Data: 2003-01-19 15:09:57
Temat: Re: Jak to jest z tym szczęściem...? - uwaga długie i nudne
Od: "Cezar \"Thanatos\" Matkowski" <g...@b...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
> Czy możliwe jest szczęście absolutne?
Pewnie możliwe, choć chyba nie do zdefiniowania...
> zrealizowania się na wszystkich możliwych płaszczyznach, we wszystkich
> możliwych dziedzinach życia...?
Szczęście (zadowolenie) na ogół związane jest z osiągnięciem określonego
celu, który stoi wysoko w hierarchii wartości danej osoby. Może to być
zwycięstwo nad inną osobą, osiągnięcie odpowiedniego statusu, wykonanie
konkretnej pracy czy spostrzeżenie jakiegoś zjawiska. Najważniejsze jest
jednak odnalezienie tego, co sprawia przyjemność. Może zabrzmi to
dziwacznie, ale bardzo wielu tych, których ogólnie określa się mianem
"pesymistów", czy "ludzi zgorzkniałych" nie tyle nie podołało osiągnięciu
wyznaczonego celu, co po prostu nie mogły sobie takiego celu znaleźć.
Prościej rzecz ujmując, na ogół nie wiedzą, co im tą przyjemność sprawia.
Głupie? Może i tak, szkoda tylko, że prawdziwe jak diabli...
Podstawową metodą jest w tym wypadku samodzielne znalezienie tego, co
człowiekowi sprawia przyjemność i w żadnym wypadku nie nalezy się sugerować
tym, co jest za takową rzecz uważane przez innych. Idę o zakład (jako że nie
prowadziłem stosownych badań), że przeważająca większość ludzi
sfrustrowanych pozornie bez powodu jest taka w wyniku błędnego
podporzadkowania się wartościom innych ludzi. Osobiście sugeruję obejrzenie
"Śmierci komiwojażera". Sporo wyjaśnia.
> zrealizowania się na wszystkich możliwych płaszczyznach, we wszystkich
> możliwych dziedzinach życia...?
Oczywiście ze może. Złudzenia to dość powszechne wrażenie :o) "Spełnienie"
(jakby go nie interpretować) na wszystkich możliwych "płaszczyznach" jest o
tyle niemożliwe, że często wymaga pogodzenia wartości sprzecznych ze sobą.
Warto jednak pamiętać, że szczęście może również polegać na "niespełnieniu",
czyli ciągłej transgresji - tak na ogół wygląda to w wypadku zapaleńców,
którzy odczuwają zadowlenie po ujawnieniu błedu we własnej szctuce, co
pozwala im na dalsze dopracowywanie swego opus magnum. Polecam prace
Kozieleckiego poświęcone temu zagadnieniu.
> Może inaczej: czasem spotykam bardzo wesołych ludzi, którzy mają na twarzy
> permanentny uśmiech, są zawsze weseli, pełni optymizmu, tryskają humorem
> itd, chociaż niejednokrotnie ich życie jest jednym pasmem niepowodzeń.
Z jednej strony, istnieje wiele osób bardzo odpornych psychicznie na
wszelkiego rodzaju niepowodzenia, nieważne czy polega to na braku
rozpamiętywania dawnych porażek, czy wręcz odwrotnie - radości z okazji
nuczenia się czegoś nowego. O prymitywnym niedostrzeganiu nie wspominam, bo
uważam to za patologię. Poza tym, coś, co sami postrzegamy jako porażkę czy
niepowodzenie, dla innego człowieka może mieć charakter zwykłego bądź wręcz
nieistotnego wydarzenia. A zamiast dywagacji, odsyłam do "Greka Zorby"
Kawantakisa.
> jest naprawdę? Na ile to jest prawdziwe? Czy 'tam w środku' też zawsze są
> szczęśliwi, tacy bezproblemowi?
A kto ich wie. Część tak, część nie.
> Czy są w ogóle ludzie, którzy nie mają żadnych problemów,
Skoro mogą być, to na pewno są.
> jest tak że już w ten sposób jesteśmy 'skonstruowani' że każdy z nas musi
> mieć tą zadrę, to coś, co nie daje spokoju...?
Dlaczego zaraz "zadrę"? Konia można popędzać głosem lub ostrogą. Kwestia
umiejętności.
Pozdrawiam
--
() * Skoro nie wiesz, co na ziemi się dzieje, chcialbyś *
/ \ * wiedzieć, co jest w niebie? (Sanhedryn 39) *
/ \/ \ tow. czeladnik Cezar "Thanatos" ben Matkowski
/ \ - papier.silesianet.pl - GG: 1730230
|