« poprzedni wątek | następny wątek » |
111. Data: 2007-02-14 15:05:03
Temat: Re: Nadopiekuncza czy czepialska?
> > 1.Uzylabym telefonu
> > 2.poprosila sasiadke aby Maks mogl zostac u niej
> > 3.zaczekalabym na powrot TZ
> > Rozmawialam z TZ, on problemu nie widzi, ja sie czepiam, jestesmy w
> > punkcie
> > wyjscia.
>
> Widocznie źle rozmawiałaś...
> i nie przyjmujesz do wiadomości, że to Ty możesz nie mieć racji.
> Doceniłaś chociaż w rozmowie to, ze przed wyjściem syna uśpił?
> W każdej sytuacji znajdź coś dobrego. Jeśli chcesz osiągnąć sukces i
> poprawę, to prócz zganienia (jeśli już musisz to robić) pochwal to co było
> dobre. Jeśli będziesz podkreślać, to co złe to to złe utrwalisz.
Podstawowa
> zasada wychowania - utrwalasz wyłącznie to na co zwracasz uwagę. Działa
tak
> samo dobrze na dziecko jak i na dorosłego.
>
> --
> Pozdrawiam
> Joanna (syn Michał 20 lat, córka Anna 18 lat)
> http://jduszczynska.republika.pl/
Iwona, słuchaj Joanny - Ona dobrze gada :-)
Mi masę czasu zajęło żeby zrozumieć jak należy rozmawiać, aby sprawy były
rozwiązywane pokojowo w korzystny dla obu stron sposób i żeby na dodatek
efekt tych rozmów był trwały, i powiem szczerze nadal się tego uczę.
Iwona nie zrażaj się, tylko popracuj nad sposobem rozmawiania z mężem, to
naprawdę się opłaca :-)
Monika
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
112. Data: 2007-02-14 15:07:49
Temat: Re: Nadopiekuncza czy czepialska?Użytkownik " Nixe" <n...@f...pl> napisał w wiadomości
news:eqv7od$193c$1@news.mm.pl...
> X-No-Archive:yes
> W wiadomości <news:equkqc$hi7$1@nemesis.news.tpi.pl>
> Agnieszka <a...@z...pl> pisze:
>
>> Agnieszka (to ja zachowam dla siebie opowieści mojej matki, co
>> robiłam w tym wieku)
>
> W tym wieku, to mój ojciec (3-latek) zostawał na cały dzień z braćmi:
> 2-latkiem i roczniakiem pod swoją opieką, bo dziadkowie jechali do miasta
> po
> zakupy. Mieli przygotowane mleko w butelkach, jakieś kanapki i już.
> Ale czy to przykład godny polecenia? Nie sądzę ;-)
Ja nie twierdzę, że godny czy niegodny. Ja tylko zauważam, że nasze
pokolenie strasznie się rozczula nad dziećmi, jakby były z waty cukrowej.
Kiedyś tak nie było. Ja w wieku 6 lat chodziłam sama do sklepu po codzienne
zakupy (pamiętam, bo potem był stan wojenny i mama przez jakiś czas nie
pozwalała mi samej chodzić ;-)), w średniowieczu niewiele starsi chłopcy
służyli za giermków, o pokoleniu wojennym nie ma co wspominać. A my się
boimy, że pięcioletnie dziecko zostawione samo w domu na chwilę na pewno
zginie śmiercią tragiczną. Jesteśmy strasznymi sztywniakami ;-)
Agnieszka
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
113. Data: 2007-02-14 15:10:47
Temat: Re: Nadopiekuncza czy czepialska?X-No-Archive:yes
W wiadomości <news:equvs2$e07$1@nemesis.news.tpi.pl>
Agnieszka <a...@z...pl> pisze:
> Nigdy nie przewidzisz, co i kiedy się może stać. Ale wytłumaczenie
> dziecku, że teraz ma się grzecznie samo pobawić, a potem cośtam, nie
> jest takie trudne, jak się niektórym wydaje.
