| « poprzedni wątek | następny wątek » |
1. Data: 2003-12-01 13:59:33
Temat: Co zrobić?...życie jest smutne:(Witam
Dużo ostatnio poruszanych jest spraw związanych z odejściem mężów,żon itd. więc
zdecydowałem się napisać o mojej sytuacji...
Od początku:
Jestesmy małżeństwem od 10 lat,ja mam 30 a żona 28.Wcześnie
zaczeliśmy,oczywiście dziecko było powodem...Przed ślubem, moja małżonka wtedy
jeszcze dziewczyna zrobiła coś bardzo głupiego.Wiedząc ze jest w ciąży,zaczeła
się spotykac z kimś innym-mnie nie chciała znac itd...Później jednak skończyło
się slubem i...
Ja ją kochałem w jakiś tam sposób(byłem małolatem)-chyba bo wybaczyłem to,ona
chyba nie za bardzo kochała-czasem słyszałem teksty ze wyszła za mąż bo
musiała,tak wypadało...Po za było tak iż mieszkalismy wjednym pokóju u jej
dziadków (u mnie nie chciała) i ciągle na głowie miałem jej mamę,czyli
tzw.kochaną teściową.Córka za mamą i mam za córką...dużo tego musiałbym
pisac,ale było tak że ciągle byłem zły,niedobry itd(nie piłem wtedy alkoholu
wcale,nie rozrabiałem)...itd.Po 7latach takiego życia z żoną i teściową i
ciagłym gnębieniem mnie (z przerwami, przez teściową-zona mniej)wszystko trochę
się uspokoiło ponieważ się zacząłem stawiać.Niestety tesciowa zmarła...Małżonka
dalej była niezbyt miła dobra,oczywiście z przerwami ponieważ zmieniłą się już
na lepsze.Zdarzało się że potrafiła przez tydzień,2 dokuczać,kłócić się.Kiedyś
2 razy kazała mi wypierd...z domu,oczywiscie wyszedłem poczym jak się uspokoiła
wracałem.Kocham bardzo swoje córeczki i to jest główny powód powrotów.Np. na
wczasach ciagłe jakieś pretensje o byle co.Małżonka była i jest (chociaż już
mniej) bardzo pod wpływem swojej rodziny-babci,ciotki.Jest też materialistą,dla
niej np nie liczy się zkąd mam kase-był taki czas ze nie mieliśmy,wtedy głównie
o to się kłóciła.Teraz mam jej sporo,żyje się materialnie dobrze.Ale co z tego
jak...Nigdy nie dochodziło u nas do rękoczynów,awantur zwykłe małżeńskie
kłótnie,sprzeczki.
I tak wszystko toczyłoby się pewnie dalej,ale człowiek im starszy zaczyna się
nad wszystkim zastanawiać, myśleć głębiej. Kiedyś miałem już tak serdecznie
dość że powiedziałem jej że już nie kocham jej i coraz częściej zastanawiam się
nad tym żeby odejść. Od tego momentu moje i jej życie stało się małym
koszmarem. Nie mam żadnej kochanki,-wyjasniam. Ona po prostu wpadła w histerie!
Dosłownie bo inaczej tego nazwać nie umiem. Nagle zaczeła kochać, błagać żebym
nie odchodził itd…starszy mnie że się otruje,że zabije samochodem. Spakowałem
się ale niestety nie wyprowadziłem się. Jestem w tej chwili w takiej sytuacji
że chcę,ale szkoda mi zostawiać dzieci, nie mam zamiaru ich i małżonki pozawić
pomocy, kontaktów itd. Coś mnie hamuje,nie wiem może to brak odwagi…
Zastanawiam się co jest lepsze-czekanie,że może się coś zmieni u mnie-ja jej
naprawdę już nie kocham, szanuje ją,kocham bardzo dzieci-ona też. Czy lepiej i
dla niej i dla mnie będzie jak odejdę nagle, postawią ją przed faktem dokonanym
czy poczekać żeby się z tym pogodziła…
Przepraszam że tak dużo tego. Napisałem to jak widziałem to ze swojej
strony,wiem że sam nie jestem ideałem i mam jakieś wady i też jej dokuczałem.
