Data: 2001-06-05 19:23:12
Temat: Re: Dlaczego trzeba czekac ?
Od: Wladyslaw Gawel <v...@p...com>
Pokaż wszystkie nagłówki
Asmira wrote:
>
> Użytkownik "doktorek" napisał
ciach.
Pocieszcie sie ze tylko tyle.
W zeszlym tygodniu mialem pacjentke z Hiszpanii. Na moje stwierdzenie,
ze zona wymaga stalego leczenia i nazlezy sie liczyc z przynajmniej
kilkoma wizytami w odstepach miesiecznych oraz rozszerzonej diagnostyki
laboratoryjnej , jej maz (Polak) rozesmial sie i stwierdzil:
"Comiesieczne wizyty u ginekologa ? w Hiszpanii ? Pan zartuje . zona
miala wyznaczona wizyte za 4 miesiace a i tak nie wiadomo bylo do konca
czy ta wizyta nie zostanie odwolana."
Narzekajacym przytocze jeszcze notatke z gazety wybiorczej sprzed pol
roku:
Chorować nie wolno!
Brytyjskie Stowarzyszenie Medyczne (BMA) ostrzegło we wtorek rząd
Tony'ego Blaira, że publiczna służba zdrowia (NHS) potrzebuje ponad
dziesięciu tysięcy lekarzy. Brakuje nadal jednej trzeciej pielęgniarek,
choć dostały w tym tygodniu kolejne kilkuprocentowe podwyżki
Eksperci prorokują, że spodziewana w styczniu 2001. epidemia grypy
rozłoży niedofinanowaną NHS na ło-patki. Latem tego roku rząd obiecał
zwiększenie liczby lekarzy do roku 2005 o zaledwie 2 tysiące, znacz-ne
skrócenie czasu czekania na wizytę u lekarzy. - To nierealne - twierdzą
eks-perci. - Pracujemy po 70 godzin tygod-niowo - mówią lekarze z
najbardziej obleganych przychodni,
Wypadek albo nagła poważniejsza choroba może być dla Brytyjczyka
wiel-kim ryzykiem albo wręcz wyrokiem. Rząd chce, by za kilka lat na
wizytę u le-karza domowego czekało do dwóch dni - teraz, w niektórych
dzielnicach Lon-dynu zdarza się, że czeka się tydzień. Prywatna wizyta
lekarza w domu kosz-tuje 80-100 funtów.
Na przyjęcie na pogotowiu czeka się od dwóch do pięciu godzin.
Brudne i niewygodne poczekalnie wyglądają jak i Orwella. Na
elektronicznych ekranach przesuwają się się informacje o aktualnym
czasie oczekiwania-, ciężkie przypadki - do godziny, "chodzący" - 3
godziny, przy-padki Jżejsze" - 5 godzin. Pacjenci pa-dają ofiarą
partackich diagnoz począt-kujących, przepracowanych medyków albo z braku
miejsc odsyłani są od szpi-tala do szpitala. Bywa, że kończy się to
śmiercią pacjenta w karetce (lub tak-sówce).
Na pogotowie trafiają także zamoż-niejsi Brytyjczycy opłacający słone
składki prywatnych ubezpieczeń medycznych, bo prywatna służba zdrowia
nie udziela porad w nagłych przypad-kach. Często jedynym sposobem
szyb-kiego przyjęcia przez szpitalnego leka-rza jest omdlenie ł
efektowne osunięcie się na podłogę, bo szpitale boją się procesów o
odszkodowanie w przypadku śmierci pacjenta.
Związkowcy twierdzą, że 4-proc. wzrost płac pielęgniarek i lekarzy nie
zapobiegnie odpływowi ludzi ze służ-by zdrowia. Dodatkowe pieniądze
nie-wiele przewyższają inflację (aktualnie 3,2 proc.), a rekordowo
niskie bezrobo-cie zachęca specjalistów do poszukania atrakcyjniejszych
ofert (często w prywatnej służbie zdrowia).
W Londynie pielęgniarki zarabiają nie więcej niż 15-16 tysięcy funtów,
rocz-nie. Ta pozornie zawrotną suma topnie-je w starciu z cenami.
Kilkaset funtów za bilet miesięczny, drugie tyle za skromne mieszkanie
lub pokój.
MAREK RYBARCZYK, BBC, LONDYN
INFORMACJA Z GW 20.12.2000.
W.Gawel
|