomi nasi dziwią się że tak długo z
nią-nimi(teściowa)
> wytrzymałem…nawet małoznki ojciec (nie mieszkał z nimi od
dawna)…
Wiem ze popełniłem blędy, że nie okazywałem jej moze tego dokładnie czego
oczekiwała, że chwilami byłem "obcy".
Rodzice i znajomi moi dziwia się ze jeszcze w ogole chce z nia być. Ale mamy
2 wspaniałych kochanych dzieci, które łakną i potrzebują miłóści rodziców do
siebie i rodziców względem siebie - "świadom praw i obowiązków wynikających
z zalozenia rodziny" chcę utrzymać to małżeństwo, to już 10 lat i tylko 10
lat.
> Co mam zrobić? Zyć męcząc siebie i ją w ten sposób dalej czy…tylko
te małe
> smyki, bardzo mi ich szkoda..
Właśnie najbiedniejsze są te maluchy, chciałbym znowu zakochać się w żonie i
żeby ona pokochała mnie... To by pomogło przezwyciężyc te zwykle codzienne
szare i nierzadko brudne i trudne przeciwności losu.
Pozdrawiam życząc szczesliwego rozwiązania:)
zabity
|