Data: 2002-05-07 07:41:30
Temat: Re: Jak daleko siega medycyna.
Od: "Dorunia" <d...@w...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
(....)
> > lub gdy by mi ktoś powiedział słuchaj to dziecko nie jest twoje
> podmieniono
> > ci w szpitalu twoje jest zupełnie sprawne i nic mu nie dolega, to ani w
> > jednym ani w drugim przypadku nie chciała bym by było inaczej, w
> pierwszym
> > wiem napewno że nie zgodziła bym się na aborcję, a w drugim że nie
oddała
> > bym Dyzia w zamian za sprawne dziecko,
>
> Nawet, gdybyś wiedziała, że to drugie dziecko, żyjące gdzieś z dala od
> Ciebie, to Twoje dziecko, krew z krwi i kość z kości? Nie chciałabyś mieć
je
> przy sobie??
>
Ale co znaczy właściwie "moja krew", czy tylko dla więzów krwi powinnam
oddać Dyzia wtedy bo nie mój i zniszczyć świat "mojemu" dziecku które przez
tyle lat wie że ta mam co go tuli to jest jego mama? Nie potrafiła bym tego
zrobić, bo i po co w sumie czy to że to moja krew upowarznia mnie do
robienia zanieszania w życiu?
> > a nawet mając już Daniela gdy bym
> > dowiedziała się że nosze pod sercem dziecko które będzie identycznie
miało
> > problemy jak Daniel to również bym nie usunęła. Może dlatego tak myślę
że
> w
> > ciąże nie zachodzę ot tak sobie tylko wiele lat mi to zajmuje, albo taka
> > jestem że nie mogła bym dokonać aborcji, wolała bym urodzić i oddać do
> > adopcji dziecko jeśli by mi warunki bytowe nie pozwalały na wychowanie.
>
> A wiesz, ile rodzin w Polsce chce zaadoptować dziecko upośledzone? Czy
> przypadkiem nie są to wyjątki, bo rodzice najczęściej chcą niemowle
zdrowe,
> piękne i najlepiej takie, którego rodzice - oboje z profesorskimi
tytułami,
> zginęli w wypadku samochodowym w 3 dni po urodzeniu?
Ale ja piszę tylko o wadzie słuchu, zwyczajny człowiek który bez totalnych
przeszkód może normalnie funkcjonować w społeczeństwie bez kożystania z
pomocy innych, nie piszę że urodziłą bym dziecko bez rąk i nóg lub z inną
bardzo poważną wadą genetyczną.
>
> Ja patrzę na to nieco inaczej - nie mogłabym urodzić dziecka, mając
> świadomośc, że może ono np. wylądować w domu dziecka, bo nie będę w stanie
> go wychować.
> I tym właśnie różnią się moje poglądy od poglądów niektórych osób na
> grupie - dla
> mnie to, co się stanie z dzieckiem po urodzeniu jest ważniejsze od tego,
co
> stanie sie z dzieckiem, gdy będzie ono np. 4 tygodniowym płodem.
>
> > To są moje własne odczucia i nikomu ich nie narzucam, powtarzam również
że
> > nikomu nie zarzucam że nie kocha swoich dzieci lub je kocha ale za mało.
Jeszcze raz się podpisuję pod moimi słowami - to są tylko moje wyłącznie
odczucia i poglądy na pewne sprawy, nikomu nic nie narzucam i nikogo nie
oceniam.!!!
>
> W takim razie przepraszam, ale tak odebrałam Twoje słowa. Jeszcze raz
> przepraszam, jeśli było to odebranie niewłaściwe.
>
> Monika
>
>
>
> P.S. To tak a propos tematu głównego - czyli świadome przywoływanie dzieci
głuchych na świat.
Znam z opowiadań logopedy Dyzia małżeństwo które ma troje dzieci głuchych,
na dokładkę są to muzycy z wykształcenia, pasji i zawodu. Po urodzeniu
drugiego głuchego dziecka dowiedzieli się że każde następne będzie również
głuche, jednak zdecydowali się na trzecie. Nie wiem dlaczego, ale chyba
jednak coś w tym jest. Nie komentuję tego, chciałam tylko napisać jako
przykład że nie trzeba daleko szukać podobnych przypadków świadomego
przywoływania na świat głuchych dzieci.
Pozdrawiam Serdecznie Wszystkich i obiecuję że już nie będę ciągła tego
wątku dalej, bo wszyscy chcą by został zakończony:-))
Przepraszam że go jeszcze pociągałam :-))
Dorunia
|