Data: 2015-10-11 08:44:06
Temat: Re: Kastrowanie kobiet polskich
Od: krys <w...@n...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
FEniks wrote:
> W dniu 2015-10-10 o 13:20, krys pisze:
>> FEniks wrote:
>
>>> Pomogę. Nigdzie czegoś podobnego nie zasugerowałam nawet. Na Twoją
>>> opowieść jedynie zapytałam:
>>> "I uważasz, że to obecnie norma lub coś powszechnego w związkach
>>> małżeńskich?"
>>> Dalej uznałam takie zachowanie wręcz za "brak szacunku i pomiatanie
>>> żoną." Na pewno to pamiętasz.
>>
>> Pamiętam. Odebrałam to j.w.
>
> I źle bardzo.
>
>>>> Wolę marudzić, nia być cool, trędi i happi, bez wzgledu na to, co
>>>> dzieje się dookoła.
>>>
>>> Nikt nie broni wybrać jednej ze skrajności.
>>> Można jednak mieć odrobinę rozsądku i zachować balans w ocenie sytuacji.
>>
>> Nie mozna być trochę w ciąży.
>
> Wyjątkowo głupie porównanie.
> W myśl tej zasady zawsze też kochasz lub nienawidzisz? Nie ma innej opcji?
A rozmawiamy o wszystkich mozliwosciach, zey o konkretnet sytuacji?
Bo balans sytuacji z autem dla mnie to jest taki: Widziały gały co brały.
Ale dla mnie takie stosunki w małżeństwie są nie do przyjęcia. Nie "trochę
mogą być".
>
> Życie to sztuka kompromisu. A tu to nawet nie o kompromis chodzi, a o
> rzetelność obserwacji lub świadomość własnych obserwacyjnych ograniczeń.
> Wynikających choćby z wielkości i jakości obserwowanej próby.
Ewa, ja mam naprawdę więcej niz 12 lat. Mnie nie trzeba uświadamiać.
>
>>>>> Zdarza mi się. Ba! Mam nawet paskudnego sąsiada trzydziestoparolatka,
>>>>> który niemal codziennie drze mordę na żonę (z wzajemnością). Od
>>>>> jakiegoś czasu w ogóle już z nimi nie rozmawiam. Zdawkowe "dzień
>>>>> dobry" i to wszystko.
>>>>
>>>> Czyli jednak się zadajesz.
>>>
>>> Nie miałam wpływu na wybór sąsiadów. I żałuję tego bardzo.
>>> Obserwację jakąś na ich podstawie mam, ale nie przenoszę jej na obraz
>>> całego pokolenia.
>>
>> Po co więc wtręty - "nie zadaję się z takimi"?
>
> Z tego samego powodu, co Twoje "z autopsji" i inne tego typu przycinki.
Nie lubisz tego, co sama robisz?
>
>>>> Oczywiscie, ze nie norma. Tyle, że w moim pokoleniu takie relacje były
>>>> marginesem nie były powodem do chwalenia się, a dziś coraz częściej
>>>> nie budzą zdziwienia i są uznawane za normę.
>>>
>>> Nie wiem przez kogo są uznawane za normę. Może przez niebieskiego, coś
>>> takiego wtrącił w tym wątku.
>>
>> Niebieski to akurat był po tej samej stronie normy co ja XL
>
> No, był. I to on stwierdził, że takie zachowanie to norma wśród
> dzisiejszej "młodzieży".
Z moich obserwacji też wynika, że ma rację.
Co nie oznacza, że wszyscy się tak zachowują.
>
>> Widać mamy inne doświadczenia. Ja nie widziałam powszechnie w starszych
>> pokoleniach pomiatania żonami i mania ich w dupie. Wręcz przeciwnie.
>> A owszem - schamienie obyczajów uważam za powszechne, dlatego bardzo mnie
>> cieszą te okruchy, które pozostają.
>
> Czyli jednak też uważasz, że to norma. Więc nie ruszyłyśmy się z miejsc
> ani na krok. Trudno. Ja wolę widzieć szklankę do połowy pełną, nawet
> jeśli uważasz to za "naiwność, trędi, hepi" czy co tam jeszcze.
A ja wolę nie mieć klapek na oczach i widzieć konia takim, jakim jest.
--
J
|