Strona główna Grupy pl.soc.rodzina Re: Moja zona odchodzi, jak walczyc

Grupy

Szukaj w grupach

 

Re: Moja zona odchodzi, jak walczyc

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 80


« poprzedni wątek następny wątek »

31. Data: 2002-03-07 12:20:59

Temat: Re: Moja zona odchodzi, jak walczyc
Od: "Edycia" <e...@p...gazeta.pl> szukaj wiadomości tego autora


"imbissbudenfreund" <m...@p...pl>

> NIE - myślę, że NAPEWNO nie jest łatwo - chyba że jest się bezmózgim
> palantem, dla każdego normalnego człowieka to musi być koszmar,
> zwłaszcza, gdy wie, że ta druga strona cierpi.... i nawet gdy odchodzi do
> kogoś innego to cały czas musi czuć ten ból...
Michal, bardzo ladnie to napisales. Nic dodac, nic ujac. Mam wrazenie, ze
dla Ani to takie "pstrykniecie palcem", a to wszystko, co przeszlam i co
przeszedl moj ex- bylo bardzo, bardzo przykre.
Kiedy sie nie bylo, nie jest w takiej sytuacji, latwo pisac o braku
odpowiedzialnosc, wyrzadzaniu krzywdy itp, braku prawa, wczesniejszych
obietnicach...Rzeczywistosc nas zaskakuje.

--
Pozdrawiam,

Edycia







› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


32. Data: 2002-03-07 12:22:52

Temat: Re: Moja zona odchodzi, jak walczyc
Od: "Edycia" <e...@p...gazeta.pl> szukaj wiadomości tego autora


"Ania Björk (sveana)"
> Raczej nie daje sie w tych slowac wyczuc wahania, rozterki, zalu,
> wspolczucia, prawda?

Czas goi rany. Poza tym nie moj przypadek chcialam roztrzasac, ale MKA. To
jemu chcialm dac jakies pocieszenie, a nie zaglebiac sie w moje uczucia do
swojego ex.
Ale mylisz sie, jesli uwazasz, ze jestem bezlitosna modliszka. :)
Nie znasz mnie, wiec nie sugeruj takich rzeczy, ok?


--
Pozdrawiam,

Edycia







› Pokaż wiadomość z nagłówkami


33. Data: 2002-03-07 12:57:43

Temat: Re: Moja zona odchodzi, jak walczyc
Od: "Ania Björk" <s...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora

> > Czy moglabys szerzej wyjasnic, co przez to rozumiesz? Co oznacza
> "zakochalam
> > sie naprawde"? W kontrascie do czego?
> To oznacza, ze spotkalam kogos, kto byl jakby z moich snow o tym
"jedynym".
> Wczesniej myalam, ze to mozliwe tylko w ksiazkach.
> Nie bede tego szerzej tlumaczyc, bo szczesliwie zakochane osoby wiedza, o
> czym pisze,a wieczni sceptycy i ta nie zrozumieja.

Dziekuje za odpowiedz. Widze, ze to jednak nie jest odpowiedz pozbawiona
oceny mojej osoby.... Ja ciebie nie ocenialam, zadalam tylko pytanie, ktore
mialo mi przyblizyc zrozumienie twojego punktu widzenia.


>
> > Czy bylo cos, co spowodowalo twoja nieugietosc, cos w twoim bylym mezu?
to
> > znaczy, na ile to byla jego "wina", ze odeszlas?
> > Czy wasze uczucie nie bylo "naprawde"? I prosze, napisz to z
wyjasnieniem,
> > dlaczego tak a nie inaczej uwazasz.
> Aniu, tu nie bylo niczyjej winy! Bylismy niedobrani jako malzenstwo, ale
do
> konca zostalismy przyjaciolmi. On to jakims czasie tez to zrozumial.
> Bylismy "studencka para" a decyzja o slubie byla decyzja przedwczesna.
Teraz
> wiem, ze para przed slubem powinna mieszkac razem, poznac sie wzajemnie od
> tej mniej ciekawej strony, czyli codziennego gotowania, sprzatania kibla
> itp. Mielismy kompletnie rozne poglady co do tego, jak utrzymywac rodzine,
> odpowiedzialnosci (on wtedy byl typem "wiecznego studenta", mimo
> trzydziestki na karku) za rodzine. Fajnie nam sie rozmawialo, wyjezdzalo,
> ale jak mielsimy prowadzic wspolne gospodarstwo, wszystko bylo do
> d...Oczywiscie, pisze z mojego puntu widzenia.

