| « poprzedni wątek | następny wątek » |
71. Data: 2011-06-20 21:07:10
Temat: Re: Dystymia (depresja nerwicowa)
Użytkownik "Ikselka" <i...@g...pl> napisał w wiadomości
news:1my78bzhivlxg.gpqesi0hkjcr.dlg@40tude.net...
> Dnia Mon, 20 Jun 2011 13:57:45 +0200, Veronika napisał(a):
>
>> Użytkownik "zażółcony" <r...@x...pl> napisał w wiadomości
>>> (...)Natomiast wykazano potrzebę istnienia zdrowego,
>>> ciepłego
>>> ojca u boku matki jako czynnika zmniejszającego ryzyka wystąpienia
>>> problemów
>>> psychicznych u dzieci.
>>
>>
>> Zwłaszcza w przypadku, gdy ten ojciec funduje matce z depresją poporodową
>> drugie dziecko.
>
> Co Ty pleciesz, kobieto. Gwałci czy co?
Ach... ach... jakaś Ty oświecona.
Tym bardziej powinnaś pomyśleć, zanim się głupio zapytasz.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
72. Data: 2011-06-21 09:11:23
Temat: Re: Dystymia (depresja nerwicowa) - bedzie duzoUżytkownik "performerka" <m...@i...pl> napisał w wiadomości
news:b6480eed-4b61-482d-a355-a9e2972c6f52@q30g2000yq
b.googlegroups.com...
> m.in, dlatego nie decyduje sie na dziecko, gdyz trauma
> przejscia wlasnej choroby powoduje, ze nieche
> zafundowac tego mojemu dziecku, poniewaz u mnie
> w rodzinie jest rowniez sporo przypadkow mniej lub
> bardziej powiklanej depresji. co prawda geny mojego
> partnera pod tym wzgledem sa jak przyslowiowa 'ruska stal'
> niemniej chyba dalekowzroczna odpowiedzialnosc powstrzymuje
> mnie - jednak z genami to loteria.
O, i tu widzę jakiś temat do rozwinięcia. Podjęłaś pewną
decyzję dotyczącą nie wydawania na świat potomstwa.
Himera wydaje się być w innym punkcie.
Są dwie sprawy:
1. Porównanie Twojej sytuacji i Twoich wyborów z sytuacją
Himery.
Pobieżnie wygląda to trochę tak, że Ty jesteś zarówno w lepszej
kondycji jak i również dokonujes bardziej świadomych wyborów
- a Himera konstruuje kolejną katastrofę.
2. Próba zarysowania, mimo wszystko, warunków dla możliwie
dobrego rodzicielstwa.
Żyjemy w takich czasach, że 'każdy coś ma' - w sensie, każdy
ma trochę świra, nie ma ludzi i rodzin idealnych, a nawet jak są,
to nie ma siły, by pozostałym mniej idealnym odebrać prawo do
zakładania własnych rodzin. Więc warto by się przyjrzeć, co już
mamy - w końcu ludzie na depresję chorują nie od dziś i jest
ona przekazywana, jak wspomniałaś - w genach. Co się z tym
wiąże - jest szansa, że rodziny obciążone różnymi dziedzicznymi
schorzeniami mają wypracowaną jakąś specyficzną kulturę
pracy z tymi słabościami, jakąś 'rodzinną legendę' - w której
mogą tkwić jakieś pozytywy. Ty gdzieś na boku zarysowałaś
taki temat "odizolować od toksycznych teściów" - być może
można to osadzić w trochę innej perspektywie: "partner
wchodzący w związek i klimat rodziny obciążonej silną dziedziczną
depresją powinien być gotowy na A,B,C i można się spodziewać,
że jego rodzina nie wykaże tu zrozumienia. Widząc, co się dzieje
i nie będąc na to gotowa - będzie stawiać opór." Do tego
dochodzą sprawy związane ze specyficznymi problemami
w wychowywaniu dzieci, specyficzny podział ról w rodzinie
itp (gotowość na okresowe całkowite zastępowanie partnera,
trochę jak w domach alkoholików). Być może facet typu
'ruska stal' jest w stanie zarówno zrozumieć swoją i Twoją
sytuację jak i wnieść do niej ożywczy powiew, zarówno
genetyczny, ale też kulturowy.
W dzisiejszych czasach jest że tak powiem, wysokie
przyzwolenie na to, by wszystko tłumaczyć genetyką,
ja bym jednak mimo wszystko nie odpuszczał sobie
studiów nad kulturą rodzinną, schematyzmem zachowań
itp itd. Kiedy ja wokół siebie obserwuję np. ogrom zachowań,
które w skrócie można nazwać 'niepedagogiczne', to
przepraszam, ale tego bym genetyką nie tłumaczył.