Ale nie w ten sposób-znajomi nasi dziwią się że tak długo z nią-nimi(teściowa)
wytrzymałem…nawet małoznki ojciec (nie mieszkał z nimi od dawna)…
Co mam zrobić? Zyć męcząc siebie i ją w ten sposób dalej czy…tylko te małe
smyki, bardzo mi ich szkoda..
Smutas
--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
2. Data: 2003-12-01 14:39:20
Temat: Re: Co zrobić?...życie jest smutne:(> Kiedyś miałem już tak serdecznie
> dość że powiedziałem jej że już nie kocham jej i coraz
częściej zastanawiam się
> nad tym żeby odejść. Od tego momentu moje i jej życie
stało się małym
> koszmarem. [ciach] Ona po prostu wpadła w histerie!
> Dosłownie bo inaczej tego nazwać nie umiem. Nagle zaczeła
kochać,
No No - każdy chciałby mieć takie koszmarne życie!!! ;-)))
> błagać żebym
> nie odchodził itd…starszy mnie że się otruje,że
zabije samochodem. Spakowałem
> się ale niestety nie wyprowadziłem się. Jestem w tej
chwili w takiej sytuacji
> że chcę,ale szkoda mi zostawiać dzieci, nie mam zamiaru
ich i małżonki pozawić
> pomocy, kontaktów itd. Coś mnie hamuje,nie wiem może to
brak odwagi…
> Zastanawiam się co jest lepsze-czekanie,że może się coś
zmieni u mnie-ja jej
> naprawdę już nie kocham, szanuje ją,kocham bardzo
dzieci-ona też. Czy lepiej i
> dla niej i dla mnie będzie jak odejdę nagle, postawią ją
przed faktem dokonanym
> czy poczekać żeby się z tym pogodziła…
>
a zrób najlepszą rzecz *zakochaj się we własnej żonie*
- jak ona kocha to macie już połowę drogi za sobą! ;-)))
Pozdrawiam
Qwax
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
3. Data: 2003-12-01 14:56:22
Temat: Re: Co zrobić?...życie jest smutne:(
> No No - każdy chciałby mieć takie koszmarne życie!!! ;-)))
To wcale nie jest smieszne,żyć z kimś kogo się nie kocha i nic nie
czuje...spróbuj to sobie wyobrazić.
> a zrób najlepszą rzecz *zakochaj się we własnej żonie*
> - jak ona kocha to macie już połowę drogi za sobą! ;-)))
jw...
:(
--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
4. Data: 2003-12-01 17:27:43
Temat: Re: Co zrobić?...życie jest smutne:(
Użytkownik <r...@p...onet.pl> napisał w wiadomości
news:53c4.000001c2.3fcb5696@newsgate.onet.pl...
>
> > No No - każdy chciałby mieć takie koszmarne życie!!!
;-)))
>
> To wcale nie jest smieszne,żyć z kimś kogo się nie kocha i
nic nie
> czuje...spróbuj to sobie wyobrazić.
>
> > a zrób najlepszą rzecz *zakochaj się we własnej żonie*
> > - jak ona kocha to macie już połowę drogi za sobą! ;-)))
>
> jw...
>
> :(
Świetnie to rozumiem. Powiem więcej - z własnego
doświadczenia znam dalszy ciąg tej bajki (po odejściu) -
dlatego też powtórzę
*zakochaj się we własnej żonie*
(o ile to jeszcze jest możliwe! - i nie mów że nie kochasz -
to nie ma nic do rzeczy)
Pozdrawiam
Qwax
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
5. Data: 2003-12-01 18:34:08
Temat: Re: Co zrobić?...życie jest smutne:(Ja też mam spore problemy w małżeństwie, nie możemy z mężem sie dogadać mówiąc
któtko, dwa dni temu napisałam pozew o rozwód, ale postanowiliśmy spróbować po
raz kolejny. Mamy zamiar pójść do psychologa na terapię małżeńską słyszałam że
to czasem pomaga, przynajmniej pomaga zrozumieć czego tak naprawdę chcą obydwie
osoby w związku, może Ty też pomyśl o takiej wizycie wraz z żoną.
