Strona główna Grupy pl.sci.psychologia Kochaj bliźniego swego, jak siebie samego...

Grupy

Szukaj w grupach

 

Kochaj bliźniego swego, jak siebie samego...

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 172


« poprzedni wątek następny wątek »

61. Data: 2008-05-05 12:33:36

Temat: Re: Kochaj bliźniego swego, jak siebie samego...
Od: i...@g...pl szukaj wiadomości tego autora

On 5 Maj, 13:33, "michal" <6...@g...pl> wrote:
> Użytkownik wrote:
> >> Prawdziwa 'miłość bliźniego' moim zdaniem
> >> polega w dużej mierze na akceptacji jego odmienności, jego sposobu na
> >> życie bez względu na to, czy jest nam to po drodze czy nie.
> > To rzeczywiście Ci się udało, to naprawdę JEST piękne, jakże mi to
> > mogło umknąć, Medeo?
> > Daj mi więc przykład, a nie nauczaj ex catedra - pokochaj mnie taką,
> > jaką jestem, z moim samouwielbieniem jako sposobem na życie.Dlaczego
> > chcesz mnie za wszelką cenę nagiąć do swoich kanonów?
> > :-)
>
> Trudno zaobserwować tu jakieś naginianie. To tylko szczere wytykanie.

A ja nie mogę nikomu niczego wytykać? czemu to własnie moje wytykanie
jest złe (nie "tylko szczere"), a Medei dobre? Hę?
:-)

> Może
> nawet zdajemy sobie sprawę, że Twoje ewentualne odstępstwo od
> samouwielbienia mogłoby być tragiczne w skutkach dla Ciebie. Trzymaj ten
> kurs póki się da! :)

No, wreszcie ktoś, kto to mnie próbuje kochać taką, jaką jestem.
Michał, jesteś pierwszy - tutaj :-)

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


62. Data: 2008-05-05 12:34:52

Temat: Re: Kochaj bliźniego swego, jak siebie samego...
Od: i...@g...pl szukaj wiadomości tego autora

On 5 Maj, 13:45, "michal" <6...@g...pl> wrote:

> > Polaryzacja czy kryształ?
> > ;-PPP
>
> Polaryzacja, jak widać. Na pewno możemy się integrować przy jedzeniu Twojego
> ciasta, jak dotąd. :)

Postaram się... jak najmniej go zjeść, ale będzie mi miło, jeśli Ty
zjesz go jak najwięcej ;-PPP

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


63. Data: 2008-05-05 12:34:56

Temat: Re: Kochaj bliźniego swego, jak siebie samego...
Od: Fragile <e...@i...pl> szukaj wiadomości tego autora

On 5 Maj, 14:29, i...@g...pl wrote:
> On 5 Maj, 13:23, Fragile <e...@i...pl> wrote:
>
>
>
> > On 5 Maj, 13:07, i...@g...pl wrote:> On 4 Maj, 21:53, medea
<e...@p...fm> wrote:
>
> > > > Prawdziwa 'miłość bliźniego' moim zdaniem
> > > > polega w dużej mierze na akceptacji jego odmienności, jego sposobu na
> > > > życie bez względu na to, czy jest nam to po drodze czy nie.
>
> > > To rzeczywiście Ci się udało, to naprawdę JEST piękne, jakże mi to
> > > mogło umknąć, Medeo?
>
> > > Daj mi więc przykład, a nie nauczaj ex catedra - pokochaj mnie taką,
> > > jaką jestem, z moim samouwielbieniem jako sposobem na życie.Dlaczego
> > > chcesz mnie za wszelką cenę nagiąć do swoich kanonów?
> > > :-)
>
> > Czy wyrazenie przez kogos opinii uwazasz za naginanie do jakichs
> > kanonow? Naprawde tak uwazasz? Szczerze?
>
> Czy nie zauważyłaś, Fra, że parafrazuję Medeę? To ona twierdzi, że
> właśnie ja chcę wszystkich przekonać, nagiąć itp, a przecież ja tylko
> wyrażam swoje, swoje i tylko swoje opinie :-D
>
Moze nie doczytalam. Przepraszam :)

