Data: 2002-06-11 09:25:24
Temat: Re: Ex optymalny.
Od: "Krystyna*Opty*" <K...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "Paweł 'Róża' Różański" <r...@f...onet.pl> napisał w
wiadomości news:ae1qo4.3vvovj7.1@roses.of.many.colours...
> "Krystyna*Opty*" <K...@p...onet.pl> wrote in
> news:adv6o7$nab$1@news.onet.pl:
>
> >> > 4. ile ma chorób za sobą dzięki stosowanej aktualnie diecie,
> >>
> >> Dwuznaczne. ;-)
> >
> > Masz na myśli subiektywizm? A wyniki?
>
> Raczej to, że można ten punkt rozumieć też jako 'ile chorób, z
> których się wyleczył, było wywołanych przez dietę'. :-)
: ) Tyż, ale moja dieta jest cacy i chorób u mnie nie wywołuje.
> I tu możemy się pożegnać z jakimkolwiek obiektywizmem, mówiąc:
> 'po prostu norma B12 jest u wegetarian niższa niż normalnie, a u
> stosujących DO norma cholesterolu jest wyższa'.
Ciekawe jak te relacje wyglądają u zwierząt roślino i mięsożernych?
Ale kto to bada...
> > W syuacjach podbramkowych (choroba) suplementy mogą nagle być
> > potrzebne.
>
> No, to zawsze. Tylko choroby wymagające suplementacji są raczej
> spowodowane złym żywieniem...
: ) No proszę, jaki konsensus... ;)
Zdarza się jednak, że zjesz coś absolutnie szkodliwego i z ostrym zatruciem
lądujesz w szpitalu zakaźnym, albo wpadasz pod samochód itd. i też lądujesz
w szpitalu pod kroplówką ze składnikami uzupełniającymi nagłe braki.
> Niekoniecznie... Ale nie stosuję. :-)
> >> Interesująca jest też teoria, że w związku z nienaturalnym
> >> środowiskiem życia w jakim obecnie jesteśmy, suplementacja
> >> (sztuczna) jest konieczna.
Właśnie optymalni próbują "iść pod prąd" tzn. wybrać jeszcze co się da, z
tego coraz mniej naturalnego pożywienia i przywrócić tym produktom właściwe
znaczenie w mentalności społecznej.
Próbujemy robić coś, by ono nie zniknęło w najbliższych latach
wraz z resztkami środowiska naturalnego i wejściem do UE.
Większość społeczeństwa uległa urokowi fabrycznego jedzenia, które jest
zbilansowane niekoniecznie adekwatnie do prawdziwego zapotrzebowania
organizmu konsumenta. Choroby biorą się z tych braków, ale efekt jest o
wiele, wiele później. To jest właśnie profilaktyka, nie dopuścić do braków.
> > To mnie osobiście niepokoi, że zaczynamy się żywić chemią.
> > Wprawdzie ona już dawno wkroczyła w nasze żywienie, ale łykanie
> > tabletek na śniadanie, obiad i kolację to już jakaś groteska... :(
>
> Ja wiem, czy groteska? W momencie, gdy wszędzie masz konserwanty,
> polepszacze smaku, nawozy itp., to takie wyrównanie nie musi być złe.
> Groteską jest raczej to, co się robi z jedzeniem, zanim trafi ono na
> stół.
Nie szkoda róż, gdy płonie las?
Można się pocieszać.
Wszyscy wiemy, jak szkodliwe działanie na mózg wywierają narkotyki, alkohol,
palenie itd. mimo to, te specyfiki nadal się używa, masz jednak wybór,
możesz ich nie używać, ale jeść musisz. Uważam, że dostęp do zdrowego,
naturalnego jedzenia powinien być podstawowym prawem każdego człowieka, a
niestety tak nie jest.
> >> Nie wiem, co rozumiesz pod 'dobra energia' i kto wg Ciebie ma
> >> oceniać, która jest 'dobra', a która 'zła'.
> >
> > Natura sama je stworzyła. Dobra to taka, która nie truje, która po
> > spaleniu wydziela H2O, a gorsza to taka, która po spaleniu
> > wydziela CO2.
>
> Wg. czyjej definicji? Ja tam jestem fabrycznie przystosowany do
> wydalania CO2. :-)
: )))
> Białka się generalnie nie liczą, bo i tak są rozkładane, liczą
> się tylko aminokwasy. :-) Natomiast ciężko osobie mającej po wypiciu
> mleka problemy polecać mleko, bo to się może skończyć fatalnie. To tak,
> jakby alergię leczyć alergenem (w dużej dawce).
Problem w ilości. Zresztą mleko natura wytworzyła dla oseska. Dorosłemu
nałóg picia mleka też może w końcu zaszkodzić, jak wszystko w nadmiarze.
> >> Natomiast teoria o tym, że to niedobór energii prowadzi do
> >> schorzeń jest łatwa do obalenia - ludzie, którzy dostarczaja zbyt
> >> wiele energii też chorują (np. tycie i związane z tym problemy).
> >
> > To tylko tak wygląda z pozoru. Najprościej, najszybciej i
> > najłatwiej organizm korzysta z energii zjedzonego tłuszczu,
>
> Najszybciej i najłatwiej to z glukozy dożylnie.
Tylko że przed nadmiarem glukozy we krwi organizm się broni, jak tylko
potrafi, gdy już nie daje rady, powstaje cukrzyca. Choroby z nadmiaru
zjedzonego tłuszczu np. jakaś tłuszczyca, nie istnieją. Otłuszczenie
organizmu bierze się z nadmiarów zjedzonego białka i węglowodanów. Więc ta
glukoza nie jest taka "słodka", na jaką wygląda... ;)
> > dłuższej obróbki i pracy układu trawiennego wymagają białka i
> > węglowodany w dużej ilości, a dużej ilości domaga się tylko
> > organizm bardzo głodny.
>
> A po co jeść duże ilości, jak można częściej, ale mniejsze?
Jafne, jafne, można w ogóle nie przerywać jedzenia... ;)
> > Tzw. "piramida zdrowia", być może lepiej się sprawdza w krajach
> > śródziemnomorskich.
>
> Może dlatego, że ją stosują?
Stosują, bo obszar ten w Europie stanowił główna kolebkę rolnictwa. Po epoce
lodowcowej tam właśnie było najcieplej, a więc genetycznie populacje te do
zwiększonej ilości węglowodanów w diecie przystosowywały się dłużej od
społeczności żywiących się w chłodniejszych regionach mięsem i padliną.
Okres adaptacji wynosił na przyklad 10 tys. a nie 2 tys. lat. To jednak jest
róznica.
I póki co nadal żyjemy w trochę zimniejszej strefie klimatycznej, czyli
umiarkowanej, a nie podzwrotnikowej. To musiało mieć wpływ na nasze
preferencje żywieniowe i kod genetyczny.
> Sorry, ale nie spotkałem w kraju osoby żywiącej się w ten sposób.
> Co najwyżej jest to 'deklaracyjne' żywienie piramidą, a w praktyce
> standardy polskiej kuchni (plus mleko 0%).
A czy ktoś to badał?
Ciekawe, jak to wygląda w przekroju całego społeczeństwa polskiego.
Tylko komu na tym zależy, najłatwiej powiedzieć, że naród jest nieposłuszny
i ne chce się zdrowo żywić... ;)
Krystyna
|