Genetyką można tłumaczyć nasze stany emocjonalne,
zachowania impulsywne, kompulsywne itp itd, ale
już nie to, w jaki sposób przy obiedzie rodzinnym są
kultywowane toksyczne schematy zachowań uderzajace
w dzieci. Itp itd.
Himera sporo na boku wspomina o poczuciu własnej niskiej
wartości - wydaje mi się, że to nie wynika wyłącznie z genetyki,
ale jest kompleksem powiązanych powiedzmy trzech czynników:
genetyka + środowisko bliskie(rodzina w okresie dzieciństwa)
+ środowisko dalsze(kondycja kraju i świata, wymagania stawiane
dorosłym). Na element środkowy mamy jak najbardziej wpływ
a moim zdaniem, w przypadku takich problemów właśnie, jak
fobia społeczna i poczucie niskiej wartości - ma to znaczenie centralne.
>dlaczego Cie odbieram tak a nie inaczej?
>bo ty red(chociaz cie lubie) nalezysz do tej samej
>loży szydercow( z ktorych niektorych lubie) co medea, debski, xl,
>aisza, cb,chiron, vv. dlatego
>wlasnie dlatego - ale bez obrazy, poprostu stwierdzam swoje
>subiektywne obserwacje.przed wami trzeba zawsze
>pamietac o wirtualnej gardzie, ze tak powiem.
No dobra, jak mam siedzieć w tym worku, to będę siedział ... :)
Towarzycho widzę doborowe :)
Ja tylko sam siebie w sumie zbeształem za to, że zupełnie
nie dopasowałem formy wypowiedzi do stanu Himery.
Moje wypowiedzi nie idą w kierunku 'nadaj Himerze wartość',
a wręcz przeciwnie 'zabrałeś Himierze wartość bycia matką'.
Ale to jest większy temat. W każdym bądź razie uważam
za warte podkreślenia, że próba budowy własnej wartości
i włąsnego świata w oparciu o macierzyństwo to jest tu
zły pomysł.
>> wiejskie pomaga, czy nie pomaga ?
>moim zdaniem nie, ale moge sie mylic nie jestem naukowcem.
No to szkoda.
Z drugiej strony: nie dziwi mnie to aż tak bardzo.
>> Różne badania podają, że wzrosty chorób cywilizacyjnych typu
>> depresja czy zwiazany z depresją wzrost poziomu agresji jest ściśle
>> zwiazany z miejskim zatłoczeniem i pozbawieniem krajobrazu
>> elementów naturalnej fauny i flory.
>imho dziecnna demagogia, podyktowana chyba bezradnoscia uczonych
>w zupelnym uporaniu sie ze zjawiskiem depresji.
>kiedys tez bednie myslalam ze w krajach tak pieknych, jak nad
>adriatyckich ludzie nie zapadaja na te chorobe. owszem zapadaja.
>cieply klimat ma zastosowanie w depresji sezonowej
>gdy problem jest glebszy mozna te warunki i nawet lepsze wsadzic sobie
>w...
Temat zostawiam, imo zbyt radykalnie go 'obcinasz' z różnych wariantów
i możliwości.
>> Dlatego ten wątek podnoszę,
>> by w perspektywie zarysować Himerze pewien stopniowy sposób
>> wyjścia z problemu.
>heh, patrz.. jakos ci nie wierze. nie latwiej byloby powiedziec
>ze chcesz poszerzyc wlasna wiedze o prawdziwe doswiadczenie, ze
>tak powiem u zrodla by moc to skonfrontowac z xy twojego srodowiska
>lub samym soba?
Ok, niech będzie. Interesuje mnie wymiana doświadczeń.
>istotnym elementem jest o ile to mozeliwe zupelne odizolowanie
>sie od zrodla powodujacego nasilenie choroby typu:pomyleni tesice,
>awantury pijackie w rodzinie, czy
>mobbing, ale rzeczywistosc czesto nie stwarza nam mozliwosci
>wyboru(choroba w rodzine, smierc, bieda).
>nie jest prawda, ze zdepresjonowanego nalezy traktowac twarda reka
>poniewaz w apogeum jego psychika przypomina nadwrazliwy na
>cieplo i zimno zab, zwarzywszy jak wiele przypadkow konczy sie
>samobujstwem, nalezy naprawde
>umiec trzymac jezyk za zebami. oczywiscie rozczulanie tez nie jest
>pozadane - choc
>niektorzy to lubia i lubia jak caly swiat kreci sie wokol nich.