Nie napiszę, że wszystko zależy od konkretnego dziecka, bo znów będzie flejm
roku ;-)
Jak już wspomniałam - córkę po poinstruowaniu co, jak, gdzie, kiedy i
dlaczego, mogłam spokojnie zostawiać samą w domu w wieku 6 lat. Syna w tym
samym wieku za Chiny Ludowe nie zostawię. Ona w razie czego potrafiła
zadzwonić do babci. On wprawdzie mnoży w pamięci, ale cyferek na telefonie
nie wystuka, bo się raczej zainteresuje, co by się stało, gdyby odczepić
kabelek od słuchawki i przypiąć go do samego telefonu albo nawet włożyć do
kontaktu. Ale w sumie nie dziwię mu się - ja w wieku 10 lat wykręciłam
żarówkę z lampki i usiłowałam poprawić tę wewnętrzną blaszkę, po przyszło mi
do głowy, że lampka nie działa dlatego, że żarówka nie dosięga do tej
blaszki. Lampka była włączona, blaszki dotknęłam gołą łapą (wiedząc
doskonale, że prąd, że niebezpieczne, że to i śmo). Cud, że żyję ;-)
--
Nixe
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
114. Data: 2007-02-14 15:22:21
Temat: Re: Nadopiekuncza czy czepialska?X-No-Archive:yes
W wiadomości <news:45d3252b@news.home.net.pl>
MONI|<A <A" <moni|<...@p...wp.pl> pisze:
> Iwona nie zrażaj się, tylko popracuj nad sposobem rozmawiania z
> mężem, to naprawdę się opłaca :-)
A dlaczego to właśnie_ona_ma popracować, a nie on??
Skąd możecie wiedzieć, jak ta rozmowa faktycznie wyglądała, że z góry
uznałyście, że to Iwona jest "winna" całemu nieporozumieniu i czepia się
Bogu ducha winnemu chłopa?
Rozmowa rozmową, ale są takie niereformowalne przypadki, że niezależnie od
której strony się zacznie, czy prośbą, czy groźbą, czy tłumaczeniem, czy
krzykiem, to rozmowa zawsze kończy się tak samo. Bo dany typ "tak ma" i nie
przyjmuje do siebie żadnych argumentów.
--
Nixe
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
115. Data: 2007-02-14 15:31:16
Temat: Re: Nadopiekuncza czy czepialska?X-No-Archive:yes
W wiadomości <news:eqv8rp$7m7$1@nemesis.news.tpi.pl>
Agnieszka <a...@z...pl> pisze:
> Ja nie twierdzę, że godny czy niegodny. Ja tylko zauważam, że nasze
> pokolenie strasznie się rozczula nad dziećmi, jakby były z waty
> cukrowej. Kiedyś tak nie było.
Bo inne były czasy.
Wiem, wiem banalny i wyświechtany argument, ale czasem do bólu prawdziwy.
Zresztą jak sobie posłucham opowieści babci, to włos mi się jeży. A to ktoś
miał piątkę dzieci, ale jedno się utopiło, drugie zakrztusiło jabłkiem w
wieku 5 miesięcy, trzecie spadło ze schodów i sparaliżowane do końca życia.
U kogoś innego dwójka dzieci wpadła pod pociąg. Ciocię mojego męża
uprowadziła kobita z przedszkola i przetrzymała ją aż na drugi dzień! Kiedyś
to były "normalne" przypadki i jedno dziecko w tę czy w tamtą stronę, śmierć
czy wypadek - kto by sobie AŻ tak głowę tym zawracał. Teraz tego nie ma. Nie
w takich ilościach. Może właśnie dlatego, że o dzieci dba się i pilnuje
coraz skuteczniej.
> Ja w wieku 6 lat chodziłam sama do
> sklepu po codzienne zakupy
A ja zostawałam sama na noc.
Tacy mundrzy byli moi rodzice (szli wtedy np. na imprezę)
Fakt, nic się nigdy nie stało, ale gdyby jednak?
> A my się boimy, że
> pięcioletnie dziecko zostawione samo w domu na chwilę na pewno zginie
> śmiercią tragiczną.
Zginie czy nie zginie, ale ja np. nie wątpię, że mój zostawiony w domu syn,
gdyby uznał, że za długo na mnie czeka, ubrałby się i wyszedł z domu, żeby
mnie poszukać. Taką ma fantazję ;-) Nie zdarzyła się nigdy taka konkretna
sytuacja, ale bywało wiele pokrewnych, więc wolę nie ryzykować.
Gdy miał bodaj 2-3 lata, otworzył sobie okno i wylazł jedną nogą na
zewnętrzny, oblodzony parapet, bo chciał dokładnie zobaczyć, jak dziadek
znika za rogiem bloku. Cud, że właśnie wchodziłam do kuchni i w ostatniej
chwili dopadłam go.
