| « poprzedni wątek | następny wątek » |
21. Data: 2002-03-07 10:11:29
Temat: Re: Moja zona odchodzi, jak walczyc> Odpuść nam wszystkim swoje krytyczne sądy. Nic nie wiesz o sprawie, nawet
> najbardziej podstawowych faktów. Skąd więc wyrok na Edycię ? Czy łatwo
> osądzać ludzi nic o nich nie wiedząc? Czy łatwo krzywdzić ludzi takim
> osądem? Czy nie stoi to w sprzeczności z wartościami przez Ciebie
> reprezentowanymi? Daj spokój!!!
>
Slawku!
Prosze, przeczytaj jeszcze raz uwaznie to, co napisalam i uwierz, ze
absolutnie nie wydalam zadnego krytycznego osadu. Zadalam poglebajace
pytania, aby uzyskac w odpowiedzi wyjasnienie watpliwosci.
Wlasnie dlatego, ze nic nie wiem o sprawie, zadalam kilka pytan. Pytan z
pewna trescia i ukierunkowaniem. Czy zadawanie pytan utozszamiasz z
wydawaniem osadow?
Pozdrowienia
Ania
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
22. Data: 2002-03-07 10:33:50
Temat: Re: [OT] Moja zona odchodzi, jak walczyc (69)
Iwonka napisał(a) w wiadomości: ...
>problem w tym, ze nickiem tym posluguje sie i
>na innych grupach. moze wystarczy przy podpisie??
a nie mozesz np. zapisac tego nicka wlasnie tak: iwon(k)a? I juz bedzie
wiadomo, ktora jest ktora. Kazdy udziela sie na innych grupach i po prostu
trzeba zadbac o to, zeby nie bylo balaganu. I uznac prawo pierwszenstwa.
Margola
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
23. Data: 2002-03-07 10:42:30
Temat: Re: Moja zona odchodzi, jak walczyc
Ania Björk (sveana) napisał(a) w wiadomości: ...
>i nawet na mysl mi nie przeszlo, zebym zostala z ex mezem z
>> litosci. On prosil, grozil, obiecywal,
>> ale jak grochem o sciane.
>
>Czy bylo cos, co spowodowalo twoja nieugietosc, cos w twoim bylym mezu? to
>znaczy, na ile to byla jego "wina", ze odeszlas?
U mnie tak bylo. Zakochanie czy nie - nie mialo nic do rzeczy. Braklo mi
jdnej podstawowej rzeczy - szacunku dla mnie jako czlowieka, zony, kobiety.
A od tego krok w strone zazdrosci (chorobliwej), ponizania, budowania
wlasnego dobrego samopoczucia kosztem mojego. Cztery lata - i basta. I ZADNE
obietnice nie byly w stanie mnie przekonac, bo przez trzy lata prosilam. Nie
grozac rozstaniem. Tlumaczylam, uswiadamialam, co boli i dlaczego. Nic nie
dalo. Zawzietosc wziela sie z tego, ze wreszcie postanowilam zawalczyc o
swoja godnosc jako czlowieka. Nie do osiagniecia w poprzednim zwiazku.
>Co spowodowalo, ze pierwszy maz zostal tak brutalnie potraktowany, mimo
>slubu, przysiegi, domniemanego uczucia...?
Gdyz zaden slub, przysiega nie mialy juz mocy sprawczej, gdy domniemana
milosc rozplynela sie w goryczy. Doprawdy, trudno zyc tak calkiem obok i byc
ciagle potracana, podszczypywana, podkopywana. Do dzis trudno mi sie
pogodzic z tym, ze musialam zlamac przysiege, bo wspolne zycie nie bylo
mozliwe.
>Pytanie: czy latwo jest podjac taka decyzje? Czy latwo jest krzywdzic
>swiadomie drugiego czlowieka?
Nie. To jest bardzo trudne. Nawet, jesli sama mialam poczucie krzywdy,
wiedzialam, ze krzywdze meza odchodzac od niego. Bo w jakis tam sposob
zaczelo mu wtedy zalezec. Ale we mnie nie bylo juz NIC. Zadnego uczucia.