--
Pozdrawiam,
Fra

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


64. Data: 2008-05-05 12:43:59

Temat: Re: Kochaj bliźniego swego, jak siebie samego...
Od: i...@g...pl szukaj wiadomości tego autora

On 5 Maj, 14:02, medea <e...@p...fm> wrote:
> i...@g...pl pisze:
>
> > W mediach Ci to pewno nie przeszkadza ;-)
>
> Przeszkadza.
>
> > A Ty bardzo nieładnie połączyłaś. Napisałaś, że razem z przepisem na
> > drożdżówkę (a może zamiast?) podaję przepis na życie. Czy to prawda?
> > Przepis na drożdżówkę podawałam w p.r.k. li tylko
>
> Kochana! Myślałam, że do Ciebie jako stałej bywalczyni pl.hum.poezja
> mogę skierować tę drobną metaforę :-).

Życie to nie bajka ani wierszyki: metafor nie używa się w polityce,
handlu i ocenach.


>
> , a dyskusje o życiu
>
> > z "pracującymi matkami" to raczej nie tam były. Więc sprytnie i
> > efektownie połączyłaś zupełnie różne merytorycznie obszary mojej
> > działalności grupowej, aby wyszło Ci to, co wyszło.
>
> Czy Twój sposób widzenia świata i siebie samej zmienia się wraz z
> przełączeniem się na inną grupę dyskusyjną? Myślałam, że wciąż jesteś
> jedną i tą samą szczęśliwą osobą, bez względu na to, gdzie się znajdziesz.

Nie udawaj, że nie wiesz, o czym piszę. Podając przepis na drożdżówkę
nie umieszczam w nim swych cech jako składników ani ich nie omawiam z
nikim.

>
> > Ej, myślałam, że masz na myśli konkretne wypowiedzi, bo tak "w cały
> > świat" to mozna dowodzić swoich racji także co do istnienia
> > krasnoludków :-)
>
> Aż tak bardzo jeszcze się Tobą nie zainteresowałam, żeby zapamiętywać
> wszystkie Twoje posty i wątki, w których brałaś udział (bądź łaskawa mi
> to darować, bo trochę tego jest). Czy może wystarczyć Ci to, że na
> podstawie tego, co czytuję na różnych grupach, tworzę sobie jakiś obraz
> Ciebie? Powinna być w sumie dla Ciebie interesująca taka informacja
> zwrotna, w każdym razie dla mnie by była :-).

W jakimś stopniu jest interesująca, ale (wybacz) nie wiążąca :-)
W statystyce ma jakieś znaczenie - może.


> > Nie mam takiej mocy i powtarzałam to już wielokrotnie.
>
> Nie twierdzę, że masz taką moc, tylko że masz takie zakusy :-).

Zakusy czyli... zamiary?
Niczego nie możesz stwierdzić na temat moich zamiarów tylko na
podstawie mojej prezentacji moich poglądów.
Wiesz, to tak, jakby mój stosunek np. do Niemców (znasz go
niewątpliwie) miał oznaczać, że wybieram się na wyprawę wojenną, paląc
po drodze wioski i przysiółki niemieckie. To trochę niepoważne jest,
takie przewidywanie w ciemno, świadczy o wielkim zadufaniu :-DDD

>
> > moja odmienność (jestem w mniejszości) i jej demonstrowanie (o tak!
> > demonstruję, a nie naginam) spotyka się z agresją, najczęściej zresztą
> > oskarżana jestem o chęć wpływu.
>
> Czyli jednak jest coś w tym, o czym piszę.

Tylko w tym, ŻE piszesz, na szczęście :-DDD

>
> > Chciałam do czegoś przekonać kogoś? - pisałam "rzućcie pracę"? Chyba
> > trochę przesadzasz.
>
> Nie, ale o ile dobrze pamiętam tamtą dyskusję, to niezbyt miło
> wypowiadałaś się na ich temat i do nich wprost. Przypuszczam, że wiele
> osób pamięta Cię z tamtej dyskusji do dziś, właśnie po sposobie
> wyrażania swoich poglądów - wcale nie z powodu samych poglądów.