Pozdrawiam
--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
6. Data: 2003-12-01 20:30:38
Temat: Re: Co zrobić?...życie jest smutne:("Barbara" <p...@o...pl> skrev i meddelandet
news:53c4.00000291.3fcb89a0@newsgate.onet.pl...
> Ja też mam spore problemy w małżeństwie, nie możemy z mężem sie dogadać
mówiąc
> któtko, dwa dni temu napisałam pozew o rozwód, ale postanowiliśmy
spróbować po
> raz kolejny. Mamy zamiar pójść do psychologa na terapię małżeńską
słyszałam że
> to czasem pomaga, przynajmniej pomaga zrozumieć czego tak naprawdę chcą
obydwie
> osoby w związku, może Ty też pomyśl o takiej wizycie wraz z żoną.
Powtorze:
Chcialabym polecic bardzo dobra pozycje do przeczytania, ktora wymaga pracy,
przemyslen, robienia notatek, ale efekt jest piorunujacy.
Autor:
Phillip C. McGraw
Tytul: Jak ratowac zwiazek
do kupienia po polsku: http://tinylink.com/?F2L2F5bpIN (Merlin)
Strona autora: www.drphil.com
Poleca wierna sluchaczka jego programow i posiadaczka prawie wszystkich
ksiazek, ktore napisal
Ania
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
7. Data: 2003-12-02 12:06:28
Temat: Re: Co zrobić?...życie jest smutne:(
Użytkownik "Smutas" <r...@p...onet.pl> napisał w wiadomości
news:53c4.00000190.3fcb4944@newsgate.onet.pl...
> Witam
(...)
Smutasie, z calym szacunkiem dla Twojego problemu, ale ja, z lekka
offtopicznie, zastanawiam sie czemu tak obrodzilo nagle tego typu
historiami??
Nawet Ksiezyca nie mozna o to posadzic, bo on sie zmienia a klopoty wciaz te
same. Pora roku? Pogoda? Przeciez calkiem znosna jest...
Moim zdaniem ludzie po prostu nie potrafia rozmawiac... Szczera i otwarta
rozmowa w zwiazku jest szczegolnie trudna, bo tu duza role graja emocje i
uczucia, ktore niejednokrotnie mieszaja w glowie i mowi sie nie te slowa,
ktore sie chcialo powiedziec. A potem trudno sie juz zatrzymac i sie brnie.
Wyzwiska, klamstwa, szpile, byle zranic, dokopac...
Jezeli i Ty nie potrafisz spokojnie pogadac z zona, przedstawic jej swojego
punktu widzenia w sposob jasny, nie wdajac sie w klotnie i przepychanki
slowne, to moze sprobuj do niej napisac? Napisz wszystko, co chcialbys, aby
Ona wiedziala. Bedziesz mial szanse przemyslec i wywazyc kazde slowo, tak
aby informacja byla klarowna, ale nie raniac jej niepotrzebna zlosliwoscia i
przykrymi oskarzeniami. Napisz jej to, co napisales nam (tylko troszke
bardziej sie postaraj, bo przynajmniej ja, nie zrozumialam wszystkiego).
Napisz o tym, czego oczekujesz po Waszym zwiazku, co chcialbys aby uleglo
zmianie, o tym, co Cie boli. Dzieki temu sam, na spokojnie zastanowisz sie
nad swoimi uczuciami. Daj szanse takze zonie. Nie zakladaj z gory jak ona
zareaguje, bo moze Cie bardzo zadziwic. Daj Jej szanse opowiedziec o Jej
uczuciach i pragnieniach. Myslisz, ze Ona jest szczesliwa? Moze uda Wam sie
odnalezc siebie sprzed lat, bez tesciow, babc i dziadkow? Moze razem
dojdziecie do wniosku, ze lepszym rozwiazaniem jest rozstanie?
