Data: 2011-10-30 09:51:15
Temat: Re: Czy mamy cos wspólnego z naszymi rodzicami?
Od: zażółcony <r...@c...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "Ikselka" <i...@g...pl> napisał w wiadomości
news:5173fae9-0778-421d-b56b-12cbb270e040@i15g2000yq
m.googlegroups.com...
On 29 Paź, 22:26, zażółcony <r...@c...pl> wrote:
>głównych przesłanek, dla których chciałam z nim być. Dlatego też lata
>późniejsze, pierwsze lata małżeństwa, to czas niejakiego rozdźwięku z
>moją rodziną, która jakby straciła ze mną swój kanał komunikacji -
>kłamstwo było, o paradoksie, doskonale rozumianym przez wszystkich
>sposobem na załatwienie wielu spraw. Ze mną przestało. Rozumiesz?
Rozumiem, teraz już dużo lepiej. Czyli kumulacja problemów
była w Twojej rodzinie, nie w rodzinie MŚK. To wszystko
razem wzięte pasuje, małą zmyłką było to, że powołałaś się
na 'ideowość' ojca.
>Pierwsze lata małżeństwa zatem były już treningiem prawdy - bo
>CHCIAŁAM aby wszystko od początku było w naszym małżeństwie oparte na
>prawdzie. Oczywiście było to dla mnie jakoś tam trudne, parę
>niepowodzeń zaliczyłam, ale nie dotyczyło to niczego znaczacego dla
>naszej relacji, mąż widział moje starania, rozumiał mnie i mi pomagał.
Ok. Mimo, że nieznaczące, to, jeśli nie masz nic przeciwko, a pamiętasz,
byłbym ciekaw konkretnych przykładów. Czyli w jaki sposób dokonałaś
nawykowych 'oszustw', kto i kiedy je zdemaskował, jak z nich
wyszliście.
>Zapewne. Nie mam w naturze kłótni w rozumieniu powszechnie przyjętym,
>od kłótni uciekam, nigdy nie byłam równorzędnym przeciwnikiem w
>kłóceniu się - jednak tutaj w grupach mogę sprawiać inne wrażenie
>przez to, jak wyżej napisałeś. Niezrozumienie budzi moją irytację,
>staram się jakoś dojść do sedna, coś wytłumaczyć.
Nie dziwi mnie Twoja irytacja. Przyjrzyjmy się bliżej podanemu
przykładowi. Ty, ogłaszając 'Powiedziała mu: nie będę się z Tobą kłócić'
masz poczucie sukcesu, być może nawet przełomu w relacjach z bratem.
Jest to mniejszy lub większy kamień milowy na drodze Twojego osobistego
rozwoju.
Natomiast wiele osób na grupie odbiera to mniej więcej tak:
"Uciekła, poległa, w dodatku zaprzeczyła rzeczywistości, bo
konflikt nie został rozwiązany, zepchnęła pod dywan".
Zamiast 'sukces' jest 'porażka' (tylko nie tłumacz, że
tak wcale nie jest, teraz jest to dla mnie oczywiste :)
Jest cała masa innych podobnych konsekwencji. Np.
Ikselka mówi "Nigdy nie kłóciłam się z MŚK".
Znów: Ty odczuwasz to jako sukces, gigantyczną zmianę jakościową
w porównaniu np. do Twoich relacji w domu rodzinnym, z bratem.
Grupa odczuwa tu fałsz. Przecież każde zdrowe małżeństwo się kłóci :)
A pomijając same emocje: nie ma też partnerstwa Ty-grupa w wymianie
informacji na temat problemów małżeńskich i ich rozwiązywania.
Trener Ci kiedyś powiedział: "Ikselka, Ty jesteś jakaś taka
nierzeczywista"
Paradoks tej całej sytuacji tkwi również w tym, że jak się tak
rozglądam, to właściwie na tej grupie nie widzę kłamców.
Wszystkie osoby na tej grupie, w szczególności te, które
wchodza z Tobą w konflikty, są również, w przybliżeniu
'ideowo prawdomówne'. A więc, pomimo tego, że obie strony
oferują 'czystą prawdę', to obie mają również dość silne
poczucie fałszu po drugiej stronie. Trudno, żeby było
inaczej, kiedy 'prawda o sukcesie' jest mylona z
'prawdą o porażce'.
>Na przykład Ty okresowo żółkniesz i czerwieniejesz... Czyżby coś ze
>zdrowiem?
Starzeję się :)
Czerwień do ogień, kolor pożądania, prowokacji seksualnej,
silnych, instynktownych afektów. Kolor mnie młodszego.
Żółty to kolor ziemi, większego spokoju, instynktów okiełznanych.
Nie używam nicka redart już od bardzo dawna - mimo to, co ciekawe,
niektóre osoby wolą czerwień - tak jakby czuły ze mną lepszy
kontakt na płaszczyźnie emocji nieokiełznanych. Wolą mnie widzieć
w postaci prowokującej.
|