>wszystko
>zalerzy od charakteru pacjenta. mam wlasna hipoteze, ze depresja ma
>charakter pacjenta i nie nalerzy pojmowac jej jak zbior statystyk
>badawczych i wyciagac
>jeden wspolny minownik na wyleczenie.
>sa jednak osoby, ktore nie maja pojecia o depresji choc sadza, ze sa
>na nia chorzy
>i nawet sa w stanie zmylic srodowisko zarowno swoje jak i lekarskie a
>sa
>zwyczajnie zwyklymi przebrzydlymi malkontentami*. znam osoba, ktora
>zawsze, ale to zawsze
>ma skrzywiona mine, zawsza jej bieda, zawsze ja boli, zawsze cierpi od
>strony
>rodziny, zawsze narzeka, placze na zawolania, ale mimo to funkcjonje
>od
>bardzo wielu lat i to lepiej odemnie bedac o polowe starsza.
>nie wyobraza sobie by obiad nie byl z dwoch dan, by osobisie
>nie poprala synalkom starym koniom, i by bez niej na dzialce czy w
>domu
>cokolwiek sie zadzialo. jeszcze raz powtarzam, ciezka depresja
>naprawde
>znamiennie wplywa na jakosc dotychczasowego zycia i predzej czy
>puxniej, chocby czlowiek mial
>spore poklady sily i samozaparcia, nastanie taki dzien temu
>czlowiekowi jakby ktos nagle wsadzil mu
>patyk w szptychy podczas jazdy - nie ma bata, zaryje.
Ok. Zauważę tylko, że bardzo różne Twoje wypowiedzi są silnie
obciążone 'kompleksem nieudacznika', 'pomówieniem o lenistwo'.
Zastawiasz 'gardę' przed ciosami z tej strony nawet, jeśli nikt
Cię nie atakuje. Dość silna projekcja/przeniesienie.
Pytanie na boku: cierpisz na bezsenność ? Czy w ramach
leczenia depresji wdrożyłaś jakieś metody uregulowania
życia w podstawowych kwestiach takich, jak o której
chodzić spać i o której wstawać ? Czy widzisz sens w tworzeniu
takich regulacji (np. zakaz oglądania telewizjo po godzinie 23.00
itp) ?
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
73. Data: 2011-06-21 09:45:57
Temat: Re: Dystymia (depresja nerwicowa) - bedzie duzoUżytkownik "malkontent" napisał w wiadomości grup
dyskusyjnych:itoa9t$rjq$...@m...internetia.pl...
Użytkownik "Chiron" <c...@o...eu> napisał w wiadomości
news:ito5mh$gkn$1@node2.news.atman.pl...
> Użytkownik "malkontent" <m...@w...pl> napisał w wiadomości
> news:ito2p1$fft$1@mx1.internetia.pl...
>
>
>>aaaaataktak chcialbys zebym Cie troszke zbesztala :))))))
>>a Ty podly urwisie, zolzie malkontenciku :PPPP
>
> no tak - czyli jak zwykle maiałem racje ? :)
> tylko nie przewidziałem , ze naj..... - jeszcze
> przed mną :))))
>
>
> =================================================
> Jako etatowy stronniczy sędzia przyznaję trochę racji Izie, trochę Tobie-
> a
> resztę racji biorę jako prowizję. I kto tu ma rację?
> :-)
moje "mam racje" było retoryczne -przekomarzanie z Iską
a Twoje jakby z wewnetrzenj potrzeby :))))
racje ma ten -który tego potrzebuje ?
potrzebujesz ? - wiem zaprzeczysz :))))
Ale bierze tyle prowizji ile zdołasz :))))))))))))))))))
byles dał rade uniesć :)))))))))))))))))
====================================================
=====
Wiesz- ostatnio jakoś tak rzadko mam rację- to wystarczy mi tylko trochę-
podzielę się z Wami. Pomyślałem więc, że wezmę sobie trochę od Was- skoro
się dwoje o tę rację sprzeczacie- to ja trzeci skorzystam. A co?
:-)
--
Prawda, Prostota, Miłość
Chiron
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
74. Data: 2011-06-21 11:20:40
Temat: Re: Dystymia (depresja nerwicowa) - bedzie duzoOn 21 Cze, 11:11, zażółcony <r...@x...pl> wrote:
>> m.in, dlatego nie decyduje sie na dziecko,
>O, i tu widzę jakiś temat do rozwinięcia. Podjęłaś pewną
>decyzję dotyczącą nie wydawania na świat potomstwa.
pominales istotne___ m.in____ a w moim
przypadku to lwia czesc niz ew. spuscizna genetyczna
>Himera wydaje się być w innym punkcie.
