« poprzedni wątek | następny wątek » |
51. Data: 2014-12-11 18:51:47
Temat: Re: Czas na pierniczki :)W dniu 2014-12-10 23:24, Jarosław Sokołowski pisze:
> Pani Ewa napisała:
>
>>> Znam z przemysłu systemy nakładania kleju na gorąco, który to klej
>>> wypisz wymaluj wygląda jak lukier i jak lukie się zachowuje. Albo jak
>>> karmel, bo różne są. Tam jest iglica zamyjająca drogę kleju tuż przy
>>> wylocie dyszy -- nawet najbardziej gluciasty glut się nie ciągnie.
>> Te kleje termotopliwe to nawet bardzo apetycznie potrafią wyglądać.
> Jak misie-żelki.
Tak mi się skojarzyło przy okazji - jedna firma, handlująca takimi
klejami, dodawała do zamówienia swoim klientom jako gadżet właśnie
misie-żelki (pomysł oczywiście strasznie głupi, ale mniejsza o to).
Żelki miały być do jedzenia, ale były w smaku tak ohydne, że chyba nikt
tego nie jadł, w dodatku niebieskie, bo taki był kolor marketingowy tej
firmy. Do dziś nie wiem, czy ich smak to był celowy zamysł. Znaczy, żeby
się z klejem kojarzyły.
Ewa
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
52. Data: 2014-12-11 22:58:34
Temat: Re: Czas na pierniczki :)Pani Ewa napisała:
>>>> Znam z przemysłu systemy nakładania kleju na gorąco, który to klej
>>>> wypisz wymaluj wygląda jak lukier i jak lukie się zachowuje. Albo jak
>>>> karmel, bo różne są. Tam jest iglica zamyjająca drogę kleju tuż przy
>>>> wylocie dyszy -- nawet najbardziej gluciasty glut się nie ciągnie.
>>> Te kleje termotopliwe to nawet bardzo apetycznie potrafią wyglądać.
>> Jak misie-żelki.
>
> Tak mi się skojarzyło przy okazji - jedna firma, handlująca takimi
> klejami, dodawała do zamówienia swoim klientom jako gadżet właśnie
> misie-żelki (pomysł oczywiście strasznie głupi, ale mniejsza o to).
> Żelki miały być do jedzenia, ale były w smaku tak ohydne, że chyba
> nikt tego nie jadł, w dodatku niebieskie, bo taki był kolor
> marketingowy tej firmy. Do dziś nie wiem, czy ich smak to był celowy
> zamysł. Znaczy, żeby się z klejem kojarzyły.
W szkole podstawowej na zajęciach praktyczno-technicznych pokazywano
mi jak sobie samemu ugotować klej. W tamtych czasach nikt nawet nie
myślał, że kiedyś sprzedawcy będa dwoić się i troić, a czasem nawet
czworzyć, by komuś jaki klajster w kolorowych granulkach sprzedać.
A że cukiereczki zaczną rozdawać, by sprzedać tego jeszcze więcej --
to w ogóle szkoda gadać. Już bardziej pani z papiernika trzeba było
bombonierkę nosić, by pamiętała o odłożeniu kredek z Czechosłowacji
albo piórnika i kleju z NRD. Ten klej, to myśmy z mąki gotowali.
Albo pszennej, albo ziemniaczanej -- zależy do czego konkretnie miał
być. Branża papiernicza obfituje w różne takie subtelności. Ten drugi,
to był całkiem jak kisiel. Gdyby mu tak barwnika spożywczego dodać
(myśmy tam czasem atrament lali) i aromatu syntetycznego z gumijagód
identycnego z naturalnym, to by jak raz na te żelki się nadawał.
To nie jest wymysł ostatnich dni, to co ta firma robi.
Jarek
--
-- Pójdziesz zatem na plac Zwycięstwa założyć do tej Kowalskiej, ona już
pół roku czeka.
-- To ta co nam czekoladki przynosiła, bilety do cyrku, a śniadanka...
-- No ta sama, tylko wyszła mnie ze łba, dopiero pan szanowny był łaskaw
mnie o niej przypomnieć.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
« poprzedni wątek | następny wątek » |