Pamietajcie tez o dzieciach. To doskonale barometry uczuc. One tez zapewne
czuja sie zle, widzac, co dzieje sie pomiedzy rodzicami. Uwazajcie na to, bo
czesto sie zdarza, ze dzieci za klotnie i niesnaski miedzy rodzicami,
obarczaja wina siebie. Przykra atmosfera w domu ma wplyw nie tylko na Ciebie
i zone. Mysle, ze znacznie bardziej przezywaja to dzieci.
Bez wzgledu na efekt, zycze Wam spokoju...
--
Manatka
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
8. Data: 2003-12-03 14:49:34
Temat: Re: Co zrobić?...życie jest smutne:( [długie]
> Dużo ostatnio poruszanych jest spraw związanych z odejściem mężów,żon itd.
więc
> zdecydowałem się napisać o mojej sytuacji...
Hej, nie jesteś sam, wiem że to nie pociesza ale zycie jest takie pokrecone
że.... ech zobacz poniżej jaka jest moja sytuacja...
> Od początku:
> Jestesmy małżeństwem od 10 lat,ja mam 30 a żona 28.Wcześnie
> zaczeliśmy,oczywiście dziecko było powodem...
Za 3 miesiące jest nasza 10 rocznica ślubu. Ja mam 29 lat żona 30.
Oczywiście dziecko przyspieszyło naszą decyzję o śłubie....
> Ja ją kochałem w jakiś tam sposób(byłem małolatem)-chyba bo wybaczyłem
to,ona
> chyba nie za bardzo kochała-czasem słyszałem teksty ze wyszła za mąż bo
> musiała,tak wypadało...
Ja ją kochałem pierwszą czystą idealistyczną miłością, ona mowiła że mnie
tez, ale teraz mówi ze tak wypadało, ze nie było wyjścia... To boli!
>Po za było tak iż mieszkalismy wjednym pokóju u jej
> dziadków (u mnie nie chciała) i ciągle na głowie miałem jej mamę,czyli
> tzw.kochaną teściową.
My wynajmowaliśmy kawalerke przez 1,5 r potem zaczelismy mieszkać u jej
babci z tą babcią mieszkamy do dziś.
>Kiedyś
> 2 razy kazała mi wypierd...z domu,oczywiscie wyszedłem poczym jak się
uspokoiła
> wracałem.
W ostrą zimę wracając kiedyś z pracy zobaczyłem spakowaną torbęz moimi
rzeczami i wyrzuciła mnie z domu, tak od razu, bez slowa wyjaśnień, mowiąc
"bo tak... wynos sie"
>Kocham bardzo swoje córeczki i to jest główny powód powrotów.
Mój też - kocham coreczkę, kochałem żonę (wtedy mielismy tylko 1 dziecko
jeszcze) zreszta poa paru dniach ona mnie porposiła zebym wrocil...
>Np. na
> wczasach ciagłe jakieś pretensje o byle co.
Ze mną nie chciala juz jezdzić od 2 lat na wczasy... Mówi że nie chce "bo
nie!"
>Małżonka (...).Jest też materialistą,dla
> niej np nie liczy się zkąd mam kase-był taki czas ze nie mieliśmy,wtedy
głównie
> o to się kłóciła.Teraz mam jej sporo,żyje się materialnie dobrze.Ale co z
tego
> jak...Nigdy nie dochodziło u nas do rękoczynów,awantur zwykłe małżeńskie
> kłótnie,sprzeczki.
Wydawała zarobki co do grosza, tak ze czasami, mimo ze zarabiam ostatnio
dobrze, to i tak ok. 20-25 dnia kazdego miesiaca mialem prawie 0 na rachunku
lub wrecz debet. To bylo u niej zawsze glownym powodem awantur. Kasa i
kasa - dlaczego tak mało, jak jest dużo to dlaczego nie mozna wszystkiego
wydać, po co oszczędzać itp.