Rozumiem. Przyjmuje do wiadomosci.

>
> > Co spowodowalo, ze pierwszy maz zostal tak brutalnie potraktowany, mimo
> > slubu, przysiegi, domniemanego uczucia...?
> To oznacza "brutalnie"????Nie pobilam go!

Brutalnie, czyli tak, ze go zabolalo. Emocje moga bolec bardziej niz
uderzenia.....


> A to, ze odeszlam? Zakochalam sie w innym facecie i od kilku lat jestesmy
> szczesliwym malzenstwe, naprawde szczesliwym, z kochana coreczka i planami
> na nastepne
>

To wspaniale. A czy twoj ex tez ulozyl sobie zycie na nowo?

>
> Czy przysiega i zobowiazanie malzenskie nie
> > oznacza zalozenia sobie pewnego hamulca na ewentualne "zakochanie sie"?
> > Najlatwiej jest powiedziec, ze serce to nie sluga. Tylko czy mamy do
tego
> > prawo, kiedy sa dzieci, i kiedy nasz partner traktuje zwiazek z
> > odpowiedzialnoscia mu nalezna?
> Po pierwsze - dzieci nie mielismy.
> Po drugie, w tym sek ze odpowiedzialnosci u niego nie bylo. :(
> Co Ty na to?

Tyle, ze tez rozumiem. I pytanie: czy probowaliscie to jakos ratowac, szukac
pomocy z zewnatrz? Czy tylko postanowiliscie sie rozstac? (taka deklaracja
dobrej woli to pojscie do psychologa, na przyklad)

> Zostawac z kims, kto nie daje Ci poczucia bezpieczenstwa? Zostalabys dla
> samej zasady??

Co rozumiesz przez dawanie poczucia bezpieczenstwa? (Nie, nie zostalabym,
nie jestem cierpietnica..... Pytania zadaje po to, aby nie bylo zadnych
niejasnosci, ktore tak czesto powoduja pyskowki na grupie...)

>
> > Albo moze nazwijmy to rozluznieniem poczucia obowiazku, odlozeniem
> > odpowiedzialnosci na polke, pojsciem na zywiol bez ogladania sie na
> > spustoszenie, jakiego sie dokonuje?
> Nie wiem, jakbym zachowala sie, gdybym wtedy miala dzieci. Ale poniewaz
> wiele w moim zyciu sie pokrecilo, zanim wyszlo na prosta, nie jestem taka
> skora do oceniania innych ludzi, ja Ty jestes.

Dlaczego traktujesz moje pytania kierunkujace dyskusje jako pytania
oceniajace ciebie? Taka projekcja wypacza sens rozmowy i uwierz mi, prowadzi
do pyskowki. Starajamy sie tego uniknac, prosze.


Ania z pozdrowieniami i naprawde bez oceny osob dyskutujacych


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


34. Data: 2002-03-07 13:05:32

Temat: Re: Moja zona odchodzi, jak walczyc
Od: "Ania Björk" <s...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora

> > Raczej nie daje sie w tych slowac wyczuc wahania, rozterki, zalu,
> > wspolczucia, prawda?
>
> Czas goi rany. Poza tym nie moj przypadek chcialam roztrzasac, ale MKA. To
> jemu chcialm dac jakies pocieszenie, a nie zaglebiac sie w moje uczucia do
> swojego ex.

Grupy dyskusyjne maja to do siebie, ze komentuje sie rozne rzeczy. Napisalas
cos, co zwrocilo moja uwage, co mnie zaintrygowalo na tyle, aby zadac kilka
pytan. Calosc, moim zdaniem, lezy w granicach tematu.

