Data: 2014-02-05 20:23:23
Temat: Re: Dla XL - z serii "Ten z?y d??der"
Od: FEniks <x...@p...fm>
Pokaż wszystkie nagłówki
W dniu 2014-02-04 09:34, Chiron pisze:
>
> Użytkownik "FEniks" <x...@p...fm> napisał w wiadomości
>> Tak mówisz? To powiem Ci, że w piątej klasie szkoły podstawowej, kiedy
>> miałam 12 lat i nie potrzebowałam jeszcze nawet podpasek, na lekcji
>> religii (w tamtych czasach odbywającej się jeszcze w salkach
>> katechetycznych) pani katechetka opowiadała nam o aborcji, o tym, że my
>> dziewczynki nie powinnyśmy nosić zbyt krótkich spódniczek, bo podniecamy
>> tym chłopców, oraz inne tego typu rzeczy. Wtedy to doświadczyłam
>> pierwszej
>> systemowej "edukacji seksualnej". ;) Myślisz, że ktoś pytał moich
>> rodziców, czy życzą sobie dla mnie takich lekcji?
>>
>
> No ale rozumiem, że to było dobrowolne? Można było iść na skarge do
> proboszcza, można było nie posyłać na zajęcia. Przecież to nie o to
> choodzi, że takie rzeczy się zdarzają- bo wyeliminować się tego nie da.
Takie rzeczy się nie zdarzały, tylko były normą. Poza tym na lekcje
religii chodziłam rzeczywiście dobrowolnie, bez żadnego udziału w tym
rodziców, nie musieli nawet wyrażać zgód.
> Jednak chodzi o przymus państwowy- państwo z całą swoją urzędowością,
> środkami przymusu może zmusić rodzica do tego, by jego dziecko
> uczestniczyło w zajęciach, na które on nei wyraża zgody. I to jest
> problemem.
Rodzic decyduje, czy posyłać dziecko na te zajęcia.
Różnica polega na tym, że w przypadku wdżwr jednak ma być jakiś program
zatwierdzony, w przypadku religii nie ma takiego programu, a tematyka
"edukacji do życia w rodzinie", w tym także kwestie seksualności,
pojawiają się nie od dziś na tych lekcjach.
Ewa
|