Data: 2005-06-20 17:00:03
Temat: Re: Namówiłem żonę do zdrady
Od: "bigda" <b...@g...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
tłiti <k...@o...pl> napisał(a):
> ale psycholog musi zawsze kiedy to możliwe służyć pomocą psychologiczną.
Podejrzewam, że jesteś przedstawicielem rzeszy ludzi, którzy mylą psychologa z
kapłanem. Psycholog poza pracą służy pomoca psychologiczną (powinien to
zrobić), jeśli zachodzi potrzeba ratowaniakomuś żcyia (facet stojący na dachu
i grożący, że skoczy i podobne przypadki - wcale nie takie rzadkie).
> poza
> tym to bardzo źle, jeśli istnieje sprzeczność pomiędzy twoją postawą osobistą
> a postawą jako psychologa.
Czy to złe,że istnieje rozbieżność pomiedzy postawą osobistą a postawą
ślusarza? Czy w ogóle istnieje coś takiego, jak postawa ślusarza? Postawa
psychologa? Psycholog to nie ksiądz. Nie wie, lepiej od innych, co dobre, a co
złe (ksiądz też nie), nie jest lepszy od innych, bardziej doświadczony
żcyiowo, mądrzejszy. Wielu postzrega psychologa w taki sposób. wielu
psychologów neistety podtrzymuje taką sekciarską postawę - tragedia tego
zawodu odbiajająca się niestety na losach ustawy o nim. Psycholog to gość, do
którego przychodzi facet i opowiada mu, że namówił żonę do zdrady. Psycholog
umie zidentyfikować problem i wspólnie z tym człowiekiem poradzić sobie z jego
następstawmi. Wdraża procedurę terapeutyczną. Nie użala się nad pacjente, nie
głąszcze go po głowie i nie mówi "nie martw się", ale WDRAŻA PROCEDURĘ.
Oczywiście, procedura taka nie jest aż tak standardowa, jak podczas wpłaty
pieniędzy na konto. Musze przy tym zrozumieć tego człowieka, muszę zrozumieć,
dlaczego stanowi to dla neigo problem (zdziwisz się, ale znam ludzi, dla
których nie stanowiłoby to żadnego problemu). Jeśli ma to działać
terapeutycznie, może także wysmiać gościa. Moze takie procedury nie są Ci
znane, ale istnieją. Czasem są super.
Jeśli poza godzinami pracy jesteś psychologiem, a nie po prostu Tłitim, ze
swoimi przywarami, słabościami, problemami itp, to zapraszam na terapię.
Ksiadz (gruru) jest księdzem (guru) zawsze. Psycholog jest psychologiem wobec
swojego pacjenta/klienta. Gdyby człowiek opisał mi w gabienecie taki problem,
nie wahałbym mu się powiedzieć (oczywiście zalezy to od danej relacji od
momentu itp.), że wielu ludzi uznałoby to to za fajną sprawę, wielu by
wyśmiało, wielu by go wyklęło. Żeby ów człowiek mógł przyjąć nieco inny punkt
widzenia sprawy pozwalający rozwiązać mu problem (nie wiadomo tak do końca czy
istnieje jakis problem, nie wiadomo do końca, co nim jest), musi poznać inne
możliwe punkty widzenia.
> i właśnie to mnie martwi. jeśli śmieszy cię ludzkie nieszczęście, a problemy
> uważasz za absurd, to nie chciałbym być twoim pacjentem.
O jakim nieszcęściu mówisz? Ten człowiek nie wspomniał ani słowem o
jakimkolwiek nieszczęściu. Nie wbijaj mu do głowy, ze ma jakieś nieszczęście.
Owszem, jego małżeństwo się zmieni. Z MOJEGO puntku widzenia, na gorsze. Być
może z jego na lepsze. Ale to jego małżeństwo, więc mój punkt widzenia jest
dla niego mało istotny. Jesli z góry zakładasz, że ten człowiek przeżywa jakąś
tragedię, z góy "wiesz" o co w tym chodzi, nie jesteś w stanie go wysłuchać i
dowiedzieć się, co tak naprawdę leży mu na sercu. Stawiasz się w roli
człowieka "wiedzącego więcej". przy takiej postawie, nie zrozumiesz go.
Owszem, wielu ludzi darzy autorytetem psychologów (zwłaszcza jeśli siedzą w
ładnym gabinecie i mają swoją pieczątkę), wielu ludzi da sobie wmówić, że ich
problem polega na tym i na tym, wielu ludzi dało sobie wmówić, że rodzice ich
w dzieciństwie molestwali (jako psychiolog pewnie słyszałeś o tych głośnych
sprawach), wielu ludzi da sobie wmówić, że psycholog wie więcej i nawet
niektórzy zaczną się lepiej czuć. Umówmy się jednak - takie wykonywanie
najszlachetniejszego z zawodów (zawodu psychologa przyp. aut.) jest bliższe
szamanizmowi niż nauce.
Pozdr. Bigda
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
|