Data: 2006-06-18 23:39:01
Temat: Re: NASTOLATKA Z ZESPOLEM ASPERGERA
Od: "quasi-biolog" <q...@W...gazeta.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
vonBraun <interfere@o~wywal~2.pl> napisał(a):
> Co do tego: "lepsze umiejetnosci spoleczne (szczegolowe)
> przeciez nie musza isc w parze z wiekszymi spolecznymi
> potrzebami (ogolnymi)", to kombinuję tak oto: nasze
> zdolności rozwijamy chyba jednak pod kątem naszych potrzeb,
> to raz, ale i na odwrót, jeśli coś umiemy np. realizować się
> w społeczności,to łatwiej polubić (nawet "uzależnić" się) od
> tego co się dobrze umie, niż lubić coś czego się nie umie.
Tak zapewne jest. Ale w przypadku o ktorym mowimy byla mowa jedynie o bardzo
specyficznych rodzajach aktywnosci spolecznych w ktorych kobiety maja jakas
tam przewage. W zwiazku z czym celowo wspomnialem, ze sa to umiejetnosci
*szczegolowe*, a potrzeby spoleczne (bycie z ludzmi) sa *ogolne*, dotyczace
caloksztaltu kontaktow interpersonalnych, w ktore zaangazowane jest mnostwo
umiejetnosci, takze takich w ktorych kobiety nie musza byc od mezczyzn
sprawniejsze.
Intuicyjnie wydaje mi sie, ze pierwotnie relacje interpersonalne byly
wazniejsze i rozleglejsze w zyciu mezczyzny, w zwiazku z takimi typowo meskimi
aktywnosciami jak zbiorowe polowanie, wojny plemienne, treningi, walka o
wladze (wymagajaca zawiazywania i zrywania koalicji) itd. Aspoleczny mezczyzna
nie mial szans przetrwac i sprawnie sie reprodukowac, w odroznieniu od
aspolecznej kobiety...
Zreszta, to ze kobiety przyejawiaja nieco inne szczegolowe umiejetnosci
spoleczne nie oznacza wcale, ze sa od mezczyzn bardziej spolecznie
utalentowane w ogolnosci. Jesli nawet, to sa lepiej przystosowane do takich
relacji spolecznych w jakich najczesciej wypadalo im uczestniczyc, ale z
mezczyznami jest podobnie - sa lepsi w typowo meskich interakcjach spolecznych.
> > To (ciekawosc przedmiotu u chlopcow) chyba mozna tlumaczyc
> > jako "narzedzie" na uzytek znacznie wiekszych potrzeb
> > rywalizacji u mezczyzn i pomocnego w tym pedu do
> > samodoskonalenia sie. Zwolnione z tego kobiety faktycznie
> > moga w to miejsce wciskac motywacje lizusowska. Tak czy
> > inaczej - nie ma to wiekszego zwiazku z "potrzebami
> > dospolecznymi".
> Niekoniecznie. Wspomniany we wcześniejszym poście autor
> cytował też badania, z których wynikało że matki traktują
> inaczej synów niż córki - już w tym wczesnym pieluszkowym
> okresie. Nawiązują z nimi (synami) więcej relacji i lepiej
> reagują na ich potrzeby (np. płacz).
A tez cos takiego pamietam. Tyle ze, zdaje sie, interpretowane to bylo jako
wieksza tendencja synow do manipulowania matkami poprzez wyludzanie od nich
wiecej opieki. Ale bylo to tylko jakas luzna hipoteza nawiazujaca do
ewolucyjnego konfliktu interesow dizecko-rodzic i/lub mezczyzna-kobieta...
> Różnice w
> "preferencjach" uwagi ("obiekty społeczne" dziewczęta,
> "atrakcyjne obiekty fizyczne" chłopcy) interpretował więc w
> kategoriach "większej atrakcyjności tego, czego brakuje" u
> dziewcząt, zaś "przesytem" bodźców społecznych u chłopców.
> To wczesne doświadczenia - chyba mogą kształtować potrzeby
> "na dłużej"?
Bardzo daleko idace spekulacje i bardzo przekombinowany mechanizm. To dopiero
trzebaby bylo zbadac.
> BTW chciałbym poznać jakieś argumenty na rzecz Twojej tezy,
> może argumenty są mocne i zakończą dyskusję?
Nie mam zadnych argumentow, bo nie znam zadnych badan ani hipotez na ten
temat. Jedyne co moge ze swojej strony zaproponowac, to ta wyzej wspomniana
intuicja.
Zgodnie z brzytwa Ockhama i ogolno-naukowymi standardami nalezaloby wychodzic
z roboczej hipotezy zerowej mowiacej, ze w ogolnych potrzebach spolecznych nie
ma miedzy plciami istotnych roznic. Poki twarde dana nie obala tej hipotezy,
proponuje przy niej pozostac.