>Są dwie sprawy:
>1. Porównanie Twojej sytuacji i Twoich wyborów z sytuacją
>Himery.
>Pobieżnie wygląda to trochę tak, że Ty jesteś zarówno w lepszej
>kondycji jak i również dokonujes bardziej świadomych wyborów
> a Himera konstruuje kolejną katastrofę.
tych sytuacji i tych wyborów nie ma co porównywac
poniewaz moj wybor klarowal sie kilkanascie lat i jest
obopolny, natomiast o ile mi sie obilo o oczy
ona wyszla za maz dosc niedawno i chce miec potomstwo.
ja nie wiem, od kiedy ona cierpi na dystymie i czy
ma ona swoje żródło w niemożnosci prokreacji czysto fizycznie
czy przez wzgląd na jej stan psyche, niemniej całkiem byc moze
to jest powodem jej stanu psychiki.
mnie swego czasu tez lekarz rodzinny na depresje' aplikował
macierzyństwo'
dziś wiem, ze blednie.
moja znajoma, ktore od 5 lat starala sie o dziecko z.. w zasadzie z 0%
prawdopodobienstwa
jako ze miala szczatkowe przydatki, omal mnie nie sciagnela
znow w dol, ryczac mi do sluchawki co drugi dzien.
w zasadzie kazda jej rozmowa, sprowadzala sie do
dzieci i rodzicielstwa, zostala chrzestna chyba plutonu - na liczbe
wydawalo mi sie, ze powinna zglosic sie do psychiatry w trybie cito!
bo ktos z nas dwojga nie zdzierzy.
a mimo to, zaplodnila sie invitro i depresja minela jak z bicza
trzasnął
poniewaz jak widac nie był to trwały stan nieprawidlowosci chemicznej
mózgu
a obnizony nastrój i smutek, ktory jak widac nie popadł na słabą
jednostke - to
równiez dużo znaczy.
reasumujac wiec: depresja depresji nierówna
i podobnie moze, ale nie musi byc w przypadku chimery - teoretyzuje
>2. Próba zarysowania, mimo wszystko, warunków dla możliwie
>dobrego rodzicielstwa.
>Żyjemy w takich czasach, że 'każdy coś ma' - w sensie, każdy
>ma trochę świra, nie ma ludzi i rodzin idealnych, a nawet jak są,
>to nie ma siły, by pozostałym mniej idealnym odebrać prawo do
>zakładania własnych rodzin.
mam na ten temat wlasne zdanie, choc niezbyt tolerancyjne jak na
owczesne czesy.
nie ujmujac ludziom niepełnosprawnym nie widze
osobiscie takej wolnosci, zeby cz. z zespolem downa zwiazal sie z cz.
z autyzmen - no kokosów z tego nie bedzie.
nie oszujmy sie. i mówie o niepełnosprawnosci umysłowej nie fizycznej.
nie oszukujmy sie również w tym, ze jako rodzina, nie ponosimy
odpowiedzialnosci za skutki takich zwiazków. dla przykładu podałam
skarajność, ale znam przypadki gdzie chcialy sie pobrać i
wszystko co za tym idzie, osoby od lat leczace sie psychiatrycznie
mogace jeszcze wydac na swiat dzieci. grono ich bliskich
odradzilo im ten pomysł delikatnie, zwracajac uwage, ze:
- leczenie sie od lat lekami neuroleptycznymi nie moglo
pozostać bez wpływu na ich stan psycho-fizyczny
(sam wiesz parkinsonizm polekowy, np przy licie trzeba kontrolowac
obraz krwi itd itp, etc masa tego
wiec trzeba pomysles o wplywie potencjalnym na plod, w trakcie ciazy
nie
ma mowy o jakimkolwiek braniu leków na kazdym z powyzszej pólki
jest( ! )
to oczywiste skoro nawet lampka wina jest niewskazana.
a co jesli stan kobiety sie pogorszy, dokonywac wyboru, ja czy
uszkodzenie dziecka?)
- w nasileniu choroby nie beda w stanie wywiazac sie ze swoich
zyciowych
obowiazków a co, gdy oboje beda mieli powazny nawrót, kto sie nimi
i ew, dziećmi zaopiekuje?, znam tez przypadki gdy zmeczony stanem
zdrowia partner
dawal nogi za pas)
- minus + minus = plus 2 minusow jesli idzie o geny
nie bez powodu jak trafiasz do jakiegokolwiek specjalisty
pyta czy w rodzinie były przypadki....