--
Nixe
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
116. Data: 2007-02-14 15:35:03
Temat: Re: Nadopiekuncza czy czepialska?Użytkownik " Nixe" <n...@f...pl> napisał w wiadomości
news:eqv9ff$29kk$1@news.mm.pl...
> X-No-Archive:yes
> W wiadomości <news:45d3252b@news.home.net.pl>
> MONI|<A <A" <moni|<...@p...wp.pl> pisze:
>
>> Iwona nie zrażaj się, tylko popracuj nad sposobem rozmawiania z
>> mężem, to naprawdę się opłaca :-)
>
> A dlaczego to właśnie_ona_ma popracować, a nie on??
> Skąd możecie wiedzieć, jak ta rozmowa faktycznie wyglądała, że z góry
> uznałyście, że to Iwona jest "winna" całemu nieporozumieniu i czepia się
> Bogu ducha winnemu chłopa?
> Rozmowa rozmową, ale są takie niereformowalne przypadki, że niezależnie od
> której strony się zacznie, czy prośbą, czy groźbą, czy tłumaczeniem, czy
> krzykiem, to rozmowa zawsze kończy się tak samo. Bo dany typ "tak ma" i
> nie przyjmuje do siebie żadnych argumentów.
Rada "odpuść sobie, z tego chłopa to już nic dobrego nie będzie" nie byłaby
chyba na miejscu, ta o rozmawianiu wydaje mi się lepsza ;-)
Agnieszka
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
117. Data: 2007-02-14 15:49:13
Temat: Re: Nadopiekuncza czy czepialska?Użytkownik " Nixe" <n...@f...pl> napisał w wiadomości
news:eqva06$2dv8$1@news.mm.pl...
> X-No-Archive:yes
> W wiadomości <news:eqv8rp$7m7$1@nemesis.news.tpi.pl>
> Agnieszka <a...@z...pl> pisze:
>
>> Ja nie twierdzę, że godny czy niegodny. Ja tylko zauważam, że nasze
>> pokolenie strasznie się rozczula nad dziećmi, jakby były z waty
>> cukrowej. Kiedyś tak nie było.
>
> Bo inne były czasy.
> Wiem, wiem banalny i wyświechtany argument, ale czasem do bólu prawdziwy.
> Zresztą jak sobie posłucham opowieści babci, to włos mi się jeży. A to
> ktoś miał piątkę dzieci, ale jedno się utopiło, drugie zakrztusiło
> jabłkiem w wieku 5 miesięcy, trzecie spadło ze schodów i sparaliżowane do
> końca życia. U kogoś innego dwójka dzieci wpadła pod pociąg. Ciocię mojego
> męża uprowadziła kobita z przedszkola i przetrzymała ją aż na drugi dzień!
> Kiedyś to były "normalne" przypadki i jedno dziecko w tę czy w tamtą
> stronę, śmierć czy wypadek - kto by sobie AŻ tak głowę tym zawracał. Teraz
> tego nie ma. Nie w takich ilościach. Może właśnie dlatego, że o dzieci dba
> się i pilnuje coraz skuteczniej.
Ale wiesz, nie wszystkie dzieci ginęły, topiły się i były sparaliżowane. Ja
nie mówię o totalnym olewaniu dzieci i zostawianiu ich na tydzień. Chodzi mi
tylko o to, że przesadzamy. Tak, przesadzamy, sama się na tym łapię. JA
muszę zrobić kanapki, JA muszę nastawić pranie i zmywanie, JA zaprowadzę i
odprowadzę dzieci... A jak się nagle okazuje, że JA nie mogę, to dzieci
sobie spokojnie kolację zrobią same (albo usmażą z tatą niejadalne naleśniki
;-)), zmywarkę też umieją obsłużyć a i parę innych rzeczy same potrafią. Syn
nawet ostatnio stwierdził, że jak nie mam czasu, to on sam pojedzie do
supermarketu kupić sobie zgrzewkę wody do szkoły. Mamusia by sama na to nie
wpadła, synuś? sam? do supermarketu? jeszcze mu się przystanki pomylą albo
co ;-)
Prze-sa-dza-my. Pierwsza się w pierś uderzę (byle nie za mocno ;-))
Agnieszka
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
118. Data: 2007-02-14 15:54:34
Temat: Re: Nadopiekuncza czy czepialska?
