| « poprzedni wątek | następny wątek » |
21. Data: 2006-06-10 12:09:25
Temat: Re: Re[2]: Jak sieuwolniaUżytkownik<d...@o...pl>
news:4f03.00000085.448ab544@newsgate.onet.pl
.
> ok.prawda jest taka ze ja się równiez o niego boję bo wielokrotnie
> juz bylo tak ze wlasciwie sprawa byla "załatwiona" a ja wracałam,
> dawałam mu klucze do siebie itp.Bo wiem ze jest sam i go sytuacja
> przerasta momentami.
i co z tego?
wolisz, żeby sytuacja przerosła jego czy Ciebie?
paff
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
22. Data: 2006-06-10 12:17:58
Temat: Re: Jak się uwolnićNie wiem o tobie nic prócz tego co napisałaś, to niewiele. Pozwól tylko,
że cię zacytuję, ok?
Zaczęłaś temat od "pomóżcie mi" - WY mi pomóżcie, "co mam zrobić",
"groziłaś" zmianą numeru telefonu - ale zabrakło sił?, "jesteś
niedojrzała", "czujesz się jak niepełnosprawna", "jesteś agresywna i
chamska" - jak mała zdenerwowana dziewczynka?, "straciłaś ojca i wtedy
pojawił się on", "nie potrafisz odciąć się od niego", "nie chcesz zrywać
tych relacji" - (sama przed sobą) nazwij wasze relacje.
"chcesz być singlem" - pytanie czy na pewno chcesz?
Ale z drugiej strony: "on jest miękki, młodszy", "prowadziłaś go za
rękę" - jak mamusia synka?, "ty zapewniasz innym poczucie
bezpieczeństwa" - jesteś za nich odpowiedzialna tak jak byś była ich
matką?, "nie potrafisz odciąć się od niego" - bo jesteś za niego
odpowiedzialna?
Strzelam, mogę się mylić, psychologiem nie jestem i nie znam ciebie, to
durny i teoretyczny wywód - możliwe, że całkowicie błędny.
Jedyne co zrobiłem to zacytowałem twoje słowa; zastanów się co czujesz
wobec niego, czego chcesz, nazwij swoje emocje po imieniu. Fajnym
eksperymentem jest napisanie o sobie bajki - czy twoja bajka ma happy
end? Kim w niej jesteś?
pozdrawiam,
T
--
"Przyjacielu, lepiej nas dobrze wypieprz zamiast prawić nam kazania.
Nawrócić nas nie zdołasz..." Marquis Donatien Alphonse François de Sade
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
23. Data: 2006-06-10 14:13:22
Temat: Re: Jak się uwolnićGosc na moje sie "zakochal" (albo naprawde, albo
tak mu sie wydaje, bo jest sam, albo chce miec kogos)
i po prostu nie odpuszcza.
Mowilas mu, ze nie odpowiada Ci
ani pod wzgledem fizycznym, ani umyslowym,
ani intektualnym? (juz chyba bardziej nie moze nie
pasowac..) I ze cokolwiek by nie zrobil
nic tego nie zmieni? To moglo by pomoc o ile jest
choc troche normalny.
A on pewnie liczy na powrot do przeszlosci.
A moze przekaz mu zeby przeczytal ta(te?) dyskusje?
--
assembler
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
24. Data: 2006-06-10 14:59:43
Temat: Re: Jak się uwolnićd...@o...pl; <4...@n...onet.pl> :
> > Ale ograniczenie relacji było Twoim wyborem? A może było tylko
> > konsekwencją Twojego stanu i czasu [znajomości tak mają, że
> > niepodtrzymywane długo zaczynają wygasać].
> były i wyborem i konsekwencją.Najpierw był wybór potem doszła specyficzna
> sytuacja i moj brak checi do podtrzymywania no i nastapiła konsekwencja.Inna
> rzecz ze chciałam zmeinic srodowisko i on to posiadał cos co ja potrzebowałam
> do tej zmiany (nie chce rozwijac co bo zrobi sie z tego długa dygresja).Ale nie
> wyszło to tak jak planowalismy.