> I tak wszystko toczyłoby się pewnie dalej,ale człowiek im starszy zaczyna
się
> nad wszystkim zastanawiać, myśleć głębiej. Kiedyś miałem już tak
serdecznie
> dość że powiedziałem jej że już nie kocham jej i coraz częściej
zastanawiam się
> nad tym żeby odejść. Od tego momentu moje i jej życie stało się małym
> koszmarem. Nie mam żadnej kochanki,-wyjasniam.
U mnie odwrotnie - to ona powiedziala mi ze mnie nie kocha nie che juz
dluzej znac, żąda zebym sie wyniosł. Mamy 2 malych dzieci (synek ma 2
latka)i ona nie chce ze mną rozmawiac o przyszlości naszych dzieci, nie
widzi żadnej rodziny już.
Dodatkowo przyznala sie ze jest zakochana od wielu miesiecy - w kobiecie....
W dawnej kolezance z pracy. Spotykaja sie, wyjezdzaja ze sobą, w ciagu 6
miesiecy zrobiłą 15 tys. km samochodem - głównie na dojazdy do swojej
dziewczyny bo ta mieszka poza miastem. Chcą ze sobą żyć.
> naprawdę już nie kocham, szanuje ją,kocham bardzo dzieci-ona też. Czy
lepiej i
> dla niej i dla mnie będzie jak odejdę nagle, postawią ją przed faktem
dokonanym
> czy poczekać żeby się z tym pogodziła…
Ja nie wiem czy ją kocham, nie mogę sobie z tym poradzić, nie umiem "zabić"
tej miłości, mimo że chcę, ale ciagle jestem w stanie wszystko jej wybaczyć,
nienormalny jestem chyba...
W czasie mojego krotkiego wyjazdu zlozyła pozew o rozwod. Ostry i kłamliwy.
Niezgodny z prawdą. Bez mojej wiedzy i w ogóle rozmowy na ten temat.
Postawiła mnie przed faktem. To mnie zabija od paru tygodni...
>
> Przepraszam że tak dużo tego. Napisałem to jak widziałem to ze swojej
> strony,wiem że sam nie jestem ideałem i mam jakieś wady i też jej
dokuczałem.
> Ale nie w ten sposób-znajomi nasi dziwią się że tak długo z
nią-nimi(teściowa)
> wytrzymałem…nawet małoznki ojciec (nie mieszkał z nimi od
dawna)…
Wiem ze popełniłem blędy, że nie okazywałem jej moze tego dokładnie czego
oczekiwała, że chwilami byłem "obcy".
Rodzice i znajomi moi dziwia się ze jeszcze w ogole chce z nia być. Ale mamy
2 wspaniałych kochanych dzieci, które łakną i potrzebują miłóści rodziców do
siebie i rodziców względem siebie - "świadom praw i obowiązków wynikających
z zalozenia rodziny" chcę utrzymać to małżeństwo, to już 10 lat i tylko 10
lat.
> Co mam zrobić? Zyć męcząc siebie i ją w ten sposób dalej czy…tylko
te małe
> smyki, bardzo mi ich szkoda..
Właśnie najbiedniejsze są te maluchy, chciałbym znowu zakochać się w żonie i
żeby ona pokochała mnie... To by pomogło przezwyciężyc te zwykle codzienne
szare i nierzadko brudne i trudne przeciwności losu.
Pozdrawiam życząc szczesliwego rozwiązania:)
zabity
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
9. Data: 2003-12-03 15:56:28
Temat: Re: Co zrobić?...życie jest smutne:( [długie]Witam
Szczerze to współczuje Ci,pojawiła się w waszym związku 3 osoba...i to
kobieta.Podobno związki homo są bardzo trwałe itd.nie wiem czy to prawda...