> Ale mylisz sie, jesli uwazasz, ze jestem bezlitosna modliszka. :)

Skad wiesz, czy tak uwazam? Wcale niczego takiego nie napisalam, ani tez nie
pomyslalam. Z tego, co napisalas, uczynilam pewne uogolnienie, opis
symptomu, bez jakichkolwiek osobistych wycieczek.

> Nie znasz mnie, wiec nie sugeruj takich rzeczy, ok?

Naturalnie, ze cie nie znam, napisalas kilka interesujacych zdan,
zakladajac, ze wszyscy odczytaja je w pewien okreslony sposob. Jaki? A
wlasnie, tu jest problem, i kiedy pytam ciebie, w jaki sposob ty chcesz, aby
to zostalo odczytane, odbierasz moje pytania jako atak na twoja osobe.
Sugerowanie czegokolwiek nastepuje w tobie.....

Moze zrobmy EOT, skoro ma z tego wyniknac nieprzyjemna rozmowa, bowiem
widze, ze sie coraz bardziej otaczasz kolczatka, a to juz zupelnie jest o
miliony mil od moich intencji...

Pozdrawiam serdecznie

Ania

>
>



› Pokaż wiadomość z nagłówkami


35. Data: 2002-03-07 13:54:10

Temat: Re: Moja zona odchodzi, jak walczyc
Od: "Sławek" <f...@k...net.pl> szukaj wiadomości tego autora

>
> Naturalnie, ze cie nie znam, napisalas kilka interesujacych zdan,
> zakladajac, ze wszyscy odczytaja je w pewien okreslony sposob. Jaki? A
> wlasnie, tu jest problem, i kiedy pytam ciebie, w jaki sposob ty chcesz,
aby
> to zostalo odczytane, odbierasz moje pytania jako atak na twoja osobe.
> Sugerowanie czegokolwiek nastepuje w tobie.....
>
/>
> Pozdrawiam serdecznie
>
> Ania
>

No nie tylko w niej następuje owe "sugerowanie", JA też odniosłem wrażenie,
że Twoje pytania Ją oceniają. Dałem temu wyraz. Próba podciągnięcia
wyjaśnień Edyci pod wyrzuty sumienia (cyt. "Sugerowanie czegokolwiek
nastepuje w tobie.....") nie jest w porządku.

Pozdrawiam

Sławek


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


36. Data: 2002-03-07 14:08:05

Temat: Re: Moja zona odchodzi, jak walczyc
Od: "Ania Björk" <s...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora

> No nie tylko w niej następuje owe "sugerowanie", JA też odniosłem
wrażenie,
> że Twoje pytania Ją oceniają. Dałem temu wyraz. Próba podciągnięcia
> wyjaśnień Edyci pod wyrzuty sumienia (cyt. "Sugerowanie czegokolwiek
> nastepuje w tobie.....") nie jest w porządku.


To nie jest podciaganie czegokolwiek pod wyrzuty sumienia. A swoja droga
ciekawe, dlaczego akurat tak to skojarzyles ;-)?
To po prostu przyklad, jak czasem to, to piszemy, zostaje zinterpretowane -
inaczej niz autor "mial na mysli", po prostu.
Natomiast powiedzienie "uderz w stol, a nozyce sie odezwa", mogloby tu miec
zastosowanie - ale bez moich intencjonalnych zabiegow :-)


EOT, please, chyba ze wrocimy do meritum.

Pozdrowienia

Ania


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


37. Data: 2002-03-07 15:25:30

Temat: Re: Moja zona odchodzi, jak walczyc
Od: "Loonie" <L...@n...wp.pl> szukaj wiadomości tego autora

"Margolka Sularczyk" <m...@p...bg.univ.gda.pl> a écrit dans le message
news: a67iv6$suf$...@n...tpi.pl...