Eee. "Najpierw był wybór, później ..." Nauczysz się rozważać sytuację
"rozumowo" i sądzisz, że tak się da wszystko opisać i w ten sposób
kierować. Nie. W Twojej sytuacji sądzę, że *dosotosowałaś* wyjaśnienia
do swojego stanu emocjonalnego i sytuacji/działań. Cały czas emocje idą
przodem.
> > A może byś kierowała swój wstręt w odpowiedniejszą stronę - wtedy
> > będziesz lepiej rozumiała o co tu chodzi.
> słuchaj ja wiem ze moze to nie jest odpowiedni astrona ale to jest odczucie-
> wyciac sobie ani przekierowac nie zawsze mozna.
Można - pytanie za 5 pkt., na które nie musisz odpowiadać --> czy
wykazujesz zachowania autoagresywne? Odpowiedź nie jest potrzebna, bo [z
grubsza] - jeżeli nie potrafisz wykazywać takich zachowań lub umiesz się
przed nimi bronić, to faktycznie nie możesz zmienić strony obwinianej,
ale tylko dlatego, że byłaby to autoagresja.
> > *Zrobić* , czyli sądzisz, że Twoje postępowanie wynika z racjonalnych
> > przesłanek?
> nie- nie uwazam tak- wowczas mnie ponosi- mam tego swiadomosc.Bo wzrasta we
> mnie poczucie niezadowolenia- powiedzialm przeciez ze nie podoba mi sie to i
> nie panuje nad tym .Gdybym nie byla w poblizu nieigo taka relacja nie
> powstałaby bo nie jest mi to do zycia potzrebne.
Ale równie dobrze mogłoby Ciebie ponosić przy *każdym_innym_facecie* ,
po jakimś czasie, ma się rozumieć. Nie wiem, jak dokładnie zachowuje się
Twój facet, ale mz. może to podpadać pod Twoje zaburzenie - łudzisz się
nadzieją, żepozbywając się faceta pozbędziesz się problemu i zaczniesz
"nowe życie".
> > Polaryzujesz opis sytuacji - ja dojrzała, rozumna,
> > kontrolująca swoje zachowania vs. on niedojrzały, emocjonalny.
> NIgdy tego nie powiedzialam ani tym bardziej nie pomysłama.Po pierwsze uwazam
> ze jestem bardzo niedojrzała- zwłaszcza emocjonalnie ale to mi nie prezszkadza -
> nie jestem odpowiedzialna za innych i nie chce byc tym bardziej ze bywa ze nie
> jestem sama za siebie.Dobrze mi z tym .Pozwalam sobie na to i taka siebie lubie.
Ale z opisu wynika co innego.
> > Tia - zawsze on. Co Ty biedna byś bez niego zrobiła? ;)
> Wiesz - powiem CI tak zE istotnie taki zatyk czasem jest mi potzrebny bo mam
> swiety spokoj wiec poniekad moze rzeczywsicie "co ja bym bez niego zrobiła"? To
> mnie chroni od kolejnych przylepców bez zbednych zabiegów ale tez od tego czego
> mi brakuje - czyli luznych relacji - rowniez z facetami.Nic na to nie poradze
> ze ja sie potrafie przyaznic z facetem a faceta który by to umiał jeszcze nie
> spotkalam.Gejów nie znam choc szukam.
Kobiety tak mają - "to będzie luźna relacja", a po chwili mają
pretensję, że relacja jest zbyt luźna. ;)
> > W najbardziej paranoicznym schemacie sytuacja może wyglądać dokładnie
> > odwrotnie - gdybyś nauczyła faceta odpowiednich schematów/słów opisu
> > jego zachowania, to on mógłby stwierdzić, że jego kontakty wynikają z
> > lęku o Ciebie.
> wiesz lek o mnie ok- ale co z tego ze ja go potrafie skutecznie wesprzec a on
> mnie nie? Bo nie jest zadnym dla mnie autorytetem, bo po prostu go nie słucham
> (moze czytaj: nie szanuje).d
Tia, znałem taką. Jej "nieszanowanie" było bardziej efektem buntu, bo
emocje mówiły jej co innego. ;)
Flyer
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
25. Data: 2006-06-10 15:10:58
Temat: Re: Jak się uwolnićd...@o...pl; <4...@n...onet.pl> :
>> może po prostu nie umiesz "przerwać"
>> granicy, i nie będziesz jej umiała przerwać, niezależnie czy będzie
>> facet, czy nie.
