Data: 2013-01-17 08:27:00
Temat: Re: Łapa nie w swoich majtach.
Od: case <c...@u...news>
Pokaż wszystkie nagłówki
W dniu 2013-01-16 19:33, Stalker pisze:
> To co napisał case w żaden absolutnie sposób nie przeczy temu co napisałem, a wręcz
przeciwnie - potwierdza. To kwintesencja tego co napisałem:
> "Żelazną ręka" babcia "zmuszała" do zachowania POZORÓW. Do działań ad hoc i "byle
święta" spokojne. Nie do rozwiązania problemu, tylko do jego przypudrowania i
zamaskowania, "bo spory były wyraźnie łagodzone".
> Nawet nie muszę dopasowywać słów case, bo to jego własne słowa.
> Stalker, ale zaklinanie rzeczywistości to też część magii...
Babcia zmuszała dorosłych ludzi z mojej rodziny do pozorów?
Bo jak nie to co?
To, jak zinterpretowałeś moje słowa nie tylko pokazuje jakim jesteś
betonem, ale też wiele mówi o Twojej rodzinie.
Starania mojej babki nie tylko utrwalały pewne zwyczaje i łagodziły
opory emocjonalne skłóconych krewnych, ale miały też nieco inne
znaczenie, jako że jesteśmy katolikami.
Gdy przyszło mi kiedyś spotkać się w wigilię z kuzynem, który okazał się
gnojem i świnią, to mogłem odpuścić sobie kombinacje, żeby dostać wolne
na święta. Mogłem wymyślić ze 100 wiarygodnych wymówek i każdy by
zrozumiał, że nie mogę przyjechać. A nawet wymyślać nie musiałem.
Nie musiałem telepać na jakieś zadupie do babki z minimalną ilością
rzeczy osobistych, bo przecież tyle dzieciaków naklepali w mojej
rodzinie, że prezenty ledwo mi się pomieściły do limitowanego bagażu. Że
o kosztach nie wspomnę.
Ale przyjechałem, bo taki jest zwyczaj, takie są zasady i babka zawsze
wkładała sporo wysiłku, żeby zorganizować święta i zebrać rodzinę.
Owszem, mogłem podzielić się opłatkiem z tą swoją świnią, pies go
trącał, w końcu jesteśmy cywilizowani, a kiedyś przy okazji dać mu
ewentualnie jeszcze w mordę.
Miałem jednak wpojoną także świadomość, że w tą noc, a czasem u nas w
wigilię gdy wyglądaliśmy pierwszej gwiazdy tak wiało, że psa byś na dwór
nie wygonił, przyszedł kiedyś na świat w jakimś chlewie najbiedniejszy
dzieciak, żeby doznać krzywd ze swoją rodziną i zostać skatowanym na
oczach matki na śmierć.
Tylko po to, żeby wreszcie do wszystkich dotarło jacy jesteśmy i żebyśmy
mogli zacząć być lepszymi ludźmi lub przynajmniej ludźmi.
Dlatego szczerze życząc jak najlepiej odpuściłem swojemu winowajcy.
Potem może był jeszcze między nami jakiś mały dystans, ale pogadaliśmy
nie raz jak kuzyn z kuzynem i dziś jestem chrzestnym jego syna.
Może kiedyś uda Ci się to zrozumieć.
|