Data: 2009-04-26 18:34:28
Temat: Re: DZIECKO...
Od: "Chiron" <e...@o...eu>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "medea" <e...@p...fm> napisał w wiadomości
news:gt1i5b$i2i$1@nemesis.news.neostrada.pl...
> Chiron pisze:
>
>> Widzisz- KAŻDA metoda zależy od prowadzącego, jego osobowości. Tym może
>
> Pewnie. Czytałam jednak, że te "seanse" bardzo mocno oddziałują na ludzi.
> Że to taki skok na głęboką wodę. Czy to faktycznie tak działa na ludzi?
> (Nie wiem, czy to prawda, ale podobno BH potrafił pozwolić wyjść z sesji
> komuś, kto miał ewidentne zamysły samobójcze, twierdząc, że dla niego i
> tak już nie ma ratunku, czy coś w tym stylu. Taki mały pan bóg).
Zajmuję się od kilkunastu lat ribertingiem. Jak trafiłem? Ot- nie podobało
mi się moje życie. Byłem taki bezwolny. Tak niewiele ode mnie zależało.
Bardzo chciałem coś zmienić. Nie miałem pojęcia co i jak- ale zacząłem
szukać. Moja pierwsza sesja była niesamowicie silna. Takie uwolnienie
kundalini. Zaczęły się dziać w moim życiu niezwykłe wręcz rzeczy- jakby
wszystko przyśpieszyło. Coraz więcej zacząłem widzieć. Potem trafiłem na
świetnego psychologa, który w swojej praktyce stosował riberting- zacząłem
docierać do swoich traum- przepracowywać je. Do niektórych nie chciałem
dotrzeć- docierając "wypadałem" z sesji (np- gwałtownie usypiając). Niektóre
sesje miałem bardzo ciężkie- wiele się na nich działo.
Obserwowałem też ludzi, którzy chodzili na sesje o wiele dłużej ode mnie- a
twierdzili, że właściwie to oni nie rozumieją, dlaczego wielu ludzi podczas
sesji reaguje tak silnie emocjonalnie, bo oni NIGDY nie uwolnili z siebie
ŻADNYCH emocji. Co najwyżej dostali tężyczki oddechowej:-). To prawda. Byli
też ludzie, którzy po kilku sesjach rezygnowali w momencie, kiedy co nieco
już umieli sobie w życiu pozałatwiać. Po prostu- uznali, że im to wystarczy.
Osobna sprawa to osbowość prowadzącego. Czasem ktoś o naprawdę silnej
osobowości nie mógł sobie "poradzić" z daną osobą, z którą nawiązywał
kontakt i dalej prowadził inny riberter.
UWAGA! Zbawienną wręcz rzeczą w psychologii jest superwizja. Jeśli trafisz
na psychologa o nawet świetnej opinii, a stroni on od superwizji - uciekaj
daleko. Być może właśnie trafiłaś do takiego- jak napisałaś- małego pana
boga (słusznie małą literą). Znam nazwiska- o niektórych tylko słyszałem-
ludzi z syndromem boga. Wiej daleko!
Piszę o tym dla Ciebie- to odpowiedź na Twoje pytanie. Najlepsza, jaką
potrafiłem Ci dać. Bo podobnie pewno jest i z ustawieniami rodzinnymi czy z
czymkolwiek innym.Najważniejsza:
Twoja determinacja, żeby się zmienić. Nawet, jak nie wiesz, co z Tobą nie
tak- ale wiesz, że coś jest nie tak:-).
Kolejna sprawa- stosowana technika (chyba podrzędna- można robić kilka na
raz), i osobowość terapeuty.
>> Ustawienia: Zgłaszasz się albo jako dana osoba do ustawień, albo
>> zastępcza mama, siostra, etc. O co Ci chodzi- to musisz wiedzieć
>> dokładnie Ty.
>
> Aha, czyli muszę wiedzieć, co mi dolega? I co ma oznaczać "osoba do
> ustawień" i np. "zastępcza mama"? Mogę przyjść niejako za kogoś?
Wariant pierwszy: przychodzisz jako Ty, bo w Twojej rodzinie dzieją się
takie rzeczy...- od pokoleń, powtarza się...Może nie masz pomysłu, ale
chcesz wziąć w tym udział- i pewno parę rzeczy wyjdzie podczas sesji. To już
Ty decydujesz, czy wolisz zacząć od czegoś innego, a na ustawienia przyjść
już z czymś konkretnym, czy może przyjdziesz teraz- a jak to przepracujesz-
przyjdziesz ponownie.
Wariant drugi- zgłaszasz się jako osoba zastępcza. No bo na takich
ustawieniach potrzeba przecież całego, pełnego układu rodzinnego. Dziadek
nie żyje, mam nie może przyjechać- a przecież ustawienia trzeba zrobić z
nimi. Stąd osoby zastępcze. I ich rola jest ważna. Oczywiście- lepiej
przyjechać z właściwą osobą- ale jak nie ma?
>> wiedzieć, dlaczego w Twojej rodzinie od pokoleń zdarza się- np porzucanie
>> dorastającej córki przez matkę
>
> W jakim sensie "porzucanie"? Dosłowne?
Tak, akurat u niej tak było: ją porzucił ojciec, matkę jej ojciec, syn ojca
brata porzucił swoją córkę...ludzie przychodzą z większymi traumami.
pozdrawiam
Chiron
|