>wiąże - jest szansa, że rodziny obciążone różnymi dziedzicznymi
>schorzeniami mają wypracowaną jakąś specyficzną kulturę
>pracy z tymi słabościami, jakąś 'rodzinną legendę' - w której
>mogą tkwić jakieś pozytywy.
nie byłabym co do tego przekonana, ale byc moze
ze jest to na zasadzie; "nasze alkoholicki zycie z alkoholikiem"
mnie to nie dotyczy, nigdy nie brałam swojej choroby i nie
zmuszałam rodziny by przyjeli ja jako stan ktory nieodwolalnie zmieni
nasze zycie, wzorce kulturowe, czy przyzwyczajenia, czy nawet plany
życiowe.
depresja traktowałam jako zło konieczne z ktorej jak najszybciej
trzeba wejsc przynamniej
w san remisji. w trakcie najgorszego z pewnoscia nie bylo
tak jak zwykle a z tego co podaje literatura przedmiotu
faktycznie chory psychicznie bez znaczej remisji, potrafi
przewrocić życie bliskim do góry nogami, choc tego nie chce.
dlatego rowniez przez wzglad na siebie, osoby majace
w domu chorych umysłowo(jakkolwiek) powinny zapoznać sie
z przebiegiem choroby i by nie tylko nie traktowały osoby jako
zla koniecznego a rowniez nie oszalały same, rozumiejac, ze to nie
ten człowiek__zrobił się taki a taki___, ze to choroba go takim czyni.
wtedy łatwiej
zniesc równe perturbacje.
>Ty gdzieś na boku zarysowałaś
>taki temat "odizolować od toksycznych teściów" - być może
>można to osadzić w trochę innej perspektywie: "partner
>wchodzący w związek i klimat rodziny obciążonej silną dziedziczną
>depresją powinien być gotowy na A,B,C i można się spodziewać,
>że jego rodzina nie wykaże tu zrozumienia. Widząc, co się dzieje
>i nie będąc na to gotowa - będzie stawiać opór." Do tego
>dochodzą sprawy związane ze specyficznymi problemami
>w wychowywaniu dzieci, specyficzny podział ról w rodzinie
>itp (gotowość na okresowe całkowite zastępowanie partnera,
>trochę jak w domach alkoholików). Być może facet typu
>'ruska stal' jest w stanie zarówno zrozumieć swoją i Twoją>
>sytuację jak i wnieść do niej ożywczy powiew, zarówno
>genetyczny, ale też kulturowy.
stawiasz sprawę jakby połaczenie sie ludzi
w zwiazek i splodzenie dzieci sprowadzało sie
w zalożeniach do komfortowo spedzonego życia - jego i jej
tymczasem malo kto pyta partnera o jego genetyczne
nalecialosci( o ile wogóle jest w stanie myslec na tyle trzeźwo by ich
nie zaakceptowac
i dokonas swiadomego wyboru na rocznej endorfinie) a potem reasumujac
z ołówkiem w ręku
decyduje o potomstwie.
rodziny o wyraznych predyspozycjach do chorob
psychicznych przewaznie sa w środowisku uznawane
za mniej lub bardziej groźnych dziwakow zamknietych
na otoczenie w swym swiatku - ze znaych mi.
chyba nikt, nie chcialby sie dobrowolnie/swiadomie wiazac
z kims takim po to, by wprowadzic w ich rodzine powiew swierzosci - ja
bym nie chciala... nigdy przenigdy
>W dzisiejszych czasach jest że tak powiem, wysokie
>przyzwolenie na to, by wszystko tłumaczyć genetyką,
>ja bym jednak mimo wszystko nie odpuszczał sobie
>studiów nad kulturą rodzinną, schematyzmem zachowań
>itp itd.
ja sie z tym nie zgadzam, geny maja niebagatelne znaczenie
w przekazywaniu chorob dziedzicznych.
wystarczy tylko, ze np. zdarzają się samobojstwa w linii męskiej
dziadka, ojca i syna - sama znam taki przypadek, podobnie jak zawały,
wylewy itd - to jest oczywistość bez zbednej dywagacji.
>Kiedy ja wokół siebie obserwuję np. ogrom zachowań,
>które w skrócie można nazwać 'niepedagogiczne', to
>przepraszam, ale tego bym genetyką nie tłumaczył.
to oczywiste, po co ta mowa
niemniej imo granica jest bardzo cienka.
