Data: 2003-04-15 11:18:40
Temat: Re: Dalej...
Od: Flyer <f...@p...gazeta.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Duch napisał:
Tak OT - mozna zupelnie odmiennie przedstawic te sytuacje jako
podlegajaca tylko zmiennej wachania i niepewnosci - tam gdzie nie bedzie
wachania i niepewnosci (lęku?), tam czas poszczegolnych etapow bedzie o
wiele krotszy.
> Tylko atakujacy zraza do siebie innych, a na dluzsza mete zyskuje ten
> kto dogaduje sie i wspolpracuje z ludzmi, wiec na gluzsza mete wydaje
> mi sie ze taki przegrywa, chyba ze... caly czas teroryzuje,
Niestety nie jestem psychologiem, ktory by zycie poswiecal na takie
rozwazania, ale moge zasugerowac odmienny punkt widzenia (tylko punkt).
1. W kazdej gromadce znajdzie sie troche osob subiektywnie (bo w
odniesieniu tylko do danej sytuacji - gromadki) sztywnych i przebojowych
(uproszczony podzial bez stopniowania). I czy przypadkiem ocena "zraza
do siebie innych" nie wynika z powstawania wewnatrz gromadki koalicji
subiektywnych sztywnych przeciw przebojowemu, urazonych na honorze tym,
ze przegrywaja? Mozna przeciez przyjac, ze jednym z powodow niecheci do
przebojowych nie jest ich przebojowosc ale dysonans odczuwany przez
sztywnych i maskowany ladnymi racjonalizacjami. Moze czesc (wszyscy?)
sztywni tez chcieli by byc przebojowymi, a raczej osiagac to co oni -
mala przyjacielska zawisc? ;)
2. Nie wiem jakie efekty mozna osiagnac przebojowoscia a jakie
sztywniactwem - trzeba by zrobic moze jakies badania, ale wtedy
poslugiwanie sie nimi w ocenie innych bylo by chyba czysta
manipulacja/erystyka. Moze lepiej byc szczerym wobec siebie i wyrazac
sie jasniej:
- nie lubie go (bardzo niespoleczne ale jakie zdrowe dla psychiki ;) );
- zazdroszcze mu;
- nie jestem tak przebojowy i musze sie z tym pogodzic (co nie oznacza,
ze z biegiem czasu nie mozna stac sie przebojowym ;) );
- nie umiem pozbyc sie pewnych nawykow, ktore sa czescia mojej
osobowosci i wole byc soba niz grac kogos kim nie jestem (zreszta na
dluzsza mete gra meczy i zaczyna sie jej nienawidzic);
Flyer
|