> U mnie tak bylo. Zakochanie czy nie - nie mialo nic do rzeczy. Braklo mi
> jdnej podstawowej rzeczy - szacunku dla mnie jako czlowieka, zony,
kobiety.
> A od tego krok w strone zazdrosci (chorobliwej), ponizania, budowania
> wlasnego dobrego samopoczucia kosztem mojego. Cztery lata - i basta. I
ZADNE
> obietnice nie byly w stanie mnie przekonac, bo przez trzy lata prosilam.
Nie
> grozac rozstaniem. Tlumaczylam, uswiadamialam, co boli i dlaczego. Nic nie
> dalo. Zawzietosc wziela sie z tego, ze wreszcie postanowilam zawalczyc o
> swoja godnosc jako czlowieka. Nie do osiagniecia w poprzednim zwiazku.
>
> >Co spowodowalo, ze pierwszy maz zostal tak brutalnie potraktowany, mimo
> >slubu, przysiegi, domniemanego uczucia...?
>
> Gdyz zaden slub, przysiega nie mialy juz mocy sprawczej, gdy domniemana
> milosc rozplynela sie w goryczy. Doprawdy, trudno zyc tak calkiem obok i
byc
> ciagle potracana, podszczypywana, podkopywana. Do dzis trudno mi sie
> pogodzic z tym, ze musialam zlamac przysiege, bo wspolne zycie nie bylo
> mozliwe.
>
>
> >Pytanie: czy latwo jest podjac taka decyzje? Czy latwo jest krzywdzic
> >swiadomie drugiego czlowieka?
>
> Nie. To jest bardzo trudne. Nawet, jesli sama mialam poczucie krzywdy,
> wiedzialam, ze krzywdze meza odchodzac od niego. Bo w jakis tam sposob
> zaczelo mu wtedy zalezec. Ale we mnie nie bylo juz NIC. Zadnego uczucia.
> Poza ogromnym zalem do siebie, do niego, do zycia.
>
> Czy przysiega i zobowiazanie malzenskie nie
> >oznacza zalozenia sobie pewnego hamulca na ewentualne "zakochanie sie"?
>
> Owszem. Ale nakladaja tez zobowiazanie do dbania o uczucie. W zwiazku, w
> ktorym uczucie jest pielegnowane, latwiej oprzec sie pokusom.
>
> >Najlatwiej jest powiedziec, ze serce to nie sluga. Tylko czy mamy do tego
> >prawo, kiedy sa dzieci, i kiedy nasz partner traktuje zwiazek z
> >odpowiedzialnoscia mu nalezna?
>
> OTOZ TO. Odpowiedzialnosc nalezna zwiazkowi. A jesli jej nie ma? (nie
mowie
> tu o prozaicznym zarabianiu pieniedzy na dom)

Hmm, takie pytanko z ciekawosci : czy tak bylo od poczatku waszego zwiazku,
czy tez potem zmienil sie jego stosunek do Ciebie? I drugie - twoj byly maz
nie rozumial co robil zle, czy tez po prostu go to nie obchodzilo jak sie
czujesz? Tak czy inaczej to nieodpowiedzialnosc z jego strony byla winna,
jak rozumiem?
Sorry za osobiste pytania.

--
Pozdrowienia
Loonie
-----------------------------------------------
Nic to byle nie myslec - Elektrycerz kwarcowy















› Pokaż wiadomość z nagłówkami


38. Data: 2002-03-07 16:57:21

Temat: Re: Moja zona odchodzi, jak walczyc
Od: "Edycia" <e...@p...gazeta.pl> szukaj wiadomości tego autora


"Ania Björk" <s...@p...onet.pl

> Brutalnie, czyli tak, ze go zabolalo. Emocje moga bolec bardziej niz
> uderzenia.....
Mysle, ze go zabolalo. I to bardzo. Paradoksalnie - mnie tez zabolalo.
Bylo mi bardzo ciezko. Ale wiedzialam, ze jak nie przetne tego malzestwa raz
na dobre, to sie zameczymy.
Jestem pewna, ze dobrze zrobilam. To nie byly chwilowe emocje, ale
przemyslana decyzja.