>Genetyką można tłumaczyć nasze stany emocjonalne,
>zachowania impulsywne, kompulsywne itp itd, ale
>już nie to, w jaki sposób przy obiedzie rodzinnym są
>kultywowane toksyczne schematy zachowań uderzajace
>w dzieci. Itp itd.
np. podwojna moralnosc
kiedy mowie sie dziecku aby nie klamało a samemu sie
kłamie sasiadowi - np ale neiwiem jaki ma to zwiazek z tematem???
>Himera sporo na boku wspomina o poczuciu własnej niskiej
>wartości - wydaje mi się, że to nie wynika wyłącznie z genetyki,
>ale jest kompleksem powiązanych powiedzmy trzech czynników:
>genetyka + środowisko bliskie(rodzina w okresie dzieciństwa)
>+ środowisko dalsze(kondycja kraju i świata, wymagania stawiane
>dorosłym). Na element środkowy mamy jak najbardziej wpływ
>a moim zdaniem, w przypadku takich problemów właśnie, jak
>fobia społeczna i poczucie niskiej wartości - ma to znaczenie centralne.
owszem masz racje, niemniej depresja drastycznie
wzmaga to poczucie. trzeba pamietac, ze pozytywne
myslenie w trakcie choroby jest niemal niemozliwe.
dla porównania, to tak jakby niememu kazac zaśpewać w pieciu oktawach.
wprawdzie słowa otuchy sa potrzebne, ale nie negowanie mozliwosci
chorego czy aby na pewno nie moze pozbierac i czy
rzeczywiscie jest z nim az tak zle jak on sobie mysli
czy moze troszke sie ze soba piesci.
takie słowa wywołują jeszcze gorsze poczucie winy, ze
oto:" moze inni by mogli wziać sie wreszcie w gorść a ja nie moge"
>>bo ty red(chociaz cie lubie) nalezysz do tej samej
>>loży szydercow( z ktorych niektorych lubie) co medea, debski, xl,
>No dobra, jak mam siedzieć w tym worku, to będę siedział ... :)
>Towarzycho widzę doborowe :)
>Ja tylko sam siebie w sumie zbeształem za to, że zupełnie
>nie dopasowałem formy wypowiedzi do stanu Himery.
nie czytałam twoich wypowiedzi wiec sie nie odniose
> W każdym bądź razie uważam
>za warte podkreślenia, że próba budowy własnej wartości
>i włąsnego świata w oparciu o macierzyństwo to jest tu
>zły pomysł.
też tak uważam. może nie 'wlasnej wartosi i wlasnego swiata'
a szukanie uzdrowienia w dziecku, rzeczywistosć moze
okazac sie dramatyczna, choroba moze uspic ale moze sie
pogłebic.
>> wiejskie pomaga, czy nie pomaga ?
>>moim zdaniem nie, ale moge sie mylic nie jestem naukowcem.
>No to szkoda.
>Z drugiej strony: nie dziwi mnie to aż tak bardzo.
dziwi mnie to ze kogokolwiek moze to dziwiec
jak, gdyby dziwiloby mnie to ze głucho-niemy nie zaspiwa mi
w pieciu oktawach
...
>Ok. Zauważę tylko, że bardzo różne Twoje wypowiedzi są silnie
>obciążone 'kompleksem nieudacznika', 'pomówieniem o lenistwo'.
>Zastawiasz 'gardę' przed ciosami z tej strony nawet, jeśli nikt
>Cię nie atakuje. Dość silna projekcja/przeniesienie.
zwiazku z powyższym tekstem który wyciełam nie wiedzę
chyba ze pijesz do mojej tutejszej vrtualnej osoby
to pewnie troche tak, czuje sie od was z jednej strony
gorsza a z innej lepsza. to chyba tak jak każdy- nie sadzisz?
>Pytanie na boku: cierpisz na bezsenność ?
nie
>Czy w ramach
>leczenia depresji wdrożyłaś jakieś metody uregulowania
>życia w podstawowych kwestiach takich, jak o której
>chodzić spać i o której wstawać ?
tutaj nie ma uniwersalnej rady. ja naprzyklad
potrafilam spac 14 godzin na dobe, spalabym
dluzej gdyby nie rozne takie...
higiena snu typu: zaspiac o tej samej godzinie, wywietrzenie
sypialni,
nie naswietlanie oczu sztucznycm światłem, nie jesc ciezkich posiłkow
przd snem itp) nie dotyczy jedynie depresyjnych
jest przydatna kazdemu zdrowemu.
>Czy widzisz sens w tworzeniu
>takich regulacji (np. zakaz oglądania telewizjo po godzinie 23.00
>itp) ?
chyba dla dzieci poniżej lat 13?
