Data: 2009-05-21 18:47:34
Temat: Re: Jak było z Tołpą?
Od: Tomasz Nowicki <t...@s...com>
Pokaż wszystkie nagłówki
Dnia Wed, 20 May 2009 21:17:22 +0200, tomek wilicki napisał(a):
> Tomasz Nowicki wrote:
>
>>
>> Nie zaglądam tu po to, by wdawać się w niekończące się dyskusje o teoriach
>> spiskowych, sorry. Moje zdanie przedstawiłem i to wystarczy
>
> ale zapomniałeś go uzasadnić.
A co tu uzasadniać? Widziałem najmniej kilkudziesięciu pacjentów, którzy po
rozpoznaniu nowotworu złośliwego zniknęli mi z pola widzenia, a po jakimś
czasie wracali w zaawansowanym stadium choroby i przyznawali się, że
leczyli się a to tołpowymi borowinami, a to nakładaniem rąk przez różnych
Kaszpirowskich, a to kryształkami czy innym kobylokiem - efekt był zawsze
jednaki, no może parę osób miało szczęście i normalna terapia jeszcze
zdołała ich uratować. Do tego ZAWSZE takie alternatywne "leczenie" było
strasznie drogie - niektórzy musieli je przerwać z powodu wyczerpania
zasobów finansowych.
Żeby było jasne - nie neguję z góry, że może istnieć jakieś cudowne
panaceum, które jest w stanie poruszyć jakiś nieznany nauce "wyłącznik" w
organizmie lub komórkach nowotworu i uleczyć chorobę. Ale moja skromna
wiedza o patofizjologii nowotworów każe mi w tę hipotezę wątpić - choćby
dlatego, że nie ma jednej wspólnej drogi rozwoju nowotworów, tych dróg jest
wiele. Choć z grubsza biorąc każdy nowotwór to skutek często bardzo
subtelnego zaburzenia równowagi podczas różnicowania komórek macierzystych
w różnych tkankach. To zaburzenie działa nieco tak, jak ten słynny motyl,
którego machnięcie skrzydełkiem skutkuje huraganem kilka tysięcy kilometrów
dalej :)
T.
|