> masz rację - nie umiem - powiedz mi jak to zrobić bo juz nie mam na to siły a
> robiłam juz wszystko.Łaczne z grozeniem ze jak jeszcze raz zadzwoni to
> zadzwonie na policję.Czasami mam wrazenie ze on załapał ze ja bylam przez
> pewien okres słaba i zeby mnie nie stracic ta słabosc podtrzymuje.A ja teraz
> nie potrafie faktycznie byc konsekwentna w tym odcieciu sie od niego bo za
> bardzo sie zblizylismy (chcac nie chcac)
Boisz się konfrontacji i konsekwencji, których sama nie chcesz.
> > Nie obraź się - psychiatra byłby lepszym rozwiązaniem. Nie sugeruję
> > choroby, ale raczej przewlekły stan i małe możliwości wyleczenia się z
> > niego na drodze rozumowej.
> nie obrazam sie- wiem o tym - i o tym mu mowiłam - on zreszta tez jest tego
> swiadomy i sie specjalnie nie wzbrania.Chodzi o to ze terapia trwa a czas
> mija.Ja sie nie umiem wzmocnic zeby totalnie zerwac kontakty , on nie potrafi
> odejsc.Inna rzecz ze do konca ja tych relacji tez nie chce zrywac bo pewne
> rzeczy nas łaczą bo duzo robilismy razem.
To znaczy, że z nikim innym nie możesz tego "dużo" zrobić, czy nie
chcesz?
Flyer
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
26. Data: 2006-06-10 21:45:13
Temat: Re: Jak się uwolnić> > Ale ograniczenie relacji było Twoim wyborem? A może było tylko
> > > konsekwencją Twojego stanu i czasu [znajomości tak mają, że
> > > niepodtrzymywane długo zaczynają wygasać].
> > były i wyborem i konsekwencją.Najpierw był wybór potem doszła
> > specyficzna
> > sytuacja i moj brak checi do podtrzymywania no i nastapiła
> > konsekwencja.Inna
> > rzecz ze chciałam zmeinic srodowisko i on to posiadał cos co ja
> > potrzebowałam
> > do tej zmiany (nie chce rozwijac co bo zrobi sie z tego długa
> > dygresja).Ale nie
> > wyszło to tak jak planowalismy.
>
> Eee. "Najpierw był wybór, później ..." Nauczysz się rozważać sytuację
> "rozumowo" i sądzisz, że tak się da wszystko opisać i w ten sposób
> kierować. Nie.
Słuchaj zadajesz pytanie- wiec staram sie rozumowo na nie odpowiedziec bo
inaczej musiałabym zamieszczac tutaj tylko emotikony.
W Twojej sytuacji sądzę, że *dosotosowałaś* wyjaśnienia
> do swojego stanu emocjonalnego i sytuacji/działań. Cały czas emocje idą
> przodem.
być moze - ale co w zwiazku z tym ?
> > > A może byś kierowała swój wstręt w odpowiedniejszą stronę - wtedy
> > > będziesz lepiej rozumiała o co tu chodzi.
> > słuchaj ja wiem ze moze to nie jest odpowiedni astrona ale to jest
> > odczucie-
> > wyciac sobie ani przekierowac nie zawsze mozna.
>
> Można - pytanie za 5 pkt., na które nie musisz odpowiadać --> czy
> wykazujesz zachowania autoagresywne? Odpowiedź nie jest potrzebna, bo [z
> grubsza] - jeżeli nie potrafisz wykazywać takich zachowań lub umiesz się
> przed nimi bronić, to faktycznie nie możesz zmienić strony obwinianej,
> ale tylko dlatego, że byłaby to autoagresja.
słuchaj zachowania autodestuktywne miewam ale autoagresyjne nie.I nie
rozumiem tez dlaczego mialabym takie miec.
> > > *Zrobić* , czyli sądzisz, że Twoje postępowanie wynika z racjonalnych
> > > przesłanek?
> > nie- nie uwazam tak- wowczas mnie ponosi- mam tego swiadomosc.Bo wzrasta
> > we
> > mnie poczucie niezadowolenia- powiedzialm przeciez ze nie podoba mi sie
> > to i
> > nie panuje nad tym .Gdybym nie byla w poblizu nieigo taka relacja nie
> > powstałaby bo nie jest mi to do zycia potzrebne.