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
75. Data: 2011-06-21 11:33:07
Temat: Re: Dystymia (depresja nerwicowa)On 20 Cze, 10:48, Lebowski <lebowski@*****.net> wrote:
> W dniu 2011-06-20 10:40, medea pisze:
>
> > Pomijając wiarygodność danych procentowych ;), w dużym stopniu mogłabym
> > się zgodzić, gdyby nie jedno małe "ale" - kondycja psychiczna kobiety
> > jest w dużym stopniu uzależniona od jej gospodarki hormonalnej.
>
> hehe i to jest koronny argument usprawiedliwiajacy wszystkie chore jazdy
> kazdej idiotki. Ktos da rade tu go obalic, czy wszyscy sie z tym
> zgadzaja bezkrytycznie?
Zwalanie wszelkich słabości, "humorów", wahnięć, niepowodzeń czy
potknięć kobiecych na legendarne "hormony" to, delikatnie mówiąc,
wygodnictwo - powiedziałabym wręcz żerowanie, chęć ułatwiania sobie
życia kosztem mężczyzn.
Mężczyźni TEŻ mają swoje "hormony" - tylko utarło się, że jak wapory,
to kobita, więc mężczyźni unikają eksponowania swoich słabości itp :->
Kobiety potrafią NAGLE (he he...) być bardzo silne psychicznie i
fizycznie, nawet w okresie największych burz i załamań hormonalnych,
nawet te na co dzień "słodkie i słabe elfy" przeistaczają się w jednym
momencie w lwice albo złe czarownice czy podstępne harpie kiedy im się
to w jakikolwiek sposób OPŁACI.
Najlepiej widać to na drodze - oto schemat:
Bodajże jakieś 3-4 dni temu jedna taka "słaba kobitka" usiłowała
wymusić na MŚK pierwszeństwo podczas przejazdu przez rozkopane z
powodu remontu tras komunikacyjnych Kielce. Źle pojechała i musiała
zawrócić na krótkim odcinku pod prąd - no po prostu tragedia. A tu
szczyt komunikacyjny, tkwiliśmy w zawijanym korku, ani kroku w tył,
ani w przód. Bezczelnie zaczęła wpychać się, powodując zagrożenie,
zamiast poczekać, aż jej się przejazd odsłoni - a kiedy się
zbliżyliśmy i zobaczyła, że kieruje męzczyzna, natychmiast słodki
uśmiech na twarz i... chciała wjechać nam w dziób dosłownie,
napierając. Przeliczyła się - bo akurat NA DRODZE mój mąż, zawsze
gentleman, traktuje kobiety jako równoprawnych kierowców - i tylko
tam. Wszak same tego chciały - czyż nie?
I żeby nie było - powodowana ciekawością oczywiście zapytałam, czy
gdyby mnie w samochodzie nie było, przepuściłby ją. Odpowiedział, że
"absolutnie nie., ponieważ kobieta to taki sam kierowca, jak on". I
wierzę mu.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
76. Data: 2011-06-21 11:41:47
Temat: Re: Dystymia (depresja nerwicowa) - bedzie duzoOn 20 Cze, 09:34, performerka <m...@i...pl> wrote:
> W apogeum zalamki mialam tak, ze np. patrzalam na ziemniaki
> i swiadomosc, ze musze ich naobierac na obiad byla porownywalna
> z praca w kamieniolomie. poprostu siedzialam nad tymi kartoflami
> kilkanascie minut, lzy plynely mi jak groch i niemoglam podniesc
> rak do tej roboty, poprostu niemoglam, chocby mi ktos zagrozil
> smiercia,
> bylam tylko w stanie wstac z łozka i sie ubra, bo od lezenia też
> wszystko bolalo - widzisz
> wiec, ze rozumiem o czym piszesz. najmniejsza czynnosc zyciowo-domowa
> byla dla mnie niebotycznym wyczynem.
Mając przed sobą zakupy i np załatwienie czegoś prostego w usługach
czy w urzędzie, w sumie dwie-trzy sprawy, czułam się, jakbym miała z
tego zesłania nigdy nie wrócić do domu. W związku z tym unikałam jak
mogłam, więc się nawarstwiało. W pracy ledwie byłam w stanie
przeprowadzić lekcje. Byle rozmowa z przełożonym albo rodzicem
przyprawiała mnie o mdłości z nerwów. Ugotowanie obiadu po przyjściu z
pracy wydawało mi się górą nie do przebycia. I faktycznie, po tym
mogłam już tylko leżeć, do samego wieczora. A wtedy z kolei dopadały
mnie same czarne mysli o wszystkim, co mnie najgorszego w życiu
spotkało i może spotkać. Rozpatrywałam najciemniejsze sprawy i aspekty
ludzkich poczynań wobec mnie, przewidywałam najgorsze, bałam się, że
coś się za chwilę stanie takiego, ze się wszystko skończy.
