Data: 2011-06-09 11:20:24
Temat: Re: E.coli. No to...
Od: Fragile <s...@o...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Dnia Thu, 9 Jun 2011 12:09:22 +0200, Vilar napisał(a):
> Użytkownik "Fragile" <s...@o...pl> napisał w wiadomości
> news:16t5keljnb3d5.1jmvpnolpude7$.dlg@40tude.net...
>> Dnia Wed, 8 Jun 2011 08:59:24 +0200, Ghost napisał(a):
>>
>>> Użytkownik "Fragile" <s...@o...pl> napisał w wiadomości
>>> news:1ksqg11sqpdh8$.8vyieqz2yr1d.dlg@40tude.net...
>>>
>>>> My chcemy zamienic mieszkanie na domek, nie dokladajac do tego "biznesu"
>>>> ani zlotowki. Moze sie uda, moze nie. Kto nie ryzykuje, ten nie pije
>>>> szampana ;) Poki co jutro klienci przychodza ogladac nasze mieszkanie...
>>>
>>> I to wyjasnia Twoj optymizm. Nota bene mamy ontopic wreszcie. Prawie
>>> kazdy
>>> chetnie przyjmie do wiadomosci "fakty" pokazujace, ze jego zamierzenia sa
>>> realne. Marzenia, jak zakochanie, powoduja przesuniecie skali zdrowego
>>> rozsadku - ignorujemy informacje nieprzyjemne, dodajemy znaczenia
>>> wszelakim
>>> pozytywnym.
>>>
>> U nas to nie jest chwilowa, nagla "zachcianka". Za kupnem domu przemawia
>> wiele czynnnikow, te o ktorych wspominalam, to jest tylko mala czesc...
>> Prawdziwy powod w naszym przypadku jest znacznie powazniejszy, dlatego tez
>> do tematu podchodzimy niezwykle spokojnie, rozwaznie, i dlatego tez, juz
>> od
>> ponad pieciu lat "spimy" na temacie, nie wykonujac zadnych pochopnych
>> ruchow, dyktowanych tylko i wylacznie emocjami. Temat kupna domu dojrzewa
>> od ponad pieciu lat, w ciagu tych pieciu lat juz dwa razy
>> przeprowadzalismy
>> sie, dwa razy robilismy w mieszkaniach wszystko od zera (doswiadczenie z
>> ekipami budowlanymi mamy... delikatnie mowiac bogate...). Rozmawiamy z
>> przeroznymi ludzmi, ogladamy, przegladamy, pytamy, robimy research od
>> kilku
>> lat, mamy wiec rozwniez swietne rozeznanie w kwestii zmian zachodzacych na
>> rynku nieruchomosci. Znamy minusy, i ryzyko zwizane z kupnem domu (i z
>> pierwszej, i z drugiej reki ;), mamy swiadomosc ponoszenia kosztow
>> zwiazanych z utrzymaniem domu w przyszlosci, ale znamy rowniez, _swietnie_
>> znamy, minusy zycia w mieszkaniu, i naprawde wysokie koszty (finansowe,
>> ale
>> nie tylko), jakie ponosimy, mieszkajac w nim. To jest Wawa ;) Zreszta w
>> ogole mamy wiele przeprowadzek za soba, nie tylko "krajowych", i duze
>> doswiadczenie w kwestii sprzedazy i kupna roznych nieruchomosci. Mamy wiec
>> swiadomosc, czego mozemy sie spodziewac...
>>>
>>> W przypadku domu przebudzenie zwykle jest naprawde brutalne -
>>> widzialem naprawde wiele budynkow niedokonczonych na sprzedaz, wlasnie
>>> skutkiem nieuzasadnionego (obiektywnie) optymizmu. Mniejsza o stawianie
>>> domu, jego utrzymanie naprawde kosztuje.
>>>
>> Jestesmy tego swiadomi.
>>>
>>> Nothing personal - pisze jakie zycie jest i ostrzegam. Wiecej nie bede.
>>>
>> A szkoda, ze nie bedziesz ;), bo doceniam ten gest. Dzieki :)
>>
>> Pozdrawiam,
>> M.
>>
>
> PS. Argument bardzo "za"
> Mieszkałam na Górnym Mokotowie, w sumie w zielonej okolicy (okolice Różanej)
> i byłam regularnie, co najmniej 2 razy do roku chora. Teraz, po okresie
> przejściowym, prawie w ogóle nie choruję. I twierdzę, i będę się upierać, że
> jednak wpływ zaokiennych atrakcji (np. smrody samochodowe) przekraczał
> możliwości obronne mojego organizmu.
> A może też inne kwestie, typu "cisza, spokój, możliwość wylegiwania się na
> trawce (zamiast na zasiusianych trawnikach Morskiego Oka) i gwałtowny spadek
> "gotowości bojowej" (stresu), jak tylko przekraczam granice Wesołej wracając
> do domu. Myślę, że to wszystko ma na nas większy wpływ, niż (przy całej
> świadomości) nam się wydaje.
>
Ja tez mieszkam na Gornym Mokotowie :)
I uwazam podobnie, ze stresy zwiazane z mieszkaniem np. w bloku (a jest
ich cala masa, nie oszukujmy sie) maja kolosalny wplyw na zdrowie. Moze nie
wszyscy sobie z tego zdaja sprawe, moze nie wszyscy postrzegaja je jako
stresy sensu stricto, ale mysle, ze organizmu oszukac sie nie da. I skoro
tak laknie on chociazby ciszy, spokoju, zieleni, sygnalizujac tym samym, ze
czegos mu jednak brakuje, to dlaczego przynajmniej nie sprobowac pojsc mu
na reke? :)
Pozdrawiam,
M.
|