>
> Ale równie dobrze mogłoby Ciebie ponosić przy *każdym_innym_facecie* ,
> po jakimś czasie, ma się rozumieć. Nie wiem, jak dokładnie zachowuje się
> Twój facet, ale mz. może to podpadać pod Twoje zaburzenie - łudzisz się
> nadzieją, żepozbywając się faceta pozbędziesz się problemu i zaczniesz
> "nowe życie".
słuchaj nie rozumiem do czego zmierzam.Nawe jesli tak jest ze wiąze nadzieje
to nie rozumiem dlaczego ma to byc zaburzenie.Nie kazdy musi byc w zwiazku a
ponadto zmiana sama z siebie nastapilaby chociazby w rozkładzie weekendu.
> > > Polaryzujesz opis sytuacji - ja dojrzała, rozumna,
> > > kontrolująca swoje zachowania vs. on niedojrzały, emocjonalny.
>
> > NIgdy tego nie powiedzialam ani tym bardziej nie pomysłama.Po pierwsze
> > uwazam
> > ze jestem bardzo niedojrzała- zwłaszcza emocjonalnie ale to mi nie
> > prezszkadza -
> > nie jestem odpowiedzialna za innych i nie chce byc tym bardziej ze bywa
> > ze nie
> > jestem sama za siebie.Dobrze mi z tym .Pozwalam sobie na to i taka
> > siebie lubie.
>
> Ale z opisu wynika co innego.
ale co wynika innego- ze siebie takiej nie lubię?Wiesz wg mnie nie ma takich
podziłow madry dojrzały, niemo\adry niedojrzały - te kwestie sie rownowazą -
u kazdego w innym zakresie bo wynika to z innego rodzaju doswiadczen czy tez
checi bycia takim a nie innym.
> > > Tia - zawsze on. Co Ty biedna byś bez niego zrobiła? ;)
> > Wiesz - powiem CI tak zE istotnie taki zatyk czasem jest mi potzrebny bo
> > mam
> > swiety spokoj wiec poniekad moze rzeczywsicie "co ja bym bez niego
> > zrobiła"? To
> > mnie chroni od kolejnych przylepców bez zbednych zabiegów ale tez od
> > tego czego
> > mi brakuje - czyli luznych relacji - rowniez z facetami.Nic na to nie
> > poradze
> > ze ja sie potrafie przyaznic z facetem a faceta który by to umiał
> > jeszcze nie
> > spotkalam.Gejów nie znam choc szukam.
>
> Kobiety tak mają - "to będzie luźna relacja", a po chwili mają
> pretensję, że relacja jest zbyt luźna. ;)
wiesz ja nigdy nie mialam pretensji o to co bylo tylko teraz chce zminic
sytuavccje która mi nie odpowada.Luznej atmosfery miedzy nami juz dawno nie
ma a wlasciwie do konca nigdy nie było.Co ni eznaczy ze ja nie lubie luznej
atmosfery .Mysle ze masz mylne pojecie o plci przeciwnej- bo nie rozumiem
skad takie pretensje mialyby sei brac i dlaczego .Ze niby kobietom sie to
nie nalezy i ona musi pruderyjnie przyznac ze nie chciała? hehe.
> > > W najbardziej paranoicznym schemacie sytuacja może wyglądać dokładnie
> > > odwrotnie - gdybyś nauczyła faceta odpowiednich schematów/słów opisu
> > > jego zachowania, to on mógłby stwierdzić, że jego kontakty wynikają z
> > > lęku o Ciebie.