Ano, tak to było.
A dziś?
PS. Ja bym jednak radziła Himerce żeby urodziła dziecko. Dzieci to
ogromna radość. Pomimo nawału obowiązków, a może właśnie dlatego!
potrafią odsunąć wszelkie depresje. Warto.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
77. Data: 2011-06-21 12:40:31
Temat: Re: Dystymia (depresja nerwicowa) - bedzie duzoOn 2011-06-21 13:41, Ikselka wrote:
> PS. Ja bym jednak radziła Himerce żeby urodziła dziecko. Dzieci to
> ogromna radość. Pomimo nawału obowiązków, a może właśnie dlatego!
> potrafią odsunąć wszelkie depresje. Warto.
Ikselka,
Te Twoje poglądy to są jakieś takie - delikatnie mówiąc - niespójne.
Nie dalej jak dwa tygodnie temu odmawiałaś zaburzonym psychicznie prawa
do małżeństwa, argumentując to między innymi odpowiedzialnością za
potomstwo i potencjalnym ciężarem dla społeczeństwa.
A dzisiaj już to nie jest dla Ciebie problemem. Czy to znaczy, że
zmieniłaś poglądy?
A poza tym co to za przedmiotowe traktowanie macierzyństwa i dziecka
jako takiego?!
A jak się "terapia" nie uda to co proponujesz zrobić z dzieckiem?
"Zutylizować" w jakimś sierocińcu?
No weź się ogarnij może ...
Piotrek
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
78. Data: 2011-06-21 12:50:01
Temat: Re: Dystymia (depresja nerwicowa) - bedzie duzoUżytkownik "Piotrek" <p...@p...na.berdyczow.info> napisał w wiadomości
news:4e009146$0$2455$65785112@news.neostrada.pl...
> Te Twoje poglądy to są jakieś takie - delikatnie mówiąc - niespójne.
>
> Nie dalej jak dwa tygodnie temu odmawiałaś zaburzonym psychicznie prawa do
> małżeństwa, argumentując to między innymi odpowiedzialnością za potomstwo
> i potencjalnym ciężarem dla społeczeństwa.
>
> A dzisiaj już to nie jest dla Ciebie problemem. Czy to znaczy, że
> zmieniłaś poglądy?
Naprawdę tak zrobiła ?
To się w głowie nie mieści !
:)))
Elementy humorystyczne w wątku o depresji są wskazane, więc
dajmy Ikselce popisać :)
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
79. Data: 2011-06-21 13:00:58
Temat: Re: Dystymia (depresja nerwicowa) - bedzie duzoOn 2011-06-21 14:50, zażółcony wrote:
> Elementy humorystyczne w wątku o depresji są wskazane, więc
> dajmy Ikselce popisać :)
Dobrze już, dobrze. Mówisz i masz ...
Będę siedział cicho.
Piotrek
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
80. Data: 2011-06-21 13:10:41
Temat: Re: Dystymia (depresja nerwicowa) - bedzie duzoUżytkownik "zażółcony" napisał w wiadomości grup
dyskusyjnych:itq41r$3sn$...@n...onet.pl...
Użytkownik "Piotrek" <p...@p...na.berdyczow.info> napisał w wiadomości
news:4e009146$0$2455$65785112@news.neostrada.pl...
> Te Twoje poglądy to są jakieś takie - delikatnie mówiąc - niespójne.
>
> Nie dalej jak dwa tygodnie temu odmawiałaś zaburzonym psychicznie prawa do
> małżeństwa, argumentując to między innymi odpowiedzialnością za potomstwo
> i potencjalnym ciężarem dla społeczeństwa.
>
> A dzisiaj już to nie jest dla Ciebie problemem. Czy to znaczy, że
> zmieniłaś poglądy?
Naprawdę tak zrobiła ?
To się w głowie nie mieści !
:)))
Elementy humorystyczne w wątku o depresji są wskazane, więc
dajmy Ikselce popisać :)
====================================================
===========================
No tak- a tu mamy bezkrytycznego powtarzacza. A później narzekasz, że nie
masz orgazmu intelektualnego i winisz wszystkich, byle nie siebie:-)
--
Prawda, Prostota, Miłość
Chiron
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
| « poprzedni wątek | następny wątek » |