Poza ogromnym zalem do siebie, do niego, do zycia.
Czy przysiega i zobowiazanie malzenskie nie
>oznacza zalozenia sobie pewnego hamulca na ewentualne "zakochanie sie"?
Owszem. Ale nakladaja tez zobowiazanie do dbania o uczucie. W zwiazku, w
ktorym uczucie jest pielegnowane, latwiej oprzec sie pokusom.
>Najlatwiej jest powiedziec, ze serce to nie sluga. Tylko czy mamy do tego
>prawo, kiedy sa dzieci, i kiedy nasz partner traktuje zwiazek z
>odpowiedzialnoscia mu nalezna?
OTOZ TO. Odpowiedzialnosc nalezna zwiazkowi. A jesli jej nie ma? (nie mowie
tu o prozaicznym zarabianiu pieniedzy na dom)
Tyle chcialam dodac.
Pozdrawiam
Margola
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
24. Data: 2002-03-07 10:46:38
Temat: Re: Moja zona odchodzi, jak walczyc
Użytkownik "Ania Björk" <s...@p...onet.pl> napisał w wiadomości
news:a67ecg$k3q$1@news.onet.pl...
> > Odpuść nam wszystkim swoje krytyczne sądy. Nic nie wiesz o sprawie,
nawet
> > najbardziej podstawowych faktów. Skąd więc wyrok na Edycię ? Czy łatwo
> > osądzać ludzi nic o nich nie wiedząc? Czy łatwo krzywdzić ludzi takim
> > osądem? Czy nie stoi to w sprzeczności z wartościami przez Ciebie
> > reprezentowanymi? Daj spokój!!!
> >
>
>
> Slawku!
> Prosze, przeczytaj jeszcze raz uwaznie to, co napisalam i uwierz, ze
> absolutnie nie wydalam zadnego krytycznego osadu. Zadalam poglebajace
> pytania, aby uzyskac w odpowiedzi wyjasnienie watpliwosci.
> Wlasnie dlatego, ze nic nie wiem o sprawie, zadalam kilka pytan. Pytan z
> pewna trescia i ukierunkowaniem. Czy zadawanie pytan utozszamiasz z
> wydawaniem osadow?
>
>
> Pozdrowienia
>
> Ania
>
Miła Aniu
Przeczytałem.
cyt."... Czy latwo jest krzywdzic swiadomie drugiego czlowieka?..." koniec
cytatu.
Jeśli przytoczone powyżej Twoje pytanie nie jest wydaniem "krytycznego
osądu" to ja już nic z tego nie rozumiem. Według mojej oceny to jest wyrok
skazujący - " jesteś bydle - świadomie skrzywdziłaś człowieka" . A jest to
jedno z kilku (fakt, najbardziej drastyczne) zadanych przez Ciebie pytań
"nieosądzających".
Nie podoba mi się to :-(((
Pozdrawiam
Sławek
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
25. Data: 2002-03-07 11:15:39
Temat: Re: Moja zona odchodzi, jak walczyc
> cyt."... Czy latwo jest krzywdzic swiadomie drugiego czlowieka?..." koniec
> cytatu.
Edycia napisala tak:
"On prosil, grozil, obiecywal,
ale jak grochem o sciane."
Coz to oznacza? Czy to, ze sie cieszyl z jej odejscia? Czy moze go to
bolalo?
Zauwaz teraz, ze ja nie napisalam: 'Czy latwo TOBIE bylo go skrzywdzic?', a
jedynie zadalam pytanie ogolne, wnioskujace poniekad z kontekstu, jednakze
nie tykajace bezposrednio ani Edyci, ani nikogo innego.
> Jeśli przytoczone powyżej Twoje pytanie nie jest wydaniem "krytycznego
> osądu" to ja już nic z tego nie rozumiem. Według mojej oceny to jest wyrok
> skazujący - " jesteś bydle - świadomie skrzywdziłaś człowieka" . A jest to
> jedno z kilku (fakt, najbardziej drastyczne) zadanych przez Ciebie pytań
> "nieosądzających".
