Data: 2004-11-12 14:38:53
Temat: Re: Małżeństwo ortodoksyjnej katoliczki i wrednego ateisty...
Od: b...@p...onet.pl
Pokaż wszystkie nagłówki
>
> Racjonalnie jednak oceniając to co było, nie mogę
> powiedzieć żeby było źle. Przecież mam w życiu z nią
> dużo więcej miłych wspomnień niż niemiłych,
> a przeżyliśmy razem wiele trudnych chwil i jakoś
> zawsze do siebie wracaliśmy.
> kiedyś nie "biegała" tak często do kościoła, tylko ostatnio tak
> jakoś częściej to robi. Przez to że przebywa dużo czasu ze
> swoimi kościelnymi "znajmymi", jakaś zawiść mnie bierze,
> że w tym czasie muszę na nią czekać.
>
> wszystko byłoby proste i nie napisałbym tego posta gdyby pewnie
> nie to, że po prostu ją kocham. Bo przecież logicznie myśląc,
> gdybym nic nie czuł, nie miałbym żadnych skrupułów jak sądzę.
> A mnie po prostu się jakoś przykro robi, gdy pomyślę że miałbym
> "zmienić" kobietę.
W podobnej jak twoja sytuacji funkcjonuje chyba wiele polskich rodzin. Jeśli nie
będziesz proponował jej trójkątów, wdawał się w dyskuje na temat dogmatów i od
czasu do czasu pozwolisz się zaciągnąć do kościoła, to niewykluczone że uda się
wam w miarę bezkonfliktowo wspólnie żyć. Bez przemilczeń i mniejszych lub
większych zakłamań nie byłyby chyba możliwe żadne związki.
> Wystarczy że wtuli się swoim boskim ciałem
Podoba mi się Twoja obecna religia.
> A może zamiast do psychologa, powinienem pójść do
> psychiatry ;-)
>
>
Lepiej nie, jeszcze trafisz na ortodoksa :)
--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl
|