> > wiesz lek o mnie ok- ale co z tego ze ja go potrafie skutecznie wesprzec
> > a on
> > mnie nie? Bo nie jest zadnym dla mnie autorytetem, bo po prostu go nie
> > słucham
> > (moze czytaj: nie szanuje).d
>
> Tia, znałem taką. Jej "nieszanowanie" było bardziej efektem buntu, bo
> emocje mówiły jej co innego. ;)
wiesz nie wiem czy jestes bliskim kolegą mojego bylego wspollokatora ale
najwyrazniej starasz sie mi wmowic ze ja jestem moze w nim tez
zakochana.Wiesz słuchaj ja niemam juz 20 lat zeby sie bawic w takie gierki
typu bunt przeciwko nie wiem czemu.Ni e uwazam tez ze jesli ludzie lubia z
soba przebywac i rozmawiac to nie moga sobie tego powiedziec.Mam tez
wrazenie ze mylnie odbierasz kobiety - ze jesli ona mowi nie to mysli
tak.Wiesz słuchaj era idiotek i kokieterii powoli doobiega moim zdaniem
konca.Nikogo juz to nie kreci- ani odbiorcy ani potencjalnej idiotki- jak
sadze.Jesli ktos mówi nie to to znaczy nie.Tylko nie rozumiem dlaczego nei
którym potzreba udowadniac stanowczym tonem ze to co mowi jest
prawdziwe.Wiesz tak własnie faceci maja.d
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
27. Data: 2006-06-10 21:54:55
Temat: Re: Jak się uwolnić> Gosc na moje sie "zakochal" (albo naprawde, albo
> tak mu sie wydaje, bo jest sam, albo chce miec kogos)
> i po prostu nie odpuszcza.
>
> Mowilas mu, ze nie odpowiada Ci
> ani pod wzgledem fizycznym, ani umyslowym,
> ani intektualnym? (juz chyba bardziej nie moze nie
> pasowac..) I ze cokolwiek by nie zrobil
> nic tego nie zmieni? To moglo by pomoc o ile jest
> choc troche normalny.
to w takim razie nie jest.
> A on pewnie liczy na powrot do przeszlosci.
> A moze przekaz mu zeby przeczytal ta(te?) dyskusje?
pomysle o tym ale moze nie bedzie potzreby.Zaczynajac rozmowę na niusach
bylam tuz przed jego przyjazdem Po raz kolejny spróbowałam to załatwic
rozmową.Wydaje mi sie ze teraz jess jakas szansa bo naprowadzialm go na to
zebysmy razem stwierdzili ze potrzebne jest nam zdobycie dystansu do siebie
poprzez próbę zerwania na jakis czas kontaktów.Zaczeło sie od beków i omdleń
;) ale skonczyło się chyba obupolnym porozumieniem- w imię pozniejszej
naprawy relacji- po okresie niewidzenia sie.Zobaczymy.Naprawde nie
cackalabym sie tak bardzo gdyby nie to ze duzo razem przeszlismy.d
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
28. Data: 2006-06-10 21:56:39
Temat: Re: Jak się uwolnić Zakładając, że jest tak, jak piszesz, to co, ku*wa, nie umiesz
>> > zagrać zimnej s*ki?
>> umiem zagrac- jednorazowo ale nie non stop
>
> to się męcz,
> aż spadniesz na poziom czysto zwierzęcego szamotania się we wnykach
dzieki za wskazówki - uzyłam Twoich argumentów i chyba zadziałało.d
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
29. Data: 2006-06-10 22:08:05
Temat: Re: Jak się uwolnićsorry za powtórki i "styl niedbały" delikatnie mówiąc ale pisałam na szybko
stad w nie najlepszym stylu;) d.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
30. Data: 2006-06-10 22:08:58
Temat: Re: Jak się uwolnićd...@o...pl wrote:
> Po raz kolejny spróbowałam to załatwic
> rozmową.Wydaje mi sie ze teraz jess jakas szansa bo naprowadzialm go
na to
> zebysmy razem stwierdzili ze potrzebne jest nam zdobycie dystansu do
siebie
> poprzez próbę zerwania na jakis czas kontaktów.Zaczeło sie od beków i
omdleń
> ;) ale skonczyło się chyba obupolnym porozumieniem- w imię pozniejszej
> naprawy relacji- po okresie niewidzenia sie.Zobaczymy.Naprawde nie
> cackalabym sie tak bardzo gdyby nie to ze duzo razem przeszlismy.d
Mnie sie wydaje, ze gosc bedzie po prostu nadal czekal i
nadal "kochal". Mozesz czekac, ale watpie aby to
sie skonczylo. Najlepiej powiedziec mu wyraznie
z 10 razy "nie bedziemy razem jesli sie ludzisz. nigdy".
--
assembler
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
| « poprzedni wątek | następny wątek » |