U mnie było kiedyś tak że jeszcze przed slubem,jak zaczeła sie spotykać z
tamtym gościem (będąc już w ciąży 2,3miesiące i wiedząc o tym) też ja błagałem
prosiłem,o to żeby tego nie robiła...była głucha.Po jakimś czasie przypomniała
że istnieje-wybaczyłem,chociaż wiem że teraz tego żałuje,rana jest nie do
zagojenia. Może wszytko inaczej by się potoczyło gdyby była inna,gdyby była
żoną...z kasą było dokładnie tak samo,ostatnie pieniązki,które zarabiłem
potrafiły pójść na ciuchy,na 2-3 dywan (mieszkaliśmy wtedy w jednym pokoju)itd.
I to wszystko się teraz skumulowało-nie wiem moze naprawdę miałem już dośc.
Wiem też że dla dzieci czasem jest lepiej żeby rodzice żyli
oddzielnie,utrzymywali kontakt ze sobą i dziecmi.Dzieci są bardzo dobrymi
obserwatorami,dużo widzą,rozumieją a nie mówią,udają że nie słyszą itd..
Po co mają widzieć to co jest złego między nami,między Tobą a Twoją żoną...
Nie staraj się utrzymac związku na siłe..on prędzej czy później się
rozpadnie.Nawet jeżeli ona wróci do Ciebie,może tak być że Ty po kilku latach
zemścisz się na niej za to (moze ale nie musi).Czasem mam wrazenie że może to
co u mnie sie stało teraz,to taka zemsta.Tylko że ja naprawdę NIC nie czuje do
niej,nic co powinien czuć mąż do żony,facet do kobiety...zupełnie nic. Szkoda
mi jej bo widzę że cierpi,że płacze-staram się nie ranic itd.ale to pomaga na
troche...brrr.
Naprawde,przemyśl sobie to na spokojnie-wyjedź gdzieś,gdzie jest duzo
ludzi,zobaczysz można zkimś zawsze pogadać,niekoniecznie od razu iść do łóżka z
laską-tak kobiety myślą o facetach i na spokojnie sobie to przemyślisz...
Ja tak robię,jeżdżę gdzieś czasem,na 1-2 dni i czasem pogadam sobie
zkimś,czasem sam siedzę piąc kawe piwo...
A pamiętaj że czas leczy rany i pozwala o nich zapomnieć,nie do końca ale wtedy
już tak nie boli.
Głowa do góry
:)
--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
10. Data: 2003-12-04 13:12:10
Temat: Re: Co zrobić?...życie jest smutne:(Kiedyś miałem już tak serdecznie
> dość że powiedziałem jej że już nie kocham jej i coraz częściej zastanawiam
się
> nad tym żeby odejść. Od tego momentu moje i jej życie stało się małym
> koszmarem. Nie mam żadnej kochanki,-wyjasniam. Ona po prostu wpadła w
histerie!
Hmmm. Zaciekawiła mnie Twoja historia... Czy z Twojego konta korzysta kilka
osób????
Popatrz, proszę co znalazłam:
Autor:r...@p...onet.pl (r...@p...onet.pl)
Temat:Pieszczoty ale...
View this article only
Grupy dyskusyjne:pl.soc.seks
Data:2003-01-20 04:06:03 PST
Witam
Mam do was pytanko. Poznałem kobietę, która ma 22lata i wszystko jest fajnie
tylko nie potrafi dostać orgazmu podczas stosunku lub moich pieszczot. Nie jest
to tak tylko w moim przypadku, ponieważ twierdzi że tak było też z poprzednimi
partnerami. Jak robi to sama to ok nawet dość szybko szczytuje. Czy powodem
może być to iż tak się do siebie i swoich pieszczot przyzwyczaiła że nie
potrafi aż tak reagować na dotyk innej osoby? A moze inny powód... Prośba bez
uwag typu że może ja nie potrafię itd. bo to wynikło z rozmowy z nią i jak
wspomnialem nie byłem jedynym partnerem...
Robo
Jeśli, to nieporozumienie to przepraszam. A nawet jeśli to już nieaktualne
albo "zapomniałeś" o tym wspomnieć w swoim poście to jestem pewna, że dasz
sobie radę i nie ma co rozpaczać...
Pozdr
Ewa
--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
| « poprzedni wątek | następny wątek » |