Cóż, nikt nie lubi być nazywany kurą domową, nie czując się nią w
najmniejszym nawet stopniu.
Nie mam obowiązku być miła wobec niemiłych osób. Coś Cię tu dziwi,
naprawdę?

>
> > Co w tym poglądzie jest niesłuszne?
>
> Nic.

No więc dlaczego takie stanowisko jest TAK atakowane?

>
> > Podeprzesz się może legendą o
> > Amazonkach?
>
> Niby dlaczego?

Jak to? Tam kobiety weszły w rolę mężczyzn...


>
> Pozdrawiam
> Ewa


No też, też Ciebie pozdrawiam :-)

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


65. Data: 2008-05-05 12:48:38

Temat: Re: Kochaj bliźniego swego, jak siebie samego...
Od: i...@g...pl szukaj wiadomości tego autora

On 5 Maj, 14:18, Fragile <e...@i...pl> wrote:

> Blogoslawieni cisi...

Inaczej "Tisze budiesz, dalsze zajdiosz"?

Oj, Fra, ja idę przebojem - zawsze.
I nie zauwazyłam różnicy - więc po co... przepłacać?'
;-P

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


66. Data: 2008-05-05 12:55:03

Temat: Re: Kochaj bliźniego swego, jak siebie samego...
Od: i...@g...pl szukaj wiadomości tego autora

On 5 Maj, 14:13, medea <e...@p...fm> wrote:

> Dlatego uważam Cię za osobę nieobliczalną, taka mi się rysujesz Ikselko
> - emocjonalnie nieustabilizowana.

Wreszcie ktoś mnie przejrzał ;-p
Cóż, muszę powiedzieć memu psychiatrze, że jego wysłanie mnie na psp w
celach terapeutycznych napotkało tu silną konkurencję diagnostyczną, z
którą być może będę się musiała liczyć bardziej, niż z jego.

> Czasem Cię niesie na plus a czasem in
> minus.

Jak wszystkie wybitne jednostki - krzywa trendu jednak u nich zawsze w
górę, w górę, pomimo wahnięć w dół; motorem postępu jest tylko różnica
potencjałów :-)
Jednostki wybitne potrzebują jej jak powietrza.
Znasz jakiegoś geniusza, który by swe dzieła tworzył w sytuacji
stagnacji emocjonalnej???
:-PPP

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


67. Data: 2008-05-05 12:56:12

Temat: Re: Kochaj bliźniego swego, jak siebie samego...
Od: i...@g...pl szukaj wiadomości tego autora

On 5 Maj, 14:20, "Panslavista" <p...@h...com> wrote:

> Hm!!!  :-P)))))))))))))))))))))))))))))))))))))

Hm!!! :-P)))))))))))))))))))))))))))))))))))))

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


68. Data: 2008-05-05 12:59:56

Temat: Re: Kochaj bliźniego swego, jak siebie samego...
Od: i...@g...pl szukaj wiadomości tego autora

On 5 Maj, 14:33, Fragile <e...@i...pl> wrote:

> Ale nie rozumiem... Przeciez to sa _ludzie_.

Ależ Medea MNIE zapewne akceptuje - pozwoli mi żyć raczej. Jednak nie
akceptuje mojej postawy.
Rozmawiamy o akceptacji postaw. Akceptacja postaw to element miłości
bliźniego.
Ja nie akceptuję postawy homo i pedo u innych, ponieważ nawet siebie
nie wyobrażam sobie takiej. Czyli kocham bliźnich DOKŁADNIE jak samą
siebie - akceptuję u nich tylko to, co akceptuję u siebie.

