Data: 2015-04-14 16:04:53
Temat: Re: List do "Niebieskiej Linii"
Od: ikka <i...@n...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
W dniu 2015-04-14 o 15:41, LeoTar pisze:
>
> [...]
>
>
> Rok 1994 był w ogóle dla mnie przełomowy ponieważ odważyłem się
> powiedzieć Kasi i Jankowi o tym, że mają jeszcze starszą siostrę
> Agatę (44) moją córkę z mojego pierwszego małżeństwa. Wcześniej moja
> druga
czyli olałeś własne dziecko
> żona Teresa tak manipulowała mną bym nie powiedział dzieciom o tym,
> że
i oczywiście ty nie jesteś za to odpowiedzialny? ani trochę?
> mają jeszcze siostrę, mimo tego, że wiedziała jak bardzo zależy mi
> na
>
widocznie nie wystarczająco ci zależy
> tym by wszystkie moje dzieci się znały. Teresa ustanowiła zakaz
> kontaktów z Agatą a mnie uczyniła strażnikiem tego zakazu grożąc mi
> porzuceniem (manipulowała seksem). Obciążyła mnie ogromnym poczuciem
>
za seks wyrzekłeś się dziecka? wyborne...
> winy, z którego uwolniłem się wyznając dzieciom skrzętnie dotychczas
>
ty się uwolniłeś, ty byłeś manipulowany, ty byłeś skrzywdzony, ty, ty, ty...
biedactwo...
> [...] tajemnicę o Agacie do sprawowania kontroli nade mną. Byłem po
> prostu jej emocjonalnym niewolnikiem nad którym całkowicie panowała i
> była pewna, że jej manipulacja jest na tyle niezawodna, że nie uda mi
> się zerwać
miałeś 8 lat czy byłeś wtedy dorosły?
> tych niewolniczych kajdan. Stało się jednak inaczej przez moją
> bezgraniczną miłość i oddanie dzieciom, które odpłaciły mi tym samym.
> Ten stan wzajemnego szacunku i zaufania między mną i dziećmi wywołał
> agresję żony, która oszalała ze strachu, że straciła kontrolę nad
może po prostu bała się że je bzykniesz?
> rodziną. Nie była w stanie oprzeć relacji wewnątrz-rodzinnych na
> zaufaniu ponieważ nie ufała również samej sobie i dlatego musiała
> mieć ,,kozła ofiarnego", czyli mnie, na którego zrzucała
> odpowiedzialność za
a jesteś za cokolwiek odpowiedzialny w swoim życiu? czy wszystko zrobili
ci źli inni?
> swoje decyzje . Ujawniła głęboko skrywany kompleks niższości, z
> którego ani ona ani ja nie zdawaliśmy sobie sprawy. To, że była w
> stanie mną manipulować wynikało również z tego, że mnie również
> brakowało poczucia własnej wartości.
biedactwo... żona zniszczyła ci życie, jest taka zła... a ty, biedny
żuczek, z niskim poczuciem własnej wartości dałeś się tak skrzywdzić...
Jak masz problem to idź do księdza albo psychologa, ale nie zwalaj
odpowiedzialności za skutki swoich dorosłych decyzji na osoby trzecie.
Mężczyzna nie zostawia dziecka dla seksu. Jesteś chory.
Przyjmij odpowiedzialność za to, co zrobiłeś w życiu, na razie
zasłaniasz się spódnicą i płaczliwie łkasz pokazując na żonę paluszkiem:
"ona mi to zrobiła, ona!"
Reakcja na daną sytuację jest twoją decyzją. Ty zdecydowałeś, że
porzucisz dziecko. Gdybyś miał chociaż trochę przyzwoitości wiedziałbyś,
co jest ważniejsze - seks z aktualną partnerką czy człowiek, którego sam
zrobiłeś.
>
> Ja od 1990 przebywałem i pracowałem w USA. Pojechałem tam z myślą, że
> znajdę jakąś pomoc dla naszego Wojtka. No i udało mi się dotrzeć do
> IAHP. Praca w USA umożliwiała mi finansowanie dość kosztownych wizyt
> w Filadelfii. terapię zaś prowadziła żona, która wraz z dziećmi
> przebywała głównie w Polsce gdyż tutaj mieliśmy lepsze warunki do
> rehabilitacji Wojtka. Jak już wspomniałem formalnie rehabilitację
> zakończyliśmy w 1994. Wtedy również ja zaufałem dzieciom i otrzymałem
> równie szczery odzew, jak nigdy wcześniej. Ale wtedy również moja
> Teresa straciła kontrolę nad rodziną i w swoim przekonaniu grunt pod
> nogami. Gdy wróciła z USA do Polski wraz z dziećmi na przełomie
> sierpnia i września '94 by odzyskać swoja dominującą pozycję w
> rodzinie przede wszystkim przerwała mi łączność z dziećmi. Gdy w
> grudniu '94, zaniepokojony tą ,,ciszą" ze strony dzieci, przyjechałem
> do Polski spotkało mnie cos czego się nie spodziewałem - moja żona, z
> nożem kuchennym w ręce pokazała mi drzwi bym się wynosił.
i nadal za nic nie jesteś odpowiedzialny? biedactwo...
>
> [ciach o konieczności bzykania dzieci]
--
"Ludzie się modlą, aby Bóg nie rozgniótł ich
jak robaka.
Ja cię nie rozgniotę."
|