> To wspaniale. A czy twoj ex tez ulozyl sobie zycie na nowo?
Tak. Kilka m-cy po mnie tez wciaz slub, a jego syn jest kilka m-cy mlodszy
od mojej coreczki. :))
A twierdzil, ze juz nigdy nikogo nie pokocha.

> Tyle, ze tez rozumiem. I pytanie: czy probowaliscie to jakos ratowac,
szukac
> pomocy z zewnatrz? Czy tylko postanowiliscie sie rozstac? (taka deklaracja
> dobrej woli to pojscie do psychologa, na przyklad)
Nie, nie bylo zadnego psychologa. Nie wiem, czy by cos zmienil, ale ja sie
ciesze, ze odeszlam. Nawet jesli mielibyscie mnie zlinczowac. :)

> Co rozumiesz przez dawanie poczucia bezpieczenstwa?
Mysle o chceci do pracy zarobkowej, checi usamodzielnienia sie,
wyprowadzeniu od rodzicow. Wtedy on tego nie chcial, a dla mnie to bylo
b.wazne. Bylo jeszcze wiele roznic, ale chyba nie ma co sie rozpisywac.

--
Pozdrawiam,

Edycia






› Pokaż wiadomość z nagłówkami


39. Data: 2002-03-07 16:58:52

Temat: Re: Moja zona odchodzi, jak walczyc
Od: "Edycia" <e...@p...gazeta.pl> szukaj wiadomości tego autora


"Ania Björk" <s...@p...onet.pl> w


> Moze zrobmy EOT, skoro ma z tego wyniknac nieprzyjemna rozmowa, bowiem
> widze, ze sie coraz bardziej otaczasz kolczatka, a to juz zupelnie jest o
> miliony mil od moich intencji
Skad moje sklonnosci do otaczania sie kolczatka wyjasnilam Ci na priva i mam
nadzieje, ze mnie zrozumialas. I nie robmy EOT, wcale tego nie chce.
Tyle, ze lepiej by sie rozmawialo, gdybys tez troche opowiadala o sobie, a
nie ciagnela za jezyk. :)


--
Pozdrawiam,

Edycia






› Pokaż wiadomość z nagłówkami


40. Data: 2002-03-07 19:45:46

Temat: Re: Moja zona odchodzi, jak walczyc
Od: "Marek W." <m...@t...pl> szukaj wiadomości tego autora

> Michal, bardzo ladnie to napisales. Nic dodac, nic ujac. Mam wrazenie, ze
> dla Ani to takie "pstrykniecie palcem", a to wszystko, co przeszlam i co
> przeszedl moj ex- bylo bardzo, bardzo przykre.
> Kiedy sie nie bylo, nie jest w takiej sytuacji, latwo pisac o braku
> odpowiedzialnosc, wyrzadzaniu krzywdy itp, braku prawa, wczesniejszych
> obietnicach...Rzeczywistosc nas zaskakuje.
>
> --
> Pozdrawiam,
>
> Edycia

Tak czytam ten wątek i,,,
Jak kobiety są takie biedne i pokrzywdzone tym że "musiały" oderjść do
innego faceta i co to one nie przeżyły,,,, wiesz co to po prostu zakrawa na
kpinę - jak tak cierpicie to najlepszym lekarstwem jest nie odchodzić a nie
bzdury potem wypisywać
Marek

To jest brak odpwoedzialnośći i wyrządzanie krzywdy rodzinie - czego byś o
tym nie pisała, i możesz sobie darować odpowiedż "bo nie byłeś w takiej
sytuacj" od razu mówię



› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : 1 ... 3 . [ 4 ] . 5 ... 8


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

Przemyslenia
Nowa
samotny ojciec równie dobry jak s-a matka?
Moja zona odchodzi, jak walczyc
Szukam książek Daniela Ange'a

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

"Nie będziesz cudzołożył."
Znalazłam kanał na YouTube dla dzieci i nie tylko i poszukuję podobnych
Mechanizmy obronne a zakazowe wychowanie dzieci.
Mechanizmy obronne a zakazowe wychowanie dzieci.
Mechanizmy obronne a zakazowe wychowanie dzieci.

zobacz wszyskie »