> >>> Hmmm... Zarumienilem sie jak dziewica ;-)
> >> No to zdaje się, że przyłapałem Cię na motywacjach
> >> "społecznych" ;-)))
> > Raczej na wyuczonej formule, ktora rutynowo powtarzam w
> > odpowiedzi na niespodziewanie przychylne recenzje. Nie
> > bardzo rozumiem co chciales powiedziec/zazartowac w tym
> > kontekscie przez "motywacje" (ze pisze w internecie
> > skrycie liczac na tanie pochwalki anonimkow?) i
> > "przylapanie" (ze to niby nie pasuje do AS i dowodzi tego,
> > ze Cie oklamuje co do swojej diagnozy?).
> Istota żartu sprowadzała się do tego, że w kontekście tego
> co pisałeś o "zaniku" potrzeb społecznych, opisujesz
> emocjonalną reakcję "czerwienienie" charakteryzującą osobę
> silnie zależną od społecznej opinii.
Przeciez male potrzeby spoleczne nie stoja w sprzecznosci z silnym
emocjonalnym reagowaniem w relacjach spolecznych, w ktorych juz sie znalazlo
czy przykladaniem duzej wagi do informacji zwrotnych, ktore sie na swoj temat
odbiera.
> To że jest to formułka
> było przecież oczywiste w kontekście tego co napisałeś.
> Ponieważ jednak wybór formułki bywa nieprzypadkowy, żart
> może ale nie musi czegoś dotykać co zwykle podnosi
> żartobliwość żartu..
Formulke gdzies kiedys podejrzalem w necie, a zaczalem jej uzywac, gdyz
uznalem ja za dowcipna, a wiem, ze dowcip sie ceni.
(...)
> >>Drugi raz gdy odpowiedziałeś Duchowi artykułem na
> >>kilkanaście stron.
> >>(...) Moja intuicja dotyczyła pytania, czemu ten kontekst
> >>o którym piszę ("czyli a po co mi to") nie przyhamował cię
> >>w jakiś sposób. Stąd zadałem sobie pytanie czy nie
> >>uciekają ci jakieś "społeczne" konteksty sytuacyjne.
> > ??? Nie bardzo rozumiem. Mozesz napisac jasniej?
> *Damasio opisywał osobę (z pewnym, powiedzmy problemem)
> która miała do wyboru dwa terminy spotkania (oba średnio
> dobre) i spędziła w rejestracji około pół godziny na
> zastanawianiu się, który wybrać. Zwykle już po 1 minucie
> odezwały by się dzwonki alarmowe w rodzaju - "co ja tutaj
> robię - baba z recepcji już jakoś dziwnie na mnie patrzy -
> bierzmy pierwszy termin z brzegu". Podobnie, można napisać
> kilkanaście stron i nie zauważyć, że grupowe odpowiedniki
> "baby z recepcji" zapytają "Co on tutaj robi????". Zakładam,
> że zinterioryzowana świadomość istnienia tej metaforycznej
> "baby" powinna nieco powstrzymywać "pisarza", a tu jej
> zabrakło.
Hmmm... Ale ja nie myslalem, ze moja odpowiedz dla Ducha moze zostac uznana za
nieadekwatna - byla dluga, bo zbiorczo odpowiadala na caloksztalt prawicowej
propagandy (nawiasem mowiac - dosc standardowej), ktora on od dluzszego czasu
na tym forum szerzyl.
(...)
> Mam wrażenie, że usiłuję Ci przekazać coś co Cię nie
> interesuje.
Czyli co? Skad wiesz, ze mnie nie interesuje?
> Jednocześnie chciałbyś abym odpowiedział na
> pytanie które z punktu widzenia tego co chciałbym przekazać
> jest mniej ważne. Poniżej próba odpowiedzi na pytanie w
> uszczegółowionej przez Ciebie formie. Powyżej zaznaczyłem z
> kolei gwiazdką coś co może ci "uciec"*.
??? Chcesz mi zasugerowac, ze nie "czytam w myslach". Owszem czytam - przy
kazdej okazji. To wytyka mi sie jako blad, jako zaburzenie "teorii umyslu".
Byc moze czytam zle, ale podobno czytam wiecej niz "ustawa przewiduje"...
> Z Wikipedii:
> 1) "often are noted for having a highly pedantic
> way of speaking, using language far more formal and
> structured than the situation normally would be thought to
> call for"
>
> Może, ale da się podciągnąć pod "chęć zachowania standardów
> grupy dyskusyjnej"
>
> 2) "Literal interpretation"
> Raczej nie widziałem.
>
> 3) "idiosyncratic use of words, including new coinages and
> unusual juxtapositions."
> Nie widziałem.
>
> 4) " echolalia" , "palilalia"
> Nie :-)
>
> 5) " dysgraphia"
> Tak, ale mało diagnostyczne "w dzisiejszych czasach"
> No, może brak używania polskich czcionek ... ;-))))
W realu zwraca mi sie uwage na 1) i 3), ale moze w usenecie nie rzuca sie to w
oczy...
pozdrawiam
quasi-biolog
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
|