Dziekuje za twoje wyjasnienie TWOJEGO zrozumienia tych slow. Ja juz
napisalam, co ja mialam na mysli. Nie wydawalam wyroku, zadalam tylko
konkretne pytanie. Przeciez w tym kontekscie nie mialoby chyba sensu pytanie
o np sklad posilkow lub ilosc pokoi w ich mieszkaniu. Zapytalam o jej
samopoczucie w tej sytuacji, o ile zalozona przeze mnie sytuacja miala
miejsce; zalozona, bo z postu Edyci wiecej nie wynika, a ona sama jakos sie
nie odzywa, aby te sytuacje wyjasnic.
> Nie podoba mi się to :-(((
Przyjmuje do wiadomosci, iz to ci sie nie podoba - to, co TY wyczytales z
moich slow. Staram sie jednak wytlumaczyc to, co ja mialam na mysli, bez
wartosciowania twoich opinii.
>
Pozdrawiam
Ania
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
26. Data: 2002-03-07 11:49:52
Temat: Re: Moja zona odchodzi, jak walczyc
Sławek napisał(a) w wiadomości: ...
>cyt."... Czy latwo jest krzywdzic swiadomie drugiego czlowieka?..." koniec
>cytatu.
>Jeśli przytoczone powyżej Twoje pytanie nie jest wydaniem "krytycznego
>osądu" to ja już nic z tego nie rozumiem.
Kiedy jest to jak najbardziej obiektywne. Jesli odchodzimy od kogos, kto
jeszcze nie pogodzil sie z rozpadem zwiazku (a najczesciej tak bywa), to
raczej jestesmy swiadomi, ze go krzywdzimy. Chyba ze jestesmy niemyslacym
bydleciem wlasnie.
>Według mojej oceny to jest wyrok
>skazujący - " jesteś bydle - świadomie skrzywdziłaś człowieka" . A jest to
>jedno z kilku (fakt, najbardziej drastyczne) zadanych przez Ciebie pytań
>"nieosądzających".
Ja tego tak nie odbieram. Rzeczywiscie, odeszlam, skrzywdzilam, rzeczywiscie
bylo to trudne. I zareczam Ci, ze implicite wypowiedzi Ani o swiadomym
krzywdzeniu nioslo ze soba duzo mniej negatywny ladunek emocjonalny (o ile w
ogole) niz implicite "rozwodki" rzuconej przez DL w czyims kierunku. Nie
czepiam sie nikogo, stwierdzam fakty.
Margola
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
27. Data: 2002-03-07 12:00:57
Temat: Re: Moja zona odchodzi, jak walczycPodpisuję się 4 kończynami pod twoim postem. Dodam, że mój były mimo
założenia swojej rodziny nadal jest "biedny" i "porzucony" przez wredną
jędzę ( nie mam nowego związku i nie to było przyczyną mojej decyzji).
Kasia
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
28. Data: 2002-03-07 12:11:28
Temat: Re: Moja zona odchodzi, jak walczycNie wiem dlaczego, ale mam wrażenie że Twoje słowa są dokładnie moimi -
wypowiadanymi, kiedy odpowiadałam na pytanie :dlaczego?
Ech, życie....
Kasia
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
29. Data: 2002-03-07 12:16:37
Temat: Re: Moja zona odchodzi, jak walczyc
"Mrowka" <m...@p...wp.pl>
> Znamy opinie jednej strony,nie wiadomo czy zona MKA nie ma innego zdania
na
> ta cala sprawe.Podejrzewam ,ze jakby moj Ex w momencie jak sie od niego
> wyprowadzalam wiedzial o tej grupie to napisalby rownie zalosny post.I
> zrobilby wrazenie super,odpowiedzialnego,czulego i kochajacego meza.
>
Masz racje, Magdo.
Nie napisalabym nam calej nawet wtedy, kiedy by byl zone, molestowal dziecko
(bez urazy, MKA).