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


69. Data: 2008-05-05 13:02:21

Temat: Re: Kochaj bliźniego swego, jak siebie samego...
Od: "michal" <6...@g...pl> szukaj wiadomości tego autora

Fragile wrote:
>>>> Prawdziwa 'miłość bliźniego' moim zdaniem
>>>> polega w dużej mierze

>>> A nawet powiedzialabym, ze polega przede wszystkim:

>>>> na akceptacji jego odmienności, jego sposobu na
>>>> życie bez względu na to, czy jest nam to po drodze czy nie.

>>> Swieta racja.
>>> W innym przypadku mozna niepostrzezenie stac sie czlowiekiem pelnym
>>> pychy...

>> Dobrze, że napisałaś "niepostrzeżenie" - bo to słowo nie odnosi się
>> do mnie. Zresztą "można" - też, więc tym mniej cała reszta zdania.
>> [...]

> Problem z pycha polega na tym, ze sie jej nie widzi...
> 'O ile oskarzanie siebie o pyche jest prawie zawsze nieporozumieniem -
> gdy sadzimy, ze popelnilismy ten grzech, oznacza, ze nie popelnilismy
> go wcale.. Pycha nalezy bowiem do kategorii grzechow niezauwazalnych,
> i caly problem z nia polega na tym, ze sie jej nie widzi. Kiedy
> dostrzegamy w swoim postepowaniu pyche, zwykle oznacza to, ze jest to
> zupelnie cos innego. Jsli widzimy problem, jesli widzimy swoj grzech,
> to na pewno nie jest to pycha...
> A przeciez w tym swiecie, w ktorym zyjemy, naprawde nie ma ludzi
> gorszych i lepszych. Kazdy jest egzamplarzem jedynym i absolutnie
> niepowtarzalnym, i o tym nalezy pamietac, i o tym nalezy sobie wciaz i
> wciaz przypominac, by nie byc pysznym... Porownywanie sie nie ma
> sensu. Nie ma takiej skali, na ktorej mozna byloby czlowieka z
> czlowiekiem porownac i obiektywnie okreslic, ze jeden jest wart
> wiecej, a drugi mniej. Kazdy jest inny, a droga do wolnosci prowadzi
> przez zgode na innosc swoja i innych, a nie poprzez kolekcjonowanie
> sukcesow, ktore wg. nas (tylko i wylacznie wg._nas_) pokazuja, ze
> jestesmy lepsi niz reszta swiata. Pycha to nie do konca swiadome, ale
> jednak - przyjecie postawy: jestem jak Bog. W praktyce oznacza to, ze
> po pierwsze wszystko wiem, a po drugie wszystko mi wolno. A
> przynajmniej - bo na ogol jednak postawa ta wystepuje w nieco
> zlagodzonej formie - wiem wiecej niz inni, wolno mi wiecej, niz
> innym... Pycha bywa tez czesto zwiazana z sukcesem. Skoro udalo mi sie
> raz, drugi, trzeci, to znaczy, ze bedzie mi sie zawsze udawac,
> poniewaz jestem kims nieprzecietnym, poniewaz jestem genialny [ba,
> nawet sie do tego przyznaje, co tym bardziej czyni mnie genialnym],
> poniewaz jestem na wyzszym stopniu ewolucji niz inni. Tu odniose sie
> moze do wiary i religii, nie sposob moim zdaniem rozmawiac na temat
> pychy w calkowitym odcieciu od tychze... Nie jest przypadkiem, ze
> niemal wszyskie sytuacje, w ktorych Jezus wpada w gniew, sa zwiazane z
> faryzeuszami, poniewaz to oni manipulowali postrzeganiem Boga przez
> lud. Postrzegali Boga w sposob bardzo niedoskonaly, wyolbrzymiali wage
> drobiazgowego przestrzegania Prawa, a rownoczesnie nie wahali sie
> twierdzic, ze to _ICH_ punkt widzenie jest jedynym prawdziwym. Jezus
> unosil sie gniewem, gdy spotykal sie z taka posawa. Wcale nie wtedy,
> gdy kontaktowal sie z celnikami, prostytutkami, tredowatymi - z ludzmi
> najgorszego autoramentu, wyrzuconymi poza obreb owczesnej
> spolecznosci. Dlaczego? Bo byli to ludzie slabi i zagubieni. Kiedy
> natomiast napotykal pyche faryzeuszow, wtedy reagowal gniewem... A
> poczatek pychy, ktory potrafi rzeczywiscie przejac wladze nad ludzka
> dusza, rozpoczyna sie od twierdzen _wiem_ i _mam prawo_. Te slowa
> oslepiaja. One sprawiaja, ze zapominamy, iz jestesmy tylko ludzmi,
> zwyklymi ludzmi, ktorzy maja dostep jedynie do malenkiego wycinka
> rzeczywistosci. Nasze doswiadczenie jest niezwykle fragmentaryczne i
> ubogie. Madrosc - wszyscy medrcy to potwierdzaja - nie sprowadza sie
> bowiem do tego, ze czlowiek moze powiedziec wiem bardzo duzo, wiem
> wszystko. Madrosc mowi - nie wiem, naprawde nie wiem. Wlasciwa dla
> czlowieka postawa to pokora. Prawdziwa i szczera pokora. To wlasnie
> ona pozwala nam sie rozwijac.
> Motywuje do nieustannego szukania prawdy, mowiac - NIE WIEM i stoi na
> strazy naszych uczynkow, pytajac - CZY NA PEWNO MAM DO TEGO PRAWO? '
> Blogoslawieni cisi...

