Data: 2010-11-14 17:59:04
Temat: Re: Eksperyment "Kluzik-Rostkowska"
Od: Paulinka <p...@w...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
vonBraun pisze:
> Paulinka wrote:
>
>> vonBraun pisze:
>> /ciach/
>>
>> Ze smutkiem przeczytałam swoją tfurczość.
>> Po mocno alkoholowym spotkaniu towarzyskim nie siada się do niusów
>> /wiem, wiem/.
>
> Akurat tak własnie pomyślałem. Jesli nauczę sie precyzyjniej wyczuwać u
> Ciebie stany poimprezowe to marny twój los! Jeśli wpadniesz w sidła
> vonBrauna - wyciągnę z Ciebie najtajniejsze informacje - strzeż się ;-)
Tak rzadko gdzieś wychodzę, że obecna lekcja mi wystarczy na długo :)
Chociaż za tydzień mam imprezę firmową, ale zamierzam być bardzo grzeczna.
>> Przyczepiłam się do Ciebie z dwóch powodów. Pierwszy to taki, że
>> pomimo tego, że wielokrotnie i szczegółowo wyjaśniałeś na czym polega
>> waga dbałości o wygląd zewnętrzny czy to w kontaktach zawodowych, czy
>> prywatnych, to nie podoba mi się to. Nie zgadzam się z tym,
>> chciałabym, żeby było inaczej. Wiem naiwna jestem.
>
> Tylko po co podczepiac do tego "naiwność"? Jesli ładniej wyglądasz
> spotka Cię zwykle więcej miłych zdarzeń od otaczających ludzi, niż wtedy
> gdy wyglądasz smutno i ponuro. To coś złego, że "działasz jako kobieta"
> na otoczenie???? Ani w młodszym wieku ani obecnie nie przeszkadzało mi
> jesli dziewczyny w koło zachowywały się i ubierały po kobiecemu, wręcz
> przeciwnie - zawsze dodaje mi to dodatkowej motywacji. Jeśli na
> wykładzie siedzi parę ładnych studentek przybywa mi to ekstra chęci, aby
> mówić ciekawie po raz 50 to samo :-) Czasem naprawdę ciężko taka siłę z
> siebie wykrzesac!
Mam w sobie jakiś rodzaj takiej dziwnej empatii, że zawsze mi wszystkich
dookoła szkoda. Przykro mi jak ktoś sobie z czymś nie radzi, czuję jakiś
wewnętrzny przymus pomocy. Tak samo zawsze reagowałam na brzydkie osoby
wokół siebie. Jestem towarzyską osobą, zawsze gdzie się zawiązywały
jakieś kółka wzajemnej sympatii, byłam w centrum wydarzeń i zawsze wbrew
woli większości ciągnęłam za sobą do środka wszystkich smutasów,
brzydule, bo nie mogłam patrzeć, jak ktoś stoi z boku.
Na tym spotkaniu, na którym sobie tak pofolgowałam rozmawiałam z
koleżankami o jednej dziewczynie, która co by nie gadać gustu za grosz
nie ma. Okazało się, ze większość garderoby odziedziczyła po zmarłej
mamie, moje koleżanki to rozbawiło, a mi zrobiło się po prostu smutno.
I żeby nie było, lubię swoją kobiecość, lubię ładnie wyglądać, lubię się
podobać mężczyznom. I doskonale sobie zdaję sprawę z tego, że wygląd ma
naprawdę magiczną siłę oddziaływania zarówno w jedną jak i w druga stronę.
> Nie zamierzam z tym walczyć - wole wykorzystywać swoją naturę a nie
> sprzeciwiac się jej.
>
> A jeśli jakiś facet ulega temu tak bardzo, że daje się z tego powodu
> jakoś wykorzystywac i eksploatowac - to ma problem - ale to nie mój
> problem - a jeśli nawet mój - to dopóki to lubię... w czym problem? ;-)
Żaden o ile nie stajesz przed wyborem kompetentna, ale brzydka a ładna,
ale głupia i wybierasz to drugie :)
>> Drugi powód to, że IMO w dyskusjach narzucasz ton osoby, która wie
>> wszystko, dyskutanta traktujesz z lekką kpiną i z góry.
>> To w skrócie powody, dla których się uparłam, żeby się z Tobą
>> posprzeczać.
>
> Jak tak piszesz to pewnie tak jest. Akurat Twój wgląd we własne emocje
> wydaje mi się 'nieskażony" i bezpośredni na tyle, że używam Cię tu jako
> papierka lakmusowego testujacego moje własne intuicje.
Jeszcze tutaj urosnę, aż nadto ;)
> Niestety, obawiam się jednak, że musiałbym sie bardzo męczyć aby
> zwalczyć tę manierę wykładowcy, więc proponuje brać mnie "as is". :-)
Tak jak i mnie z moją upierdliwą bezpośredniością :-)
--
Paulinka
|