Data: 2001-08-15 21:55:21
Temat: Re: Dwie projekcje
Od: "Cantor" <c...@g...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Rozumiem Cie, ale ja postrzegam (a postrzeganie jest subiektywne) inna osobe
w sensie izomorficznym (zgodnie z twoim pierwotnym zalozeniem). Jezeli
natomiast teraz (inny Twoj punkt widzenia) mowisz o hommomorfizmie, stad
wniosek ze ja zdaje sobie zprawe z zroznicy miedzy mna a innym obiektem (bo
jezeli sobie nie zdaje, to subiektywnie jestesmy podobni). Jezeli tak, to
oznacza to, ze dostrzegam cos innego, cos co nie jest we mnie. Kloci to sie
z Twoim wczesniejszym wywodem, ktorego kwientesencja jest postrzeganie tylko
tych cech, ktore mamy wspolne.
Nie wiem czy ujelem dosc logicznie to co chcialem przekazac. Jeszcze raz:
Twoj wywod prowadzi zawsze do subiektywnego ale izmorfizmu. Jezeli zalozysz
hommomorfizm (podobienstwo w czesci) to zaprzeczasz calym swoim rozwazaniom,
gdyz dostrzegam cechy te ktore roznia obiekty - wniosek: widze rowniz te
cechy ktorych nie mam ja.
A jezeli chodzi o scislosc, piszesz:
<<Widzimy wiecswoje wlasne dobro i swoje wlasne zlo badz w pomniejszeniu
badz w
<<spotegowaniu u drugiego czlowieka. (Ot takie "kombinacje liniowe" oparte
na
<<bazie naszych wlasnych cech - mowiac obrazowo jezykiem algebry liniowej).
a skad wniosek ze to przestrzen liniowa? Raczej w to watpie, a moze nawet
jestem pewny
Cantor
Użytkownik "Rinaldo" <r...@g...pl> napisał w wiadomości
news:3b7ae6cb@news.vogel.pl...
>
> "Cantor" <c...@g...pl> wrote in message
> news:9lelv7$bdj$1@okapi.ict.pwr.wroc.pl...
> > Wiele jest prawdy w tym co piszesz. Jednak pewne rzeczy wyolbrzymiajac
> > uprosciles maksymalnie.
> > Na poczatku gdy poznajemy pewien obiekt (czlowiek, otoczenie) wtedy
> dokonuje
> > sie projekcja naszych wlasnych cech. Jednak to, ze potrafimy pozniej
> > dostrzec pewne cechy - ktore niekoniecznie sa w nas (a tak
wnioskujesz) -
> > jest rezultatem "zdobywania doswiadczenia" lub wiedzy o naszym
obiekcie.
> > Nasza generalizacja (WSZYSCY, NIKT) moze rowniez wynikac z doswiadczenia
> > retrospektywnego (a nie jak sadzisz ze jestesmy podobni do ocenianych
> > obiektow), gdyz moze zdarzyc sie, ze spotkalismy kilka obiektow, kotrym
> > mozna przyporzadkowac wspolna ceche.
> > Z drugiej strony gdyby to byla uniwersalna prawda, doszlibysmy do
> absurdu.
> > Dlaczego? Poniewaz jezeli zalozymy, ze dostrzegam tylko te cechy ktore
sa
> > we mnie, wiec moge powiedziec, ze czlowiek A jest podobny do mnie.
Rowniez
> i
> > czlowiek B itd. Wniosek: Wszyscy jestesmy tacy sami. Troche upraszczam,
> ale
> > chcialem pokazac ze nie mozna tak generalizowac jak czyni to Rinaldo.
> > Konkluzja - czasmi i w pewnych warunkach, przy pewnych zalozeniach mozna
> > przychylic sie do rozwazan Rinaldo
> >
> Masz racje. Ale postzregane obiekty (ludzie) nie sa podobne do nas w
sensie
> izomorficznym (wierne kopie) ale raczej homomorficznie - czyli zawieraja
> tylko pewien podzbior naszych cech, ktory sie w SPOTKANIU dwojga osob
jakby
> uaktywnia. Nie chodzi wiec o podobienstwo w sensie przystawania trojkatow
> (te same katy i boki) ale raczej w sensie takim, ze to sa wszystko wlasnie
> trojkaty, a nie prostokaty lub inne wielokaty.
> Przepraszam za jezyk matamatyczny dla moich porownan, ale taki mi
> najbardziej odpowiada. Gdybym byl muzykiem pewnie uzylbym jakichs alegorii
> muzycznych.
> Rinaldo
>
>
>
|