Data: 2008-05-21 11:24:49
Temat: Re: INTRYGANCI (sprawa Fra)
Od: "cbnet" <c...@n...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Chwalebne to nawet dość, ale mimo to też nieco śmieszne.
Kojarzy mi się z kimś kto chce zdobyć bardzo wysoki szczyt
i odważył wybrać się w góry, ale aby dodać sobie odwagi założył,
że ten szczyt jest małą górką i na pewno bez problemu uda mu się
na niego wejść.
Nie jest na to w ogóle przygotowany, więc po drodze inni, którzy
wyruszyli w tą samą drogę dzielą się z nim prowiantem oraz wodą
jaką zabrali ze sobą... i jest cool, jest fajnie.
Jednak im wyżej tym coraz mniej wody i prowiantu do dzielenia...
i coraz częściej ktoś zamiast się podzielić tłumaczy: "jeśli podzielę
się z tobą, to wtedy ani ja ani ty nie zdobędziemy szczytu, bo
zabraknie żywności oraz wody i dla mnie i dla ciebie, dlatego
pozwól mi kontynuować moją wyprawę, a sam najlepiej wróć
po prowiant dla siebie".
Bo pomimo że wielu probuje, to tylko najbardziej roztropnym może
udać się zdobyć szczyt.
Reszta nie podoła.
Taka "brutalna" rzeczywistość.
Reasumując: w czym pomaga założenie, że wierząc w dobro
w każdym z ludzi nic się nie traci?
Chodzi o jakis szczytny cel?
Czy bardziej tylko o pozory, aby [chociaż do czasu] było fajnie?
--
CB
Użytkownik "Hekate" <m...@o...pl> napisał w wiadomości
news:6db2069c-9a38-430b-8ace-debad544ebbb@59g2000hsb
.googlegroups.com...
Naprawdę nic.
To co tracimy ufając innym to jest właśnie
wielkie NIC. Tzn. jest to bardzo nieważne nic, ;)
tj. przywiązanie do siebie i własnego komfortu
związanego z innymi ludźmi.
Więc może lepiej wierzyć w dobro ludzi
szukając go poza ludzką naganą i pochwałą?
A już na pewno poza słowami...
Żeby się nie miotać i nie odbijać od
przeciwległych ścian mówiąc raz "lubię"
a następnym razem "nie lubię" by potem znów
wrócić do lubienia, by za chwilę ponownie.... itd...
a wszystko w zależności od tego co akurat
usłyszymy...
Serdeczności :*)
- JaKasia
|