Data: 2011-01-27 08:32:00
Temat: Re: Emigracja z wysoko rozwiniętej Polski?
Od: zażółcony <r...@x...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "Zaba" <z...@g...pl> napisał w wiadomości
news:TE10p.19899$TZ4.15054@newsfe20.iad...
> zażółcony wrote:
>
>> Stolarz w Norwegii może to, czego nie może informatyk w Polsce ?
>> No tak wychodzi, niestety ...
>
> Przyklad typowego dla wielu przerostu ambicji nad mozliwosciami.Dobry
> stolarz jak zreszta kazdy inny rzemieslnik z opinia robienia rzetelnej
> roboty nie musi jechac do Norwegii zeby moc to czego nie moze i nigdy nie
> bedzie moglo wielu informatykow. Fakt ze ktos pil piwo na uczelni przez 5
> lat i dzieki laskawej pomocy opatrznosci doczolgal sie do kawalka papieru
> z mgr przed nazwiskiem (nie traktowac jako personalnej wycieczki,pisze
> ogolnie a nie o zadnej konkretnej osobie)jeszcze nie znaczy ze nalezy mu
> sie cos wiecej od zycia niz dobremu rzemieslnikowi, czasem nawet bez
> "dyplomu" zawodowki.
Takie gadanie bez znajomości konkretu :) Sugerujesz, że się przez studia
czołgałem jadąc na piwie ? :)
Ten sam stolarz, mąż kuzynki mojej żony (ona: była pracownica
Urzędu Skarbowego) w Polsce ledwie wiązali koniec z końcem.
Potem jeszcze doszedł do tego jego wypadek (jeździł maluchem
na różne zlecenia i razu zdarzyło się nieszczęście, pół ciała w gipsie).
Wyjechał do Norwegii, jakieś 10 lat temu, szukać szczęścia.
Po kilku latach ściągnął tam całą rodzinę do siebie (żona, córki).
Teraz mają już dwa domy - jeden w Norwegii, drugi w Polsce.
Był taki moment w moim życiorysie, że razem z kumplem postanowiliśmy
zmiatać z firmy - jakieś 5 lat temu. Pojawiła się w okolicy filia
dużej amerykańskiej firmy informatycznej (CompuWare). Obaj
przeszliśmy pomyślnie proces rekrutacji - jedną nogą byłem już tam.
Ale w naszej firmie byłem silnie związany z jednym ze strategicznych
projektów (funkcja głównego projektanta), kumpel już się z tego
projektu wcześniej zdołał wypiąć. Jak w firmie zorientowali się, że
jestem już jedną nogą gdzie indziej, to z dnia na dzień zaproponowali mi
lepsze warunki - i zostałem (podwyżka rzędu 60% ... dla mnie
i dla większości osób z zespołu). Moje i kumpla drogi się rozeszły.
Od tego czasu ja cały czas siedzę w tej samej firmie a kumpel już zmienił
pracę ze dwa razy. Obecnie pracuje w Intelu, ma na głowie duże projekty
i problemy tupu: "Ci Amerykańce nie są zbyt robotni, jak ich zmotywować,
będzie ciężko ten projekt ukończyć w terminie" i całą rodzinę ściągnął
do USA.
Tu nie chodzi o to, żeby marudzić i porównywać się z innymi.
Moja opowieść nie jest opowieścią zgorzkniałego nieudacznika,
ale dowodem na to, że warunki w Polsce i za granicą są po prostu
inne.
Ale żeby nie było tak źle: byłem po drodze w naszej firmie świadkiem
upadku już dwóch zarządów, teraz jest trzeci. I mogę z pełną
świadomością powiedzieć, że jak Polacy chcą, to też potrafią.
Sytuacja organizacyjna i warunki pracy, w porównaniu z tym co było
wcześniej - dzisiaj są nieporównywalne. Jest tak, jakby wielu mogło
sobie tylko wymarzyć: porządek, atmosfera koleżeńska, dobre
rozgraniczenie ról, szef chętnie bierze na siebie problemy organizacyjne,
wręcz się dopytuje. Sam szuka zadań technicznych, które trzeba wciskać
między zadania biznesowe i robi z góry grube bufory czasowe, żeby
można je było robić normalnie, a nie gdzieś na boku. tak jest przynajmniej
w moim dziale/zespole. W innych rejonach firmy jest mniej różowo,
ale sądzę, że i tek jest lepiej.
Ludzie, którzy od nas odchodzili kilka lat temu czy nawet rok temu,
szukają sposobów na powrót. Jednego kumpla ściągnąłem
z powrotem. Mówiac krótko: obecnie sytuacja w firmie i na polskim
rynku jest taka, że bardzo łatwo trafić z mżawki pod rynnę,
więc jest opór przed zmianą.
Co ciekawe: trzonem obecnego zarządu w mojej firmie są kobiety,
wcześniej sami faceci.
|