Data: 2008-01-06 01:32:13
Temat: Re: ?!?Dlaczego...
Od: Ikselka <i...@w...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Dnia Sun, 6 Jan 2008 02:15:23 +0100, Sky napisał(a):
> ...tak łatwo oszaleć tym którzy starają się usilnie nie oszaleć
> [co samo w sobie zdaje się szaleństwem ponad jakiekolwiek inne]
Ci, co starają się usilnie nie oszalec, już(!) się znajdują w stanie
zaburzonej równowagi; odzywa się ich instynkt samozachowawczy tkwiący w
każdej zdrowej psychice. Skoro on się odzywa, znaczy, że jeszcze nie
oszaleli, ale pojawił się wewnętrzny sygnał do szczególnego wzbudzenia tego
instynktu. Mają wszelkie szanse, aby oszaleć, zdają sobie z tego sprawę i
dlatego się tak starają bronić. Jest to złudne i nadaremne, jeśli źródłem
dysonansu psychicznego jest choroba - ona i tak będzie postępować. Jesli
zaś przyczyny tkwią na zewnątrz, jest szansa przezwyciężenia kryzysu drogą
racjonalnych działań - własnych oraz innych osób, życzliwych :-)
> a szaleństwo jest wysoce utrudnione do osiagnięcia dla tychże,
> którzy mają w głębokim poważaniu to czy oszaleją[li] czy nie?
Są w równowadze. Nie odczuwają dyskomfortów, niezgodności wewnatrz siebie.
Nie oszaleją. Ot i cała sprawa.
Ja się zastanawiam nad problemem względności samego pojęcia szaleństwa.
Jeśli za normalność wziąć widzenie=postrzeganie siebie i swoich relacji z
otoczeniem zgodnie z zewnętrznymi stałymi i jednakowymi dla "normalnej"
większości punktami odniesienia i postępowanie zgodnie z przyjętymi gdzies
na zewnątrz, a akceptowanymi wewnątrz, normami wspólnymi dla tejże
większości, to wystarczy podać w wątpliwość jedyną słuszność tych norm i
prawidłowość wyboru punktów odniesienia, a juz wszyscy "normalni" stają sie
szaleńcami... a szaleńcy - normalnymi...
|