Jest bardzo, bardzo wiele malzenstw, gdzie zona niemal ucieka z domu, a
wszyscy, lacznie z rodzina dziwia sie i uznaja, ze "cos jej odbilo, taki
wspanialy maz, super zarabia, zbudowal dom". Nie znaja JEJ prawdy o tym, ze
maz ja psychicznie uzaleznia, psychicznie molestuje itp. W tej chwili znam
dwie takie rozwodzace sie pary. To sa naprawde nieszczesliwe kobiety,
nadajace sie do leczenia u psychiatry.
--
Pozdrawiam,
Edycia
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
30. Data: 2002-03-07 12:18:06
Temat: Re: Moja zona odchodzi, jak walczyc
"Ania Björk (sveana)" <a...@s...com>
> Czy moglabys szerzej wyjasnic, co przez to rozumiesz? Co oznacza
"zakochalam
> sie naprawde"? W kontrascie do czego?
To oznacza, ze spotkalam kogos, kto byl jakby z moich snow o tym "jedynym".
Wczesniej myalam, ze to mozliwe tylko w ksiazkach.
Nie bede tego szerzej tlumaczyc, bo szczesliwie zakochane osoby wiedza, o
czym pisze,a wieczni sceptycy i ta nie zrozumieja.
> Czy bylo cos, co spowodowalo twoja nieugietosc, cos w twoim bylym mezu? to
> znaczy, na ile to byla jego "wina", ze odeszlas?
> Czy wasze uczucie nie bylo "naprawde"? I prosze, napisz to z wyjasnieniem,
> dlaczego tak a nie inaczej uwazasz.
Aniu, tu nie bylo niczyjej winy! Bylismy niedobrani jako malzenstwo, ale do
konca zostalismy przyjaciolmi. On to jakims czasie tez to zrozumial.
Bylismy "studencka para" a decyzja o slubie byla decyzja przedwczesna. Teraz
wiem, ze para przed slubem powinna mieszkac razem, poznac sie wzajemnie od
tej mniej ciekawej strony, czyli codziennego gotowania, sprzatania kibla
itp. Mielismy kompletnie rozne poglady co do tego, jak utrzymywac rodzine,
odpowiedzialnosci (on wtedy byl typem "wiecznego studenta", mimo
trzydziestki na karku) za rodzine. Fajnie nam sie rozmawialo, wyjezdzalo,
ale jak mielsimy prowadzic wspolne gospodarstwo, wszystko bylo do
d...Oczywiscie, pisze z mojego puntu widzenia.
> Co spowodowalo, ze pierwszy maz zostal tak brutalnie potraktowany, mimo
> slubu, przysiegi, domniemanego uczucia...?
To oznacza "brutalnie"????Nie pobilam go!
A to, ze odeszlam? Zakochalam sie w innym facecie i od kilku lat jestesmy
szczesliwym malzenstwe, naprawde szczesliwym, z kochana coreczka i planami
na nastepne
Czy przysiega i zobowiazanie malzenskie nie
> oznacza zalozenia sobie pewnego hamulca na ewentualne "zakochanie sie"?
> Najlatwiej jest powiedziec, ze serce to nie sluga. Tylko czy mamy do tego
> prawo, kiedy sa dzieci, i kiedy nasz partner traktuje zwiazek z
> odpowiedzialnoscia mu nalezna?
Po pierwsze - dzieci nie mielismy.
Po drugie, w tym sek ze odpowiedzialnosci u niego nie bylo. :(
Co Ty na to?
Zostawac z kims, kto nie daje Ci poczucia bezpieczenstwa? Zostalabys dla
samej zasady??
> Albo moze nazwijmy to rozluznieniem poczucia obowiazku, odlozeniem
> odpowiedzialnosci na polke, pojsciem na zywiol bez ogladania sie na
> spustoszenie, jakiego sie dokonuje?
Nie wiem, jakbym zachowala sie, gdybym wtedy miala dzieci. Ale poniewaz
wiele w moim zyciu sie pokrecilo, zanim wyszlo na prosta, nie jestem taka
skora do oceniania innych ludzi, ja Ty jestes.
--
Pozdrawiam,
Edycia
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
| « poprzedni wątek | następny wątek » |