Data: 2004-04-27 15:45:56
Temat: Re: Miea ch3opaka...
Od: "Juhas" <u...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Shadow of Darkness
>> A czemu? (pytam z ciekawości)
>
>Bo to rodzi taką głupią sytuację. Są przyjaciółmi, a zarazem nimi nie są.
>Patrz : przyjaciel to jest człowiek który odpowiada Ci pod względem
>intelektualnym (może się podobać ale tego w nim nie cenimy najbardziej ), a
>dziewczyna/ kochanka pod względem fizyczno - intelektualnym.
Ale przecież przyjaciółka tez może Ci się podobać pod względem fizycznym,
nie?
>A czemu mi to tak dokładnej nie odpowiada ?
>Bo to jest cholernie dziwne, ze Ci ludzie nie potrafią nazywać rzeczy po
>imieniu. Pamiętasz co mówiłem - ze uczucie różniące' przyjaciół' od
>'seksujących się przyjaciół' jakieś jest. Ta różnica to właśnie to co mi
nie
>pasi. Istnienie tej różnicy mówi mi że coś jest nie tak.
>Więc to nasuwa wniosek że ci ludzie nie chcą nazywać uczuć po imieniu, sa
>nie dojrzali lub poprostu nie chcą się angażować.
Jest jeszcze jedna opcja... Są ze sobą do końca szczerzy, nie mają przed
sobą tajemnic i obydwoje mają tzw chcicę... Pomyslałeś o tym? :)
>> Wiedziała, że to tak na raz i koniec?
>
>Chyba nie...
No to czyli za bardzo jej winy tu nie widzę... Chociaż może to, że za szybko
"się dała" ;)
>> hehe, niekoniecznie... To mogły być równie dobrze pytania hipotetyczne
>albo
>> pragnienie wiedzy :P
>
>ona jest dziwnym przypadkiem , bo się nie odzywa...
Też to zauważyłem... Może to jakiś eksperyment typu: "Co ludzie powiedzą"?
>> >Mówi że to są jej koledzy, a nie przyjaciele.
>> >Różnica pomiędzy nimi jest zasadnicza
>> >kolegów można mieć miliony, a prawdziwych przyjaciół nie wielu.
>>
>> Dokładnie... Ale hmmm... Zacząłem zastanawiać się własnie nad jej
>> pytaniem... Jak odróżnić koleżankę od przyjaciółki... To w sumie nie jest
>> prosta sprawa... Możesz się z kimś znać powiedzmy od 5 lat i traktować tą
>> osobę jako koleżankę... A drugą osobę, którą znasz powiedzmy rok,
>>traktować jako przyjaciółkę...
>
>Właśnie tak jest ! - można było by powiedzieć ze to zależy od
>"kompatybilności" ;))) charakterów.
hehe... No, ale chyba właśnie tak jest...
>> Swoją drogą też mnie ciekawi rzecz, czy...hmmm... może nie "czy", ale jak
>> bardzo możliwe jest "przejście" od przyjaźni do tzw. bycia ze sobą...
>
>Tak to jest prawie zawsze. Przyjaźnisz się z kimś na uczelni, ta osoba Ci
>odpowiada, jest fajna z charakterku, zadek ma także niczego sobie - więc
>czemu nie ?
>Powiem Ci że to jest jak najbardziej wskazane ;) i powszechne. Ja zazwyczaj
>staram się zawsze zaprzyjaźnić i poznać dziewczyny które mi się podobają.
>Tzw. miłość od pierwszego wejrzenia (z obydwu stron) to raczej mały procent
>wszystkich par. Poza tym to jeśli jedna osoba się zakocha, to ta druga
jakoś
>musi zostać przekonana do miłości amanta ;). Więc ten się stara
>zaprzyjaźnić - przekonać do siebie.
>Więc wtedy ewentualnie z zaprzyjaźnioną osobą umawia się na 'bycie ze
sobą'.
>Jedno jest pewne - muszą się choćby troszkę lubić i znać ;)
Ale chodziło mi bardziej o taką "zakorzenioną" przyjaźń
>Ja raczej bym się zastanawiał nad możliwością przejścia ze stanu "bycia ze
>sobą" -> "przyjaźń"
Mimo wszystko bardzo możliwe... Tylko, że obydwie strony muszą wiedzieć,
czemu się skończyło i obydwie strony muszą chcieć tej przyjaźni...
|