Użytkownik "złośliwa" <n...@u...to.interia.pl> napisał w wiadomości
news:eqv6jj$1bd$1@nemesis.news.tpi.pl...
>
> Użytkownik "Szpilka" <s...@s...pl> napisał
> | Jak inaczej wytłumaczyc to, że będąc w ciąży (pierwszej) i mieszkając
> | jeszcze z rodzicami, po awanturze z ojcem zawinęłam się i w 5 minut
> | wynajęłąm mieszkanie (razem z TŻtem ofkors). Moja mama przez 2 tyg nie
> | wiedziała gdzie jestem, nie dzwoniła, nie pytała się. NIC!
> |
> oj tam :)
> Moja skądinąd naprawdę wspaniała mama potrafiła pół roku się do mnie nie
> odzywać tylko dlatego że się wyprowadziłam z domu.
> Przez pół roku mieszkałyśmy 10 min od siebie i ani be ani me.
> Minęło nam - ale obie jesteśmy obrażalskie niemiłosiernie i żadna nie chce
> pierwsza ustąpić.
Tu nie chodzi o obrażenie się na siebie. I nie odzywanie się z tego powodu.
Jeszcze raz przypomne, że dyskusja zaczęła się od martwienia się rodzicó o
własne dzieci. Pewnie Twoja mama mijała Cie na ulicy, więc wiedziała, że
żyjesz, jesteś cała i zdrowa. Pewnie nawet powiedziałaś że się wyprowadzasz
i gdzie. A moi rodzice nie wiedzieli gdzie jestem. I mogę z całym
przekonaniem powiedziec że się o mnie nie martwili. Tak samo jak nie martwią
się o moja młodszą siostrę (22l), gdzie jest, co robi. I może nawet nie
chodzi o samo martwienie się lub nie, ale o brak zainteresowania.
Sylwia
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
119. Data: 2007-02-14 15:56:08
Temat: Re: Nadopiekuncza czy czepialska?
> A dlaczego to właśnie_ona_ma popracować, a nie on??
Taka postawa nie sprzyja rozwiązywaniu problemów
W tym przypadku oboje są jednakowo winni i oboje muszą popracować nad
komunikacją w rodzinie,
Rozmowa jest podstawą do rozwiązania problemu.
Ktoś musi wyjść z inicjatywą, chęcią rozmowy. Chęcia rozwiązania tego
problemu teraz i na przyszłość.
Ktoś musi wykonać pierwszy krok.
Napisała Iwona, więc Iwonie to radzę.
Monika
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
120. Data: 2007-02-14 15:58:42
Temat: Re: Nadopiekuncza czy czepialska?
Użytkownik " Nixe" <n...@f...pl> napisał w wiadomości
news:eqv7np$18ue$1@news.mm.pl...
>> Moja skądinąd naprawdę wspaniała mama potrafiła pół roku się do mnie
>> nie odzywać tylko dlatego że się wyprowadziłam z domu.
>> Przez pół roku mieszkałyśmy 10 min od siebie i ani be ani me.
>> Minęło nam - ale obie jesteśmy obrażalskie niemiłosiernie i żadna nie
>> chce pierwsza ustąpić.
>
> Obawiam się, że w przypadku Sylwii nie chodziło o niczyje obrażanie się.
No nie chodzi o obrażanie się. Ja nawet nie wiem czy ojciec się na mnie
obraził czy nie. Pewnwie nie, bo po tym czasie jak się spotkaliśmy to oni
jakgdyby nigdy nic, ciuciu-ruciu, wszystko ładnie pięknie. Dla nich nic się
nie stało, a ja zawsze będę pamiętać że całe to zdarzenie świadczy o tym ,
że się mną nie interesowali/nie martwili.
> Ja też kiedyś nie rozmawiałam z ojcem przez pół roku (mieszkałam jeszcze z
> rodzicami), bo się ostro posprzeczaliśmy i poważnie obraziliśmy jedno na
> drugie, a mimo to miałam pełną świadomość, że się o mnie martwi i
> troszczy.
Ja nawet nie wiem czy bym potrafiła sie z kimś tak długo nie odzywać. Ale
można się do siebie odzywać, a jednak mieć świadomość, że nie jesteś dla
rodziców tą ukochana osobą o którą się trzeba troszczyć i martwić i nią
interesować.
Sylwia
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
« poprzedni wątek | następny wątek » |