Nic dodać, nic ująć. Nawet nie wycinam, bo szkoda byłoby. :)

--
pozdrawiam
michał




› Pokaż wiadomość z nagłówkami


70. Data: 2008-05-05 13:12:13

Temat: Re: Kochaj bliźniego swego, jak siebie samego...
Od: "michal" <6...@g...pl> szukaj wiadomości tego autora

Użytkownik wrote:
> On 5 Maj, 13:33, "michal" <6...@g...pl> wrote:
>> Użytkownik wrote:
>>>> Prawdziwa 'miłość bliźniego' moim zdaniem
>>>> polega w dużej mierze na akceptacji jego odmienności, jego sposobu
>>>> na życie bez względu na to, czy jest nam to po drodze czy nie.
>>> To rzeczywiście Ci się udało, to naprawdę JEST piękne, jakże mi to
>>> mogło umknąć, Medeo?
>>> Daj mi więc przykład, a nie nauczaj ex catedra - pokochaj mnie taką,
>>> jaką jestem, z moim samouwielbieniem jako sposobem na życie.Dlaczego
>>> chcesz mnie za wszelką cenę nagiąć do swoich kanonów?
>>> :-)

>> Trudno zaobserwować tu jakieś naginianie. To tylko szczere wytykanie.
>
> A ja nie mogę nikomu niczego wytykać? czemu to własnie moje wytykanie
> jest złe (nie "tylko szczere"), a Medei dobre? Hę?
> :-)

>> Może
>> nawet zdajemy sobie sprawę, że Twoje ewentualne odstępstwo od
>> samouwielbienia mogłoby być tragiczne w skutkach dla Ciebie. Trzymaj
>> ten kurs póki się da! :)

> No, wreszcie ktoś, kto to mnie próbuje kochać taką, jaką jestem.
> Michał, jesteś pierwszy - tutaj :-)

Wiesz, to jest tak jak z palaczami. Widzę, że ktoś pociaga szkodliwy dla
organizmu dym z papierowej rurki wypełnionej szczególnym rodzajem trawy i
śmieszy mnie to, bo zapytany, czemu to robi, nie potrafi rzeczowo
odpowiedzieć. Z tego powodu miałbym nie kochać swojej żony dla przykładu? :)

--
pozdrawiam
michał


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : 1 ... 6 . [ 7 ] . 8 ... 18


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

Potwory newcasta
To fakt.
A może jakieś spotkanko? - maj'2008
współczesne dzieci
Rzeczy, o których nie chcecie widzieć

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

Senet parts 1-3
Chess
Dendera Zodiac - parts 1-5
Vitruvian Man - parts 7-11a
Vitruvian Man - parts 1-6

zobacz wszyskie »